KWIT NA SREBRNĄ

Wojciech Czuchnowski, Iwona Szpala, Gazeta Wyborcza, nr 37.9554, 13.02.2019 r.

Pokazujemy dzisiaj pisemne pełnomocnictwo, którego spółka Srebrna udzieliła Geraldowi Birgfellnerowi do prowadzenia w jej imieniu projektu dwóch wież. Mógł bardzo wiele, nawet zburzyć stary biurowiec, który zawadzał inwestycji

FRAGMENT DOKUMENTU NA BUDOWĘ DWÓCH WIEŻ: Pełnomocnictwo wystawione 6 czerwca 2017 r. Geraldowi Birgfellnerowi podpisali członkowie zarządu spółki Srebrna: prezes Małgorzata Kujda oraz Janina Goss i Jacek Cieślikowski. Kujda to żona zdymisjonowanego właśnie szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Kazimierza Kujdy. Goss to działaczka jeszcze z czasów Porozumienia Centrum i przyjaciółka domu Kaczyńskich. Cieślikowski jest warszawskim radnym PiS i specjalistą ds. floty w partyjnej centrali.

Pełnomocnictwo, które upoważnia Birgfellnera do tych wszystkich prac, ma charakter zobowiązującej umowy, choć nie jest w nim określona kwota honorarium. To przeczy związanemu z taśmami Kaczyńskiego przekazowi obozu władzy, że prezes PiS „chętnie zapłaci” Austriakowi, ale nie ma umowy, faktur, rachunków.

Jedną z faktur, o które dopominał się premier Mateusz Morawiec- ki, opublikowaliśmy w zeszłym tygodniu. Dzisiaj pokazujemy pełnomocnictwo od zarządu Srebrnej.

6 czerwca 2017 r. w imieniu spółki podpisali je prezes Małgorzata Kujda, Janina Goss i Jacek Cieślikowski. Dzień wcześniej Birgfellner spotyka się z nimi i Jarosławem Kaczyńskim. Prezes PiS jest szefem rady Instytutu im Lecha Kaczyńskiego – fundacji będącej właścicielem Srebrnej.

Zapada decyzja o rozpoczęciu inwestycji – budowy drapacza chmur wartego setki milionów euro na działce należącej do spółki. Prezes Kujda z zastępcami dokładnie spisują wszystkie zadania. Upoważniają Austriaka m.in. do reprezentowania spółki „przy umowach najmu lub dzierżawy nieruchomości” oraz podpisywania „wszelkich umów związanych z realizacją inwestycji polegającej na budowie wysokiego budynku biurowego z częścią hotelową, biurową, mieszkalną i parkingiem podziemnym”.

Na tym nie koniec. Birgfellner ma się też zająć rozbiórką sędziwego biurowca. Wprawdzie przez lata był on wpisany do rejestru zabytków, ale Srebrna w 2015 r. wystarała się o zmianę statusu. Ekspertem, który uznał dawną fabrykę kotłów za rzecz bez wartości, jest obecny mazowiecki konserwator zabytków Jakub Lewicki – posadę dostał od PiS.

Poza rozbiórką Austriak ma również upoważnienia do „przeprowadzenia robót naprawczych, konserwacyjnych”. Jest reprezentantem Srebrnej przy „umowach projektowych umowach zlecenia”, może decydować o zmianach umów, może je także sam rozwiązywać. Dostaje też prawo do „reprezentowania spółki przed organami administracji publicznej i innymi instytucjami państwowym i lub samorządowymi”. Pełnomocnictwo obejmuje również rozmowy z bankami.

Mając je w ręku, Birgfellner podpisywał umowy z podwykonawcami, zlecał prace prawnikom i architektom. Kupił dwie spółki Nuneaton specjalnie do prowadzenia projektu.

Biznesmen każde spotkanie notował i opisywał, zebrało się ich 160. Z samym Kaczyńskim rozmawiał blisko 20 razy w partyjnej centrali na Nowogrodzkiej.

Austriak jest dobrej myśli. W lutym 2018 r. prezes PiS jako przewodniczący nadzwyczajnego zgromadzenia wspólników Srebrnej jednoosobowo uchwalił, że inwestycja ma być prowadzona, a będzie ją wspierał potężny kredyt: do 300 min euro.

Na początku lata atmosfera się popsuła. 11 lipca 2018 r. Srebrna zerwała współpracę z Austriakiem, choć pełnomocnictwo miał do grudnia.

O tym, że projekt padł, Birgfellner wie od dwóch tygodni. Ludzie z zarządu Srebrnej na spotkaniu mieli mu powiedzieć, że za swoją pracę nie dostanie „ani złotówki”.

Kujda i Goss wypowiadają mu współpracę. „Żądamy sprawozdania ze zrealizowanych czynności w imieniu spółki, żądamy zwrotu oryginału pełnomocnictwa (…), żądamy przekazania wszelkich dokumentów wydanych oraz uzyskanych w sprawie spółek Nuneaton i Srebrna ze wskazaniem listy” tych, w których „te dokumenty zostały złożone”.

Projekt dwóch wież zostaje zawieszony m.in. dlatego, że PiS boi się negatywnego wpływu inwestycji na notowania partii w roku wyborczym.

Birgfellner pozostaje ze stosem rachunków od firm, które angażował w przygotowanie inwestycji. Od tego czasu przedsiębiorca dopominał się o pieniądze, nagrał m.in. dwie rozmowy z Kaczyńskim.

Dwa tygodnie temu złożył do prokuratury zawiadomienie, w którym twierdzi, że prezes PiS go oszukał. Domaga się 1,3 min euro zapłaty za swoje prace.

Dziś Birgfellner znów będzie zeznawał w prokuraturze.

Fot1: FRAGMENT DOKUMENTU NA BUDOWĘ DWÓCH WIEŻ: Pełnomocnictwo wystawione 6 czerwca 2017 r. Geraldowi Birgfellnerowi podpisali członkowie zarządu spółki Srebrna: prezes Małgorzata Kujda oraz Janina Goss i Jacek Cieślikowski. Kujda to żona zdymisjonowanego właśnie szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Kazimierza Kujdy. Goss to działaczka jeszcze z czasów Porozumienia Centrum i przyjaciółka domu Kaczyńskich. Cieślikowski jest warszawskim radnym PiS i specjalistą ds. floty w partyjnej centrali.

LUDZIE, KTÓRZY PREZESA PiS SIĘ NIE BOJĄ: KUJDA I GLAPINSKI TRZYMAJĄ KACZYŃSKIEGO ZA GARDŁO

Roman Imielski, Gazeta Wyborcza, nr 37.9554, 13.02.2019 r.

Kazimierz Kujda i Adam Glapiński mają ogromną wiedzę o finansach środowiska politycznego związanego z Jarosławem Kaczyńskim. I dlatego pierwszy z nich kilka dni opierał się przed złożeniem dymisji z prezesury Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a drugi wprost postawił się liderowi PiS.

Kujda to pierwszy prezes powstałej w1995r. spółki Srebrna – perły w koronie majątku związanego z ludźmi Kaczyńskiego. W dodatku prezes wieloletni, jeden z najbliższych współpracowników szefa PiS, prawie rodzina.

Gdy w zeszłym tygodniu wyszło na jaw, że był tajnym współpracownikiem służb komunistycznych, nie od razu został potępiony przez swoje środowisko. Politycy PiS relatywizowali przeszłość Kujdy, a sam Kaczyński nabrał wody w usta. W poniedziałkowym wywiadzie dla tygodnika „Sieci” nawet się o tej sprawie nie zająknął. Nie padło słowo krytyki pod adresem wieloletniego współpracownika ani sugestia, że został przez niego oszukany.

Kujda najpierw współpracy zaprzeczał. Potem przyznał się, bagatelizując donosy. Dopiero w poniedziałek – kilka dni po wybuchu afery – złożył rezygnację na ręce ministra środowiska Henryka Kowalczyka.

Czy w tym czasie negocjował warunki swojego odejścia, nie wiemy. Wykluczyć tego nie można – Kujda wie bardzo wiele o finansach środowiska politycznego Porozumienia Centrum, pierwszej partii Kaczyńskiego, i teraz PiS. W dodatku żona Kujdy zastąpiła go w fotelu prezesa Srebrnej. Mogłaby sporo powiedzieć o tym, jak wyglądały negocjacje z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, który w imieniu spółki miał wybudować dwie 190-metrowe wieże.

Równie mocne asy w rękawie ma prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Jest pod ostrzałem od dawna, bo to on wypromował Marka Chrzanowskiego, głównego bohatera afery korupcyjnej w Komisji Nadzoru Finansowego (byłemu szefowi KNF postawiono zarzuty korupcyjne, niedawno wyszedł z aresztu). I również on zapewnił gigantyczne zarobki w NBP dyrektor departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej – jak ujawniła „Wyborcza”, wynoszące ok.65tys.zl miesięcznie.

Glapiński na początku lat 90. był wiceprezesem PC i ministrem budownictwa. Pomagał tworzyć zaplecze finansowe tego środowiska. Po latach w efekcie tych działań powstała właśnie spółka Srebrna, której głównym majątkiem jest działka na warszawskiej Woli, warta dziś fortunę.

Glapiński nie przejął się sugestiami centrali partyjnej, by pozbyć się Wojciechowskiej lub chociaż usunąć ją w cień. Kłuł w oczy opinię publiczną, co rusz pojawiając się z panią dyrektor. I zapewne dlatego Kaczyński akurat o nim w poniedziałkowym wywiadzie wspomniał. Stwierdził, że Chrzanowski był wcześniej PiS nieznany i że „objął stanowisko w wyniku wskazania przez prezesa Adama Glapińskiego”.

Tylko na taki prztyczek w nos długoletniego towarzysza mógł sobie prezes PiS pozwolić.

KUJDA TRAFIONY TECZKAMI

Wojciech Czuchnowski, Gazeta Wyborcza, nr 37.9554, 13.02.2019 r.

Ujawnienie agenturalnej przeszłości Kujdy, który wie wszystko o finansach Srebrnej i który prywatnie pożyczał pieniądze Jarosławowi Kaczyńskiemu, to „dramat dla prezesa PiS”

Kazimierz Kujda, były szef spółki Srebrna, a ostatnio Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, został zdymisjonowany. Przy okazji taśm Kaczyńskiego wyszło na jaw, że zataił współpracę z komunistycznymi służbami specjalnymi.

– Nawet nie chodzi o sam fakt współpracy, bo wiemy, że sytuacje mogły być różne, ale zatajanie takiej współpracy, wypieranie się jej jest czymś nagannym – mówił portalowi WP.pl Jacek Sasin, poseł PiS i szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Dodał, że Kujdzie „trudno będzie funkcjonować w środowisku politycznym PiS”.

Kujda to jeden z najbliższych ludzi Jarosława Kaczyńskiego, wieloletni prezes spółki Srebrna. W zeszłym tygodniu, po serii pytań dziennikarzy, przyznał się w czwartek w nocy, że na przełomie lat 70. i 80. współpracował z komunistyczną bezpieką.

Był to odprysk publikacji „Wyborczej” ws. taśm Kaczyńskiego. 5 lutego ujawniliśmy dwie rozmowy, które w czerwcu 2018 r. odbył z Kujdą austriacki biznesmen Gerald Birgfellner. Przez 14 miesięcy pracował on nad projektem „K-Towers”, dwóch bliźniaczych wieżowców na działce należącej do spółki Srebrna. Austriak szukał u Kujdy wsparcia. Obawiał się, że za swoją pracę może nie dostać pieniędzy. Prosił Kujdę o pomoc w negocjacjach z zarządem Srebrnej. Prezesem spółki jest obecnie żona Kujdy Małgorzata.

Rozmowy odbyły się w gabinecie szefa NFOŚ. Kujda nie ubywał: choć formalnie jest poza spółką, w sprawę wież jest zaangażowany. No i ma wpływ na decyzje żony. Zapewniał, że Austriak ma jej poparcie.

Po naszej publikacji internauci zaczęli sprawdzać nazwisko Kujdy i szybko znaleźli jego dane w inwentarzu IPN. Początkowo prezes NFOŚ zaprzeczał, potem w swoim oświadczeniu bagatelizował rozmiar i charakter współpracy z SB.

Analiza jego teczki personalnej przeczy jednak tym twierdzeniom. Kujda odręcznie napisał zobowiązanie do współpracy i przekazywał informacje m.in. o rodzinie swego przyjaciela Krzysztofa Tchorzewskiego, obecnego ministra energii.

Sprawa lustracji Kujdy ma drugie dno. Akta Kujdy pochodzą z tzw. zbioru zastrzeżonego, który jest ujawniany dopiero od kilku lat. Zbiór „Zet” zlikwidowano w czerwcu 2017 r. Ale teczki Kujdy zostały odtajnione dopiero w kwietniu 2018 r., a według portalu Onet.pl do publicznego inwentarza informacja o nich trafiła pod koniec stycznia 2019 r. Data odtajnienia akt byłego prezesa Srebrnej i opublikowania jego danych w inwentarzu zbiegają się z dymisją Antoniego Macierewicza z funkcji ministra obrony narodowej (styczeń 2018 r.) oraz aresztowaniem Bartłomieja M., bliskiego współpracownika Macierewicza (styczeń 2019 r.).

Jeśli dodać do tego, że akta Kujdy były w ciągu kilkunastu godzin dostępne dla dziennikarzy (normalnie czeka się co najmniej miesiąc), to wiele wskazuje na to, że doszło do „gry teczkami”. A dokumenty mogły być ujawnione w ramach wewnętrznych rozgrywek w partii.

Według źródeł „Wyborczej” ujawnienie agenturalnej przeszłości człowieka, który wie wszystko o finansach Srebrnej i który prywatnie pożyczał pieniądze Jarosławowi Kaczyńskiemu, to „dramat dla prezesa PiS”.

– Zachwiał się jego autorytet jako człowieka, który nad wszystkim panuje i o wszystkim wie – mówi nam były pracownik Srebrnej. Przypomina, jak w latach 90. Kaczyński był dumny, że jego pierwsza partia – Porozumienie Centrum – jest „jedyną partią bez agentów”. Tymczasem Kujda wszedł do tego środowiska właśnie w tym okresie. Gdy Kaczyński był przy władzy, Kujda stawał na czele NFOŚ. Kiedy partia znajdowała się w opozycji, kierował Srebrną.

Według WP.pl Kujdy do końca bronił przed dymisją ojciec Tadeusz Rydzyk, szef Radia Maryja i fundacji Lux Veritatis. Duchowny ma wobec Kujdy dług wdzięczności, bo w 2007 r. kierowany przez niego NFOŚ przyznał fundacji Rydzyka 27 min zł na poszukiwania wód geotermalnych. Z ujawnionych później dokumentów wynika, że za decyzją stał osobiście Kujda, który nakazał z umowy wykreślić punkt o odpowiedzialności finansowej fundacji redemptorysty i zabezpieczeniu dotacji wekslami.

Przelew pieniędzy zablokował rząd PO-PSL, ale gdy po wyborach 2015 r. Kujda wrócił do NFOŚ, Fundusz zawarł z fundacją Rydzyka ugodę i wypłacił jej 26,5 min zł.

Podobny jak Rydzyk dług wdzięczności ma wobec Kujdy środowisko związane z „Gazetą Polską” oraz inicjatywami medialnymi Tomasza Sakiewicza. Jeszcze bardziej niż Rydzyk popiera ono rząd PiS, w zamian dostaje kontrakty reklamowe od spółek skarbu państwa.

W 2016 r. NFOŚ przyznał związanej z Sakiewiczem fundacji Niezależne Media ponad 7 min zł dotacji na projekt „Edukacja ekologiczna” z pieniędzy unijnych. Gdy sprawę ujawnił portal OKO.press, projekt został skontrolowany przez Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć. Dotację wycofano, jednak fundacja redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” i tak otrzymała z NFOŚ 7,15 min zł, tyle że w ramach innego projektu i z pieniędzy kraj owych.

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski.