dr Ewa Kurek, Gazeta Warszawska
Polscy Żydzi po wojnie nie mieli się już kogo bać Króla nie było, polscy panowie zginęli w czasie wojny w walce z Niemcami i Sowietami, a jeśli przeżyli, to wraz z polskimi rzemieślnikami i chłopami siedzieli w więzieniach. Najbardziej oporni w latach 1945-1956 dostawali od komunistów, często Żydów właśnie, kulę w potylicę i lądowali w dołach na warszawskiej Łączce lub w podobnych jej miejscach. Pierwsza fala najbardziej zaangażowanych w zniewolenie Polski polskich Żydów odpłynęła do Izraela i państw zachodnich w roku 1956, druga w roku 1968.
Minął miesiąc od podpisania przez premierów Mateusza Morawieckiego i Binjamina Netanjahu deklaracji dotyczącej historii obu narodów. W Polsce ucichła medialna burza, zamilkli wreszcie różnej maści dyżurni eksperci od wszystkiego, czyli politycy i dziennikarze, którzy w okresie całego półrocza żydowskiej hucpy z ustawą o IPN jak zwykle cały swój intelektualny wysiłek skupiali na tym, żeby usprawiedliwić kolejne decyzje karmiącej ich władzy. Wszystko to jest żałosne i świadczy o tym, że rządzący miłościwie Polską PiS nie ma pojęcia, jak radzić sobie z Żydami.
Historia jest nauczycielką życia, powtarzamy od wieków. Dlatego w wypadku gdy mamy do czynienia z niezrozumiałym brakiem logiki w działaniach władzy, warto sięgnąć do przeszłości i zastanowić się, gdzie tkwi źródło polskich błędów. W wypadku stosunków pol- sko-żydowskich spojrzeć trzeba, jak to drzewiej bywało. Żydowski historyk tak oto zdefiniował stosunek Żydów do Polaków w wiekach poprzedzających zagładę: „Żyd, na zewnątrz uniżony, żywił w głębi ducha pogardę zarówno do pojera (chłopa), jak i puryca (pana), chociaż jego postawa wobec tego ostatniego była też zabarwiona lękiem. Dla Żyda zarówno chłop, jak i pan, każdy na swój własny sposób, uosabiali takie cechy, jak: brutalność, ignorancja i grubiaństwo, stanowiące antytezę żydowskiego etosu. Jednym słowem byli to goje”.
Nie ma się co obrażać na Żydów, wszak w grupie gojów nie jesteśmy sami. W grupie gojów Polacy są wraz z wszystkimi tymi mieszkańcami planety Ziemia, którzy nie są Żydami. Od tysiącleci po dzień dzisiejszy wszystkie żydowskie pokolenia wbijają sobie do głowy, że są narodem wybranym, że tylko Żydzi mają duszę i inne rasistowskie bzdury. Najlepszym przykładem trwania tego przekonania są słowa współczesnej polskiej Żydówki prof. Barbary Engelking, która publicznie oświadczyła, że dla Polaków śmierć to czysta biologia, ale dla Żydów śmierć to spotkanie z Bogiem, czyli że tylko Żydzi mają pełną postać osoby ludzkiej, a goje, w tym także Polacy, to zwykłe bezduszne osły. Nie zmienimy mentalności Żydów. Musimy tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, co zmieniło się w stosunku Żydów do polskich gojów od czasów przedwojennych.
Przez wieki zamieszkiwania na polskiej ziemi Żydzi gardzili wszystkimi polskim gojami, ale panów się bali. Bali się polskich królów, ma- gnaterii i szlachty, bo od nich zależało prawo do życia na polskiej ziemi; bali się polskiego mieszczaństwa, bo polscy mieszczanie byli dla Żydów konkurencją, a od rad miejskich zależała prosperita żydowskiego handlu i rzemiosła; polskich chłopów Żydzi się nie bali, bo Żydzi nigdy nie uprawiali w Polsce ziemi. Polscy chłopi nie mieli też żadnych możliwości prawnych wpływania na warunki życia polskiego żydostwa. Tak było do momentu wybuchu II wojny światowej, o której w kontekście Żydów myślimy jedynie w kategoriach ich tragedii i zagłady. To prawda, Hitler przyniósł polskim Żydom, głównie religijnym chasydom, straszliwą śmierć i totalną zagładę.
Ale prawdą też jest, że Stalin w 1945 r. powierzył ocalonym polskim Żydom, głównie zasymilowanym renegatom, w znacznej mierze komunistom, pełnię władzy nad Polską i Polakami. Przez wieki Żydzi bali się polskich panów i ten kreatywny lęk był gwarancją społeczno-politycznej równowagi pomiędzy gospodarzami i gośćmi. Po wojnie polscy Żydzi nie musieli się już wreszcie bać Polaków. Minionej równowagi nie odzyskaliśmy do dziś.
Polscy Żydzi po wojnie nie mieli się już kogo bać Króla nie było, polscy panowie zginęli w czasie wojny w walce z Niemcami i Sowietami, a jeśli przeżyli, to wraz z polskimi rzemieślnikami i chłopami siedzieli w więzieniach. Najbardziej oporni w latach 1945-1956 dostawali od komunistów, często Żydów właśnie, kulę w potylicę i lądowali w dołach na warszawskiej Łączce lub w podobnych jej miejscach. Pierwsza fala najbardziej zaangażowanych w zniewolenie Polski polskich Żydów odpłynęła do Izraela i państw zachodnich w roku 1956, druga w roku 1968. Żydzi głowy do polityki nie mają. Bierut i Gomułka na rozkaz Moskwy wykorzystali ich do wykonania najbrudniejszej roboty, a potem najzwyczajniej w świecie wywalili. Jednego z nich, Włodzimierza Katza, który pewnie do dziś nosi dumnie swe leninowskie imię, spotkałam osobiście. Jednak nie wszyscy żydowscy władcy opuścili Polskę. Wielu z nich zmieniło nazwiska, zamieniło wojskowe lub ubowskie mundury na togi, weszło w kręgi dyplomacji, kultury i nauki (Bauman), a w następnym pokoleniu w strukturach władzy ulokowało swoje dzieci.
W końcu XX w. Polacy odzyskali władzę nad Polską. Strach przed Żydami pozostał. Współcześni władcy Polski mienią się kontynuatorami linii polskich panów z minionych wieków, lecz zamiast budzić w Żydach zdrowy strach, najzwyczajniej w świecie boją się Żydów. A dla Polski – wracając do cytowanej wyżej definicji żydowskiego historyka – nie ma gorszej sytuacji niż ta, kiedy Żydzi nikogo spośród Polaków się nie boją.
Lęk przed polskimi panami był przez wieki gwarantem tego, że żydowscy goście nie przekraczali granic wyznaczonej przez naszych dziadów gościnności, a jeśli te granice przekraczali, słono za to płacili. Dlatego do II wojny światowej Żydzi gardzili polskimi gojami – panami, mieszczanami i chłopami – w skrytości i po cichu. Teraz, skoro polskie władze boją się Żydów, Żydzi gardzą Polską i Polakami otwarcie i światowo, czyli lansują swą pogardę bezkarnie we wszystkich krańcach naszej planety; często, jak w wypadku wspomnianej Engelking, nawet za polskie pieniądze. Żydzi gardzą też polskimi gojami towarzysko i pozapolitycznie. Jak z Izraela donoszą mi polscy Żydzi, mówiąc młodzieżowym żargonem, żydowscy mieszkańcy Izraela mają bekę z Polaków i uważają, że nieźle się z nami zabawili, zmuszając nas do ekspresowej zmiany ustawy o IPN. Ucieleśnieniem głupich polskich gojów został w izraelskim internecie Jerzy Targalski, którego zdjęcie z kotem na głowie hula po izraelskiej sieci. Trudno powiedzieć, czy Jerzy Targalski jakoś rzeczywiście zasłużył na to żydowskie wyróżnienie. Śmiem podejrzewać, że Jerzy Targalski raczej uosabia w tym wypadku innych, bardziej znamienitych miłośników kotów.
Będzie tak dopóty, dopóki władze Rzeczypospolitej Polskiej nie przyswoją na powrót etosu polskich panów z wieków XIV- XX, czyli nie zaczną się zachowywać tak, że obudzą w Żydach zdrowy respekt i zdrowy lęk przed Polakami. Ze smutkiem twierdzę, że dokona tego prawdopodobnie dopiero następne pokolenie polskich polityków, pokolenie młodych wilczków, które nie nosi już w sobie lęku przed żydowską władzą z czasów PRL.
Żeby było śmieszniej i straszniej, satysfakcja izraelskich Żydów z powodu tego, że zmusili polski rząd do ustępstwa w sprawie ustawy o IPN, płynie także stąd, że jest to w żydowskim rozumieniu kara dla rządzących Polską antysemitów.
– Jak to, przecież Polską rządzą filosemici lub, jak sto lat temu powiedział Niemojewski, tak zwane dwużydziany Polaka! – oburzyłam się na słowa mego izraelskiego rozmówcy. – Nie bujaj. My już dobrze wiemy, kto kim jest. W polskim rządzie siedzą zatwardziali antysemici. Nadskakują nam, Żydom, tylko dlatego, żeby uległością wobec nas zamaskować swój bezgraniczny antysemityzm. My już się na tym dobrze znamy!
Przed oczami stanęła mi śp. Stefka Dzięciołowska, polska Żydówka, która lata świetlne temu dość dokładnie wyjaśniła mi ten żydowski punkt widzenia3. Dla Żydów bowiem goj, który im nadskakuje, ulega bez powodu i jest wobec nich bardzo grzeczny, to na pewno człowiek, który staranną ogładą tuszuje głęboko ukryty jadowity antysemityzm. O antysemityzm Żydzi nigdy natomiast nie posądzą goja, który z nimi pertraktuje jak równy z równym, czasem się kłóci i zawsze stawia twarde i korzystne dla siebie warunki. Dlatego polscy politycy, dziennikarze i miłościwie nam urzędujący w różnych naukowych instytutach posłuszni Żydom i władzy historycy, postrzegani są przez Żydów jako ci, którzy fałszem i ogładą kryją głęboki antysemityzm, wobec czego zasługują na jeszcze większą pogardę niż zwykli polscy goje. Roześmiałam się i powiedziałam do mojego izraelskiego rozmówcy:
– No, to nasi miłościwie nam panujący doigrali się. Polacy są na nich wściekli za niehonorowe pertraktacje i kapitulację w sprawie ustawy IPN, a Żydzi widzą w nich jedynie głupich gojów, których zdrowo wykiwali, i w dodatku nieźle się przy tym bawili.
W takim właśnie postrzeganiu całej sprawy z ustawą o IPN i oświadczeniem obu premierów nie ma żadnej żydowskiej przewrotności. To tylko element mentalności ludów Bliskiego Wschodu, wspólny dla Żydów i dla Arabów. Targować nauczyłam się w Jerozolimie. Nauczył mnie tego Palestyńczyk, który miał kramik przy bazylice Grobu Jezusa i który lubił Polaków. Wytłumaczył mi, że to nie honor płacić cenę, jaką mi podają. Taką cenę płaci tylko głupiec. Tak samo do targowania się podchodzą Żydzi. Nieważne, chodzi o kupno różańca, naszyjnika czy sprawy polityczne. Tylko głupi goj może się nabrać na złożoną mu ofertę. Mądry goj, chociaż jest gojem, targuje się i ugrywa dla siebie wszystko, co ugrać w cenie lub uchwale może. A rząd polski od jesieni grał z Żydami jak najgłupszy goj. Najpierw ustawę o IPN konsultował z Żydami. A cóż Żydzi mają do polskich ustaw? Izrael nigdy nie zapytał Polski, czy ma prawo uchwalać jakieś ustawy, chociaż powinien, gdy np. w 1950 r. uchwalił ustawę zwalniającą żydowskich kolaborantów od odpowiedzialności karnej za dokonane w czasie wojny zbrodnie, bo ta ustawa dotyczyła także Żydów z polskim obywatelstwem. A gdy po uchwaleniu ustawy o IPN w sposób nieobyczajny odezwała się pani Anna Azari, ambasador Izraela, należało dyplomatycznie odesłać ją do jej własnego kraju i nie podejmować żadnej dyskusji. Warto w tym wypadku byłoby wiedzieć także, że pani ambasador Azari jest tzw. Litwaczką. Polscy Żydzi rosyjskich Żydów nazywają Litwakami i od zawsze uważają ich za wrogów zarówno Polski, jak i polskich Żydów. Tymczasem zamiast konkretnych decyzji po wypowiedzi pani ambasador rząd polski wysłał do Izraela grupę dziennikarzy i urzędników niemających pojęcia ani o historii, ani o żydowskiej mentalności, aby o czymś tam niby rozmawiać, a tak naprawdę jedynym ich zadaniem było płaszczenie się przed Żydami, głaskanie ich i zwykłe plotkowanie, także o Polakach.
Polsko-izraelska światowa hucpa trwała od stycznia do końca czerwca 2018. Potem działo się nie wiadomo co. Plotka głosi, że gdzieś w Wiedniu, gdy w konspiracyjnych lokalach Mosadu szykowany był tekst wspólnej deklaracji premierów, Sejm i Senat w iście ekspresowym tempie zmieniał ustawę, prezydent z piórem w ręku czekał na jej podpisanie, po czym premierzy Polski i Izraela tę deklarację odczytali. Zgadzam się z polskimi Żydami. Polski rząd PiS, który w sprawach społecznych i gospodarczych radzi sobie całkiem dobrze, w sprawach polityki z Izraelem i Żydami w ogóle zachowuje się jak banda głupich gojów, którzy uległością wobec Żydów kryją swój antysemityzm oraz wyniesiony z PRL głęboki strach przed wyimaginowaną ich potęgą. Brak świadomości takiego stanu rzeczy wśród polskich polityków jest dla Polski zabójczy.
Polska przez ponad tysiąc lat istnienia wychodziła oczywiście z gorszych tarapatów niż ta żydowska hucpa, którą zresztą po części sami sobie uwarzyliśmy, ale zostaje żałosny niesmak. Politycy jak zwykle uważają Polaków za durniów. Zamiast wyjść i otwarcie powiedzieć, że nie ma innego wyjścia, że dla wyższych celów polityki zagranicznej, za każdą cenę musimy jak najszybciej zakończyć tę wywołaną przez Żydów i kiepsko przez Polskę rozegraną sprawę, że ceną tą jest zmiana ustawy o IPN, wciskają nam zwykłą ciemnotę i mówią o wielkim zwycięstwie. Tymczasem deklaracja Morawiecki-Netanjahu żadnym polskim zwycięstwem nie jest. Jest trudnym do zaakceptowania przez wielu Polaków kompromisem, który jednak, na dłuższą metę, dzięki mądrej i z żelazną konsekwencją dobrze prowadzonej polityce historycznej mógłby być przez Polskę wykorzystany do przywrócenia światu zgodnego z faktami obrazu wojennej Polski i zagłady polskich Żydów. Problem w tym, że w Polsce politykę historyczną prowadzą niedouczeni politycy i dziennikarze lub historycy urzędnicy. Problem także w tym, że polscy historycy badacze nie mają prawa do prowadzenia swobodnych badań historycznych, czego najlepszym przykładem jest wstrzymanie na 17 już lat ekshumacji w Jedwab- nem. Problem wreszcie w tym, że polskie władze, zamiast hołubić i chronić porządnych i uczciwych polskich Żydów, dla których Polska i prawda historyczna jest równie ważna jak dla nas, otaczają się różnymi szewach weissami i jonnymi danielsami, którzy są na pozór mili i usłużni dla rządzących Polską gojów, zaś za ich plecami plotą o Polsce i Polakach najróżniejsze niespójne bzdury. Jonny Daniels na przykład, niekoronowany król Polski, który uważa, że jego głos jest ważniejszy niż głos 40 min Polaków, napisał ostatnio, że: „Żydzi winni pielęgnować w sobie nienawiść do Polaków, bo Polacy nie pomogli Żydom”, ale stwierdza, że: „Polska jest w chwili obecnej najbezpieczniejszym w Europie miejscem dla Żydów”. Jeśli Johny’ego Danielsa uznać za typowego współczesnego izraelskiego Żyda, bo jest to człowiek, który: tradycyjnie gardzi polskimi gojami, bo Żyd ma obowiązek gardzić każdym gojem; nienawidzi Polaków, bo w czasie wojny za mało naszych ojców oddało za Żydów życie; nie boi się Polaków, bo nie ma już polskich panów, więc nie ma się kogo bać, a ci, którzy władają Polską, boją się jego; siedzi w Polsce, bo Polska jest najbezpieczniejszym dla Żydów krajem w Europie.
Opracowanie: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych