Agora, nr 6, 10.02.2019 r.
Dyktator Korei Północnej, korpulentny Kim Dzong Un, domaga się od społeczeństwa osobliwych świadczeń. Każdy obywatel musi codziennie dostarczyć ogromną ilość naturalnego nawozu: 100 kilogramów ludzkich odchodów.
Jeżeli komuś się to nie uda, powinien każdego dnia przywieźć do państwowych magazynów 300 kg kompostu albo nawozu zwierzęcego. O tym szokującym zarządzeniu władz w Phenianie poinformowało 29 stycznia Radio Free Asia (RFA).
W przemówieniu noworocznym Kim Dzong Un stwierdził, że należy poprawić stan rolnictwa, które stanie się fundamentem odbudowy całej gospodarki. Po tym wystąpieniu Najwyższego Przywódcy nastąpiła masowa mobilizacja społeczeństwa. Według informatora RFA zbieranie „naturalnego nawozu” zostało uznane za pierwsze wielkie zadanie 2019 roku.
Władze KRLD od dawna domagają się ludzkich ekskrementów. W tym roku wszakże „obowiązkowe dostawy stolca” są ogromne. Według informatora „władze w każdym regionie zlecają fabrykom, instytucjom i grupom obywateli wyznaczenie kontyngentu produkcyjnego każdej osobie”.
Nawozy naturalne muszą dostarczać mieszkańcy wsi i miast. Robotnicy w zakładach produkujących odzież czy żywność zajęci są przecież przez cały dzień. Gdzie i jak mają szukać odchodów?
Nieszczęśni mieszkańcy KRLD, przyzwyczajeni przecież do ekscesów swego stalinowsko-surrealistycznego reżimu, są zaszokowani. Padają pytania w rodzaju: „Jak niby może jeden człowiek zebrać i dostarczyć 3 tony naturalnego nawozu miesięcznie?”.
Ludzie radzą sobie, jak mogą. Niektórzy wędrują na mrozie po zaśnieżonych polach w poszukiwaniu fekaliów. Wiedzą, że nie zbiorą 100 kg dziennie, mają jednak nadzieję, że to, co znajdą i przywiozą, wystarczy. Inni płacą handlującym „naturalnym nawozem” kupcom, którzy robią – jak na panujące w koszmarnym państwie Kimów warunki – kokosowe interesy. 100 kilogramów ludzkich odchodów lub 300 kg kompostu kosztuje 20 juanów (około 3 dolarów). Władze pozornie okazały się wyrozumiałe. Jeśli ktoś nie potrafi zebrać wyznaczonego kontyngentu „naturalnych nawozów”, może państwu zapłacić. Takie rozwiązanie wybierają przede wszystkim młode kobiety zatrudnione w restauracjach i salonach kosmetycznych, które zbieraniem cuchnącej substancji po prostu się brzydzą.
Na przekazanie reżimowi pieniędzy zamiast kupy zdecydowało się ponad 80 procent pracownic fabryki odzieżowej w mieście Czhongdzin. Opłata jest słona, znacznie przewyższa wartość „naturalnego nawozu”. Ludzie więc psioczą, że rząd pod pozorem poprawienia stanu rolnictwa zamierza wydrzeć obywatelom ich skromne oszczędności. Narzekają jednak po cichu, aby nie trafić do obozu pracy.
Korea Północna wciąż obłożona jest surowymi międzynarodowymi sankcjami z powodu swego programu nuklearnego. Spotkanie Kima z Donaldem Trumpem, które odbyło się w czerwcu ubiegłego roku, niczego nie zmieniło. Rolnictwo KRLD wykorzystuje „nawozy naturalne” na ogromną skalę. Z tego powodu wielu obywateli zarażonych jest wyjątkowo koszmarnymi pasożytami układu pokarmowego.
Lee Min-bok był w KRLD ekspertem do spraw rolnictwa. W 1995 roku powiodła mu się ucieczka do Korei Południowej. Powiedział, że w państwie Kima, w którym wszechobecna propaganda kształtuje życie obywateli, ludzkie ekskrementy zaczęto uważać za najlepszy nawóz naturalny. Stało się tak mimo zagrożenia ze strony pasożytów. „Panuje opinia, że warzywa, które wyrosną na nawozie z fekaliów, są szczególnie delikatne. Rodziny, które mają za mało takich odchodów, muszą kupować nawóz krowi lub koński w innych gospodarstwach. Ci, których na to nie stać, po prostu kradną ludzkie ekskrementy swoim sąsiadom”, relacjonował Lee Min-bok. (KK)
Opracował, Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski.