Zachowuje się wciąż jak w konspiracji. Mówi, co myśli, nie oglądając się na konsekwencje. Uważa, że sprawiedliwość jest ważniejsza niż prawo. No, i dba o swych żołnierzy. Dla syna – polityka taki tata oznacza kłopoty
Tekst: Wojciech Cieśla, Paweł Reszka; Ilustracja Jacek Gawłowski, Newsweek, nr 30/2018, 16-22.07.2018
Polityk PiS: – Kornel lubi „chlapnąć”. Każda taka wypowiedź to ból głowy dla władzy, a czasem poważne zagrożenie. Kornel publicznie przyzna się, że dzwonił do syna, by pomóc kontrowersyjnemu biznesmenowi. Albo skarci rząd za antyrosyjskość. Albo powie, że Polska powinna przyjąć uchodźców. Nawet w czasie świątecznej bryndzy trzeba mieć się na baczności. Bo nagle wyzna w tabloidach, że spędza Wigilię z trzema różnymi kobietami.
DAJCIE MILION ZA REPRESJE
Wydział Cywilny Sądu Okręgowego we Wrocławiu zasypany jest wnioskami kolegów Kornela Morawieckiego. Chodzi o odszkodowania za represje stanu wojennego. Autorem większości pozwów jest Mariusz Sokołowski, prawnik, działacz stowarzyszenia Solidarność Walcząca, założonego w 2011 roku przez Morawieckiego seniora. Przejrzeliśmy akta kilkunastu takich spraw.
Hanna Łukowska-Karniej, była asystentka i partnerka Morawieckiego w czasach stanu wojennego, wiele razy była zatrzymywana i aresztowana. Swoje roszczenia wyceniła na ponad 430 tys. zł, lecz jako jedyna z grupy znaj ornych szefa SW wycofała w tym roku wniosek o odszkodowanie i zadośćuczynienie.
Piotr Medoń, drukarz podziemnej bibuły i organizator kryjówek Morawieckiego, był internowany, dwa razy siedział w areszcie, SB pięć razy zatrzymywała go na 48 godzin. W marcu sąd przyznał mu ponad 160 tys. zł.
Wiele spraw o odszkodowania za represje to przypadki dyskusyjne. Na przykład Marian Malecha domagał się 50 tys. zł za jedno zatrzymanie przez SB i rewizję. W pozwie napisał o „niewyobrażalnej krzywdzie”, której doznał. Sąd przyznał mu nieco ponad 9 tysięcy złotych.
Inny członek Solidarności Walczącej Krzysztof Witczak domagał się miliona złotych za to, że w stanie wojennym wcielono go na cztery miesiące do wojska i szykanowano. Sąd przyznał mu 30 tys. zł. Natomiast Paweł Bielawski domagał się miliona za internowanie ojca (dziś już nieżyjącego). Twierdził, że ukrywał się do 1988 r. Świadkowie temu zaprzeczali, ale sąd i tak przyznał mu 25 tys. zł.
Zofia Karniej, zatrzymana dwa razy na 48 godzin, chce 100 tys. zł. Pisze, że w jej domu ukrywał się Morawiecki (sąd ustala, że ukrywał się tydzień, było to wczasach, gdy Zofia miała 13 lat), dowodzi też, że jej informacje „były podstawą działania wywiadu i kontrwywiadu Solidarności Walczącej”. Dostaje 1,3 tys. zł. Zbigniew Bieniek, zatrzymany w roku 1987 na 48 godzin, chce 50 tys. zł, dostaje 3,3 tys.
Schemat większości pism procesowych jest podobny: napisane są metodą kopiuj-wklej, przywołują te same dokumenty (raport „S” na temat represji i akta z IPN), a jako świadkowie występują dwie osoby – sam składający pozew i Kornel Morawiecki, który ma zaświadczyć o jego opozycyjnej karcie.
POŁAMANI KONSPIRACJĄ
W podziemiu Kornel Morawiecki, założyciel Solidarności Walczącej, był postacią spiżową. Ukrywał się przez 7 lat, przeszedł przez 60 konspiracyjnych mieszkań. Młodzi działacze, którzy mieli okazję się z nim wtedy spotkać, mówili, że było to dla nich jak rozmowa z Piłsudskim albo Grotem-Boweckim.
Drukarz Krzysztof Gulbinowicz tak wspominał przesłuchanie, podczas którego SB namawiała go do wydania Morawieckiego: „To tak, jakbym zdradził ojca. Musiałbym wtedy znaleźć drzewo i się powiesić”.
Nawet dzisiejsi przeciwnicy polityczni mówią o nim dobrze. – Jest uczciwym i poczciwym człowiekiem. Stworzył świetną, głęboko zakonspirowaną organizację. I zawsze uważał, że odpowiada za swoich ludzi – mówi sympatyk PO, znający Morawieckiego jeszcze z lat 80.
Wpadł dopiero w listopadzie 1987 r. Wprost z aresztu odwieziono go na lotnisko i wydalono do Włoch. Wrócił do kraju nielegalnie, w połowie 1988 roku. Znów musiał się ukrywać.
Nie poparł Okrągłego Stołu. Uważał, że negocjowanie z upadającą komuną jest bez sensu. Potem doszedł do wniosku, że była to zdrada, która oddała Polskę w ręce nomenklatury i zbójeckiego kapitalizmu. Nie miał wątpliwości, że to on i jego Solidarność Walcząca mieli rację. W 2007 roku odmówił przyjęcia z rąk Lecha Kaczyńskiego Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski. Dlaczego? – Uważamy, że naszej organizacji należy się Order Orła Białego – tłumaczyła Hanna Łukowska-Karniej.
Bliski znajomy Morawieckiego: – Mieli poczucie głębokiej niesprawiedliwości. Myśleli: „My tu do końca drukowaliśmy, rzucaliśmy ulotki, a cwaniacy, cynicy i komuna przygotowywali się do kapitalizmu”. A trzeba przyznać, że wielu członków Solidarności Walczącej zapłaciło wysoką cenę za konspirację. Spora ich część nie odnalazła się w nowych czasach. Niektórzy byli frustratami, alkoholikami. Kornel wiedział, że to trochę jego wina.
Polityk z Wrocławia: – Gdyby nie konspiracja, to sam Kornel byłby nieprzeciętnym naukowcem. Przecież mimo konspiracji jest doktorem fizyki. Koszty poniosła cała rodzina. Ciągłe represje ze strony SB. Przez siedem lat dzieci wychowywały się bez ojca. Co jakiś czas przychodził tylko list. A gdy Kornel się ujawnił, to okazało się, że w podziemiu związał się z inną kobietą.
POMYLONY STARUSZEK
Dziennikarz, znajomy Morawieckiego: – Kiedyś chciałem na 4 czerwca zrobić rozmowę z Kornelem. Szefowa bierze mnie na stronę: „Daj spokój, przecież to jest oszołom”.
Jego kariera polityczna w III RP to pasmo klęsk. Nigdy niczego nie udawało mu się wygrać. W1990 r. chciał startować na prezydenta, nie zebrał koniecznych popisów poparcia. Jego Partia Wolności nie weszła do parlamentu. W 2010 r. w wyborach prezydenckich dostał 0,13 procent głosów, najmniej z całej stawki. W 2015 r. znów nie zebrał podpisów.
Polityk z Wrocławia: – Kompletnie nie mógł wstrzelić się w nastroje społeczne. Jednak usiłował dbać o swoich ludzi. Nieoficjalnie mówiło się, że kombatanci SW mają większe szanse, by znaleźć posadę w BZ WBK, gdzie prezesował Morawiecki junior, albo w PKO BP, gdzie od 2009 r. prezesem jest weteran Solidarności Walczącej Zbigniew Jagiełło.
Dopiero ostatnie wybory przyniosły przełom. Morawiecki dostał się do Sejmu. Paradoksalnie nie z ugrupowania postsolidarnościowego, ale z amorficznego, pełnego narodowców Kukiz’15. To było symboliczne, gdy pojawił się w Sejmie, by jako marszałek senior otwierać obrady. Siwy, lekko zgarbiony, z popsutymi zębami, zaczął od cytatu z nieznanego poety podziemnego: „Niosę cię Polsko jak żagiew, jak płomienie, gdzie cię doniosę – nie wiem”.
Znajomy Morawieckiego: – Wzruszająca chwila. On właśnie wtedy wyszedł z podziemia.
Niedługo potem, podczas debaty nad Trybunałem Konstytucyjnym, wygłosił polityczne kredo, za które był później krytykowany: „Prawo to nie świętość. (…) Prawo ma służyć nam. Prawo, które nie służy narodowi, to jest bezprawie”.
Polityk PO Rafał Grupiński, w podziemiu związany z Solidarnością Walczącą:
– Kornela traktuję z wielkim sentymentem. To człowiek wielkiej uczciwości, ale ze stwierdzeniami o prawie nie mogę się zgodzić. Bo to jest prosta droga ku totalitaryzmowi.
Działacz dawnej opozycji: – Kornel głową jest ciągle w latach 80. Prawo? Jakie ma znaczenie prawo – ważne, żeby na końcu wyszło sprawiedliwie! Dlatego gdy jego sejmowa koleżanka Małgorzata Zwiercan głosowała na dwie ręce za Kornela, on nie widział w tym problemu. Że to wbrew procedurze i generalnie kryminał? I co z tego? Przecież Zwiercan zagłosowała zgodnie z jego wolą.
Z Kukizem poróżnił się szybko, bo już w kwietniu 2016 r. Chodziło o głosowanie: zajął w nim stanowisko wygodne dla PiS, wbrew woli swojego ugrupowania. Jak opisał to „Newsweek”, Kukiz mówił na ostatnim wspólnym posiedzeniu klubu: – Pi… się, Kornel, zależy ci tylko na karierze syna!
PAN Z REKLAMÓWKĄ
Rozmowa ze znajomym Morawieckiego seniora: – Wie pan, dlaczego Kornel nigdy nie wpadł za komuny?
– Dlaczego?
– Przez chaos, który „produkuje”. Zawsze się spóźniał. Był niezależny, nieobliczalny, niesterowalny. Teraz jest podobnie. Prawie nie odbiera komórki. Nic mu nie można kazać. Umawia się, że będzie na jakiejś imprezie, i oczywiście go nie ma. Albo odwrotnie. Mówi, że nie da rady wpaść. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi: zgarbiony, w wymiętej marynarce, z reklamówką w dłoni.
Rafał Grupiński: – Kornel w Sejmie zawsze wręcza mi numer prowadzonej przez siebie „Gazety Obywatelskiej”. Mówi mi nawet, który artykuł mam przeczytać. Jest jak z dawnych czasów. Jak wtedy, gdy przyjechał na ślub naszego kolegi z konspiracji Maćka Frankiewicza i by osłodzić młodej parze życie, przywiózł w prezencie cały worek cukru.
Poseł Robert Winnicki, narodowiec, dawniej poseł Kukiz’15, sąsiad Morawieckiego w ławach sejmowych: – Niezwykle sympatyczny. Do tego żywa legenda opozycji. Jest totalnie niesterowalny, ma swoje zdanie na każdy temat. Moim zdaniem oprócz przycisków „za”, „przeciw”, „wstrzymał się”, powinien być jeszcze przycisk „Kornel”.
– Niedawno dał wywiad dla rosyjskiej RIA Nowosti: „Jestem zasmucony, że rząd, media i elity nastawiają Polaków przeciw Rosjanom”. Dlaczego tak powiedział?
– Bo tak myśli! Jest za znalezieniem jakiegoś modus vivendi z Rosją i głośno o tym mówi. Powinien jednak nieco bardziej ważyć słowa, gdy krytykuje politykę państwa polskiego na zewnątrz.
– Ciekawe, że to zrobił, bo przeważnie głosuje jak PiS.
– I on, i jego koło tak głosują. Dodam, że Kornelowi jest realnie przykro, gdy ktoś krytykuje działania jego syna. A przecież to nie powstrzyma go przed tym, by mówił, co uważa za stosowne.
Morawiecki senior w wielu sprawach jest daleki od tego, co wygodne dla dobrej zmiany. Nie wierzy w zamach w Smoleńsku, jest za tym, by Polska przyjęła kilka tysięcy uchodźców. Nie uważa, by rządy PO doprowadziły Polskę do ruiny.
SPRAWA TORTU ORAZ CZAPKI
Po tym jak Morawiecki junior został szefem rządu, Kornel stał się atrakcyjny jako ojciec premiera. Polityk PiS: – W Kornelu jest sporo naiwności. To wyszło przy sprawie GetBacku. Właściciel firmy w kłopotach skłonił go, by zadzwonił do syna. Premier miał powiedzieć ojcu, żeby się tym nie zajmował.
Morawiecki senior zdaje się nie dostrzegać, że co jakiś czas wprowadza syna na potężne miny. Polityk PiS: – Na niego nie ma wpływu dokładnie nikt. Kornel albo ma coś ochotę zrobić, albo nie. Proszę zobaczyć, jakie zgłasza interpelacje. Wstawia się za ekscentrycznym działaczem opozycji Adamem Słomką, który nie chciał w sądzie zdjąć czapki i został za to skazany na grzywnę. Nie zapłacił, więc poszedł za kratki na kilkanaście dni. Jak za kraty – przecież Słomka jest uczciwy człowiek! Albo za człowiekiem, który cisnął w sędzię tortem – za co do więzienia? Przecież to był protest!
Polityk z Wrocławia: – Mateusz do rządu, a do Kornela zaczęli przychodzić dawni towarzysze broni: „przecież cierpieliśmy, pomóż”. Albo ludzie przez nich poleceni. Kornel pomaga, bo uważa, że to jego obowiązek. Lata konspiracji upewniły go, że ważny jest sprawiedliwy cel, a nie jakieś durne formalności.
Znajomy Morawieckiego: – On wierzy ludziom. Ktoś wyliczył, że w czasie siedmiu lat ukrywania się spotkał 1,5 tys. ludzi. Nikt go nie wydał.
ZMIANA NA LEPSZE
Polityk związany z PiS: – jak załatwia, biega po spółkach, dzwoni, gdzie trzeba, to na pewno nie bierze nic dla siebie. Nie jest i nigdy nie był majętny. Załatwia dla innych, bo „im się należy, bo to jest sprawiedliwe”. No, i jego środowisko ma się coraz lepiej.
Rafał Grupiński: – Kornel stara się zdobywać pieniądze na swoje działania społeczne czy polityczne. Mogę sobie wyobrazić, że czasami zgrzeszy naiwnością.
Wróćmy na chwilę do lat chudych.
W 2009 r. Kornel Morawiecki zakłada Stowarzyszenie Solidarność Walcząca. Pomaga mu Michał Gabryel, legenda opozycji jeszcze z lat 70. Do zarządu trafia Zbigniew Jagiełło (kilka miesięcy później zostaje prezesem państwowego banku PKO BP), wśród działaczy jest córka Kornela Marta, jej przyrodni brat Jerzy i jej pracodawca, Ryszard Zwiercan. Zakładają organizację w pośpiechu – chcą zdążyć na czerwcowe obchody rocznicy powstania Solidarności Walczącej, którym patronuje Lech Kaczyński,
Sprawozdania z walnych zgromadzeń pokazują, jak ewoluuje stowarzyszenie. Pierwsze zebrania są jak akademia szkolna – odśpiewanie hymnu, koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu zespołu Piastuny, wniosek o odznaczenie Kornela Morawieckiego orderem Orła Białego i wnioski o wmurowanie tablicy ku czci JPII w Tatrach.
Z lektury sprawozdań widać, jak byt organizacji poprawia się za czasów PiS. Jeszcze w 2013 r. darowizny dla stowarzyszenia to 253 tys. zł. W 2015 r. – 628 tys. zł, a do tego ponad 450 tys. dotacji. Rok 2016 jest rekordowy – aż 736 tys. zł darowizn. Kto jest tak hojny dla organizacji ojca premiera? Spytaliśmy stowarzyszenie, ale nie odpowiedziało. Ustaliliśmy jednak, że wgranie sponsorów są m.in. fundacja PKO BP oraz spółka KGHM (zarządzał nią znajomy Kornela Morawieckiego). Od fundacji związanej z państwowym koncernem miedziowym stowarzyszenie dostało 25 tysięcy złotych na zorganizowanie wystawy o Solidarności Walczącej na Forum Ekonomicznym w Krynicy.
Wielu ludzi stowarzyszenia za czasów dobrej zmiany robi kariery. Michał Gabryel trafia do rady nadzorczej Azotów. Andrzej Kapała – do rady nadzorczej Orlenu. Piotr Buzar – do administracji skarbowej. Włodzimierz Domagalski-Łabędzki zostaje szefem łódzkiego biura wicepremiera Glińskiego, a jego syn jest krótko wiceministrem i prezesem KGHM. Grzegorz Gorczyca zostaje dyrektorem w urzędzie wojewódzkim w Krakowie, Marcin Horała – szefem komisji śledczej do spraw VAT, Paweł Kieruzal będzie doradzał ministrowi rozwoju, a Wojciech Myślecki trafi do KGHM i do Tauronu.
Kornel Morawiecki i jego żołnierze już nie są bandą oszołomów. W ich życiu zaszła dobra zmiana – są ludźmi na stanowiskach.
Opracowanie: Leopold Szumański, Kraków