Całe to upiorne towarzystwo ideologicznych degeneratów ma naturalną skłonność do reagowania skrajną wściekłością na wszystko, co stawia tamę deprawacji społeczeństw, a zwłaszcza dzieci i młodzieży. Marksiści odwołują się do mas, a mając mózgi uszkodzone rojeniami przy użyciu nieprecyzyjnych narzędzi pseudonauk, używają do walki z wrogiem pojęć-cepów. Takimi pojęciami-cepami jest faszyzm i populizm.
Tomasz Pernak, Warszawska Gazeta, 22/572, 1-7.06.2018 r.
Akuszerzy naszej drogiej demokracji, ci związani z tak zwaną opozycją demokratyczną PRL, co czyta się jako „pupile, posłowie na Sejm PRL, profesorowie intelektualnych jaczejek i krytycy PZPR z pozycji neostalinowskich (dysydenci)”, uwielbiają stręczyć nam organy Unii Europejskiej w roli demokratycznego metra z Sevres: ideału praworządności i przejrzystości. Jakimż trzeba być dobrodusznym kontynuatorem długiej linii hreczkosiejów, których dusze przeorał onegdaj zakon franciszkanów, żeby zdradliwe te pohukiwania brać za dobrą monetę?
Już sama konstrukcja organów Unii Europejskiej przypomina nasz niezapomniany Kraj Rad w całym jego kolorycie i okazałości, z dominującą rolą komisarzy ludowych w typie marksisty Junckera i bolszewika Timmermansa, łajających różne Polonio-Kazachstany i Węgro-Turkmenistany, jeśli te mają odwagę nie okazywać wystarczającej czołobitności przywołanej Radzie Najwyższej.
Podczas mojej ostatniej bytności w Hercegowinie zdarzyło mi się i zamienić kilka słów z Belgijką, damą o imieniu Danielle. Jak się zwierzyła, przez kilka lat pracowała bardzo blisko Roberta Schumana, francuskiego ministra spraw zagranicznych, prekursora idei Unii Europejskich, oraz jego następców. Jak rozsądnie przypomniała, był Robert Schuman zagorzałym katolikiem i jego każdą codzienne pojawienie się w biurze poprzedzane było mszą świętą i uczestnictwem w sakramentach, a jeśli czegoś na pewno by sobie nie życzył, to stworzenia marksistowskiego, zajadle antychrześcijańskiego molocha wydającego pieniądze na tworzenie głupich rozporządzeń, urzędnicze zbytki i luksusy.
Powiedzą Państwo, że mamy przecież w Polsce Paradę Schumana, a ta, jako żywo, nie kojarzy nam się z katolicką procesją, a raczej z nachalnym stręczeniem nam unijnych urzędów, tonami głupiego prawa i arogancją komisarzy. Wyjaśnienie jest proste -„koła zbliżone” do dzisiejszej Parady Schumana to Platforma Obywatelska – a więc partia niemiecka w Polsce (reprezentująca niemiecki interes polityczny i ekonomiczny) – oraz komisarze i działacze brukselscy, tacy jak Róża Maria Grafin von Thun und Hohenstein, née Woźniakowska, Parady Schumana polska akuszerka. Róża Maria jest marksistką pracującą wraz z innymi polskimi komunistami nad budową nowego Kraju Rad. Należy ona do tak zwanej Grupy Spinelli, a ta realizuje plan dla Europy, zawarty w Manifeście z Ventotene napisanym przez dwóch włoskich zażartych komunistów: Spinellego i Rossiego w czasie ich pobytu na ufundowanym przez Mussoliniego „wypoczynku” na włoskiej wyspie (były to czasy, kiedy jeden włoski gang wsadzał do więzień drugi, choć jak widać, pozwalał na działalność intelektualną).
Parada Schumana jest więc bezczelną uzurpacją – typowym dla marksizmu kulturowego zawłaszczaniem symboli; próbą „podpięcia się” pod katolicką konserwatywną tradycję po to, żeby nie musieć ujawnić kolorów swoich prawdziwych sztandarów: czerwonych szmat z twarzami Leninów, Stalinów, Pol Potów. To co jednak inne i charakterystyczne dla nowej twarzy marksizmu (choć cel ten sam), to przewartościowanie norm kulturowych – „nowy marksizm” ze szkoły frankfurckiej sprowadza się tak naprawdę, pomijając ten cały pseudointelektualny bełkot; mieszanie Hegla z Freudem, do prostego założenia „droga do nowego społeczeństwa (idealnych niewolników) wiedzie nie przez ich materialne, ale mentalne zniewolenie. Jak się człowiekowi zabierze własność, to on dalej będzie wolny; trzeba zabrać mu najmniejszą potencjalną wolność, a nie będzie wiedział, co zrobić z własnością”. Dlatego należy zacząć od deprawacji dzieci i młodzieży.
Mało kto z Państwa zapewne wie, że taki filar Grupy Spinelli jak Daniel Cohn-Bendit był otwartym propagatorem pedofilii, a więc deprawacji dzieci w wieku przedszkolnym. W ten sposób – jak słusznie zauważyli zieloni, niemieccy pedofile – skutecznie zabierzemy dziecko tradycyjnie rozumianemu społeczeństwu. Deprawacja: seksualna, moralna (bo ten drugi poziom jest już dostępny tylko człowiekowi – zwierzęta moralności nie znają), psychologiczna, społeczna, jest kluczem do powodzenia marksizmu. Centrum tego ruchu jest Bruksela/Berlin; a nowa ideologia ma towarzyszyć niemiecko-francuskiej (Naród francuski już niestety nie istnieje) machinie gospodarczej do uzyskania hegemonii tak w zakresie materialnym, jak i – a to przede wszystkim – w zakresie soft power, a więc w zakresie przemocy ideologicznej.
Tyle w teorii, a w praktyce, tak jak zawsze, skończy się na totalnej ruinie, ale nie jedynie gospodarczej, lecz dużo głębszej, bo cywilizacyjnej.
Całe to upiorne towarzystwo ideologicznych degeneratów ma naturalną skłonność do reagowania skrajną wściekłością na wszystko, co stawia tamę deprawacji społeczeństw, a zwłaszcza dzieci i młodzieży. Marksiści odwołują się do mas, a mając mózgi uszkodzone rojeniami przy użyciu nieprecyzyjnych narzędzi pseudonauk, używają do walki z wrogiem pojęć-cepów. Takimi pojęciami-cepami jest faszyzm i populizm. Tolerancja? Ależ owszem, ale rozumiana jako zgoda na genderyzm (deprawację dzieci i młodzieży); poza nią jest tylko faszyzm. Katolicyzm, patriotyzm, niepodległość, duma z historii, a więc wszystko to, co jeszcze pokolenie temu było zwyczajnie naturalne, tak jak przedkładanie mojego domu nad cudzy i moich rodziców nad cudzych (a nawet: swojskiej kaszanki nad obcy hagis), dzisiaj jest już właśnie faszyzmem i populizmem.
Rzeczywistość jednak skrzeczy i durne gospodarowanie, centralne, socjalistyczne zarządzanie pociąga coraz więcej społeczeństw Starego Kontynentu na dno beznadziei i ubóstwa.
Tu wkracza instytucjonalna przemoc Nad nami – z poparciem Imperium Americanum – czy Węgrami za Karpatami, konserwatywną Austrią na zachodzie i gospodarczym flirtem z Putinem, Timmermans z Junckerem, Różą Thun, Danutą Hubner, Joshką Fisherem i Cohn-Benditem mogą pohukiwać, ale ostatecznie skoczyć obunóż. Włosi lub Grecy są już jednak w zupełnie innej sytuacji – oni dopuścili do tego, żeby przez dziesiątki lat wyrosła im spora i silna organizacyjnie banda czerwonych internacjonałów; takie intelektualne brygady walterowskie.
Pomimo poparcia większości włoskiego parlamentu, pomimo porozumienia dwóch sił, które odniosły zwycięstwo w parlamentarnych wyborach, do utworzenia większościowego rządu, co zakończyłoby etap chaosu, najprawdopodobniej nie dojdzie. Bo nie. Bo tak wymyślili w Brukseli i Berlinie. Bo kandydat na ministra finansów nie jest zwolennikiem euro, które doprowadziło jego kraj do ruiny. Prezydent Mattarella wyjaśnił, że jest jego konstytucyjnym obowiązkiem dbać o ekonomiczne interesy kraju, i stąd odmowa. Zapewne tak jest, ale którego? Polacy, dla przykładu, nie narzekają na złotówkę, podobnie jak Węgrzy nie narzekają na forinta. Dlaczegóż to Włosi nie mieliby wrócić do lira?
To dlatego że w marksistowskim świecie obowiązują bolszewickie metody zawierania umów. No, niby jest demokracja, ale przy wstępowaniu do klubu należy się dwa ruble, ale przy wyjściu cztery albo w łeb. A w piłce nożnej wygrywać mają Niemcy.
W Polsce dokonuje się wielkie intelektualne odrodzenie; rzeczy, o których przed 25 laty można było przeczytać w niszowych: „Stańczyku”, „Brulionie”, „Frondzie” bardziej popularnym „Najwyższym Czasie!” trafiły dziś do mainstreamu, również dzięki rewolucji internetowej i działalności propagatorskiej takich osób, jak p. Krzysztof Karoń, który niestrudzenie obnaża rolę marksistowskiej bandy i nędzę ich filozofii w swoich analizach. Nie sposób nie podkreślić roli niezależnych mediów – powstał już szeroki wachlarz reprezentujący całe spektrum publicznej patriotycznej myśli – dla patriotycznej i większościowej publiczności, której poglądy nie były reprezentowane, ale spychane na margines, przez bolszewicką organizację rynku mediów, na zasadzie: dziewięć tytułów Berlinowi, a jeden miejscowym bolszewikom.
Nadzieja jest – dzięki głębokiemu nurtowi konserwatywnej tradycji jesteśmy dziś gdzie indziej niż kraje południa Europy. Pamiętać trzeba jednak o jednym i będę to do znudzenia powtarzał: ani kroku wstecz.
Opracował: Janusz Baranowski – – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych