PIOTR GABRYEL, DoRzeczy, nr 34/286 z 20-26.08.2018 r.
Polska, uciekając spod deszczu – dominacji rosyjskiego gazu, trafia pod rynnę – rosnącego importu rosyjskiego węgla.
I powodu braku naszego węgla w 2017 r. sprowadzono do Polski, głównie z Rosji, aż 3,4 min ton tego surowca – 60 proc. więcej niż w 2016 r. l szacunki z pierwszych miesięcy tego roku dowodzą, że w 2018 r. import węgla wzrośnie do 17 min ton – i aż 0 proc. będzie pochodzić Rosji.
W tym samym czasie zarządy polskich kopalń – po latach topienia swych firm w morzu długów, wskutek swej legendarnej niechęci do naturalnego w czasach dekoniunktury, naturalnego w dobrze zarządzanych firmach, cięcia kosztów, w tym płac – znów lekką ręką wydają setki milionów złotych na podwyżki i premie dla i tak nieźle zarabiających górników. W sumie – wyliczyli dziennikarze „Rzeczpospolitej” – pójdzie na to w tym roku dodatkowo ponad 1,3 mld zł.
Tak, wystarczyło ledwie kilkanaście miesięcy koniunktury, kilkanaście miesięcy wyższych cen węgla nie oglądając się na ciężkie miliardy złotych długów ciążących na kopalniach, ich zarządy bez opamiętania wypłacają pracownikom milion za milionem. Zamiast najpierw pospłacać długi wobec ZUS, banków i dostawców raz potężnie zainwestować w uruchomienie nowych wyrobisk. Po to, by polskiego węgla, którego coraz bardziej brakuje w składach, było pod dostatkiem i nie trzeba go było zastępować importowanym.
Na szczęście nie jest tak, że zarządy kopalń zupełnie nie myślą o przyszłości, czyli o inwestycjach. Bo i na ten cel udało się im wysupłać nieco grosza – choć niestety niewiele więcej niż na płacowe ekstrawagancje, a to już zakrawa na obłęd, by nie napisać ostrzej. Czymże bowiem jest niecały miliard złotych wydany na inwestycje od stycznia do maja, czyli pewnie trochę ponad 2 mld zł w ciągu całego 2018 r.? Zwłaszcza że maszyny górnicze podrożały w tym czasie o kilkadziesiąt procent, bo produkujące je firmy też zwietrzyły koniunkturę.
Nie zapowiada się więc na to, by polscy górnicy, do których pozostali obywatele w ten czy inny sposób wciąż muszą dopłacać góry pieniędzy (choćby w umarzanych im długach wobec ZUS czy rachunkach za prąd wytwarzany przez firmy, które długo musiały dotować deficytowe kopalnie), zaoferowali nam dostateczną ilość, dostatecznie dobrego i taniego polskiego węgla oraz przestali nas zmuszać do kupowania importowanego.
A wiele wskazuje na to, że dalej będziemy musieli kupować również importowany, w tym rosyjski, i jeszcze słono za to płacić polskim górnikom.
A za to, iż tak się dzieje, winę ponoszą politycy, którzy nie dość, że uparli się, by naszą energetykę „po wsze czasy” opierać na węglu, to jeszcze „od zawsze” boją się wymagać od górników – tylko i aż – tego, co bez skrupułów egzekwują od pozostałych obywateli: by nie zmuszali innych do płacenia za własne błędy.
Opracowanie: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych