Standardy

Kornel Morawiecki, Obywatelska, Nr 175, 14-27.09.2018 r.

Czterdziestu działaczy Solidarności Walczącej przysłało oświadczenie wyrażające „zdecydowane WOLNI I SOLIDARNI poparcie dla rządu Mateusza Morawieckiego i dla niego osobiście” oraz stwierdzające: „w obecnych warunkach” niemożliwość „budowania z Rosją przyjaźni i traktowania jej jak normalnego państwa spełniającego demokratyczne standardy”.

Komentarz Artura Adamskiego:

Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Polska, normalne państwa spełniające demokratyczne standardy, w 2003 r. łamiąc międzynarodowe prawo bez przyzwolenia Organizacji Narodów Zjednoczonych zaatakowały Irak. Władze i media kłamały, strasząc rzekomą iracką bronią masowego rażenia. W wyniku wojny i okupacji śmierć poniosło od 500 tys. do 1 min Irakijczyków.

ROSYJSKI IMPERIALIZM CORAZ GROŹNIEJSZY

Artur Adamski, Obywatelska, Nr 175, 14-27.09.2018 r.

Coraz więcej wskazuje na to, że jesteśmy świadkami zmiany geopolitycznego ładu na naszym kontynencie.

Projekt europejskiej wspólnoty, której rzeczywistym celem głównym było poskramianie germańskich aspiracji imperialnych, staje się dziś poręcznym narzędziem właśnie niemieckiej hegemonii. NATO, jak to ostatnio ujął Georg Freedmann, stanowi już niewiele więcej, niż „brukselski klub dyskusyjny”. Erozja międzynarodowych systemów bezpieczeństwa zwiastuje powrót do układów bilateralnych. Słowa Donalda Trumpa o tym, że Stany bronić będą tego, kogo bronienie jest w interesie Stanów to sygnał, że moc wielostronnych paktów może być znacząco słabsza.

Różne oblicza zaborczości

Zagłada cywilizacji europejskiej wiele razy nadciągała z zewnątrz. Wbrew propagandzie, płynącej dziś z samego jądra UE islam nigdy nie był, nie jest i nie będzie składnikiem naszej cywilizacji, lecz jej przeciwnikiem. Maurowie nie okupowali przez kilkaset lat krajów Półwyspu Iberyjskiego w celu uzupełnienia kultury chrześcijańskiej, lecz jej wyparcia. Potężne armie nie wdarły się w VIII wieku na północne ziemie państwa Franków i w XVII nie oblegały Wiednia, by nasz kontynent ubogacić kulturowo, ale by włączyć do własnego imperium i całkowicie zmienić jego oblicze.

Zagłada cywilizacji europejskiej nadciągała też jednak z samych krajów europejskich – z Niemiec oraz z Rosji (która jednak nigdy nie należała do łacińskiego kręgu cywilizacyjnego). Różnica obydwu modeli zaborczości rzuca się jednak w oczy już po spojrzeniu na mapę Europy. Na zachodzie, obok państw mniejszych i większych, od kilkuset lat funkcjonują państwa-miniatur- ki, w rodzaju Andory, Lichtensteinu czy Monako. Przed zjednoczeniem Niemiec było takich wielokrotnie więcej. Ich militarny czy ekonomiczny potencjał żadnemu z nich nie dałby najmniejszej szansy przetrwania w obliczu zaborczych zakusów któregokolwiek z sąsiadów. A jednak trwają pomimo swej słabości. Przez długie stulecia, w których Rosja nie byłą jeszcze potęgą, podobne państwa (i to czasem nie monarchie, lecz republiki kupieckie) funkcjonowały też w Europie wschodniej. Rosyjski imperializm budował się jednak na żelaznej zasadzie niedawania jakiejkolwiek szansy nikomu, kto słabszy i wydzierania każdemu z sąsiadów absolutnie wszystkiego, co da się wydrzeć. Sformułowana ponad pół tysiąca lat temu „zasada zbierania ziem ruskich” w rzeczywistości oznaczała zagarnianie wszystkiego, co tylko się dało.

Zdecydowana większość obszaru dzisiejszej Rosji składa się z ziem, które w jej granicach pojawiły się po raz pierwszy ledwie paręset lat temu. Państwo, które podporządkowało sobie największe na świecie terytorium, nigdy nie zrezygnowało z żadnej okazji do zagarnięcia kolejnego skrawka cudzej ziemi. Nawet jeśli nie służył temu ekonomiczny, militarny czy jakikolwiek inny (poza faktem przyrostu terytorialnego) sens, a cierpienia unicestwianych narodów i kultur zdawały się nie mieć kresu. Jakże rzadkie przy tym były głosy rozsądku takie, jak kilkuosobowej pikiety, demonstrującej w czasie jednej z ostatnich agresji z transparentem: „Po cholerę nam ta Czeczenia?” Wydarcie Ukrainie Krymu uczczono jako wielkie święto zupełnie tak, jakby powodem do chwały dla uzbrojonego po zęby osiłka było zatłuczenie i tak się słaniającego na nogach, bezbronnego cherlaka. Fakt masowego uczestnictwa w tego rodzaju „triumfach” dowodzi, że zaborcze skłonności nie są właściwością li tylko rosyjskiego państwa, lecz że jest to dość pospolita ułomność rosyjskiej mentalności.

Czym był „imperialny krok w tył”?

Argumentem rzekomo podważającym zaborczy obraz Rosji, mają być wydarzenia, towarzyszące rozpadowi imperium sowieckiego. Rzeczywiście – na początku lat dziewięćdziesiątych państwa Europy Środkowej uzyskały przynajmniej tytularną niepodległość, wycofały się z nich sowieckie wojska. Odłączyły się też od Rosji kraje, od dziesięcioleci posiadające jedynie status republik sowieckich. Odpowiedź na to, czy mieliśmy wówczas do czynienia z przejawem „dobrego rosyjskiego serca” możemy znaleźć w książce Anatolija Golicyna „Nowe kłamstwa w miejsce starych”. Ta lektura pomaga znaleźć odpowiedź na pytanie, czym był Związek Sowiecki: próbą budowy nowego światowego ładu, urzeczywistniającego idee komunizmu, czy też kolejnym rosyjskim projektem imperialnym?

Historia, na którą rzuca światło Golicyn sugeruje, że przynajmniej od początku lat sześćdziesiątych – raczej z tym drugim. – To wtedy część rządzących sowieckim państwem (głównie liderów służb) wyciągnęła ostateczne wnioski z kolejnego, głębokiego kryzysu ekonomicznego i doszła do wniosku, że ustrój sowiecki nie ma przyszłości i w rywalizacji ze światem zachodnim jest skazany na porażkę. Ci sami ludzie nie znaleźli jednak odpowiedzi na pytanie, jaki czynnik ma spajać sowieckie imperium od Łaby do Sachalina, jeśli nie będzie to socjalizm. Od tego też czasu część elit sowieckiego imperium coraz poważniej rozważała (i coraz więcej na to wskazuje – przygotowywała) wariant kontrolowanej dekompozycji bloku sowieckiego i ZSRS. Po prostu przyjęto do wiadomości niezaprzeczalny fakt, że imperium nieuchronnie zacznie się walić. Dążono więc do tego, by zawaliło się tylko w części, by proces ten był kontrolowany i żeby zawalenie się imperium w poszczególnych krajach miało charakter umożliwiający późniejszą odbudowę. Służyć temu miało nasycenie elit krajów z „zawalonej części imperium” rosyjską agenturą, w kolejnych dekadach ułatwiającą „powrót utraconych krajów do rosyjskiej macierzy”.

Zaangażowanie Rosji w Jesień Narodów roku 1989 najbardziej obnażyło swe rzeczywiste intencje w Czechosłowacji. Komunistyczną partię Husaka miała tam zastąpić formacja Zdenka Mlynara, powszechnie kojarzonego z Praską Wiosną 1968, choć nierozpoznanego jako ewidentna marionetka Gorbaczowa. Jednak w Pradze operacja wymknęła się spod kontroli – sam Młynar nie wytrzymał nerwowo i załamał się w krytycznym momencie. Temu „okresowemu wymknięciu się wydarzeń spod kontroli” Czesi zawdzięczają pakiet najodważniejszych reform z pierwszych dni rządów Vaclawa Havla.

Zawiodły inne warianty ocalenia imperium

„Półwiecze” prof. Roszkowskiego zawiera m.in. amerykańskie szacunki ekonomicznego potencjału ZSRS, który według CIA w szczytowym okresie miał sięgać 60 proc. gospodarki USA. Od początku lat siedemdziesiątych siła sowieckiej gospodarki topniała jednak z roku na rok tym bardziej, że w ZSRS złamano jeden z żelaznych punktów testamentu Stalina. Wbrew jego stanowisku na masową skalę zaczęto eksportować ropę i gaz, co nieuchronnie zaczęło przekształcać Rosję w kraj surowcowy. Kiedy potencjał ekonomiczny ZSRS stanowił już nie 60, ale 30 a potem 20 proc. amerykańskiego – pojawił się jeden z ostatnich wariantów zdominowania Europy Zachodniej. Był nim Plan Ogarkowa. Zakładał on, przy wykorzystaniu druzgocącej przewagi liczebnej w broni pancernej, atak tysięcy czołgów w dwóch rzutach. Liczono na to, że przy inwazji bez użycia broni atomowej, także strona przeciwna nie zdecyduje się na cios nuklearny, dzięki czemu pierwsza pancerna fala przekroczy granice Francji w ciągu kilku dni. Wprawdzie w wyniku stawianego jej oporu w większości zostałaby zniszczona na terenie RFN, ale pierwsze dni agresji być miały spożytkowane dla koncentracji drugiej fali – liczniejszej i zadającej cios ostateczny.

Słabym punktem Planu Ogarkowa była konieczność niebudzącego niepokoju skupienia na punktach wyjściowych pierwszych kilku tysięcy czołgów. Stąd jednym z momentów, w którym rozpatrywano uruchomienie planu, był Sierpień 1980 – zwolennicy rozpoczęcia wojny argumentowali, że ściąganie dywizji pancernych będzie odczytane jako wstęp do zbrojnej interwencji przeciw strajkującej Polsce, a nie do ataku na Zachód. Z agresji według Planu Ogarkowa zrezygnowano ostatecznie w roku 1985, kiedy sowieccy stratedzy uznali, że erozja militarnych zasobów, znajdujących się w ich dyspozycji, wyklucza szanse pomyślnej realizacji tegoż planu. Wraz z dojściem do władzy Gorbaczowa zwyciężyło przekonanie o konieczności dokonania kroków wstecz. Nie z dobrego serca, lecz w trosce o ocalenie zasadniczej części imperium przed całkowitym rozkładem. Step back – miał się dokonać z zachowaniem agenturalnych wpływów na terenach, z których wycofają się oficjalne rosyjskie wpływy i z założeniem, że ich powrót w następnych dekadach będzie jeszcze nie tylko możliwy, ale długoterminowo – zaplanowany.

Imperium – reaktywacja?

Przypisywana Bismarckowi opinia, według której Rosja nigdy nie jest tak silna ani tak słaba, jak na to wygląda, nie jest odkrywcza. Ogromny obszar i bogactwo surowców stanowią o potędze nawet przy słabości gospodarki. Jedyne, co od 20 lat w Rosji się rozwija, to zbrojenia. Wraz z kolosalnym aparatem tajnych służb możliwe jest pojawianie się kolejnych obszarów rosyjskiej przewagi nawet nad USA, np. na polu cyberwojny, czy zdolności blokowania oręża przeciwnika falami elektromagnetycznymi, czego już doświadczyły załogi amerykańskich okrętów. Wraz z odzyskiwaniem siły Rosja wróciła do praktyk, z jakich była znana przez stulecia. Tak, jak kiedyś wydzierała każdemu, co się tylko dało (Rumunii – Besarabię, Słowacji – Ruś Za- karpacką, Polsce – Kresy itd.), tak dziś nie rezygnuje z anektowania choćby części Gruzji i odrywania fragmentów Ukrainy. A w związku z pojawianiem się na rubieżach wschodnich zawodnika wagi najcięższej, jakim są Chiny, oraz islamskim naporem od południa, zasadniczym kierunkiem ekspansji może być kierunek ekonomicznie najbardziej wartościowy i przez Rosję ulubiony-zachodni.

Siły zbrojne rozbudowuje się w celu ich użycia – bezpośrednio na wojnie lub do wywarcia presji. Dzięki odbudowie więzi z Niemcami – militarna potęga będzie miała źródła finansowania i dalszego wzrostu. Pierwszym owocem Nord Streamu jest wojna na Ukrainie, na którą bez pierwszej bałtyckiej gazrury Rosja by się nie zdobyła. Co będzie następstwem drugiej nitki gazociągu? Strategiczna współpraca surowcowa zapewni Niemcom imperialną pozycję w wielkiej części Europy. Ich śmiałe podążanie ku współpracy, budującej potęgę Rosji wskazuje, że podział kontynentu na nowe strefy wpływu może być już uzgodniony. Tym, co ten coraz wyraźniej się rysujący geopolityczny projekt może zakłócić, byłaby konsolidacja Międzymorza, dokonywana ze wsparciem zainteresowanego nim supermocarstwa amerykańskiego lub chińskiego.

Bierność byłaby czekaniem na nieuchronną rosyjsko-niemiecką dominację.

Odszkodowania wypłacone przez Polskę osobom, które pozostawiły w Polsce swój majątek i wyjechali z niej na stałe.

Francja – 65,5 min dolarów

Dania – 5,7 min koron

Szwajcaria i Lichtenstein – 12 min dolarów

Wlk. Brytania – 5,5 min funtów

Norwegia – zniesienie roszczeń

USA – 40 min dolarów

Belgia i Luksemburg – 800 min franków

Grecja – 230 tys. dolarów

Holandia – 9 min guldenów

Austria – 71,5 min szylingów

Kanada – 1,2 min dolarów

Źródło: Ministerstwo Skarbu Państwa

Opracowanie: Wiesław Norman – działacz opozycji antykomunistycznej legitymacja nr 264, Wolni i Solidarni, Solidarność Rolników Indywidualnych