Wielcy Polacy, Rycerze i Wojownicy

Hetman Stefan Czarniecki (1599-1665)
Generał Henryk Denhoff (zm. ok. 1667 r.)
Hetman Wincenty Gosiewski (ok. 1610-1662)

Hetman Stefan Czarniecki (1599-1665)

Stefan Czarniecki byt przede wszystkim żołnierzem, zrośniętym nieodłącznie ze swym rzemiosłem wojennym. Gotów do wyrzeczeń i poświęceń, surowy dla siebie i innych, nieubłagany i groźny dla wrogów. Był jednocześnie człowiekiem swej epoki nie wolnym od przywarów szlacheckich. Jednego mu wszakże odmówić nie można — w chwili rzeczywistej potrzeby umiał zapomnieć o sobie i czerpać siły z wiary w moc i wielkość narodu, zdobywając się na czyny, którymi zasłużył na trwałą wdzięczność potomnych.

Nie wiadomo na pewno, kiedy Czarniecki stawiał pierwsze kroki w zawodzie wojskowym. Przekazy źródłowe wskazują bez wątpliwości na jego udział dopiero w wojnie ze Szwecją w latach 1626—1629… Po zakończeniu jej Czarniecki udał się do Niemiec i brał udział przez kilka lat w wojnie trzydziestoletniej, walcząc po stronie cesarza.

Po powrocie do kraju uczestniczył w wojnach z Moskwą i Kozakami. Walczył również z Tatarami, wyróżniając się w bitwie pod Ochmatowem w 1644 r.

Bierze także udział w wojnie z Chmielnickim i pod Żółtymi Wodami dostaje się do niewoli kozackiej. Zwolniony po roku, uczestniczy przez następne lata w nieustannych walkach na wschodzie.

Najważniejsze i najpiękniejsze karty w dziejach swej wojaczki zapisał wszakże Czarniecki podczas najazdu szwedzkiego. Jesienią 1655 r., gdy wojska szwedzkie zalały cały niemal kraj, król Jan Kazimierz szukać musiał schronienia na Śląsku. Przed przekroczeniem granicy zlecił Czarnieckiemu, wówczas kasztelanowi kijowskiemu, zadanie obrony Krakowa. Czarniecki zamknąwszy się w mieście przez trzy tygodnie odpierał ataki Szwedów, a potem wyjednał sobie prawo honorowej kapitulacji i wraz z całym swym wojskiem pomaszerował na Śląsk. Tam skontaktował się z Janem Kazimierzem, który przygotowywał już podjęcie na nowo wojny przeciwko najeźdźcy.

Z rozkazu króla podążył Czarniecki z powrotem do kraju, by zapoczątkować wojnę na szerszą skalę. Poprzedzany królewskim uniwersałem, który wzywał wszystkie stany do walki, Czarniecki organizować zaczął ruch powstańczy na pograniczu śląsko-wielkopolskim i na Podkarpaciu. W końcu grudnia 1655 r. przybył do województwa bełzkiego, które upatrzył sobie na bazę wypadową.

Pod wpływem jego działań, wojska polskie, które przeszły uprzednio na stronę Szwedów, opuściły wroga i zawiązały 29 grudnia 1655 r. konfederację w Tyszowcach, która, wzywając do pospolitego ruszenia, stawiała sobie za cel wypędzenie Szwedów z Polski.

W styczniu 1656 r. król mianował Czarnieckiego regimentarzem i zlecił mu rozpoczęcie kampanii zimowej. W początkach lutego przeszedł on Wisłę, zajął Sandomierz i szturmem zdobył zamek w Zawichoście. Wyciął jego załogę, zaś wziętą do niewoli starszyznę posłał Janowi Kazimierzowi, który przebywał już wtedy we Lwowie. Potem podążył w dół rzeki na spotkanie króla szwedzkiego. Lotna kawaleria Czarnieckiego opadła Szwedów pod Radomiem, dając im się bardzo we znaki. Jednakże pierwsza większa bitwa w otwartym polu pod Gołębiem nad Wisłą Wypadła dla Czarnieckiego niepomyślnie. Wojska jego nie były w stanie stawić czoła Szwedom i poszły w rozsypkę.

Od tego momentu Czarniecki zmienia radykalnie swą taktykę. Postanawia skrzętnie unikać większych bitew, zadając za to nieprzyjacielowi wielką ilość, pozornie niezbyt silnych, lecz bolesnych ciosów. Doskonale orientujące się W terenie, obdarzone poparciem ludności wojska polskie zaczęły zaskakiwać ciężko zbrojnego i nieruchliwego przeciwnika, niszcząc jego tabory, znosząc mniejsze oddziały — jednym słowem prowadząc, jak to wówczas trafnie nazwano, „wojnę szarpaną”.

Czarniecki zdawał sobie sprawę, że powodzenie jego akcji zależeć będzie w dużym stopniu od czynnego poparcia ludności, a przede wszystkim chłopów, którym najeźdźcy szwedzcy porządnie dali się we znaki. Celem przyciągnięcia chłopów do walki wydał więc specjalny uniwersał, który głosił: „Pobudzam tedy… aby powstawszy z orężami swymi, nieprzyjaciela niszczyli i gdzieby się jeno pokazał, żadnemu nie folgowali, śmiercią złość ich nagradzając. A jeżeliby do tego panowie poddanym swoim lubo urzędnicy ich drogę zagradzali, zabraniając im znosić nieprzyjaciela, takowy i na substancjej szwankować [i] śmiercią pieczętować będzie”. Wezwanie to nie pozostało bez echa. Chłopi porzucając swe wsie rodzinne, uzbrojeni w kosy i widły, łączyli się w gromady i maszerowali „na Szweda”. Cała południowa część Polski rozgorzała ogniem wojny partyzanckiej.

Tymczasem Karol Gustaw pomaszerował na Lublin, a stamtąd na Zamość. Nie dobywszy tego grodu Szwedzi spróbowali marszu na Lwów, ale nie czując się już widać na siłach niebawem skręcili na zachód w stronę Jarosławia. Pod tym miastem Czarniecki niespodziewanym uderzeniem zniósł szwedzką ariergardę pozostawioną na prawym brzegu Sanu. Również pod Przemyślem udało się Czarnieckiemu zadać wrogowi wiele strat, przy czym około 400 żołnierzy szwedzkich znalazło śmierć w nurtach rzeki.

Odwrót wojsk króla szwedzkiego stawał się coraz trudniejszy. W okolicach Leżajska zebrało się tak wielu chłopów, że trzymali oni armię szwedzką jak w oblężeniu. Czarniecki ze swej strony dzień i noc nie dawał odetchnąć wrogowi, wciąż „kradł” mu po kilku lub kilkunastu ludzi. 28 marca pod Niskiem urządził większą zasadzkę. Umieścił w lasach dwa tysiące uzbrojonych chłopów. Powitali oni Szwedów, ścigających główne siły polskie, niespodziewanym ogniem.

Wkrótce potem wojska szwedzkie ugrzęzły w widłach Wisły i Sanu, oblegane ze wszystkich stron przez oddziały polskie. Po kraju rozniosły się wieści o bliskiej i zupełnej klęsce wroga.

Jednakże w pierwszych dniach kwietnia Czarniecki otrzymał wiadomość, iż na pomoc królowi szwedzkiemu ciągnie z Warszawy silny oddział margrabiego Fryderyka Badeńskiego. Nie zwlekając wyruszył z częścią wojska na spotkanie nowemu wrogowi.

Dniem i nocą pędziła jazda Czarnieckiego, zatrzymując się tylko na krótkich popasach. 6 kwietnia Czarniecki dopadł pod Kozienicami straż przednią wroga złożoną z 240 rajtarów. Zaledwie kilku z nich zdołało ujść z życiem.

Następnego dnia wczesnym rankiem wojska Czarnieckiego dotarły do Warki. Szwedzi znajdowali się już w odwrocie i byli na północnym brzegu Pilicy. Wódz polski przeprawił niezwłocznie przez rzekę trzytysięczny oddział celem związania nieprzyjaciela, zaś wkrótce przybyła reszta jego wojska. Szarża husarii polskiej, wspartej przez dragonów, rozstrzygnęła bitwę. Szwedzi rzucili się do ucieczki. Na ich karkach pędziła jazda Czarnieckiego. Pościg trwał aż po same rogatki Warszawy. Z korpusu margrabiego ocalała zaledwie piąta część, zginęło natomiast trzy i pół tysiąca żołnierzy.

Była to pierwsza tak dotkliwa porażka poniesiona w tej wojnie przez Szwedów. W swych pamiętnikach Jan Chryzostom Pasek tak ją oceniał: „Czwarta nader szczęśliwa pod Warką wiktoryja, kiedyśmy z Czarnieckim samego wyboru szwedzkiego kilka tysięcy trupem położyli i rzekę Pilicę krwią i trupami szwedzkimi napełnili. Od tego czasu już nutare coepit potęga szwedzka i znacznie słabnieć”.

Rzeczywiście był to przełomowy moment wojny polsko-szwedzkiej. Jednakże trwała ona jeszcze długo i prowadzona była ze zmiennym szczęściem. Ale przewaga strony polskiej występowała coraz wyraźniej. Czarniecki czynny był przez cały czas w polu. Walczył najpierw ze Szwedami na ziemi polskiej, a potem zapędził się za nimi aż do Danii. Wrócił stamtąd dopiero jesienią 1659 roku.

Również w latach następnych niemal co roku wychodził na wojnę. Walczył teraz znowu przede wszystkim na wschodzie, tocząc boje z Moskwą i Kozakami. W roku 1664 został ciężko ranny pod Stawiszczami. Z początkiem 1665 roku zaniemógł bardzo podczas kolejnej wyprawy wojennej i rozkazał wieźć się do Lwowa. Po drodze dowiedział się o nadaniu mu aktem z 22 lipca 1664 roku buławy polnej koronnej. Radosna ta wieść nie na długo jednak pokrzepiła jego siły. Zmarł wkrótce potem nie dojechawszy do Lwowa dnia 16 lutego 1665 roku.

Generał Henryk Denhoff (zm. ok. 1667 r.)

Jak świadczą współczesne mu kroniki, „był żołnierzem z krwi i kości, tak oddanym wojaczce, iż nie miał nawet czasu założyć rodziny…” Staje się to zrozumiałe, gdy zważymy, iż służba wojskowa Denhoffa przypadła na okres nieustannych, ciężkich wojen, które wstrząsnęły od podstaw Rzecząpospolitą. W obliczu przewagi licznych nieprzyjaciół, w warunkach rozpoczynającego się już rozkładu państwa i wojska wyróżniła się wówczas garść dzielnych żołnierzy o mężnych sercach i woli nieugiętej walki w obronie kraju. Najznakomitszym z ich grona był Stefan Czarniecki, a jednym z niepoślednich — Henryk Denhoff.

Syn starosty dyneburskiego, spośród licznego rodzeństwa od najwcześniejszych już lat przeznaczony został do służby wojskowej. Po odbyciu studiów w kraju wyjechał za granicę, gdzie zaznajamiał się z najnowszymi osiągnięciami w dziedzinie wojskowości. Niedługo musiał czekać na okazję praktycznego zastosowania nabytej wiedzy.

Wkrótce po powrocie bierze udział w wojnie ze Szwecją (1626—1629). Już w pierwszych walkach odznacza się dużą odwagą osobistą i nieprzeciętnym talentem wojskowym. Zwraca na siebie uwagę króla. W wojnie smoleńskiej (1632—1634) prowadzi regiment rajtarski królewicza Jana Kazimierza. Jemu to zlecił wówczas król trudne zadanie przedarcia się przez pierścień nieprzyjaciół do oblężonej w Smoleńsku załogi polsko-litewskiej, aby dostarczyć jej posiłków w ludziach, żywności i materiale wojennym. Denhoff dokonuje tego przez zaskoczenie, wśród nocnych ciemności osobiście prowadząc żołnierzy i tabory przez bezdroża. Król — w dowód uznania i w nagrodę — obdarzył go za ten czyn starostwem starogardzkim.

Następne lata nie przynoszą Denhoffowi wytchnienia. Walczy nieustannie na południowych, wschodnich i północnych rubieżach Rzeczypospolitej. Szczególnie odznacza się w walce z czambułami tatarskimi pod Ochmatowem i Woronnem (1644 r.).

W przygotowywanej przez Władysława IV wyprawie tureckiej miał stanąć na czele silnego regimentu 600 rajtarów i 200 dragonów. Wyprawa jednak nie doszła do skutku. W nieszczęśliwej wojnie kozackiej Denhoff walczy pod Korsuniem. Nawet w tej przegranej bitwie dał się poznać jako doskonały artylerzysta i fortyfikator. Broniąc odwrotu resztek wojsk polskich trafia do niewoli tatarskiej. Wydostaje się z niej po kilku miesiącach i walczy następnie w obronie Zbaraża, zdobywa zamek w Kra- snem, bije się pod Beresteczlciem i Białą Cerkwią.

Największą jednak sławą zabłysnął w latach potopu szwedzkiego. Wśród nagminnie szerzącej się zdrady, wśród nieustannych zwycięstw najeźdźcy dowodził regimentem dragonii przybocznej króla. Cofał się wraz z Janem Kazimierzem na południe kraju. Pod Żarnowem, osłaniając odwrót, poniósł ciężkie straty. Nie zwlekając własnym sumptem uzupełnił regiment nowym zaciągiem i znowu stanął do służby. Walczył zwycięsko w okolicach Tarnowa i Bochni. Pod Wojniczem (8 października 1655 r.) jednak fortuna odwróciła się od niego — pobity przez depczącego mu po piętach wroga trafił do niewoli. W niedługi czas potem był znowu na wolności i podążył za królem na Dolny Śląsk, do Głogowa. Wraz z nim powrócił też do kraju i uczestniczył w trzydniowej bitwie pod Warszawą. Duże zasługi położył przy odzyskaniu Krakowa, w którym w lipcu 1657 r. bronili się jeszcze Szwedzi. Stąd na czele znacznego oddziału podążył na Pomorze. Szwedzi trzymali się tam nadal mocno, opierając się w szeregu obwarowanych miast. Najważniejszym ogniwem w systemie ich obrony była potężnie umocniona Brodnica. Denhoff zdobył ją po długim i trudnym oblężeniu. Wkrótce cała ziemia pomorska była wolna od Szwedów.

Podeszły już wiek zmusił Denhoffa do wycofania się z czynnej służby w polu. Za zasługi król mianował go generałem majorem i obdarzył starostwem radzyńskim. W latach 1660—1661 pracował Denhoff w komisji wojskowej, która na terenie Prus likwidowała skutki szwedzkiego najazdu. Przez pewien czas sprawował jeszcze władzę nad garnizonami miast pruskich. Zmarł około roku 1667.

Czterdzieści lat swego życia poświęcił wiernej służbie dla Rzeczypospolitej. Dzielny i prawego charakteru, zyskał sobie szacunek i uznanie współczesnych, zasłużył na wdzięczne wspomnienie potomnych.

Hetman Wincenty Gosiewski (ok. 1610-1662)

Życie Wincentego Gosiewskiego jest wymownym świadectwem ówczesnej, pełnej walk zewnętrznych i wewnętrznych, załamań i zwycięstw, sytuacji Rzeczypospolitej. Rozwój jego kariery wojskowej nie odbywał się w sposób prosty. Był on nie tylko wodzem, lecz i politykiem, odnosił zwycięstwa, lecz i ponosił porażki, był zwolennikiem króla, lecz jednocześnie bronił złotej wolności szlacheckiej. Nade wszystko jednak na dobro jego zapisać należy konsekwentny i wybitny udział w walce z potopem szwedzkim.

Lata młodzieńcze spędził Gosiewski na naukach w Wilnie, a potem za granicą, w Wiedniu i Rzymie, „skąd powróciwszy do ojczyzny zwrócił na siebie uwagę króla Władysława IV, który go naprzód w liczbie dworzan swych umieścił, a potem stolnikiem litewskim mianował”. Służbę wojenną rozpoczął Gosiewski już jako mąż dojrzały, w roku 1648. Dowodził pułkiem jazdy w wojnie z Kozakami walcząc na Litwie i Polesiu. W roku 1651 Gosiewski został mianowany przez króla generałem artylerii litewskiej, zaś na sejmie czerwcowym 1654 r. otrzymał buławę polną litewską.

W roku 1655, gdy najazd szwedzki zwalił się na Polskę, Gosiewski przebywał na Litwie w otoczeniu hetmana wielkiego litewskiego Janusza Radziwiłła. Tu jako jeden z nielicznych przeciwstawił się poczynaniom Radziwiłła, dążącego do związania Litwy ze Szwecją. Próbował zmontować front walki przeciwko zdrajcy i Szwedom w oparciu o pomoc cara Aleksego Michajłowicza. Został jednak aresztowany w chwili, gdy zamierzał udać się do obozu moskiewskiego. Wysłany do Prus, gdzie miał przebywać w niewoli, zdołał zbiec w przebraniu na Litwę. Niezwłocznie przystąpił do akcji powstańczej, wystawiając własnym kosztem kilka chorągwi. Z wojskiem tym podążył na pomoc królowi Janowi Kazimierzowi, który w tym czasie (czerwiec 1656 r.) oblegał Szwedów w stolicy. Przybył w samą porę, by odeprzeć maszerującego na pomoc oblężonym księcia Jana Adolfa. Po dwukrotnych szturmach, m.in. za namową Gosiewskiego, szwedzki generał Wittenberg zgodził się poddać Warszawę. Był też Gosiewski komisarzem do przejęcia stolicy z rąk szwedzkich.

Pod Warszawą uczestniczył w trzydniowej bitwie (28—30 lipca 1656 r.), zakończonej niepowodzeniem Polaków i ponownym zajęciem stolicy przez Szwedów. Gosiewski wyprowadził jednak z bitwy swe wojsko w dobrym stanie. Pociągnął zrazu na północ i wyciął załogę szwedzką w Pułtusku. Zatrzymany potem przez króla, stawił się do niego w Lublinie, gdzie otrzymał odpowiedzialne i szczegółowo wyłożone zadanie przeniesienia działań wojennych do Prus Książęcych i na Litwę.

W tym czasie, gdy król i Czarniecki z głównymi siłami ruszyli na Pomorze Zachodnie, Gosiewski na czele wojsk litewskich, wzmocniony przez Tatarów, pomaszerował w kierunku północno-wschodnim. Przez Brześć i Brańsk posunął się następnie prawym brzegiem Biebrzy ku granicy Prus. Tutaj pod miejscowością Prostki napotkał 10- tysięczne wojsko brandenbursko-szwedzkie dowodzone przez gen. Waldecka.

Gen. Waldeck oczekując posiłków umocnił się nad bagnistą rzeczką Ełk pod Prostkami, chcąc w tym miejscu zatrzymać marsz Gosiewskiego. Zbliżywszy się do pozycji wroga rankiem 8 października 1656 r., Gosiewski rozpoczął walkę przy pomocy harcowników, próbując związać przeciwnika oraz rozpoznać jego siły i teren.

Znalazłszy słabiej obsadzone miejsce nad rzeką, Gosiewski rzucił tędy w bród Tatarów i odciął główne siły Waldecka od jego oddziałów wysuniętych dalej na północ, w górę rzeki. Udany ten manewr zmusił Waldecka do wyprowadzenia swej armii z okopów. Gosiewski tylko czekał na tę chwilę: sforsowawszy Ełk w trzech miejscach zaatakował nieprzyjaciela ze wszystkich stron. Zaskoczony wróg zaczął się cofać, a później rzucił do bezładnej ucieczki. Klęska wojslc brandenbursko-szwedzkich była druzgocąca. W ręce Gosiewskiego wpadło około 2 tysięcy jeńców (wśród nich również Bogusław Radziwiłł), 6 dział i wiele innej zdobyczy. Samymi sztandarami Niemców i Szwedów załadowano dwa pełne wozy.

Działania Gosiewskiego w Prusach wywołały popłoch w Królewcu i w znacznej mierze przyczyniły się do zmiany polityki elektora wobec Rzeczypospolitej.

W latach następnych, 1657—1658, Gosiewski walczył ze Szwedami na północy Litwy i w Inflantach. Zdobył po dłuższym oblężeniu siedzibę Radziwiłłów — Birże, a następnie opanował kilkadziesiąt zamków i miast między Rygą a Parnawą.

Opracowanie: Leon Baranowski
Buenos Aires, Argentyna