Wielcy Polacy, Rycerze i Wojownicy

General Józef Poniatowski (1763-1813)
Pułkownik Cyprian Godebski (1765-1809)
Pułkownik Jakub Bogusławski (1759-1819)

General Józef Poniatowski (1763-1813)

Otoczona romantyczną legendą postać księcia Józefa była nadzwyczaj popularna wśród współczesnych i potomnych. Widziano w nim symbol polskich dążeń wolnościowych, opartych na sojuszu z Francją. Poniatowski czczony był przez ogół jako uosobienie bohaterstwa, wierności, rycerskości i ofiarności patriotycznej. Na jego cześć układano wiersze i piosenki.

W rzeczywistości był on na pewno zdolnym dowódcą i prawym żołnierzem. Mimo to podnosiły się przeciwko niemu odosobnione głosy, zarzucające niedociągnięcia w dziedzinie administracji, wytykające niektóre błędy popełnione na polu walki, obwiniające o nadmierną lojalność wobec Napoleona i niewystarczającą dbałość o własne, polskie interesy. Zważyć jednak należy, iż Józef Poniatowski działać musiał na ogół w nadzwyczaj trudnych warunkach. Nie w jego siłach leżało odwrócenie losów Polski, pobicie wielokrotnie liczniejszego nieprzyjaciela. Wtedy jednak, gdy siły były choć w przybliżeniu wyrównane, jak to miało miejsce podczas wojny 1809 r” Poniatowski pokazał, co potrafi. Wbrew też rozpowszechnionemu jednocześnie mniemaniu, jakoby czas trwonił tylko na zabawach i hulankach, w latach swej służby dokonał on wielkiej i twórczej pracy na polu organizacji i szkolenia wojska.

Na wychowanie księcia Józefa w latach dziecięcych wywarł przemożny wpływ jego stryj król Stanisław August. Chłopiec od najwcześniejszych lat czuł zamiłowanie do zawodu żołnierskiego. Mając lat 17, według przyjętej wówczas mody, wstąpił do obcego, austriackiego wojska.

Szybko tam awansował i w r. 1786 był już podpułkownikiem. W 1788 r. Poniatowski wziął udział w wojnie austriacko-tureckiej. Podczas natarcia na czele ochotników na twierdzę Sabacz został ciężko ranny. Za wykazane wówczas męstwo otrzymuje stopień pułkownika.

W roku następnym Stanisław August wezwał go do służby w rozbudowującym się wojsku polskim. Awansowany w październiku 1789 r. do stopnia generała-majora książę Józef zostaje dowódcą gwardii pieszej koronnej, a jednocześnie członkiem komisji zajmującej się opracowaniem regulaminu wojskowego. Wiosną 1790 r. otrzymuje komendę dywizji bracławsko-podolskiej, na którym to stanowisku dał się poznać jako zapobiegliwy organizator i energiczny dowódca. W marcu 1792 r. dostaje kolejny awans na generała-lejtnanta.

6 maja 1792 r., na krótko przed rozpoczęciem działań wojennych, Józef Poniatowski zostaje wyznaczony dowódcą wojsk koronnych. Stanęło przed nim trudne zadanie obrony na głównym kierunku ofensywy nieprzyjaciela. Wykorzystując wielką przewagę liczebną (64 tysiące wojska, przeciwko 17 tysiącom ks. Józefa), dowództwo carskie zamierzało okrążyć i zniszczyć armię koronną. Poniatowskiemu nie pozostało nic innego jak cofać się, stosując taktykę aktywnej obrony i wyprowadzając swe wojsko spod uderzeń wroga. Zadanie to wykonał pomyślnie, osiągając nawet pod Zieleńcami znaczny sukces taktyczny. W okresie od maja do lipca armia koronna wykonała marsz odwrotowy na przestrzeni kilkuset kilometrów, z Ukrainy nad Wisłę, nie ponosząc w zasadzie większych strat i zachowując swą zdolność bojową.

Wielkim ciosem dla księcia Józefa stała się wiadomość o przystąpieniu króla do Targowicy. Pogrążony w rozpaczy, podczas boju pod Markuszowem, szukał śmierci. Nie zdecydował się jednak na proponowany zamach i porwanie Stanisława Augusta celem zmuszenia go do kontynuowania wojny. Wybrał wyjście połowiczne, podając się do dymisji. Opuścił obóz żegnany z żalem przez podwładnych, którzy wręczyli mu adres, wyrażający hołd dla jego zasług.

Wyjechał najpierw do Wiednia, a potem do Brukseli. Tam doszły go wieści o wybuchu powstania kościuszkowskiego. Niezwłocznie zdecydował się na powrót do Polski. Tutaj jednak nieufnością żywioną wobec króla obdarzono także jego bratanka. Dopiero sam Kościuszko podczas oblężenia Warszawy powierzył Poniatowskiemu dowództwo ważnej linii obronnej od Powązek aż po Młociny. Ks. Józef kierował walką początkowo z pomyślnym skutkiem. Jednakże w dniu 26 sierpnia 1794 r. Prusacy uderzyli na pozycję Poniatowskiego przeważającymi siłami i zmusili obrońców do cofnięcia się. Mimo iż książę walczył wówczas z największym poświęceniem i odwagą, podniosła się przeciwko niemu nowa fala zarzutów i oskarżeń. Odsunął się więc na pewien czas od działalności wojskowej, potem otrzymał dowództwo oddzielnego korpusu, lecz większej roli w powstaniu już nie odegrał.

Po upadku powstania Poniatowski pozostawał przez jakiś czas w Warszawie, lecz następnie wskutek nacisku władz carskich musiał uchodzić i zatrzymał się w Wiedniu. Do Warszawy powrócił w 1798 r. po śmierci Stanisława Augusta, by zaopiekować się jego spuścizną. Odrzucił propozycje Pawła I i Fryderyka Wilhelma wstąpienia do wojska rosyjskiego bądź pruskiego.

Mundur przywdział dopiero w końcu 1806 r., gdy wojska francuskie wkroczyły do Warszawy. Wówczas to z polecenia marszałka Murata podjął się zorganizowania w departamencie warszawskim polskiej dywizji i objęcia nad nią dowództwa. Pracę wypadało prowadzić Poniatowskiemu w niełatwych warunkach. Traktowany był z niechęcią przez byłych legionistów, również Napoleon nie darzył go zaufaniem. Dopiero drogą gorliwej i niezmordowanej pracy pozyskał sobie uznanie cesarza Francuzów, który mianował go w październiku 1807 r. ministrem wojny Księstwa Warszawskiego, zaś w marcu 1809 r. powierzył mu naczelne dowództwo wojsk Księstwa.

W miesiąc później Poniatowski poprowadził swą 15-tysięczną armię na wojnę przeciwko 40 tysiącom Austriaków arcyksięcia Ferdynanda. 19 kwietnia dochodzi do bitwy pod Raszynem. Książę Józef osobiście prowadzi pododdziały do kontrataku, wykazując pogardę śmierci. Wówczas, na polu bitwy pękły zadawnione urazy między nim a niektórymi oficerami z legionów.

Po bitwie raszyńskiej opuszcza trudną do obrony Warszawę i przerzuca większość swych sił na prawy brzeg Wisły. Tam podejmuje śmiałą akcję zaczepną. 25 kwietnia bije nieprzyjaciela pod Grochowem. Następnie uniemożliwia Austriakom przeprawienie się na wschodni brzeg Wisły zdobywając 3 maja przedmoście nieprzyjaciela pod Górą Kalwarią. Potem pomaszerował na południe, w głąb zaboru austriackiego, zajmując Sandomierz i Zamość, oraz całą środkową i wschodnią Galicję — po Zbrucz.

Tymczasem główne siły arcyksięcia Ferdynanda zawróciły z nieudanej wyprawy na Kujawy i zdobyły Sandomierz. Poniatowski stoczył z wrogiem bitwę obronną pod Gorzycami, po czym cofnął się w rejon Puław. Stamtąd na początku lipca podjął zwycięski pościg za Austriakami, który doprowadził do zajęcia Krakowa. Ogólny zwycięski rozejm Napoleona z Austrią zakończył działania wojenne również na obszarze Polski, 15 lipca 1809 r.

Umiejętnie przeprowadzoną kampanią Poniatowski zdobył sobie powszechne uznanie. Znawca tej miary co generał Prądzyński tak ją oceniał: „Polacy wyszli zwycięsko z tej wojny, a ich wódz nie tylko na polu bitwy, ale przez zręczne postępowanie poza jej polem, okrył się wiekopomną chwałą, zajął świetne miejsce pomiędzy wodzami, oczyścił swoje nieszczęśliwe nazwisko i stał się bożyszczem narodu”.

W kampanii 1812 r. Poniatowski wziął udział jako dowódca V korpusu złożonego z polskich pułków. Po odwrocie podjął próbę organizowania świeżych oddziałów najpierw w Warszawie, a potem w Krakowie, gdzie przebywał do maja 1813 r. Następnie wraz z wojskiem ruszył do Saksonii celem połączenia się z głównymi siłami Napoleona. Niektórzy autorzy czynią mu z tego powodu zarzut wskazując, że lepiej by zrobił i więcej dla kraju dokonał, gdyby pozostając w Polsce skupił liczniejsze wojsko i podjął z nim działania na tyłach przeciwnika.

Na terenie Saksonii oddziały Poniatowskiego uformowane w VIII korpus armii napoleońskiej wzięły od połowy 1813 r. aktywny udział w walkach. W pierwszym dniu bitwy pod Lipskiem (16.X.1813) Napoleon mianował Poniatowskiego marszałkiem Francji. Dostąpił on tego zaszczytu jako jedyny z cudzoziemców.

W dwa dni później cesarz powierzył nowo mianowanemu marszałkowi najtrudniejsze i niewdzięczne zadanie osłony ze swym zdziesiątkowanym korpusem odwrotu głównych sił francuskich spod Lipska.

Pozostawionemu przez Napoleona Poniatowskiemu doradzano, by „za przykładem pobratnich Sasów, szczęście i sławę Polaków wspaniałomyślności sprzymierzonych monarchów powierzył”. Na to książę Józef miał odpowiedzieć: „Bóg mi powierzył honor ojczyzny, Jemu samemu go oddam”.

Naciskany z trzech stron przez przeważającego znacznie nieprzyjaciela, mimo otrzymanych ran, nie myślał o poddaniu się, lecz prowadził swych żołnierzy do kontrataków. „Poniatowski z Polakami, z bronią tylko w ręku — czytamy we współczesnym opisie — bo już z prochu i kul ogołoceni, opierają się mężnie nieprzyjacielowi i ani piędzi krwią polską zbroczonej ziemi zabrać sobie nie dozwalają”.

Pod osłoną polskich bagnetów Francuzi wycofali się szczęśliwie, wysadzając przedwcześnie most na Elsterze, stanowiący jedyną drogę odwrotu oddziałów Poniatowskiego. Znalazły się one w sytuacji krytycznej, przyciśnięte do brzegu rzeki. Wg relacji naocznego świadka: „Ponad brzegiem Elstery, przez rozliczne ogrody posuwał się Poniatowski, ścigany przez nieprzyjaciela i już do oznaczonego kresu się przybliżał, gdy do otaczających siebie gwałtownie wykrzyknął «Oto są!», wskazując ręką przeciwne wojsko, co mu drogę zabiegło. Ledwie czas mieli przytomni zwrócić oczy w tę stronę, a już Poniatowski walczy z zawziętą Elsterą, w którą z koniem skoczył…” Rany i osłabienie nie pozwoliły mu przebyć bystrego nurtu rzeki, w której znalazł śmierć.

Pułkownik Cyprian Godebski (1765-1809)

Pułkownik Godebski był jednocześnie żołnierzem i poetą. Wiersze jego na zawsze weszły do literatury polskiej. Zasługi jego jako żołnierza również nie mogą być zapomniane.

Urodzony w 1765 r. na Polesiu, po ukończeniu szkół pracował jako urzędnik w łuckiej palestrze. Było to jedyne źródło utrzymania, gdyż niewielki majątek ojcowski stracił w procesie z możnym hrabią Olizarem.

W roku 1794, przebywając nadal na Wołyniu, Godebski wstępuje do organizacji narodowej przygotowującej powstanie na tyłach wojsk carskich. Niezmordowanie objeżdża miasteczka i dwory, montując sieć spiskową. Upadek powstania kościuszkowskiego przerywa jego wysiłki, jednakże Godebski nie porzuca myśli o pracy konspiracyjnej. Podejmuje ją na nowo w roku 1796. Zagrożony aresztowaniem, udaje się do Galicji, ale i tam nie może zagrzać długo miejsca. Wyjeżdża do Drezna, a później, wiosną 1798 r., zjawia się we Włoszech.

Tu wstępuje do legionów i zostaje adiutantem generała Rymkiewicza. W Rzymie pod kierownictwem generała studiuje pracowicie dzieła wojskowe, uczy się języków. Już wkrótce zdobywa opinię jednego „z najświatlejszych oficerów”. Gdy generał Rymkiewicz mianowany został dowódcą drugiej legii, Godebski przenosi się wraz z nim do Mantui. Działalność, którą tutaj rozwinął, uważać możemy za pierwociny pracy wychowawczej i oświatowej w wojsku polskim. Pod szczytnym hasłem „Prawy żołnierz ma być zarazem świadomym kraju obywatelem” redagować zaczyna Godebski „Dekadę” — gazetę dla żołnierzy. Pisana odręcznie w kilku egzemplarzach (niektóre numery były drukowane), czytana była „Dekada” żołnierzom przy rozkazach dziennych. Przynosiła ona najważniejsze informacje ze świata. Wiadomości te nie były jednak suche i beznamiętne — przy każdej okazji podkreślano słuszność sprawy, za którą walczyły legiony polskie, oraz uwypuklano postępowy charakter ich walki z tyranią feudałów. Jednocześnie Godebski wykładał na kursach dla żołnierzy — uczył ich czytania i pisania.

Wznowienie działań wojennych w marcu 1799 r. położyło kres tej pracy Godebskiego. Druga legia znalazła się w ogniu ciężkich walk z przeważającymi siłami nieprzyjaciela. Godebski walczył pod Legnano, szczególnie zaś odznaczył się 6 kwietnia pod Weroną, gdzie broniąc sztandaru odniósł ciężką ranę. Za przejawione męstwo generał Moreau mianował go na polu bitwy porucznikiem. Przeleżał następnie kilka miesięcy W lazarecie w oblężonej Mantui. Po kapitulacji twierdzy udało mu się przedostać do Francji. Tą pełną przygód podróż opisał w utworze Grenadier filozof.

W Paryżu stawił się Godebski do dyspozycji generała Kniaziewiczay formującego legię naddunajską. W legii tej został dowódcą 14 kompanii. W wojnie z Austrią w 1800 r. przez cały czas walczył w pierwszej linii. Pod Oppenheim odzyskał kontratakiem utracone stanowiska. Pod Offenbach w krytycznym momencie bitwy pierwszy rzucił się w nurty Menu i przeprawił swoją kompanię, za którą poszedł cały batalion; tym sposobem Austriacy zmuszeni zostali do odwrotu. Podobnie odznaczył się pod Hochstaedt. Brał następnie udział w oblężeniu Philipsburga, w bitwie pod Hohenlinden, przy przejściu rzeki Inn, w walkach pod Leybach. Kampanię zakończył jako dowódca batalionu.

Po zawarciu pokoju lunewilskiego poszedł z legią do Włoch. Nie chcąc pozostać w obcej służbie (część legionów została przez Bonapartego włączona w skład wojsk drobnych państewek włoskich, większość zaś wysłano na San Domingo), podał się do dymisji i powrócił do kraju. Osiadł w znajdującej się pod panowaniem Prusaków Warszawie i tutaj, w 1805 r., napisał słynny Wiersz do legiów polskich.

Zbliżająca się do granic kraju wojna otwarła nową kartę w jego życiu. Na wezwanie Dąbrowskiego zgłasza się Godebski w końcu 1806 roku do wojska. Pracuje najpierw w sztabie, a gdy generał Zajączek uformował nową dywizję, Godebski, mianowany pułkownikiem, obejmuje dowództwo 8 pułku piechoty. Walczy w linii do końca wojny. W okresie krótkotrwałego pokoju jest komendantem twierdzy w Modlinie, gdzie stacjonował jego pułk.

Z chwilą wybuchu nowej wojny z Austrią w 1809 r. Godebski niezwłocznie wyruszył ze swym 8 pułkiem na pole walki. Podczas bitwy pod Raszynem — 19 kwietnia 1809 r. — jak zwykle mężny i nieustraszony, osobiście poprowadził kompanie swego pułku do kontrataku. Dwukrotnie ranny, nie ustępował z szeregu. Gdy zasłabł, żołnierze wynieśli go do pobliskiego lasu. Otrzymał tu trzecią ranę. W drodze do Warszawy zmarł z upływu krwi, „płakany od żołnierzy, których był ojcem, od oficerów, których był przyjacielem” — jak pisał jego biograf i towarzysz walk, Kossecki.

Pułkownik Jakub Bogusławski (1759-1819)

Służbę wojskową rozpoczął Bogusławski bardzo wcześnie — już w 14 roku życia, wstępując do 7 pułku piechoty. Przez pięć lat wykonywał najcięższe obowiązki jako szeregowiec i podoficer, by wreszcie w roku 1778 uzyskać stopień chorążego. W marcu 1780 roku Bogusławski przechodzi do kawalerii, do brygady Hadziewicza. Służył tam przez następnych lat dwanaście i doczekał się awansu na kapitana.

W roku 1792, z armią koronną księcia Józefa Poniatowskiego, wyruszył na wojnę. Walczył z przewagą wojsk carskich pod Szepietówką, Zieleńcami, Włodzimierzem i Dubienką. Już w pierwszych bojach odznaczył się osobistym męstwem; został też dwukrotnie ranny.

Po zakończeniu wojny utrzymał się w zredukowanym wojsku aż do roku 1794. Z chwilą wybuchu powstania kościuszkowskiego opowiedział się po jego stronie. Był uczestnikiem obrony Warszawy podczas pierwszego oblężenia. Następnie, po odparciu Prusaków spod murów stolicy, Bogusławski wraz z dywizją generała Jana Dąbrowskiego ruszył na wyprawę do Wielkopolski. Wyróżnił się w walkach pod Łabiszynem i Bydgoszczą i awansowany został do stopnia majora. Należał do grona tych, którzy do ostatka nie wypuścili oręża z ręki. Ale i po ostatecznym upadku powstania Bogusławski nie zrezygnował z dalszej walki. Ruszył wraz z innymi na emigrację, by tam bić się dalej o wolność Polski.

Trafił najpierw do szeregów armii rewolucyjnej francuskiej, do 77 półbrygady piechoty. Odbył z nią kampanię

reńską i walczył pod Koblencją, Na wieść o tworzeniu się legionów polskich we Włoszech podążył bez namysłu za Alpy. Latem 1797 r. zaciągnął, się tu do 3 batalionu w Mantui. Wkrótce zyskał sobie Opinię doskonałego oficera, który „ma wiele umiejętności i umie utrzymać zapał, karność i jedność”. Gdy nadeszła ciężka kampania 1799 r., bił się pod Legnano i Weroną, gdzie, został dwukrotnie ciężko ranny. Trafiwszy do niewoli austriackiej, rok cały spędził w lazaretach wojskowych.

Po powrocie do szeregów nie całkiem jeszcze zdrowy, z otwierającymi się ranami,: wkrótce wziął udział w nowych walkach — zdobywał Pcschierę i Mantuę. Po podpisaniu pokoju luncwilskicgo złe losy żołnierza — tułacza zapędziły pułkownika Jakuba Bogusławskiego na San Domingo.

Wiosną 1804 r. przybył z powrotem do Francji. Nikt nie oczekiwał tu steranego żołnierza. Wobec wielkiej nadwyżki oficerów Bogusławski jalco nadetatowy wiele miesięcy spędził na próżnym wypraszaniu przydziału. Dopiero w kwietniu 1805 r. za wstawiennictwem Dąbrowskiego dostał przydział nadliczbowy do 1 półbrygady polskiej we Włoszech. Gdy jesienią 1805 roku wybuchła wojna z Austrią, pułk jego został przerzucony pod Wenecję. Bogusławski wyróżnił się też szczególnie 24 listopada w bitwie pod Castel Franco.

Wkrótce potem półbrygada polska, przesunięta na południe, walczyła przeciw wojskom Królestwa Neapolu. Bogusławski odbył tam długą i krwawą kampanię kalabryjską. Uczestniczył w licznych bitwach, znowu odnosząc rany. Z dalekich Włoch rwał się jednak do kraju, do którego wkroczyły już wojska francuskie i polskie. Wreszcie wiosną 1807 r. raporty jego zostają uwzględnione. „Za zasługi w legionach” mianowany rzeczywistym podpułkownikiem wstępuje do 2 pułku 2 legii. Z pułkiem tym uczestniczy w bitwie pod Ostródą. Wkrótce potem odznaczony zostaje krzyżem Virtuti Militari.

Kampanię 1809 r. Bogusławski odbył jako dowódca batalionu 6 pp. Walczy z Austriakami przy odwrocie z Warszawy; szturmuje przedmoście austriackie pod Górą Kalwarią; jako jeden z pierwszych wdziera się do zajętego przez Austriaków Sandomierza, odnosząc znowu dwie rany. Potem walczy w obronie tego miasta i wreszcie uczestniczy w zdobyciu Krakowa.

Około dwudziestu lat spędził pułkownik Bogusławski wśród walk. Okryty został wieloma ranami, a męstwo jego stało się przysłowiowe. Nieprzypadkowo też 18 stycznia 1813 r. mianowany został dowódcą korpusu polskich weteranów i inwalidów oraz odznaczony krzyżem Legii Honorowej. Postać jego uwiecznił Sienkiewicz w powieści Legiony.

Opracowanie: Leon Baranowski
Buenos Aires, Argentyna