Wielcy Polacy, Rycerze i Wojownicy

Hetman Stanisław Koniecpolski (1591-1646)
Regimentarz Stefan Chmiełecki (ok. 1590 – 1630)
Hetman Stanisław Lanckoroński (zm. w 1657 r.)

Hetman Stanisław Koniecpolski (1591-1646)

Wśród chlubnego pocztu polskich hetmanów i wodzów Stanisław Koniecpolski zajmuje poczesne miejsce. Uczeń i kontynuator dzieła Chodkiewicza i Żółkiewskiego, był z kolei sam nauczycielem i wychowawcą Czarnieckiego. Wsławił się w wielu wojnach i bitwach, imię jego głośne było nie tylko w Polsce, lecz i w Europie.

Pierwsze kroki w karierze wojennej stawia Koniecpolski w latach 1610—1612 podczas wojny moskiewskiej. Od tej pory, prawie każdej wiosny, jest obecny na polach bitewnych. Latem 1615 r. broni Podola i Wołynia przed najazdem tatarskim. W rok później, mając zaledwie 25 lat, zostaje hetmanem polnym koronnym. Pod rozkazami hetmana wielkiego koronnego — Stanisława Żółkiewskiego, maszeruje Koniecpolski w roku następnym przeciw wojskom tureckim Iskenderbaszy. Prowadzi z nimi walki obronne nad Dniestrem, które przerywane są krótkotrwałymi rozejmami.

W roku 1620 wyrusza wraz z Żółkiewskim na pamiętną wyprawę cecorską. W bitwie pod Cecorą dowodził prawym skrzydłem sił polskich. Otoczony przez Turków zdołał po 6-godzinnym zaciekłym boju przebić się do obozu polskiego. Podczas odwrotu spod Cecory Koniecpolski wytrwał do końca przy hetmanie Żółkiewskim. Na ostatnich kilometrach tego męczeńskiego marszu wiódł pod rękę sędziwego hetmana. Żółkiewski ofiarowywał mu ostatniego konia, każąc uchodzić. Koniecpolski nie usłuchał. Gdy zginął Żółkiewski, Koniecpolski walczył pieszo „mając tylko łuk w garści, strzały w kołczanie i szablę na temblaku, a walecznych kilku rycerzy do pomocy”. Udało mu się z nimi przebić nad brzeg Dniestru. Ratunek wydawał się bliski, lecz w nocy otoczyli go naprowadzeni przez zdrajcę Turcy. Obrona była już niemożliwa. Koniecpolski trafił do niewoli. Spędził w niej dwa i pół roku. Wrócił do kraju za sutym okupem, wiosną 1623 r.

Bezzwłocznie stanął do walki. W czerwcu tegoż roku rozbija pod Haliczem Tatarów, wracających z najazdu na ziemię bełzką i lwowską. Odtąd zasłynął jako pogromca czambułów tatarskich, pustoszących nieustannie południowo-wschodnie ziemie Rzeczypospolitej w poszukiwaniu jasyru i łupów. Walka z Tatarami była trudna. Żółkiewski mawiał o nich, że są nieuchwytni jak ptaki. I rzeczywiście szybkość i ruchliwość hord tatarskich była wielka. Nim wojska polskie zdołały się zgromadzić, po Tatarach pozostawał już tylko ślad — opustoszałe wsie, trupy i zgliszcza.

Nowa taktyka wynaleziona przez Koniecpolskiego w walce z tym niebezpiecznym wrogiem znalazła najdoskonalsze zastosowanie w bitwie pod Martynowem, w czerwcu 1624 r. Koniecpolski nie gonił za poszczególnymi czambułami Tatarów, nie próbował zagradzać im drogi w głąb kraju, lecz zrobił zasadzkę na szlaku odwrotu, gdy z wielkimi taborami, prowadząc tysiące jasyru, wracali na stepy. Na miejsce zasadzki wybrał pola Popławickie między rzekami Dniestr i Lipa. Aby zwabić Tatarów, wysłał naprzeciw nim niewielki oddział, który pozorując ucieczkę naprowadził wroga wprost na siły główne. Tatarzy pod ogniem dział i śmigownic zaczęli się cofać, wkrótce odwrót ich zamienił się w bezładną ucieczkę, ale w widłach dwóch rzek nie była ona rzeczą łatwą. Chorągwie Koniecpolskiego wpędziły Tatarów do rzeki i zadały im duże straty białą bronią i kulą. O milę dalej odbito olbrzymi jasyr. Pościg trwał nadal. Przyłączały się do niego wciąż nowe oddziały. Przewidując drogę ucieczki nieprzyjaciela, urządził Koniecpolski zasieki pod Bednarami. Tatarzy wpadając na nie ponieśli nowe straty, poszli w rozsypkę. Część próbowała uciekać pieszo, ale ci wpadali w ręce chłopów. Resztki wielotysięcznej ordy rozbite zostały pod Chocimierzem, a wódz jej, Kantymir murza, uszedł „ledwo samoczwart albo samopięć” na Krym, niosąc wieść całkowitej klęski.

W latach 1626—1629 uczestniczy Koniecpolski w wojnie ze Szwedami. Wojna ta toczyła się w szczególnie ciężkich dla strony polskiej warunkach, z doskonale uzbrojonym i zorganizowanym przeciwnikiem. Mimo to Koniecpolski potrafił i tu odnieść cały szereg zwycięstw. Wiosną 1627 r. zdobył Puck, używając do oblężenia także dział okrętów wojennych. Podkreślić w tym miejscu należy, iż Koniecpolski należał do tych nielicznych wodzów polskich, którzy w pełni doceniali wielkie znaczenie posiadania własnej floty wojennej. Wielokrotnie dawał temu wyraz w raportach do króla, a także bezpośrednio pracował nad jej zorganizowaniem. Pod jego też ogólnym dowództwem odniosła młoda flota polska swe sławne zwycięstwo pod Oliwą. Innym znacznym sukcesem Koniecpolskiego było rozbicie — 8 kwietnia 1627 r. — pod Hamersztynem (Czarnem) nadciągających dla Szwedów posiłków z Niemiec, a także zwycięstwo w bitwie pod Tczewem 18 sierpnia, podczas której król szwedzki Gustaw Adolf został ranny.

Po podpisaniu rozejmu ze Szwedami Koniecpolski znowu przenosi swą działalność na południowo-wschodnie rubieże Rzeczypospolitej. W roku 1632 mianowany zostaje hetmanem wielkim koronnym. Wśród ważniejszych walk, stoczonych przez niego w tym okresie, wymienić należy przede wszystkim pomyślną obronę Podola przed wielką wyprawą turecko-tatarską Abazypaszy w 1633 r. W latach następnych, chorując, nie był już stale czynny w polu. Swą ponad trzydziestoletnią służbę wojskową zakończył Koniecpolski nowym pięknym zwycięstwem nad Tatarami pod Ochmatowem w styczniu 1644 r. Zmarł w dwa lata potem.

Regimentarz Stefan Chmiełecki (ok. 1590 – 1630)

Niełatwa była droga do sławy i tytułów wojskowych pułkownika królewskiego Stefana Chmieleckiego. To, że do czegoś w życiu doszedł, zawdzięczał nie urodzeniu, nie koligacjom, lecz tylko i wyłącznie swej wytrwałej pracy, zdolnościom wojskowym i dzielności w boju. Chudopachołek, szaraczkowy szlachcic przez długie lata pozostawać musiał na służbie możnych panów, nim wreszcie zwrócił na siebie uwagę hetmana i króla, nim powierzono mu godne jego szabli zadania w obronie granic Rzeczypospolitej.

Chodził więc za młodu Chmiełecki w latach 1609—1612 w rotach książąt Ostrogskich na wojnę moskiewską; z racji służby u Ostrogskich i Koreckich brał udział w wyprawie do Siedmiogrodu w 1616 r. Potem przeszedł do stałej służby u wojewody Tomasza Zamoyskiego na południowych rubieżach ukrainnych.

Był to okres, gdy Tatarzy czując bezpośrednie wsparcie i nakaz ze strony potężnej Turcji nieustannie napadali i pustoszyli południowo-wschodnie kresy Rzeczypospolitej. Polska nie posiadała dostatecznej siły stałej, aby przeciwstawiać ją napastnikom, nie stworzono jeszcze sposobów skutecznej z nimi walki. Stąd też rokrocznie, a czasami i parę razy do roku, czambuły tatarskie przedostawały się daleko w głąb Rzeczypospolitej, rabowały, paliły, uprowadzały tysiące ludzi.

Trudne też było zadanie Chmieleckiego, który na czele garści Kozaków musiał ścierać się z silnym i podstępnym wrogiem. Wiosną roku 1620 pod wodzą Żółkiewskiego walczy z Tatarami, a następnie prowadzi w wojsku wielkiego hetmana oddział 800 Kozaków pod Cecorę.

Później walczy z większym powodzeniem, należy do grona najlepszych wykonawców zamysłów Stanisława Koniecpolskiego, który objąwszy urząd hetmański wytyczył nową taktykę walki z Tatarami. W lutym 1624 r. Chmiełecki, wysłany przez hetmana na podjazd wywiadowczy, wykrył i rozbił pod wsią Zalesie oddział 1500 Tatarów Manzuł mirzy. Sam jednak został ciężko postrzelony w tej potrzebie.

Ledwie zdążył się do lata wykurować, gdy w czerwcu 1624 r. wielkie hordy Tatarów wtargnęły znowu głęboko w granice Rzeczypospolitej. Zadał im hetman Koniecpolski ciężką klęskę pod Martynowem. W bitwie tej znaczną rolę odegrał Chmielecki. Dowodził on lekką jazdą, zgrupowaną na prawym skrzydle. Uderzeniem z boku na cofające się siły tatarskie odciął im drogę od brodu i zmusił do przeprawy przez głębokie wody Dniestru. Następnie ścigał nieprzyjaciół na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów — aż do Chocimierza. Za zasługi te mianowany został przez króla chorążym bracławskim.

Zimą 1626 r. podczas kolejnego najazdu Tatarów na Podole, Chmielecki na czele podjazdu w 800 szabel uderzył nocą na obóz tatarski, w którym znajdował się sam chan Mehmed III. Spowodował sporo zamieszania i popłochu, lecz został odparty przez przeważającą siłę. Zmuszony do odwrotu, cofnął się do Tarnopola, odbierając jednak Tatarom cały jasyr i sporo koni. Potem, nie zwlekając, ruszył znowu w pogoń za wrogiem i zdążył rozbić kilka drobniejszych czambułów tatarskich.

Jesienią 1626 r. hetman Koniecpolski wyruszył na wojnę ze Szwecją. Na Ukrainie zostawił w swoim zastępstwie Chmieleckiego. Wówczas to został on mianowany regimentarzem wojsk ukrainnych, wchodząc bezpośrednio do służby publicznej. Gdy wyruszyła nowa wyprawa tatarska — Chmielecki dowodził już przeciw niej sam. Zebrał co mógł — 2 tysiące zaciężnego żołnierza, 6 tys. Kozaków pod Michałem Doroszenką i tysiąc milicji — i ruszył na spotkanie wrogowi. Dnia 9 października wyśledził i zniósł obóz tatarski rozłożony wśród bagien nad rzeką Rosią koło Białej Cerkwi, urządzając prawdziwy pogrom nieprzyjaciela. Wziął do niewoli 1200 Tatarów, w tej liczbie 40 murzów.

Odpędzał również Tatarów w latach 1627 i 1628. Jesienią 1629 r. przy pomocy Kozaków Hryćka Czarnego rozbił wielki czambuł tatarski rozłożony we wsi Obelnica. Poległ wówczas brat wodza tatarskiego Kantymira, dwa tysiące jeńców tatarskich dostało się znowu w ręce Chmieleckiego, a 20 tysięcy ludzi uwolnionych zostało z jasyru. Był to sukces tak wielki, iż król mianował Chmieleckiego za to wojewodą kijowskim.

Chmielecki, zwolennik bliskiego współdziałania z Kozakami w walce ze wspólnym wrogiem — Turkami i Tatarami, snuć zaczął wówczas dalekosiężne plany radykalnego zabezpieczenia się przed ciągłą groźbą ze strony stepowych napastników. Mawiał on stale, że „Rzeczpospolita tak długo nie będzie miała spokoju od Turków i Tatarów, póki na ich karkach nie wjedzie do Dunaju”.

Doskonale poinformowany przez swych wywiadowców o tym, co dzieje się na Krymie, postanowił Chmielecki wykorzystać walki bratobójcze, które wybuchły w tym czasie wśród Tatarów. Organizuje wyprawy Kozaków na Krym. Nie wiadomo, czym zakończyłyby się te poczynania, gdyby nie przerwała ich przedwczesna śmierć Chmiełeckiego w lutym 1630 r.

Pozostawił po sobie długą i wdzięczną pamięć wśród mieszkańców Ukrainy. Znalazło to swój wyraz w licznych układanych na jego cześć piosenkach. Śpiewano o nim:

„Cny Chmielecki, mężu sławny,

Jakiego świat nie znał dawny,

Nie jeden wiek, nie dwa minie A Twa sława nie zaginie!”

Hetman Stanisław Lanckoroński (zm. w 1657 r.)

Nie znamy dokładnej daty jego urodzenia, nie zachowało się też wiele wiadomości o jego dzieciństwie i młodości. Wiadomo jedynie, iż urodzony na Podolu, od wczesnych już lat zaprawiał się w walkach z Tatarami, którzy prawie rokrocznie najeżdżali południowo-wschodnie kresy Rzeczypospolitej.

Obwarował m. in. swą dziedziczną, wieś Jagielnicę i z szańców jej odparł kilka wypadów czambułów tatarskich. Uczestniczył następnie w walkach podjazdowych z Tatarami pod Kopaścińcami, Szmańkowcami i Bednarowem.

Latem 1624 r. Stanisław- Lanckoroński dołączył ze swym oddziałem do wojsk hetmana Koniecpolskiego i uczestniczył w rozgromieniu najazdu wodza tatarskiego

Rantymira murzy. Z polecenia hetmana brał udział w zasadzce nad Dniestrem na powracające z jasyrem czambuły. Szarżował Tatarów, spychając ich z wysokiego brzegu do rzeki. Uczestniczył też w dalszym pościgu i całkowitym rozgromienu Kantymira. W roku następnym znowu starł się z Tatarami pod Ujściem i Bełzem.

W roku 1627, jako pułkownik, ruszył pod dowództwem hetmana Koniecpolskiego na wojnę przeciwko Szwedom. W czasie gdy główne siły polskie i szwedzkie walczyły ze sobą w rejonie Tczewa — Lanckoroński dowodził wysuniętym na północ wydzielonym oddziałem, którego zadanie polegało na obserwowaniu ruchów Szwedów w rejonie Pucka. Wtedy to właśnie — 11 września — Lanckoroński dokonał jedynego w swoim rodzaju czynu. Przy pomocy swej kawalerii zdobył… szwedzki okręt admiralski.

Podczas patrolowania wybrzeża pod Helem o 7 mil od Pucka w porannej mgle żołnierze Lanckorońskiego spostrzegli tkwiący nieruchomo niedaleko brzegu okręt szwedzki. Wydało się to pułkownikowi podejrzane. Przypuszczenia jego wkrótce się potwierdziły — statek szwedzki osiadł na mieliźnie. Polacy nie zwlekając przystąpili do akcji. Usypali na brzegu szańce, wciągnęli na nie posiadane działa i zaczęli ostrzeliwać okręt. Trzy dni i trzy noce, wśród deszczu i burzy, trwała walka. Żołnierze Lanckorońskiego powoli, lecz uporczywie, krok za krokiem, zbliżali się do okrętu. Szwedzi bronili się ogniem dział i muszkietów. Wytrwałość ich jednak zaczęła się wyczerpywać, tym bardziej iż pozostałe okręty szwedzkie, w liczbie dziewięciu, krążyły daleko, bezskutecznie strzelając I nie mogąc się zbliżyć w obawie mielizn. Ale i położenie Lanckorońskiego nie było świetne — zabrakło chleba dla ludzi, a siana dla koni. Wówczas chwycił się on podstępu: „Uwiązał chustkę swoją i trąbą wezwał załogę okrętową do poddania się, grożąc kulami ognistymi, których nie posiadał, i ukazując ludzi jednych i tych samych po różnych górach dla pokazania swej rzekomej potęgi’1. Fortel udał się — Szwedzi skapitulowali. W ręce Lanckorońskiego poza okrętem o 36 działach trafiło do niewoli 300 Szwedów, w tym dwóch kapitanów — jeden okrętowy, a drugi „żołdacki”. Tylko admirał floty szwedzkiej zdołał się uratować samoczwart na łódce.

Lanckoroński walczył również pod hetmanem Koniecpolskim w latach następnych i uczestniczył w walnej rozprawie ze Szwedami pod Trzcianą w czerwcu 1629 r.

Za położone zasługi król nadał mu w 1646 r. kasztelanię halicką. Później Lanckoroński uczestniczył w długotrwałych wojnach z Kozakami. W roku 1654 został hetmanem polnym koronnym.

W czasie najazdu szwedzkiego, po okresie przejściowego załamania klęskami, w grudniu 1655 r. wrócił na służbę królewską i był jednym z twórców Konfederacji Tyszowieckiej. Stary już i schorowany, popierał czyn zbrojny Stefana Czarnieckiego, widząc w nim swego następcę. W lipcu 1656 r. uczestniczył w trzydniowej bitwie pod Warszawą. Zmarł w niedługi czas potem, w roku 1657.

Był to żołnierz szczery, osobiście mężny i uczciwy. Wychowanek Koniecpolskiego, próbował kontynuować dzieło wielkich hetmanów, acz z mniejszym powodzeniem i w mniej pomyślnych — szczególnie w końcowym okresie życia — warunkach.

Opracowanie: Leon Baranowski
Buenos Aires, Argentyna