Fake story

Waldemar Łysiak, DoRzeczy, nr 31, 29.07 – 4.08.2019 r.

Zeszłego roku dla okładania „dobrej zmiany” zastosowano także „politykę historyczną”. Gdy ukazała się dwutomowa, bardzo okrutna wobec Herberta jego biografia pióra A. Franaszka, recenzujący ją (flekująco wobec poety) J. Cieślak napisał w „Rzeczypospolitej”: „Herbert stał się klasycznym przykładem prawicowego hipokryty, który kreuje się na niepokalanego bohatera, którym przecież nie był, a dawał sobie prawo być surowym moralistą. Tak jak dzisiejsza prawica, kreująca kolejne mity z historii Polski ”(2018). Czytając to zastanawiałem się o jakie „mity” chodzi autorowi cytowanej tezy. O „żołnierzy wyklętych”? O dezawuowanie PRL—u?

O krytykę kuronizmu-michnikizmu, czyli tzw. „opozycji koncesjonowanej”! O antyjaruzelskizm-antykiszczakizm, czyli preokrągłostołowy Magdalenkizm? O wynoszenie Kornela Morawieckiego nad Wałęsę, Gwiazdy nad Frasyniuka, Walentynowicz nad Krzywonos? O dawanie Piłsudskiemu prymatu nad Dmowskim? O schładzanie aktów strzelistych wobec kontrpolskiego ho- moGombrowicza i sarkanie na wojujący stalinizm Szymborskiej? A może tylko o pompowanie kultu L. Kaczyńskiego i wieloletnie bezdowodowe lansowanie zamachu?

Prawda jest taka, że wbrew tezie „Rzepy” to nie prawica, tylko lewica przoduje w zafałszowywaniu historii od niepamiętnych czasów — do niej należy ponad 90% historiograficznych malwersacji. Przykład pierwszy z brzegu: bunt getta warszawskiego. Komuniści (propagandyści peerelowscy) oraz żydowscy weterani plus pogrobowcy przedwojennego lewackiego Bundu (salonowiec M. Edelman i spółka, czyli „michnikowszczyzna”) głównymi (nieomal jedynymi) bohaterami zrywu getta uczynili lewicowe ugrupowanie ŻOB (Żydowska Organizacja Bojowa), spychając w głęboki cień wielokrotnie liczniejszy i dużo szerzej walczący ŻZW (Żydowski Związek Wojskowy), bo ta organizacja, złożona z byłych oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego mających pochodzenie żydowskie, była prawicowa. Ów fałszywy obraz buntu getta utrwalano w rozprawach akademickich, podręcznikach, mediach, i dopiero od końca pierwszej dekady XXI wieku zaczęły się mocniej podnosić głosy protestujące przeciwko takiej szacherce. Ja opublikowałem na ten temat cały rozdział w mej książce „Mitologia świata bez klamek” (2008), i nie byłem jedyny. M. Kokoszkiewicz: „Reakcyjny, niepoprawny politycznie Żydowski Związek Wojskowy przez długie lata systematycznie rugowano z historii (…) Bohaterscy powstańcy z ŻZW zostali wybici nieomal do nogi, co ułatwiło ocalałej części przywódczej ZOB w sposób bezczelny przypisać sobie wszelkie zasługi i wypinać piersi po ordery —są dekorowani jako jedyni bojownicy getta (…) ŻZW stawiał bohaterski opór Niemcom od 19 do 27 kwietnia, ŻOB jedynie kilkanaście pierwszych godzin Temu fałszerstwu lokalnych „czerwonych” i „różowych” sekunduje manipulacja globalnego Salonu (współczesnego Komintemu) czyniąca z owych buntowniczych kilku dni warszawskiego getta zryw dużo większy (i międzynarodowo jedynie rozpoznawalny) niż ogromne Powstanie Warszawskie AK. Dla zachodnich mediów termin „Powstanie Warszawskie” to owe „kilkanaście pierwszych godzin” lewicy getta stołecznego.

Pomnikiem fałszowania historii przez europejski (unijny) Salon — Salon, którym dyryguje Bundesrepublik Deutschland — jest otwarty w Brukseli (2017) Dom Historii Europejskiej. Relacjonuje on losy Europy metodą politpoprawną: jako tysiącletnie dzieje lewactwa europejskiego (sic!!). Curiosum? Trafniejsza byłaby chyba terminologia Michnika zwalczającego „oszołomów” kontrlewackich/kontrsalonowych: „kurwiozum”. Obiektem szczególnie zawziętej eliminacji stały się chrześcijańskie fundamenty i chrześcijańskie „kamienie milowe” Europy, a już zwłaszcza tradycja katolicka, nie tylko wycierana gumką cenzorską, lecz i szkalowana bez skrupułów. Wielce jest tu pomocna dawna antykatolicka propaganda „reformacyjna” (luterańska/kalwińska), która grubo zafałszowała dzieje kilku państw, choćby Hiszpanii. Dobre imię Madrytu skutecznie splamiono wmawiając opinii publicznej kłamstwa o rzekomym bestialstwie Świętej Inkwizycji czy rzekomym okrucieństwie hiszpańskich konkwistadorów (tymczasem to nie katoliccy inkwizytorzy, lecz protestanccy instygatorzy palili setki ludzi na stosach, i nie konkwistadorzy, lecz Aztekowie masowo wyrywali serca żywym ludziom gwoli rytuału). Bardzo się w owym kalumnijnym procederze przydał protestantom hiszpański „pożyteczny idiota”, katolicki mnich-kronikarz Las Casas, którego pełne „fake newsów” relacje typu „fantasy” miały tyle wspólnego z rzeczywistością co relacje średniowiecznego kronikarza, biskupa Kadłubka, o naszych prepiastowskich triumfach nad legionami Cezara i falangami Aleksandra Macedońskiego.

Siła (vel zasięg) oddziaływania tych historycznych fałszerstw została po II Wojnie Światowej radykalnie zwiększona przez zjawienie się telewizji i szybki rozrost seriali kręconych na kanwie historycznych mitów, które tumanią masowego widza. Exemplum serial BBC pt. „Wolf Hall” (2015). Przeinacza on prawdę historyczną niby sowieckie filmy z epoki stalinizmu, prezentując Thomasa Cromwella (głównego bohatera filmu), który był okrutną bestią dekatolicyzującą Anglię na rozkaz króla Henryka VIII, typem a la Marat, Jagoda, Jeżów czy Dzierżyński —jako świątka, wrażliwego dobroczyńcę, humanitarnego poczciwca, wzór cnót. Jednocześnie Thomas More (autor „Utopii”, dzisiaj święty Kościoła katolickiego) został tam zaprezentowany przez anglikańskich producentów jako sadysta, zwyrodnialec. Słowem: wszystko „up-side down”. Podobnie jak w szkalujących papieża Aleksandra VI serialach o rodzinie Borgiów, tudzież w rozmaitych innych pseudohistorycznych „tasiemcach”.

Wśród historycznych wrogów dzisiejszego europejskiego Salonu Kościół katolicki ma status głównego przeciwnika, lecz tuż za nim plasuje się cesarz Napoleon Wielki, konserwatysta wdrażający etykę dekalogową, władca znienawidzony przez wszystkich aktywistów „postępu”, bo przywrócił religię katolicką zniesioną jakobińskimi dekretami hersztów Rewolucji Francuskiej. Gdy oglądałem biograficzny film o Napoleonie wyprodukowany przez Channel 5 (2002) — dusiłem się ze śmiechu słysząc kolejne idiotyzmy typu „Kara Mustafa wielki wódz Krzyżaków”, ale to nie wyjątek, ponieważ epopea Bonapartego jest notorycznie przekłamywana bredniami, które szerzą pióra i mikrofony ignorantów/niedouków, co musi dziwić zwłaszcza w Polsce, gdzie od pierwszych lat XIX stulecia do dzisiaj „legenda napoleońska” ma wielu fanów i ogólnie zasięg bardzo szeroki. Exemplum wielka bitwa pod Borodino — ciągle czytamy i słyszymy, że wygrali ją Rosjanie, a przecież było dokładnie na odwrót: Francuzi i Polacy stłukli tam armię Kutuzowa, odepchnęli ją i zajęli Moskwę. Ciągle się też słyszy lub czyta kłamstwo (od peerelowskiego historyka L. Bazylowa, po goszystowską „Angorę” 10/2013 ), że tę zdobytą Moskwę podpalili triumfatorzy, a przecież zrobili to cofający się Rosjanie, zatrudniając przy tym wypuszczonych z więzień kryminalistów. We „Wprost” (sierpień 2008) czytamy o trzech żonach wielkiego Korsykanina, czym ten by się szalenie zdziwił. Itp., itd. — fałszowanie historii na każdym poziomie (od społecznych procesów lub międzynarodowych konfliktów, do wszelakich personaliów lub didaskaliów) ma się znakomicie i wróżę temu procederowi tak zwaną „świetlaną przyszłość”.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych