Kazimierz Pułaski urodził się 4 marca 1747 roku w Winiarach pod Warką. Rodzicami jego byli Józef Pułaski – starosta warecki oraz Marianna Zielińska – podczaszanka łomżyńska. Od najmłodszych lat Kazimierz Pułaski przygotowywał się do czekających go w życiu zadań. Już jako chłopiec był paziem na dworze królewicza Karola, syna Augusta III. Tam przeżył oblężenie przez wojska rosyjskie stolicy Księstwa Kurlandzkiego – Mitawy. Wkrótce wraz z ojcem i braćmi wziął udział w elekcji, na której został wybrany królem Stanisław August Poniatowski (1764).
Po zawiązaniu konfederacji w Barze 29 lutego 1768 roku wziął w niej aktywny udział. Po kapitulacji Baru udał się z niewielkim oddziałem na pomoc Krakowowi, do którego przybył za późno, gdyż – jak wiemy – został on już zdobyty przez Rosjan 17 sierpnia 1768 roku.
Po nieudanej próbie wzniecenia wojny na Podolu gromadził środki wojenne i żywność dla wojska konfederackiego skupionego na Wołowszczyźnie. Następnie zajął pozycję koło Mohylowa, ponieważ jego ojciec próbował przenieść oddziały konfederackie na Podole. Dalszym punktem jego oparcia były Okopy Św. Trójcy. Stamtąd kierował akcjami obronnymi przeciw nieprzyjacielowi. Po opuszczeniu tej placówki przeszedł wzdłuż Dniestru i po wielu trudnościach przedostał się do województwa krakowskiego. W kwietniu 1769 roku rozpoczął swą działalność na Pogórzu Beskidzkim. W pierwszej połowie 1770 roku działał w Sądecczyźnie przebywając w Izbach, gdzie znajdował się jeden z większych obozów konfederackich. W drugiej połowie 1770 roku rozpoczął działalność w Częstochowie zajmując twierdzę jasnogórską. Przybyłemu 9 września 1770 roku wojsku konfederackiemu, na czele którego stał K. Pułaski udało się nazajutrz podstępnie opanować klasztor. Po krótkiej walce żołnierze marszałka łomżyńskiego obsadzili wały i bramę.
Na początku swojej bytności na Jasnej Górze Pułaski zażądał od przeora oddania kluczy od twierdzy. Po dłuższych rozmowach, w czasie których Pułaski oświadczył, że zajął twierdzę z polecenia Generalności – najwyższej władzy konfederackiej – i że z niej nie ustąpi, ale będzie jej bronić przed atakami wojsk gen. Drewicza, musiał się Przeor z faktami dokonanymi pogodzić.
W ten sposób doszło do zajęcia twierdzy jasnogórskiej na okres prawie 21 miesięcy.
O tym, jak wyglądała forteca z chwilą zajęcia jej przez marszałka łomżyńskiego – Pułaskiego, nie mamy dokładnych danych, gdyż nie zachowały się żadne plany twierdzy z tego okresu. Próbę odtworzenia stanu warowni jasnogórskiej z okresu konfederacji barskiej podjął S. Kwasie- borski. Opierając się na dostępnych mu źródłach tak przedstawił jej wygląd: „Ośrodek warowni stanowił czworobok, którego jedną stronę tworzył kościół ze swemi dwoma wieżami, trzy zaś pozostałe dwupiętrowe murowane zabudowania klasztorne pokryte miedzią i wzmocnione ośmioma ośmiobocznymi wyskakującymi tylko połową ze ścian nie wysokimi wieżami. Od czworoboku tego w pewnej odległości wznosił się wał ziemny opatrzony od zewnętrznej strony wystającym ponad poziom tego wału murem, a broniony na każdym rogu przez bastion posiadający kazamaty i opatrzony w liczne działa. Pierwszy z tych bastionów skierowany na południo-wschód nazywał się bastionem Potockich, drugi od strony Częstochówki – Szaniawskiego, trzeci od Kościoła p.w. św. Rocha – Morsztynów, czwarty zwrócony ku wsi klasztornej Kawodrzy – Lubomirskich. Wszystko to otaczała głęboka fosa najeżona od zewnątrz ostrokołem, po którym zaczynało się naturalne pochylenie gruntu ku otaczającej klasztorną górę błotnistej dolinie. Jedynego wejścia od strony południowej broniły cztery bramy. Jedna z nich znajdowała się w wałach fortecznych, dwie następne prowadziły przez rodzaj frontu umieszczonego dla osłony pierwszej bramy pośród rozszerzonej w tym miejscu fosy i łączyły się z fortecą jak i czwartą przedfosową – a najsilniejszą – bramą za pomocą zwodzonych mostów”.
Oddział, który zajął Częstochowę składał się głównie z kawalerii liczącej około tysiąca osób. Mało było piechoty, w dodatku słabo wyćwiczonej i dowodzonej przez ludzi nie posiadających do tego należytych predyspozycji. Kawaleria niejednolicie umundurowana posiadała różnorodną broń. Składali się na nią dragoni, bośniacy i husarze. Jej skład osobowy rekrutował się z 21 regularnych żołnierzy pułku Mirowskiego zdobytego przez K. Pułaskiego w Krakowie oraz oddziału dowodzonego przez Waksmana i zbiegów z pruskiego, austriackiego i koronnego wojska.
Pierwszą czynnością Pułaskiego w zajętej twierdzy było obsadzenie wałów i bram swoimi żołnierzami. Następnie wcielił on dawną załogę częstochowską do przybyłego z nim wojska, wkrótce jednak kazał ją wyprowadzić z warowni jako mniej pewną i ulokował prawdopodobnie w jakimś umocnionym obozie pod fortecą. Na koniec polecił, by jego żołnierze sprowadzili do twierdzy większe ilości paszy dla koni wojskowych. Aby przygotować warownię do obrony zlecił francuskim inżynierom prace nad jej fortyfikacją.
Z początkiem listopada 1770 roku Drewicz próbował podstępnie opanować twierdzę. Zdrajcy, otrzymawszy pieniądze od niego, posłali mu projekt jej zdobycia. Przewidywał on, że mały oddział rosyjski nie atakowany przez zdrajców ściągnie na siebie główne siły konfederackie, na które ze strony przeciwnej uderzy Drewicz. Plan ten nie został zrealizowany, ponieważ jeden z uczestników spisku ujawnił go Pułaskiemu podając nazwiska zdrajców. Marszałek zebrał radę wojenną, która skazała ich na karę śmierci.
Drewicz, nie wiedząc nic o odkryciu spisku, 4 listopada zbliżył się do Częstochowy. Wówczas Pułaski, zgodnie z projektem ułożonym przez zdrajców, wysłał przeciwko oddziałowi rosyjskiemu nieznaczne siły wojskowe, którym wydał polecenie przestrzegania umowy zawartej w planie wysłanym do Drewicza i nie strzelania do wojsk rosyjskich, dopóki nie podejdą bardzo blisko. Drewicz, nie spodziewając się ataku, chciał zaskoczyć konfederatów uderzeniem głównymi siłami od strony przeciwnej. Przygotowany na atak Drewicza Pułaski zmusił go do ucieczki.
A oto, jak autor relacji o potyczce pod Częstochową przedstawił te wypadki: „Gdy tedy Rónne jak był upewniony i ubezpieczony, szedł prosto w umówione miejsce i rzęsisto ognia, ale górą, dawał konfederaci wzajemnych zachowywali, ale gdy już wszedł między nich dopiero razem z armat po dwa razy wydano ognia i zaraz przeszło 300 Moskwy na placu położyli, inni tym niespodziewanym przywitaniem zmieszani nie wiedzieli, co czynić i już do ucieczki zabierali się, ale JW Pułaski z tyłu wpadłszy ani jednemu uciec nie dopuścił, a JP Zaremba przybliżającemu się Drewieżowi w bok jego dywizyi uderzywszy i przeszło także 300 Moskwy na placu położywszy do spiesznej onego ucieczki przymusił.”
Bitwa – jak podaje relacja – trwała 6 godzin. Z przesadzonych danych wynikało, że Rosjanie mieli utracić 856 ludzi, natomiast zwycięscy konfederaci tylko 82. Ponadto do niewoli dostało się 254 Rosjan. Konfederaci mieli też zdobyć 8 armat. Uciekający z Częstochowy Drewicz zatrzymał się dopiero w Żarkach. Stamtąd udał się do Krakowa, skąd już 14 listopada ponownie wyruszył do Częstochowy idąc do niej od strony Koziegłów.
Dowiedziawszy się o tym Pułaski zwrócił się o pomoc do J. Zaremby. W liście jego z 19 listopada 1770 roku skierowanym do J. Zaremby czytamy: „Odebrawszy wiadomość, iż nieprzyjaciel pod fortecę zmierzający w Koziegłowach (!) dziś zapewne znajduje się, a na dniu jutrzejszym z tymże akcyję mieć spodziewam się, więc oznajmiwszy JW.Mć Panu Dobrodziejowi, obliguję go, ażebyś dla dnia sukursu, jeżeli to nastąpić może, komendzie swej pośpieszyć rozkazał…” Spodziewając się oblężenia twierdzy Pułaski wydał polecenie zdjęcia kopuły z wieży kościelnej, by nie uległa ona zapaleniu oraz nakazał przykryć dachy grubą warstwą nawozu. Po połączeniu się z Zarembą Pułaski oczekiwał ataku Drewicza, który po paru dniach pobytu w Częstochowie odstąpił od próby zdobywania twierdzy.
Planując szybkie zdobycie twierdzy jasnogórskiej wyruszył ponownie Drewicz z Krakowa 19 grudnia 1770 roku. Kupiec krakowski Wojciech Mączeński spisujący ważniejsze wypadki, jakie miały miejsce w tym czasie w Krakowie, tak zanotował te wydarzenia: „oporządziwszy się w necessaria wojenne do ataku jako to: w łopaty, siekiery, powrozy, drabiny i chleb, dnia 19 decembris znowu wymaszerował z Krakowa pod Częstochowę.”
Po wyjściu z Krakowa Drewicz połączył się z Langem i wyruszył do Radomska. Stamtąd po kilku dniach przybył do Częstochowy. W skład armii rosyjskiej wchodziło: 1142 żołnierzy i oficerów piechoty, 1047 karabinierów i 960 Kozaków. Łączną siłę bojową liczącą 3149 żołnierzy wzmacniała artyleria, w skład której prócz dział polowych wchodziły jeszcze armaty burzące (pozycyjne) w liczbie 16 oraz 4 (25-cio) funtowe moździerze pochodzące z pruskich arsenałów. Tym rosyjskim siłom wojskowym przeciwstawił Pułaski 1300 ludzi i 40 dział.
Dnia 31 grudnia 1770 roku o godzinie 9 rano pokazał się Drewicz na wzgórzach otaczających klasztor od strony Kłobucka.
Walkę rozpoczął Pułaski. Konnica konfederacka zaatakowała Rosjan. Walki trwały do wieczora. W „Diariuszu” tak przedstawiono wydarzenia z pierwszego dnia” …jazda konfederacka… na tłumy nieprzyjaciela mężnie natarłszy, cały marsz onego zatrzymała. Z obydwu stron gęstym z ręcznej strzelby ognia dawaniem aż do godziny drugiej po południu utarczkę kontynuowała, z niemałą utratą żołnierza prostego i oficerów nieprzyjacielskich. Ze strony zaś konfederackiej ochotnik ocalony został.” Dnia 1 stycznia 1771 r. o godzinie 7 rano Drewicz ponownie ruszył do ataku. Pułaski wystąpił przeciwko niemu. Na czele wojska dotarł do wsi Kamień. Tutaj wywiązała się utarczka z Rosjanami, po której konfederaci poniósłszy niewielkie straty zaczęli cofać się ku Kościołowi p.w. św. Jakuba, gdzie Pułaski kazał przygotować zasadzkę z armat i piechoty. Rosjanie ruszyli za ustępującym marszałkiem i zostali zaskoczeni ogniem z ręcznej broni, a następnie z armat. Pomimo szczęśliwie zakończonego przez konfederatów starcia Rosjanie zdołali opanować Starą Częstochowę, wzgórza koło wsi Kiedrzyn oraz nowicjat i ogród przy kościele p.w. św. Barbary. W odpowiedzi na to konfederaci wycofali się z pozycji przy kościele p.w. św. Jakuba uprowadzając ze sobą armaty.
Obawiając się, aby nieprzyjaciel nie zajął Częstochówki leżącej niedaleko warowni, Pułaski nakazał swoim żołnierzom podpalić drewniane domy w osadzie przyklasztornej. W wyniku tych posunięć konfederatów Drewicz rozkazał zbombardować twierdzę. Jednak to i następne bombardowanie nie przyniosło żadnych strat klasztorowi, o czym doniósł wspomniany autor piszący „Diariusz” – „…nadmierne strzelanie i bombardowanie nieprzyjaciela najmniejszej w fortecy nie uczyniły szkody…”
Dnia 2 stycznia 1771 roku Rosjanie ustawili przy drodze do nowicjatu i naprzeciw furty konwentu 2 baterie. Jedna składała się z 4 dział pozycyjnych i 2 moździerzy, druga z dwóch armat.
Z rana przystąpiono do ostrzeliwania twierdzy, które trwało z małą przerwą do wieczora. Autor „Diariusza” piszący o zmaganiach w tym dniu konfederatów z Rosjanami stwierdzał: „Dawano z szańców nieprzyjacielskich rzęsisto ognia z armat, rzucano bomby do fortecy, żadnej szkody nie przynoszące. Ale i konfederacka armata przez ten czas nie milczała, znakomite w nieprzyjacielu czyniąc klęski”. W nocy z 2 na 3 stycznia Rosjanie usypali dwa kolejne szańce: jeden naprzeciw wsi Kawodrzy, „… wprost wieży i kościoła wielkiego w fortecy będącego” na którym ustawiono 9 wielkich dział i 2 moździerze, drugi wysunięty w bok ku rzece Warcie, na którym ustawiono 1 armatę. Z rana 3 stycznia rozpoczęli Rosjanie bombardowanie klasztoru i baterii umieszczonej przy kościele p.w. św. Barbary, a następnie z 3 pozostałych. Równocześnie odezwały się też działa konfederackie. Bombardowania te, jak i poprzednie, nie przyniosły żadnych strat klasztorowi.
W następnym dniu do fortecy przybył posłaniec od Drewicza z żądaniem poddania twierdzy. Pułaski odpowiedział odmownie. Reagując na to Drewicz: „…odpowiedzią rozgniewany bombardowaniem do fortecy kazał przypuszczać ataki, lecz ani kule burzące, ani bomby palące pod ten czas rzucone, najmniejszej w ludziach nie czyniły szkody”. Następnego dnia atak rozpoczęli konfederaci. Zaczęła się wówczas podjazdowa utarczka, którą zakończyło mocne ostrzeliwanie twierdzy ze wszystkich stron, a zakończone dopiero wieczorem. W tym czasie Pułaski przedsięwziął wyprawę przeciw zachodniej baterii znajdującej się naprzeciw furty konwenckiej złożonej z 4 armat i 2 moździerzy. Niespodziewany atak zaskoczył Rosjan, którzy jednak szybko przystąpili do kontrataku. Dowódca konfederacki obawiając się odcięcia drogi powrotnej, nakazał odwrót w czasie którego sam szczęśliwie uniknął śmierci. Do fortecy konfederaci powrócili o północy. Straty Rosjan były duże. Unieruchomione zostały 3 armaty. Konfederaci utracili 4 ludzi, 17 zostało rannych, w tej liczbie 3 oficerów, z których jeden niedługo później zmarł.
Noc i część następnego dnia upłynęła w spokoju. Dopiero przyłapanie szpiega – kobiety nasłanej przez Drewicza – spowodowało kolejne bombardowanie twierdzy. I ten kolejny atak nie wprowadził większych zniszczeń w klasztorze.
Żołnierzom konfederackim dotkliwie dały się odczuć silne mrozy. W twierdzy brak było opału i ciepłej odzieży. Aby zdobyć drzewo na opał wyruszył z fortecy oddział, który stoczył walkę z Rosjanami. Dnia 7 stycznia 1771 roku Pułaski wysłał z twierdzy porucznika z niewielkim oddziałem, by zaatakował Rosjan rozlokowanych w pobliżu kościoła p.w. św. Rocha i spalił parę domów, które służyły Rosjanom jako zasłona przed konfederackimi atakami armatnimi. Akcja omalże nie zakończyłaby się tragicznie, gdyby nie pomoc udzielona z twierdzy. Pomimo, że Rosjanie
nie zdołali odciąć powrotu konfederatom, ci ponieśli znaczne straty w ludziach – zginęło 8 osób, 6 dostało się do niewoli oraz wielu konfederatów zostało rannych.
Dzień 8 i 9 stycznia minął na koncentracji sił wroga. Atak wojsk rosyjskich nastąpił w nocy z 9 na 10 stycznia z trzech stron: na dwa bastiony im. Potockich i Szaniawskich oraz bramę klasztorną. Nie przyniósł on jednak Rosjanom spodziewanych rezultatów. We wspomnianym tu niejednokrotnie Diariuszu tak czytamy o tych wydarzeniach: szturmowali więc Moskale, ale mężnym sercem konfederackim jedni z ręcznej strzelby kulami, inni granatami, inni drzewami na koszach leżącemi nieprzyjaciół bili; najwięcej kamieniami byli rażeni; dość, że ich w samej fosie i poza sadami na 500 ubito, prócz bardzo wielu blejzerowanych; reszta ze wstydem ucieczką się salwowała”.
Rosjanie zostali odparci i utracili znaczną ilość żołnierzy w rannych i zabitych. Następnego dnia Pułaski rozkazał żołnierzom wyjść poza wały, pozbierać drabiny, żerdzie topory i haki pozostawione przez Rosjan.
W dniu tym Rosjanie przygotowywali ponowny atak wożąc faszyny i przygotowując nowe drabiny. Wieczorem rozpoczęli bombardowanie twierdzy z różnych stron. Do bezpośredniego ataku jednak nie doszło, ponieważ – jak słusznie przypuszczał S. Kwasieborski w swojej pracy Drewicz musiał w nocy z 11/12 stycznia 1771 roku wysłać znaczny oddział żołnierzy na pomoc pułkownikowi Oebschełnitzowi, sprawującemu władzę w Krakowie i w związku z tym obawiał się atakować uszczuplonymi siłami oblężonych w twierdzy konfederatów. Nie rozpoczynając ataku, zaczęli się Rosjanie przygotowywać do odwrotu. Dnia 14 stycznia przystąpili do likwidowania obozu i ściągania armat z szańców. Z rana 15 stycznia rozpoczęli odwrót.
Dla zabezpieczenia odwrotu Rosjanie pozostawili przy przejściu nad rzeką Wartą część swego wojska złożonego z piechoty, karabinierów i kozaków. Po odrzuceniu kozaków spod klasztoru i zmuszeniu piechoty do wycofania za rzekę wyruszył Pułaski na czele piechoty i jazdy w pościg za nieprzyjacielem. Celem pościgu było zabranie odchodzącemu nieprzyjacielowi żywności i pokarmu dla koni. Po zajęciu szańców koło kościoła p.w. św. Barbary zabrał około 30 wozów z sianem i żywnością. Wieczorem ostatnie oddziały rosyjskie opuściły Częstochowę, a Pułaski powrócił do twierdzy.
Ustępujący spod Częstochowy Drewicz, 17 stycznia 1771 roku znalazł się w Krakowie. Jego powrót został zrelacjonowany przez Mączeńskiego: „… pan Drewicz z całym korpusem od Częstochowy przybył do Krakowa o godz. 2-ej po południu z wielką klęską i utratą około 2000 ludzi pod Częstochową, za którym z Częstochowy wypadłszy JMP Pułaski z konfederatami za Starą Częstochowę daleko wygonił”.
Odparcie ataku Drewicza przez Pułaskiego spotkało się z uznaniem ze strony Generalności. W liście skierowanym do niego z dnia 1 lutego 1771 roku czytamy: „Tę swoistą dzielność, rzadkim darem zebraną i zamkniętą w J.W.M. Panu poważamy. Liczne hazardów i sposobności swojej dałeś w otwartem polu dowody. Toż męstwo, tęż niebezpieczeństw wzgardę, przezorność w rozrządzaniu, odwagę w dopełnianiu, zabieg na przyszłe wypadki, czułość na wszystko, dałeś widzieć w dzielnej i chwalebnej fortecy Jasnogórskiej obronie”.
Od końca stycznia do połowy lutego 1771 roku w Częstochowie znajdowała się znaczna ilość oddziałów konfederackich, co zabezpieczało ją od ataków wojsk rosyjskich. K. Pułaski nie ograniczał swojej działalności tylko do obrony Jasnej Góry, ale niejednokrotnie też wyprawiał się z niej w głąb kraju, udzielając pomocy walczącym oddziałom konfederackim. Po 15-tym lutym Pułaski wyruszył ku Kraśnikowi. Celem jego wyprawy było odciągnięcie z krakowskiego Podgórza Rosjan, którzy przebywali tam w znacznej sile. Suworow bezskutecznie próbował 19 lutego zawładnąć Lanckoroną. Marszałek łomżyński przekonawszy się, że Kraków sam zdoła się obronić, wyruszył z oddziałami Sawy i Radzymińskiego w kierunku Lubelskiego. Po drodze stoczył potyczkę pod Pińczowem oraz bitwę niedaleko Tarnowa. Pod Rachowem stracił obóz i znaczną liczbę ludzi, głównie z oddziału Sawy. W nocy z 28 lutego na 1 marca 1771 roku zaatakował Kraśnik lecz bezskutecznie, gdyż przeszkodził mu w tym podążający za nim Suworow.
Po dwóch tygodniach (przed 4 marca) wrócił Pułaski do fortecy, gdzie czekał na przybycie francuskiego pułkownika C.F. Dumourieza, który miał udzielić pomocy walczącym konfederatom. Spotkanie to miało ustalić dalsze działania militarne konfederatów.
Przebywając w twierdzy marszałek łomżyński starał się o lepsze warunki egzystencji żołnierzy, wysyłał oddziały, które zdobywały pokarm dla koni oraz proch i żywność. Na tle działań organizacyjnych doszło do konfliktu Pułaskiego z paulinami, gdyż powiększył on koszary wojskowe dla swoich żołnierzy kosztem nowicjatu klasztornego, pozostawiając paulinom zaledwie dwie cele.
W marcu 1771 roku Pułaski wyruszył w kierunku Chęcin, skąd ponownie wrócił do twierdzy, a przed 11 kwietnia był już w Białej, gdzie jego i J. Zarembę wezwała Generalność. W siedzibie Generalności doszło do narady, w której wziął udział C. Dumouriez.
Stamtąd udał się Pułaski w Krakowskie, by wziąć udział w akcji wszystkich małopolskich oddziałów, mającej na celu ochronę prac przy rozszerzaniu i modernizacji fortyfikacji Tyńca i Bobrka.
Zaplanowano też zajęcie Krakowa, lecz plan ten nie udał się. Umocniono tylko Bobrek, Tyniec i Lanckoronę. Do tych miejscowości miał Pułaski sprowadzić z Częstochowy część swoich armat i piechoty.
Z początkiem maja 1771 roku w drodze do fortecy, spotkał marszałka płockiego A. Zielińskiego. Spędziwszy parę dni w Częstochowie, razem z A. Zielińskim i Ignacym Kuczyńskim podążył w kierunku Białej, zabierając piechotę i armaty.
Zgodnie z ułożonym uprzednio planem Pułaski zamiast udzielić bezpośredniego wsparcia małopolskim oddziałom konfederackim, wyruszył w głąb kraju, by w ten sposób odciągnąć część sił rosyjskich oraz odwrócić ich uwagę od fortecy i oddziałów konfederackich zgrupowanych wokół Lanckorony. Rosjanie jednak wbrew jego przewidywaniom nie podążyli za nim, lecz za C.F. Dumouriezem. Pozbawiony wsparcia przez marszałka łomżyńskiego Dumouriez został rozbity pod Lanckoroną 23 maja 1771 r.
Dnia 18 maja 1771 roku Pułaski pokonał pod Majdanem pułkownika Poliwanowa i zbliżał się do Zamościa. Nie mogąc zawładnąć tą fortecą, musiał po uporczywej walce 3 czerwca cofnąć się na Lublin i Krasne – w stronę Częstochowy, do której powrócił po 18 dniach.
Tymczasem wokół fortecy przebywali żołnierze Pułaskiego, Szyca i Zaremby w sile około 300 żołnierzy. Po otrzymaniu wiadomości o zbliżaniu się nieprzyjaciela, Zaremba ze swoim oddziałem poszedł w kierunku Kłobucka, pozostała część wojska cofnęła się na szańce pod osłoną fortecznych armat.
Pod twierdzę przybyli ułani Branickiego i Rosjanie dowodzeni przez Drewicza i Diiringa. Do rozmów między Pułaskim, a Franciszkiem Ksawerym Branickim, łowczym wielkim koronnym, doszło 20 czerwca 1771 roku. Próby namówienia Pułaskiego do kapitulacji twierdzy spełzły na niczym, a Branicki odjechał do Widawy. Pod warownią zostali Drewicz i Diiring, który niebawem odszedł do Kłobucka. Wkrótce również Drewicz podążył do Widawy, wezwany tam przez Branickiego. Zgrupowanie sił nieprzyjacielskich koło Widawy miało na celu okrążenie i zniszczenie oddziału Zaremby, który podobnie jak Pułaski, nie dał namówić się do zdrady.
Generalność przekonawszy się do osoby Pułaskiego, oddała mu do dyspozycji Ziemię Czerską z prawem pobierania furażu oraz podatków i postanowiła skłonić konsyliarza sieradzkiego Michała Colonnę Walewskiego, by zrzekł się tytułu komendanta Częstochowy. Funkcję tę powierzono Pułaskiemu, polecając mu jednocześnie złożenie przysięgi przed Kuczyńskim według przepisanej formuły. W liście Generalności do Pułaskiego z dnia 15 lipca 1771 roku mówiącym o nominacji jego na stanowisko komendanta fortecy jasnogórskiej czytamy m.in.: „Winszując Mu więc tego’ nowego charakteru, winszujemy razem, że pod najwyższą tego miejsca protektorką, stajesz się J.W. Pan wybranym instrumentem najściślejszego wzajemnej między nami jednomyślności węzłu powiększania zasług sobie w Ojczyźnie i ugruntowania tej sławy, która własnemu i obcym narodom jest już dość znajomą…” Tak więc Pułaski dopiero od 15 lipca 1771 roku mógł się legalnie tytułować komendantem Jasnej Góry.
Marszałek łomżyński wyruszył ponownie z twierdzy 19 sierpnia 1771 roku, prowadząc ze sobą prócz kawalerii oddział piechoty i kilka armat. Idąc w Krakowskie, przeszedł Wisłę koło Bobrka i stanął pod koniec miesiąca pod Tyńcem, zagrażając wraz z innymi oddziałami konfederackimi Krakowowi i Wieliczce. Obawy pułkownika rosyjskiego Oebschelvitza okazały się jednak nieuzasadnione, ponieważ Pułaski po krótkim odpoczynku wyruszył do Białej, na wezwanie przez Generalność. Tam wraz z innymi przywódcami konfederacji uczestniczył w naradach, w których wziął udział generał A.K.de Viomenil – mianowany na miejsce odwołanego C. Dumourieza.
Z Białej wyruszył Pułaski na Wiśnicz, by stamtąd zawrócić znów ku Częstochowie, do której przybył przed 1-szym października 1771 roku.
W tym czasie powstał projekt porwania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.27 Do Pułaskiego, przebywającego w twierdzy, zgłosił się S. Strawiński, który przedstawił plan porwania króla. Marszałek łomżyński przyrzekł mu pomoc i odebrał od niego przysięgę w obecności Kossowskiego i Kuczyńskiego. Termin wykonania tego zadania wyznaczono na końcowe dni października lub na początek listopada 1771 roku.
Dla umożliwienia realizacji tego planu jego konspiratorzy z Cieszyna i Lublińca wystarali się u Generalności o wydanie polecenia Pułaskiemu i Zarembie, by w tym czasie wyruszyli w kierunku Warszawy na Rawę, pod pozorem odciągnięcia Suworowa i Branickiego spod Krakowa. Pod koniec października 1771 roku Pułaski wyruszył z fortecy w przekonaniu, że Zaremba dołączy w okolicach Rawy i wzmocni jego siłę o 400 ludzi. Nie uzyskawszy pomocy, udał się do Opoczna, a stamtąd w stronę Radomia, chcąc być jak najbliżej Warszawy. Tymczasem Zaremba przebywał we wsi koło Częstochowy, skąd dopiero na usilne żądanie częstochowskich konfederatów wyruszył z opóźnieniem w kierunku Rawy. Brak wspomnianego wsparcia przez marszałka wielkopolskiego doprowadził do klęski Pułaskiego pod Radomiem 31 października – zadanej mu przez M. Langego. Od całkowitej klęski uratowała go potyczka pod Magnuszewem. Straciwszy około 100 ludzi, sam z trudem uniknął śmierci. Ranny w rękę powrócił Pułaski do Częstochowy, gdzie dowiedział się o nieudanym porwaniu króla. W czasie śledztwa w sprawie zamachu na króla wskazywano na Pułaskiego, jako kierownika całej akcji. W tej sytuacji wyjechał Pułaski do Lublińca, a stamtąd w towarzystwie Schwartza 9 listopada 1771 roku wyruszył do Cieszyna. Generalność zaczęła na niego nalegać przez biskupa i księżną kurlandzką, aby w publicznym akcie wyparł się wspólnictwa ze sprawcami napadu na króla. W wyniku tych nacisków Pułaski ogłosił 18 grudnia 1771 roku dwa manifesty, w których wyparł się udziału w zamachu i potępiał jego sprawców.
Po powrocie z Cieszyna poświęcił się sprawom administracyjno-gospodarczym. Pracę rozpoczął od kompletowania i uzupełniania swoich szeregów. Francuscy inżynierowie, którzy przybyli do niego od Viomenila, pracowali nad wzmocnieniem gotowości obronnej fortyfikacji. Zajmowano się także gromadzeniem pożywienia dla koni, ponieważ spodziewano się nowych ataków Rosjan. Zbieranie podatków w tym czasie było bardzo utrudnione, ponieważ cała okolica Częstochowy była wyniszczona kontrybucjami i przemarszem wojsk.
Po otrzymaniu listów od Rady Wojskowej 20 lutego 1772 roku wyruszył wraz z Kossakowskim na czele tysiąca ludzi (600 konnicy i 400 piechoty) w kierunku Krakowa.30 W drodze wydał polecenie swoim zawiślańskim komendom, by z drugiej strony ciągnęły na Kraków. Natomiast manewrem sił własnych chciał przeciąć komunikację wojskom rosyjskim i przyjść z pomocą oblężonym obrońcom Krakowa. W czasie, kiedy Pułaski wyruszył w stronę Proszowic przeciwko majorowi Michelsonowi, Drewicz połączył się z pułkownikiem Łopuchinem w okolicy Piotrkowa i zaczął zagrażać Częstochowie. Pojmując groźną sytuację, Pułaski nakazał powrót do fortecy, gdzie znalazł się już 2 marca 1772 roku. Oddział, z którym powrócił, poważnie był uszczuplony, bowiem po drodze wysłano część jazdy pod dowództwem marszałka Księstwa Inflanckiego – Zyberka do województwa ruskiego i lubelskiego.
Drewicz, który z początkiem marca był już w okolicach Częstochowy, dowiedziawszy się, że na pomoc fortecy zmierza J. Zaremba – zrezygnował z ataku na klasztor. Pułaski wysłał za nim Piotra Nowickiego, prosząc jednocześnie J. Zarembę o przysłanie piechoty do twierdzy. „Po wyruszeniu JW.WM. Pana Dobr., nieprzyjaciel cofnął się …” – czytamy w liście do Zaremby z dnia 3 marca 1772 roku pisanego z fortecy – „… JW. Wmy Pan jeżeli sądzisz rzeczą użyteczną, przyślij tu swoją infanteryję, ja upewniam, że na każde zawołanie ją oddam, ale jednak lenunk dla niej na czas niejaki zostaw, wszak wiesz, że u mnie niewiele pieniędzy, może przypaść takowa okoliczność, że potrzebny będzie podjazd infanteryi w tamte strony, a tak z obojga komend złączony pewnie co może dokazać, jeżeli się zdawać będzie, więc te odsyłaj nie zabawnie, a ja wyruszę artyleryję, mogę w 600 ludzi pociągnąć tam dokąd się umówimy”.
Pod Częstochową znalazł się Drewicz ponownie 5 marca 1772 roku. Razem z nim był Zacharów i Zabuldo (?). Celem Rosjan było złupienie podklasztornego miasteczka. Nie doszło jednak do realizacji tego planu wskutek wysłania przeciwko nim ochotników. Nie została zrealizowana również próba podejścia w nocy pod Częstochowę. Rosjanie cofnęli się ku Kozieglowom, a stamtąd w stronę Krakowa.
Po odejściu Drewicza przygotowywał się Pułaski do nowej wyprawy, namawiany przez Zarembę. Miała ona zwrócić się przeciw Łopuchinowi. Marszałek łomżyński aprobował ją, uważał jednak, że lepiej byłoby skoncentrować siły konfederatów pod Krakowem. W ostateczności przystał na nią dlatego, że Łopuchin przebywał blisko twierdzy i głodził jej okolice. Wspólna akcja marszałków i tym razem nie doszła do skutku.
Dnia 13 marca 1772 roku znowu pod klasztor przybył Drewicz. Żądał wydania 3000 złp, które zabrał jeden z konfederatów i przekazał oddziałom przebywającym w klasztorze częstochowskim. Pułkownik rosyjski dysponował wówczas konnicą złożoną z jednego tysiąca ludzi oraz działami, z których ostrzeliwał twierdzę. Po krótkiej wymianie ognia odstąpił od twierdzy i zajął obserwacyjne stanowisko nad Pilicą.
