ETATYZM-CZYLI RZĄDY ONYCH

Janusz Korwin-Mikke, Angora, nr 4, 26.01.2020 r.

Dawno, dawno temu – tak dawno, że najstarszy komunista tego nie pamięta (bo cierpią na zbiorową amnezję…) śp. Ludwik Jerzy Kern napisał wierszyk kończący się słowami:

Kupa ludzi ma w Polsce epokowe pomysły,
sporo śmiecia i brudu niesie z sobą nurt Wisły.

A treść jego była mniej-więcej taka:

Coraz to się ktoś zjawia w epokowym wymiarze:
byle dać mu pieniądze, to on zaraz pokaże.
Byle dać mu pieniądze, to on popchnie i ruszy,
lecz czy może to zrobić bez rządowych funduszy?
Ja – mam pomysł genialny, proszę: drogich współbraci,
a kochana Ojczyzna ryzykuje i płaci.
Ja – uchylę: przed wami nieba, moi złociści,
a kochana Ojczyzna rachuneczek uiści.
Ja – mam pomysł, co właśnie przed chwileczką zaświtał,
a kochana Ojczyzna niech da jeno kapitał.

I tak to właśnie wygląda do dziś. Tyle że jest to znacznie bardziej rozwinięte niż w „komunizmie”. Ludzie za „komuny” pamiętali jednak czasy przedwojenne, nawet sprzed zamachu majowego (1926), gdy Czerwoni siłą przejęli władzę i zapanował etatyzm – od słowa „L’Etat” – „Państwo”. Etatyzm to ustrój, w którym gospodarką zajmuje się państwo – w odróżnieniu od liberalizmu, gdzie robią to prywatni przedsiębiorcy.

Już wtedy wielki ekonomista śp. Adam Heydel pisał szyderczo: „Powstała w Polsce Liga Anty-Etatystyczna. Na pierwszym posiedzeniu uchwalono zwrócić się do rządu z prośbą o dotację”. Dziś już praktycznie nikt nie wyobraża sobie, że coś można zrobić za prywatne pieniądze.

Pisząc „prywatne”, nie mam na myśli pieniędzy Wielkich Korporacyj. Taka „prywatna firma” prawie niczym nie różni się od PRLu – w każdym razie: prywatni udziałowcy mają do gadania mniej niż „obywatele” PRLu, którzy strajkami i demonstracjami potrafili coś wymóc na Władzuchnie; a jak zebrać milion udziałowców Wielkiej Korporacji? Gdzie mają demonstrować? Zarząd wyjedzie na obrady do Honolulu – i koniec.

Dzisiejsi „działacze gospodarczy” to faceci umiejący jedno: wyciągnąć z kasy państwowej pieniądze na inwestycje. Istnieje nawet zorganizowana forma rabunku, czyli „Partnerstwo Publiczno Kapitałowe”. Chodzi o to, by (jak w wierszu Kerna) wyciągnąć od państwa pieniądze i jakoś je ukraść (jak to zrobiono np. przy budowie Stadionu Olimpijskiego w Londynie – by nie wspomnieć o polskich przykładach…).

Jest oczywiste, że państwo zawsze da się okraść prywatnym cwaniakom (na ogół z korzyścią dla gospodarki!). Da się – bo „państwowe, to niczyje”. Jak dwudziestu miliardów pilnuje ktoś zarabiający nawet i 20 tysięcy, to jego przekupienie nie jest na ogół trudne.

A poza tym: dzieje się tak na ogół z korzyścią dla gospodarki – bo jak złodziej ukradnie, to zrobi z tego dobry użytek – a państwo te pieniądze zmarnuje lub (co gorsza) kupi za nie jakieś fotoradary, kamery do podsłuchu obywateli itd.

Dlatego można sobie szydzić z etatyzmu (jak śp. Kern) – ale nie będzie porządku, póki nie będziemy mieli w Polsce paru tysięcy multi-miliarderów. Ludzi, którzy nie dadzą się nabrać cwaniakom – bo straciliby na tym własne, ciężko zarobione, pieniądze.

Tylko oczywiście: ci multi-miliarderzy nie mogą mieć żadnej władzy politycznej!

Jedynym więc wyjściem z bagna korupcji i marnotrawstwa jest powrót do normalności, czyli do monarchii.

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski