Wenezuela

Kornel Morawiecki, Obywatelska, 1-14.02.2019 r.

Dać komunie rządzić na pustyni, to wnet piasku zabraknie. Tak w latach 80. ubiegłego wieku ocenialiśmy rządy realnego socjalizmu. Nie było to sprawiedliwe, bo za Gierka Polska pracą swych obywateli rosła w siłę.

Wenezuela – inny kraj, ustrój, historia, ludzie, geografia, inne uwarunkowania polityczne. Państwo mające największe na świecie zewidencjonowane zasoby „czarnego złota” – ropy. W tym państwie po dwudziestu paru latach rządów socjalizmu 80 proc. ludności nie ma na chleb, na dwa posiłki dziennie.

Władza – najpierw Chaveza, a obecnie Maduro – to formalnie demokracja. Przepastne nierówności społeczne doprowadziły do zasadniczo pokojowej transformacji ustrojowej. Biedni, prości obywatele zaczęli dostawać jedzenie, ubrania, mieszkania za darmo. Łagodny rajski klimat dopełnił czary goryczy. W 40-milionowym kraju o powierzchni trzy razy większej niż Polska codziennością dla mas stał się głód.

Czy źle chce prezydent Maduro, czy źle chce odważny młody patriota wenezuelski Juan Guido, obwołujący siebie tymczasowym prezydentem, czy źle chce armia stojąca murem za Maduro? Jedynie sensowne, jak się zdaje, wyjście to próba ugody między tymi głównymi graczami politycznymi. Niezależnie, jak dalej potoczy się dramat wenezuelski, gołym okiem widać, że zarówno kapitalizm, jak i socjalizm nie zdają egzaminu. Przytaczam trzecią tezę solidaryzmu, którego my Polacy, my Europejczycy możemy być twórcami:

„Podstawą kapitalizmu jest konkurencja, podstawą socjalizmu jest współpraca. W solidaryzmie mamy wymagać od siebie nawzajem i mamy sobie pomagać”.

Nie wystarczą same wymagania, nie wystarczy samo pomaganie. Musi być jedno i drugie, a rzeczą odpowiedzialnie rządzących jest stwarzać ku temu warunki.