Chcąc rozszerzyć walki konfederatów w województwach ruskim i lubelskim Generalność wydała 14 marca 1772 roku polecenie Pułaskiemu, aby połączył się z Zarembą pod Wieluniem i uderzył na Łopuchina, a następnie na Drewicza. Po zrealizowaniu tego planu powinni łącznie z Kossakowskim udać się ku Bobrkowi, a stamtąd w stronę Zamościa. Na okres realizacji planów Generalności Częstochowa miała być pozostawiona własnym siłom
i oddana pod tymczasowe dowództwo jakiegoś oficera. Plan ten znów nie został zrealizowany, ponieważ Zaremba nie stawił się, mimo umowy, 19 marca 1772 roku pod Wieluniem.
Pod koniec działań wojennych konfederacji barskiej Pułaski postanowił ograniczyć się do obrony fortecy i przebywać w niej, dopóki nie dojdzie do traktatów, w których – jak się spodziewano, Generalność będzie brała udział.
W utrzymaniu twierdzy wystąpiły trudności, ponieważ kończyły się skromne zapasy amunicji i żywność. Próbą wyjścia z krytycznej sytuacji było pożyczenie 600 cz.zł od księżnej kurlandzkiej Franciszki oraz zawarcie z klasztorem umowy, w myśl której Paulini zobowiązali się płacić 1000 cz.zł rocznie na cele konfederacji.
Do twierdzy przedzierali się konfederaci z różnych stron kraju. Przybył Filip Radzymiński – wyparty z przemyskiego – prowadząc za sobą część wojska; Antoni Głębocki, marszałek kujawski, mazowiecki i dobrzyński oraz część ułanów Zaremby. Wobec koncentracji w Częstochowie sporych sił konfederackich piechotę umieszczono w klasztorze, konnicę pod twierdzą.
Niemniej jednak, Pułaski nie myślał już o kontynuowaniu dalszej obrony. Wypadki, jakie rozegrały się na arenie międzynarodowej, pozwalały przewidywać rychły upadek konfederacji. Francja przestała wspierać konfederatów. Viomenil został odwołany. Przedstawiciele Generalności nie uczestniczyli w przygotowywanych traktatach. Austria odmówiła zgody na dalszy pobyt Generalności w granicach habsburskiej monarchii. Widząc zbliżający się koniec ruchu, który zapoczątkował w Barze jego ojciec Józef – Kazimierz Pułaski oddał dowództwo fortecy Filipowi Radzymińskiemu – marszałkowi sanockiemu i Antoniemu Zielińskiemu – marszałkowi ciechanowskiemu, a sam potajemnie w towarzystwie czterech ludzi i swojego adiutanta 31 maja 1772 roku opuścił twierdzę, by już nigdy do niej nie powrócić.
Przed odejściem zlecił Radzymińskiemu i Zielińskiemu, by 400 najbardziej oddanych sprawie konfederacji żołnierzy rozpuścili pojedynczo do domów i dali pieniądze zabezpieczające im egzystencję. W ostatnim rozkazie do wojska, który polecił ogłosić po swoim odjeździe, czytamy: „Wziąłem oręż do ręki dla dobra publicznego, dla niego złożyć go muszę. Związek trzech państw potężnych odejmuje nam wszelkie środki możliwej obrony, a sprawa do której wplątany jestem, utrudniłaby mi przeprowadzenie dla was kapitulacji, łącząc was z moim nieszczęściem. Znam waszą gorliwość i waszą odwagę, i pewny jestem, że gdy szczęśliwsze zdarzą się okoliczności dla służenia Ojczyźnie będziecie takimi samymi, jakimi byliście ze mną.”
Częstochowa broniła się do 18 sierpnia 1772 roku.
Podsumowując działalność Kazimierza Pułaskiego w Częstochowie należy pamiętać, że przypadła ona w okresie od 10 września 1770 roku – tj. od chwili zajęcia Klasztoru Jasnogórskiego, do 31 maja 1772 roku tj. do opuszczenia go.
W okresie tym – jak przedstawiono – nie ograniczał swojej działalności tylko do obrony Jasnej Góry, ale niejednokrotnie wyprawiał się w głąb kraju udzielając pomocy walczącym konfederatom. Na wyniku walk w okolicach Częstochowy w dużym stopniu zaważył brak współdziałania ze strony regimentarza wielkopolskiego Józefa Zaremby, który nie zawsze dotrzymywał umowy.
W czasie pobytu w twierdzy jasnogórskiej Pułaski dał się poznać jako dzielny wódz42 i dobry organizator. Podkreślając rolę, jaką odegrał K. Pułaski w czasie obrony Jasnej Góry W. Kęder słusznie napisał: „Obrona jasnogórskiego fortalitium była jednym z najświetniejszych momentów w krótkim życiu Kazimierza Pułaskiego. Zajaśniał tu pełnym blaskiem jego wielki talent dowódcy i sprawnego organizatora obrony. Prowadził on niezwykle czynną walkę defensywną nie tylko broniąc twierdzy, lecz również działając na jej daleko wysuniętych przedpolach. Do znanych pozytywnych cech swej osobowości: odwagi graniczącej często z brawurą, ofiarności i wielkiego poświęcenia sprawie, której służył, dołączył jeszcze mądrą przezorność i umiejętności taktyczne”.
Na podstawie Almanach Częstochowy, cz. 1., Andrzej Wasiak
Opracowanie: Jarosław Praclewski