TRZY TWARZE PRAŁATA

Renata Grochal, Newsween, nr 10, 4-10.03.2019 r.

Wojna o pomnik księdza Henryka Jankowskiego dzieli Polskę. Jedni widzą w nim pedofila i agenta SB. Drudzy bohatera oraz ofiarę wojny w Kościołem i żadne fakty ich nie przekonają

Wiem, że Jankowski miał skłonności do młodych chłopaków, bo doświadczyłem tego na własnej skórze – mówi Michał Wojciechowicz, najmłodszy uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej w Sierpniu ’80.

Był rok 1982. Wojciechowicz miał 17 lat i działał w Ruchu Młodej Polski. Właśnie wrócił z widzenia z matką internowaną po wprowadzeniu stanu wojennego i poszedł na plebanię do księdza Jankowskiego, gdzie spotykali się działacze opozycji.

– Wyciągnął ramiona i zaczął mnie przytulać. Myślałem, że to jest ojcowski uścisk, ale po kilkunastu sekundach stwierdziłem, że ten człowiek zaczyna mnie macać, poczułem na sobie jego wzwód, zaczął wykonywać ruchy frykcyjne. Pytał, co u mamy, ale był w seksualnym amoku, starał się pocałować mnie w usta. Jednak weszła gosposia i wtedy mnie puścił – pisał na Facebooku, poruszony atakami na Barbarę Borowiecką, która opowiedziała w grudniowym „Dużym Formacie”, jak była wykorzystywana przez Jankowskiego. Miała wtedy 12 lat.

Dwa miesiące po wizycie na plebanii Wojciechowicz trafił do więzienia. – Przeżyłem tam znacznie większy koszmar, dlatego te dwie minuty u Jankowskiego nie były traumą mojego życia. Ale mam pełne prawo mówić, że on był efebofilem [osoba ze skłonnością do dojrzewających chłopców – red.] i drapieżcą seksualnym.

POMNIK ZDEMONTOWAĆ

Od grudnia, gdy ukazał się reportaż w „Dużym Formacie”, w Gdańsku wrze. Pod pomnikiem Jankowskiego przez kilka tygodni demonstrowali mieszkańcy domagający się usunięcia monumentu i odebrania dawnemu kapelanowi Solidarności tytułu Honorowego Obywatela Gdańska.

Zarzuty wobec zmarłego w 2010 roku prałata zbiegły się ze szczytem poświęconym pedofilii w Kościele katolickim. 20 lutego papież Franciszek spotkał się z ofiarami księży pedofilów i pocałował w rękę Marka Lisińskiego, szefa fundacji „Nie lękajcie się”, która dokumentuje przypadki wykorzystywania seksualnego przez księży i pomaga ich ofiarom. Lisiński, sam gwałcony przez księdza w dzieciństwie, zawiózł do Watykanu raport o tym, jak polscy biskupi chronią księży pedofilów. Jest w nim opisana także sprawa Jankowskiego.

Do fundacji zgłaszają się kolejne ofiary prałata. Trzech mężczyzn utrzymuje, że oni także zostali przez niego wykorzystani. Dwaj z nich to byli ministranci, trzeci bywał na plebanii przy kościele św. Brygidy na przełomie lat 80. i 90.

– Jeden z tych mężczyzn bardzo płakał, bo jego rodzina nic nie wie o tym, że został wykorzystany, i jest mu bardzo ciężko – mówi mi Lisiński. Na razie cała trójka nie chce się ujawnić, ale jeśli powstanie komisja do zbadania przypadków nadużyć seksualnych wśród księży, będą zeznawać.

POSTKOMUNA SIĘ BRONI

W nocy po spotkaniu Franciszka z ofiarami pedofilii aktywiści z Warszawy przewrócili pomnik Jankowskiego. Komisja Krajowa NSZZ Solidarność wydała specjalny komunikat, w którym nazwała to nikczemną dewastacją i oskarżyła władze Gdańska o to, że zamiast potępić akt wandalizmu, zdają się go wspierać. Na polecenie magistratu pomnik miał być przewieziony do magazynu, jednak zebrało się przed nim kilkadziesiąt osób i doszło do przepychanek z ekipą wysłaną przez urząd miejski. Wśród protestujących był szef gdańskiej Solidarności Krzysztof Dośla, przewodniczący komitetu budowy pomnika.

– Gratuluję tym bandytom. Zwykłym, klasycznym bandytom. Zapłacą za to, bo my ten pomnik postawimy i ci ludzie pokryją wszystkie koszty – odgrażał się Dośla. Dwa dni później Jankowski znów był na pomniku. Całą dobę pilnuje go policja, przed monumentem pełno jest zniczy i biało-czerwonych kwiatów. Pani Stefania Jędrzejewska, która stoi tam w grupce emerytek, jest przekonana, że chcą go usunąć postkomuniści. – Rozkradli nasz majątek, a teraz wszystko wymyka im się z rąk, dlatego chcą skłócić naród.

KTO NOCUJE NA PLEBANII?

– Niech pani popatrzy, co ci barbarzyńcy napisali – Grzegorz Pellowski, przyjaciel księdza Jankowskiego i wiceszef komitetu społecznego budowy pomnika, pokazuje mi zdjęcia w telefonie. A na nich wymalowane czerwoną farbą na cokole „pedol”, „bądź za ofiarami”, „zło”. Pellowski to znany w Gdańsku biznesmen. Spotykamy się w jednej z jego cukierni, tuż obok kościoła św. Brygidy, w którym Jankowski był proboszczem. Siadamy przy ostatnim stoliku z kanapą. To ulubiony stolik prałata, codziennie przychodził tu na kawę i ciastko.

– Nie miał żadnych skłonności homoseksualnych. Znaliśmy się 45 lat – zapewnia Pellowski. Plotki o tym, że Jankowski ma skłonność do młodych chłopców, krążyły w Gdańsku od lat 90., ale Pellowski nigdy nie zapytał Jankowskiego o zarzuty pedofilskie.

– Darzyliśmy go wielką estymą.

– Najbliżej księdza był Marek Mężyk, który w latach 70. pomagał mu odbudowywać kościół, a później robił na plebanii za kierowcę i kucharza. Myśmy go kilka razy brali na wódkę, jeszcze w latach 90., i pytaliśmy wprost: „słuchaj, ty się tam kręcisz po domu, po sypialni księdza prałata, coś musisz wiedzieć”. A on na to, że nie widział żadnych podejrzanych sytuacji – zapewnia Pellowski. Dodaje, że po plebanii kręciło się wielu chłopców, ale to dlatego, że Jankowski ciągle gościł u siebie jakichś dostojników i ktoś musiał podawać do stołu. Wykorzystywał więc do tego ministrantów i ich kolegów.

– Nie zastanowiło pana to, że młodzi chłopcy nalewają wino podczas kolacji i zostają u prałata na noc? – dopytuję.

– No i co z tego? A kto miał nalewać? Myśmy się śmiali, że to była jego armia. Jankowski pochodził z rodziny mieszczańskiej. Dla niego obiad to była cała celebra. Na stole zawsze trzy widelce, każdy do innej potrawy, srebrne sztućce, kryształy, serwetniki – wspomina mój rozmówca.

Mariusz Popielarz, były gdański dziennikarz, któremu zdarzało się czasem nocować na plebanii, zapewnia, że Jankowski nigdy nie składał mu niestosownych propozycji. – Miał odtwarzacz wideo, co w latach 80. było rzadkością. On szedł spać na górę, a myśmy z chłopakami do rana oglądali filmy w salonie. Gdyby był pedofilem, tobyśmy widzieli, że wziął Franka czy kogoś innego do sypialni i byłaby afera – przekonuje.

CENTRUM OPORU

Przez całe lata Jankowski był w Gdańsku uważany za bohatera. Z ruin odbudował kościół św. Brygidy, w roku 1980 znalazł się wśród strajkujących w Stoczni Gdańskiej i został kapelanem Solidarności. W stanie wojennym jego parafia była bastionem oporu przeciw komunistycznej władzy. W każdą niedzielę wygłaszał mocne kazania, opozycjoniści chrzcili u niego dzieci. Lech Wałęsa córkę, Adam Michnik – syna. Na plebanii Wałęsa spotykał się z premier Margaret Thatcher i zbierał się Komitet Obywatelski.

W pobliżu św. Brygidy mieszkała rodzina obecnej p.o. prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, a tuż przy kościele Piotr i Paweł Adamowiczowie, którzy byli ministrantami.

Babcia Dulkiewicz szyła koszulę Wałęsie na inaugurację prezydentury, w uszytej przez nią bluzce Danuta Wałęsowa odbierała przyznaną mężowi Nagrodę Nobla. Gdy Aleksandra chodziła z babcią na plebanię, Jankowski miał w szufladzie wielkiej gdańskiej szafy lizaki Chupa-Chups, które dostawał z Zachodu. Dulkiewicz wspomina, że rozdawał je dzieciom.

Jak to możliwe, że opozycjoniści mieli z Jankowskim tak bliskie relacje i nikt nie zauważył jego skłonności?

– W latach 80. nikt o homoseksualizmie Jankowskiego ani o pedofilii nie mówił. Panowało przekonanie, że to jest niezły dziwak. Ma swoje wady, za bardzo obnosi się z bogactwem, obwiesza się złotymi łańcuchami, jeździ mercedesem, ale jest użyteczny dla Solidarności i pomaga biednym – wspomina były działacz opozycji Aleksander Hall. – Niedawno rozmawiałem z kimś, kto prowadził śledztwo w sprawie prałata, i on uważa, że co najmniej prawdopodobny, jeśli nie pewny, jest homoseksualizm prałata. Co do pedofilii, to nie wiem. Mnie się wydaje, że Jankowski łączył w sobie dobro i zło, pychę i głupotę, ale także miał odruchy dobrego serca i to wszystko było w nim pomieszane.

Gdy w 2003 roku Hall usłyszał, że prokuratura bada sprawę pedofilii Jankowskiego, pomyślał, że rzeczywiście po plebanii kręciło się sporo młodych chłopaków, ale wydawało mu się, że nie byli oni niepełnoletni. Uspokoiło go to, że prokuratura sprawę umorzyła.

Według Pellowskiego, gdyby Jankowski rzeczywiście wykorzystywał chłopców, prokuratura tak łatwo by nie odpuściła. – Teraz jest w modzie walka z Kościołem i tradycją, dlatego wymyślają zarzuty na Jankowskiego – przekonuje biznesmen. Jednak gdy czytam mu prokuratorskie zeznania jednego z wykorzystanych chłopców, nie może uwierzyć.

Piotr J. był nieletni, uciekł z domu, nocował na plebanii. Opowiada śledczym, jak ksiądz go upił i wykorzystał. „Ksiądz zdjął mi majtki i kazał uklęknąć. Zbliżył się członkiem do mojej buzi i chciał, żebym go wziął do buzi. Na początku nie chciałem tego robić, ale powiedział, że nie będę tego żałował. (…) Mówił, że czuje się wspaniale i że robię to lepiej, niż inni to robili”.

Po wszystkim chłopiec pobiegł zwymiotować. Rano prałat wystawił go za drzwi i dał mu tysiąc złotych.

Piotr zgłosił się do prokuratury w 2004 roku, gdy dowiedział się, że chce ona umorzyć śledztwo, w którym badano wątek molestowania Sławka, jednego z nieletnich ministrantów. Chłopak uczestniczył w przyjęciach u Jankowskiego, rozlewał alkohol, nocował u księdza, wyjeżdżał z nim na ferie i wakacje do Hamburga oraz do Rzymu.

Prokuratura najpierw robiła wszystko, żeby nie przesłuchać Piotra, ale gdy zgłosił się do jednej z gazet i opowiedział swoją historię, nie miała wyjścia. Chłopak zeznał, że miał stosunki z prałatem w 1997 roku i później. W efekcie się załamał i stoczył, został męską prostytutką. Piotr Głuchowski, który po śmierci Bożeny Aksamit, autorki reportażu o Jankowskim w „Dużym Formacie”, kończy ich wspólną książkę o księdzu, twierdzi, że prokuratura sprawę umorzyła, bo prałatowi udało się dotrzeć do osób, które znały Piotra, i namówić je, by przedstawiły go jako mitomana. Na jednej szali znalazła się opinia biegłych seksuologów, którzy uznali, że chłopak nie konfabuluje, a na drugiej zeznania dezawuujących go świadków. I prokuratura uwierzyła tym drugim.

AGENT SB?

Oliwy do ognia dolał Bogdan Borusewicz, który oskarżył Jankowskiego o współpracę z SB. Marszałek Senatu przypomniał, jak w 1984 roku ukrywał się i udało mu się załatwić dzięki swojej znajomej mieszkanie konspiracyjne dla niego i jego rodziny. Adres został szybko spalony.

– Dziewczyna poprosiła o pomoc księdza Jankowskiego, a zaraz potem zaczęła ją śledzić SB – opowiada mi Borusewicz. Wiele lat później spotkał się z dziennikarzem, który rozmawiał z majorem Ryszardem Bedrysem, zajmującym się w gdańskiej SB rozpracowywaniem Kościoła. Powiedział, że kazanie w stoczni podczas strajku w 1980 roku sam napisał Jankowskiemu.

Borusewicz opowiada, że w kazaniu nie było żadnych nawiązań do sytuacji w stoczni, tylko wezwanie do poszanowania pracy, czyli de facto przerwania strajku, na czym zależało władzy.

Grzegorz Majchrzak, historyk IPN, twierdzi w książce „Kontakt operacyjny »Delegat« vel »Libella«, że „Delegat” i „Libella” to pseudonimy Jankowskiego, który został zarejestrowany przez SB jako kontakt operacyjny.

IPN wydał tę książkę w 2009 roku, a więc sprawa jest znana w środowisku dawnej opozycji. Ale – podobnie jak zarzuty o pedofilię – część moich rozmówców odsuwają od siebie. Teczka agenta została zniszczona, jednak z rozpracowania gdańskiej Solidarności wynika, że w czasie strajku w stoczni „Delegat” vel „Libella” kontaktował się z SB trzy razy, później podsycał konflikt Wałęsy z Anną Walentynowicz. W 1981 roku miał przekazać SB relację z wyjazdu przedstawicieli Solidarności na spotkanie z Janem Pawłem II.

– Działalność agenturalna to jest problem, ale pedofilia to jest katastrofa. Jeśli człowiek jest amoralny w jednej dziedzinie, to może być amoralny w innej – mówi Borusewicz, ale zastrzega, że nie słyszał, by Jankowski był pedofilem.

– Jak stawiali pomnik w 2012 roku, mówiłem mojemu koledze Jerzemu Borowczakowi, który był w komitecie tego pomnika: „nie róbcie tego, bo on był agentem”. Ale nie chcieli mnie słuchać – mówi mi Borusewicz. Pytany, dlaczego nie powiedział wtedy o tym publicznie, tłumaczy, że nie chciał robić afery. Dziś uważa, że pomnik należy jak najszybciej usunąć, a Jankowskiemu odebrać honorowe obywatelstwo Gdańska. PO wraz z klubem Aleksandry Dutkiewicz mają większość w radzie miejskiej, więc decyzja zapadnie pewnie już 7 marca.

– Niech Grzegorz Pellowski postawi sobie ten pomnik przed swoją piekarnią, może to mu zwiększy sprzedaż. Albo szef Solidarności Piotr Duda niech go sobie postawi przed Salą BHP. Ale tego typu ludziom nie należy stawiać pomników w przestrzeni miejskiej – podkreśla Borusewicz.

Lech Wałęsa nie wierzy, że Jankowski był agentem.

– Gdyby poważnie się nad tym zastanowić, jeżeli Borusewicz ma rację, to całą tę rewoltę Solidarności zrobiła bezpieka – mówi były prezydent. – Wszystkie najważniejsze spotkania, szczególnie z prezydentami i premierami z zagranicy, odbywały się u prałata. Manipulacja musiałaby być tak daleka, że ja się naprawdę nie zorientowałem.

– SB mogła Jankowskiego gdzieś tam złamać i o coś podpytać. Ale nie wierzę w to, że był zwerbowanym agentem, który pracował dla tamtej strony – podkreśla Wałęsa. – Niech się Borusewicz zastanowi, co opowiada.

Ale historycy nie mają wątpliwości, że Jankowski współpracował z SB, szczególnie w latach 1980-1981. Zgodni są co do tego zarówno niechętny PiS prof. Andrzej Friszke, jak i sympatyzujący z prawicą dr hab. Sławomir Cenckiewicz z kolegium IPN. Według Friszkego SB i Jankowski mieli wspólny interes: pełną kontrolę nad Wałęsą.

– Jankowski chciał być jego najważniejszym zausznikiem i doradcą, który mebluje mu głowę. Żeby to osiągnąć, musiał doprowadzić do tego, by Wałęsa nie ufał innym, tylko jemu. Dlatego próbował odgrodzić go od doradców z Warszawy, od środowiska KOB, czyli Borusewicza i Walentynowicz. A po raporcie z Rzymu widać, że zabiegał także o to, by wokół Wałęsy nie było innych doradców kościelnych, tylko on – mówi mi Friszke.

Wałęsa zapewnia, że nikł nigdy mu się nie skarżył na podejrzane kontakty Jankowskiego z młodymi chłopcami.

– O to mam największe pretensje do znajomych i do tych, którzy dziś oskarżają Jankowskiego. Można mi było o tym powiedzieć, próbowałbym to wyjaśnić. Ale nikt mi nic nie powiedział, dlatego nie mogę w to uwierzyć. Oczywiście jestem człowiekiem starej daty, zostałem wychowany na głębokiej wsi. Dla mnie ksiądz to jest człowiek święty i coś takiego jak pedofilia mi się w głowie nie mieści – dodaje.

Jednak żona prezydenta od lat była krytyczna wobec Jankowskiego. W swojej książce „Marzenia i tajemnice”, opublikowanej w 2011 roku, pisała, że w latach 80. prałat podtrzymywał na duchu strajkujących stoczniowców, ale później uwierzył, że jest wielki i dużo może. „Chciał również dostać Pokojową Nagrodę Nobla. Chciał zostać biskupem polowym i generałem. (…) Nie zaskoczył mnie, goszcząc Andrzeja Leppera ani też kontrowersyjnym wystrojem Grobów Bożych lub antysemityzmem” – pisała Danuta Wałęsowa. „O księdzu Jankowskim można powiedzieć, że uprawiał zawód kapłana, będąc w zasadzie biznesmenem. (…) Pytałam: »po co księdzu nowy samochód?«. Odpowiadał: »inni mają żony, więc ja muszę mieć nowy samochód«. Gdy kiedyś gdzieś wspólnie pojechali z Jankowskim i w drodze zatrzymali się w zajeź- dzie, ksiądz zamówił kaczkę, a to był piątek. Zwróciłam się do niego: »Księże, przecież jest piątek?«. Wzruszył ramionami i powiedział: »Jesteś kaczką, ale stań się rybką«”.

Najbardziej bolały ją jednak inne zachowania prałata. „W obecności kobiet i dorastających dzieci potrafił wypowiadać obleśne słowa. Niestety sama musiałam tego doświadczyć. Byłam oburzona. I to doświadczenie z lat 90. zmieniło moją opinię o nim. Dlatego wszystkie hece, jakie wyczyniał, mnie nie zaskoczyły i nie zgorszyły. Uważam, że ze względu na dobro Kościoła, z powodu zgorszenia, jakie ksiądz Jankowski siał, arcybiskup Gocłowski powinien go wcześniej odsunąć zarówno z funkcji proboszcza, jak i od głoszenia kazań” – podkreślała w książce Wałęsowa. Dziś o Jankowskim nie chce rozmawiać.

Czy arcybiskup Gocłowski wiedział o skłonnościach Jankowskiego? Jeden z najbliższych współpracowników byłego metropolity przekonuje, że nie miał o tym pojęcia. A prałata wysłał na emeryturę za jego sympatyzowanie z ojcem Rydzykiem i antysemitami.

Aleksander Hall nie wierzy, że Kościół wyjaśni sprawę.

– Na mszy pogrzebowej w 2010 roku arcybiskup Głódź przedstawiał Jankowskiego jako opluwanego bohatera, co odebrałem jako pośrednią krytykę Gocłowskiego – mówi mi Hall. Teraz

Głodź stwierdził tylko: „na dzień dzisiejszy nie ma materii do powołania komisji” w sprawie zarzutów wobec Jankowskiego. W oświadczeniu kuria poinformowała, że artykuł prasowy to za mało, poza tym w latach 2008-2018 nie zgłosiły się żadne ofiary prałata”. Jednak według źródeł „Newsweeka” Barbara Borowiecka wysłała niedawno pismo do gdańskiej kurii, w którym opisuje swoją historię.

Aleksander Hall uważa, że przy obecnej polaryzacji w Polsce fakty nie mają znaczenia, ważne jest zwycięstwo „mojej” strony.

– Choćby fakty przemawiały przeciwko Jankowskiemu, to stoczniowcy i część PiS będą go bronić. Po drugiej stronie są ludzie, którzy mają dość kleru i chcą mu dowalić – podkreśla Hall.

I dodaje, że rada miejska już w grudniu po tekście w „Dużym Formacie” powinna powołać komisję etyczną, która zbadałaby sprawę Jankowskiego i wydała werdykt.

– Jeśli bez tego odbiorą honorowe obywatelstwo Jankowskiemu i usuną pomnik, to będzie błąd, bo dadzą argumenty stronie przeciwnej. Boję się takiego mechanizmu, że podejmuje się decyzję bez udowodnienia winy, bo ludzie mogą zacząć usuwać w ten sposób inne pomniki – kontynuuje Hall.

Aleksandra Dulkiewicz żałuje, że sprawa pomnika nie została rozstrzygnięta wcześniej i doszło do eskalacji konfliktu. Jednak po zabójstwie prezydenta Pawła Adamowicza sprawa zeszła na dalszy plan.

JANKOWSKI JAK CHRYSTUS

Jest niedziela 24 lutego. Papież Franciszek na zakończenie szczytu w sprawie nadużyć seksualnych w Kościele potępia pedofilię. Księży, którzy się jej dopuszczają, nazywa narzędziami szatana. W tym czasie w kościele św. Brygidy trwa msza w intencji księdza Jankowskiego. Proboszcz Ludwik Kowalski porównuje prałata do Chrystusa, mówiąc, że „Jezus był otoczony przez wrogów, jednak nigdy nie odpowiedział złem na zło”. Relacje ofiar księdza nazywa pomówieniami pieniaczy. Na mszy są przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda i radni PiS – Karol Guzikiewicz oraz Kazimierz Koralewski. Po nabożeństwie składają kwiaty pod pomnikiem prałata Jankowskiego. Z „Newsweekiem” nie chcą rozmawiać.

Ksiądz Kowalski, którego chcę zapytać o kazanie, nie wpuszcza mnie kilka dni później na plebanię.

– Bez pozwolenia kurii nie będę z panią rozmawiać – mówi przez telefon. Arcybiskup Głódź też nie ma czasu na spotkanie. Jego sekretarz nie odpisuje nawet na e-maila.

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski.