Niemcy w kryzysie gospodarczym

dr Leszek Pietrzak, Warszawska Gazeta, nr 3/605, 18-24.01.2019 r.

Nadchodzący kryzys w Niemczech to szansa dla Polski, aby wybić się na gospodarczą niezależność

W kręgach polskich ekonomistów funkcjonuje od lat niewybredny dowcip, mówiący o tym, że jak niemiecka gospodarka ma katar, to polska gospodarka od razu ma gorączkę. W ostatnich tygodniach przez europejskie i światowe media przetoczyła się fala publikacji o nadchodzącym kryzysie gospodarczym w Niemczech. Ich echa można było również odnaleźć w Polsce. Pada jedno pytanie: czy kryzys w Niemczech pociągnie polską gospodarkę w dół? Odpowiedź nie jest taka oczywista, bo ewentualne trudności są doskonałą okazją na poprawienie warunków współpracy i znalezienie nowych kontrahentów.

Niemieckie smutki

Niemiecka Rada Ekspertów Ekonomicznych zaleciła, aby Niemcy wzięły na siebie ciężar przeciwstawienia się UE amerykańskiemu protekcjonizmowi i agresywnej polityce handlowej prezydenta USA Donalda Trumpa. Jednym z takich posunięć są planowane przez Departament Stanu USA sankcje przeciwko wszystkim firmom, które są zaangażowane w budowę gazociągu Nord Stream 2.

Jak w każdej anegdocie, także i w tej można znaleźć sporo racji, ponieważ Polska i Niemcy są rzeczywiście silnie powiązane gospodarczo. Do Niemiec trafia ponad jedna czwarta (27,5 proc.) eksportowanych przez Polskę towarów, a z kolei produkty pochodzące z Niemiec stanowią prawie jedną czwartą (23,1 proc.) wszystkich, jakie importujemy zza granicy. Mamy więc wystarczający powód do tego, aby czujnie obserwować zadyszkę w niemieckiej gospodarce.

A ta rzeczywiście nie wygląda dzisiaj najlepiej. Wszystkie dane dotyczące kondycji gospodarczej naszego zachodniego sąsiada ewidentnie wskazują na spowolnienie koniunktury, a nawet gospodarczą recesję, jaka może dotknąć Niemcy już w tym roku.

O nie najlepszych perspektywach już w ubiegłym roku informowała Niemiecka Rada Ekspertów Ekonomicznych, która jest niezależnym ciałem doradczym rządu i parlamentu w Berlinie.

Ostatni raport na temat stanu niemieckiej gospodarki szef Niemieckiej Rady Ekspertów Ekonomicznych Christoph Schmidt przekazał kanclerz Angeli Merkel 7 listopada ubiegłego roku. Znalazło się w nim wiele danych, które mogły zaniepokoić niemiecką kanclerz Wynika z nich, że wzrost gospodarczy w 2018 r. wyniósł w Niemczech zaledwie 1,6 proc. PKB. Znacznie mniej niż przewidywały to wcześniejsze rządowe prognozy, które mówiły o tym, że wyniesie on 2,3 proc. Prognozy na 2019 r. wciąż mówią, iż PKB Niemiec będzie rosło – o ok. 1,5 proc PKB. Bardziej niepokojący jest spadek niemieckiej produkcji przemysłowej, który jest największy od 2009 r. Tylko w listopadzie 2018 r. miała ona w Niemczech obsunąć się aż o 4,7 proc. Nie jest to jednorazowy spadek, wywołany sezonowymi zaburzeniami rynku, ale trwała już tendencja. Od końca 2017 r. wzrost produkcji przemysłowej oscylował w Niemczech w granicach zera, a na koniec 2018 r. ten negatywny trend mocno przyspieszył.

Przyczynami negatywnych zjawisk w niemieckiej gospodarce można szukać m.in. we wzroście niepewności dotychczasowego „porządku gospodarczego świata” a także w postępującym procesie starzenia się niemieckiego społeczeństwa.

Ale to nie wszystko. Dochodzi też trwająca na świecie wojna celna (trwa m.in. na linii USA-Unia Europejska oraz USA-Chiny) oraz opuszczenie Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię oraz powracający kryzys strefy euro. Wspomniany raport nie tylko przedstawił trudną prawdę na temat niemieckiej gospodarki, lecz także zaproponował rozwiązania. Autorzy opracowania zalecili niemieckiemu rządowi m.in. jak najszybsze zwiększenie konkurencyjności inwestycyjnej Niemiec na poziomie międzynarodowym poprzez obniżenie podatków oraz zlikwidowanie tzw. podatku solidarnościowego, wprowadzonego jeszcze w latach dziewięćdziesiątych na rzecz odbudowy nowych krajów związkowych Niemiec (terytoria byłej NRD). Niemiecka Rada Ekspertów Ekonomicznych zaleciła również, aby Niemcy wzięły na siebie ciężar przeciwstawienia się Unii Europejskiej amerykańskiemu protekcjonizmowi i agresywnej polityce handlowej prezydenta USA Donalda Trumpa. Niemcy postulują również, aby Unia Europejska w ramach reguł Światowej Organizacji Handlu rozważyła możliwości zastosowania działań odwetowych wobec USA.

Amerykańskie sankcje

Niemieckie firmy obawiają się skutków konkretnych działań USA. Jednym z takich posunięć są planowane przez Departament Stanu USA sankcje przeciwko wszystkim europejskim firmom, które są zaangażowane w budowę gazociągu Nord Stream 2 z Rosją. Z tego zagrożenia zdaje już sobie sprawę rząd Angeli Merkel, który zaczyna podnosić, że wprowadzenie sankcji przez USA będzie ingerencją w europejską politykę energetyczną. Tak czy inaczej gospodarczy kryzys zbliża się dzisiaj do Niemiec i to coraz szybszymi krokami.

Kontrahent drugiego gatunku

Ostatni raport na temat stanu niemieckiej gospodarki szef Niemieckiej Rady Ekspertów Ekonomicznych Christoph Schmidt przekazał kanclerz Angeli Merkel 7 listopada ubiegłego roku. Znalazło się w nim wiele danych, które mogły zaniepokoić niemiecką kanclerz.

Niemcy to dzisiaj jeden z najważniejszych partnerów gospodarczych Polski. Tylko gdy bliżej się temu przyjrzymy, to okazuje się, że niewiele ma ono wspólnego z rzeczywistym partnerstwem. Nasze kraje nie są bowiem równorzędnymi partnerami gospodarczymi. Niemieckie firmy traktują Polskę jako kraj, w którym konsumenci mają znacznie niższe wymagania niż w Niemczech i dlatego „upychają” w Polsce towary drugiego gatunku. Tak jest np. w przypadku chemii gospodarczej. Tak jest również ze sprzętem AGD i RTV. Podobną tendencję można zauważyć także w branży samochodowej, w której modele samochodów przeznaczone dla polskiego odbiorcy są niejednokrotnie w uboższej wersji niż ta, która trafia na rynek niemiecki. Problem w tym, że ów „drugi gatunek” niemieckich towarów, jakie trafiają nad Wisłę, bardzo często nie odzwierciedla ich „polska” cena. To oznacza, że Niemcy nie szanują nas jako partnera handlowego, pomimo tego, że nam samym, Polakom, tak się wydaje. Drugą równie istotną sprawą związaną z naszymi wzajemnymi gospodarczymi powiązaniami jest to, że Niemcy zarabiają na partnerstwie gospodarczym z Polską, a my na nim nie zarabiamy albo nie tyle, ile powinniśmy. Widać to dobrze zwłaszcza w branży samochodowej, elektrycznej i jeszcze kilku innych, w których obecne są niemieckie firmy. W Polsce produkowane są części do niemieckich samochodów, wyposażenia ich wnętrz, a także sprzęt AGD i RTV. Niemieckie firmy płacą polskim pracownikom średnio 2,5 tysiąca zł na rękę. U siebie musieliby zapłacić za taką pracę mniej więcej 3 tysiące euro. Niemcy bogacą się więc na taniej sile roboczej, która jest w Polsce. Działające w Polsce niemieckie firmy nie płacą również u nas podatków. Polska „żyje” jedynie z tych danin, które płacą polskie firmy, a nie działające u nas firmy niemieckie.

Dlatego nie możemy myśleć ciągle jedynie o tym, jakie skutki dla polskiej gospodarki będzie miał nadchodzący w Niemczech kryzys. Chodzi o to, aby Polska umiejętnie wykorzystała tę sytuację do zbudowania innego modelu gospodarczej współpracy z naszym zachodnim sąsiadem. Nie możemy być dalej gospodarczym wasalem Niemiec i pracować na ich potęgę i bogactwo. Spróbujmy wykorzystać niemiecki kryzys gospodarczy do tego, żeby zbudować wreszcie bardziej partnerski model współpracy gospodarczej z Niemcami. A jeśli nie da się tego zrobić, to zacznijmy szukać nowego partnera. W każdym razie umiejętność znalezienia nowych kontrahentów i nowych rynków to cecha najbardziej dynamicznych gospodarczo krajów. A Polska, jak możemy usłyszeć z ust naszych rządzących, takim krajem ma być.

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski.