Waldemar Łysiak, DoRzeczy, nr 9/312, 25.02-3.03.2019 r.
Dziś będę się wymądrzał a propos starej i nowej lewicy, bo w obu tych obszarach przedwiośnie przyniosło rzeczy ciekawe — o nowej nad Wisłą, a o starej za granicą (wejście starego SLD do Koalicji Europejskiej PO nie stanowi moim zdaniem ważnego „newsa”). Pisanie na temat lewaków to u mnie rygor tradycji, chłoszczę bowiem lewactwo (także wszelaką partyjną „lewicę”) już kilka dekad drukiem oficjalnym (wcześniej „bezdebitowym”), mając ku temu większe prawo niż rozmaici „ ludzie pióra” III RP grający zawodowych antykomunistów, gdyż w przeciwieństwie do nich (Rymkiewicz, Nowakowski i in.) nigdy wcześniej nie biłem braw żadnemu lewactwu, żadnej „komunie” (a już ubekom czy esbekom zwłaszcza), nawet jedną sylabą nie pochwaliłem gangreny (a tym bardziej nie czapkowałem jej, nie hołdowałem — nul!). Dzisiaj też przyłożę lagą, a nie laurką.
Pierwszy miesiąc roku zaserwował dwie ciekawostki. Lewicowe gazety europejskie („Guardian” itp.) opublikowały alarmistyczny apel „30 czołowych intelektualistów” (ze strony polskiej sygnowany przez Michnika, Zagajewskiego i Applebaum czyli mrs Sikorską), wymierzony we wszelką prawicę, która jest „pijana nienawiścią”, dysząca „pogardą dla inteligencji i kultury”, pełna „ ksenofobii oraz antysemityzmu”, dążąca do „spalenia naszej wolności, obrócenia jej w zgliszcza bez duszy i ducha”. Ciekawostka polega tu na tym, że tę właśnie robotę — obracanie europejskiej tożsamości w zgliszcza bluźnierczą kontrkulturą i de- chrystianizacją — wykonuje konsekwentnie {„marsz przez instytucje”, według Gramsciego) lewicowy Salon będący pepinierą sygnatariuszy apelu!! Jednak trzeba ich zrozumieć: dygoczą ze strachu widząc jak od Europy (Kaczyński, Orban, Salvini, i in.) po antypody (brazylijski Bolsonaro, kolumbijski Duque, argentyński Macri, i in.) rozpędza się „rewolucja konserwatywna” prawicowców.
Również w styczniu padł francuski dziennik „L’Humanite”, która to nazwa nic nie mówi dzisiejszym młodziakom, jednak dla starszych pokoleń ta firma (urzędowy organ FPIC — Francuskiej Partii Komunistycznej) miała silę dzwonu jako legendarne papierowe medium zachodnioeuropejskiej lewicy, odpowiednik „Prawdy” moskiewskiej królującej na europejskim Wschodzie. W ostatnich latach „L’Humanite” próbowała się jeszcze ratować lansowaniem politpoprawnych nowości („gender” itp.), lecz to nie pomogło. Wedle prawicowych komentatorów owa plajta stanowi „finał komunizmu nad Sekwaną”, wszakże nie koniec lewactwa jako takiego, wbrew zapewnieniom modnego pisarza, Michela Houllebeca, że „francuska lewica dogorywa na łożu śmierci” (2017). Tenże sam literat słusznie wcześniej wskazywał: „Przez cały XX wiek intelektualną debatę monopolizowała występna lewacka hołota” (2016). Niestety — duch Sartre’a nie obumarł zupełnie u salonowych elit zachodnioeuropejskich oraz północnoamerykańskich, tylko się zmodyfikował: zostawił za sobą toporny Heglizm-Marksizm-Engelsizm, pseudofilozoficzne piruety Szkoły Frankfurckiej, a nawet ortodoksyjny Gramscizm i neoleninowski Żiżkizm, by wyewoluować w dzisiejszą apologię LGBTQ tudzież innych politpoprawnych sprośności, sprzedawanych jako humanizm nowego Raju, przeznaczonego dla oświeconych lewacko w dużych miastach.
Do nas też zawitała Wiosna zimą — zjawił się nad Wisłą nowy (po Palikocie i pa- likociętach) sprzedawca tychże świecidełek. Fałszywych, co już mu wytknęli internauci i spece z mediów, bo w swym założycielskim partyjnym expose wykazał kompletne polityczne i ekonomiczne dyletanctwo, bredząc na temat spraw gospodarczych metodą kwestionowania grawitacji, a także robiąc obiecanki torpedujące kilka paragrafów konstytucji. Ów falstart był tylko retoryczny, nie zaś sondażowy, politpoprawni kupili te ględy z entuzjazmem, wszakże u reszty pozostał niesmak. Stara zdrowa zasada: na każdy temat wypowiadać się publicznie powinni jedynie ludzie kompetentni, znający zagadnienie, gdy bowiem głos zabiera ignorant lub dyletant, czuje się fuszerkę, exemplum sztuka Oscara Wilde’a pt. „Mąż idealny” (1895), która dowodzi, że jej autor nie ma pojęcia o kobietach, o uczuciach mężczyzn do kobiet i w ogóle o stosunkach damsko-męskich, jak to pederasta.
Słupski pederasta przemawiając zionął pokojem i miłością, obiecując m.in. „wojnę polsko-polską” ugasić, ale laniem benzyny na ogień, bo jego spicz był totalnym (wręcz totalitarnym) atakiem przeciwko wszystkiemu co normalne i religijne, gwoli ofensywy „liberalnych” dewiantów, dla których jest istotnie mężem idealnym. No i gwoli satysfakcji tajemniczych sponsorów, którzy pragnąc zrealizować swoje kombinacje polityczne (wyautowanie wcześniejszej lewicy partyjnej — SLD, Razem?; odebranie Platformie części elektoratu?; czy tylko zaspokojenie własnej ambicji/pazerności?) sfinansowali dużą imprezę założycielską oraz rozkręcanie się „partii” Wiosna. Mem internetowy, asekurujący przed lewatywą: „Nie zastanawiaj się ho stoi za Robertem Biedroniem — sprawdź czy Biedroń nie stoi za tobą”. Gdy stoi przede mną na ekranie telewizora i agituje, cisną mi się pod pióro strofy Hemara o takim politcwaniaczku:
„Słuchając go, zażenowaniu Jakoś się oprzeć nie mogę, Że wciska ludziom świństwa Przywdziawszy świątka togę. On we mnie nawet frajdę Pisania truje, bo jaka Przyjemność karcić nikczemność Wartą tylko kopniaka”.
Każda lewica (zwłaszcza agresywna) warta jest kopniaka. Maurizio Bettini: „Lewica zawsze niesie kłopoty, groźbę i chaos”, Paul Johnson: „Lewica jest zdolna do popełniania niesprawiedliwości bądź okrucieństw w stopniu dotychczas nieznanym, i gotowa jest tłumić prawdę w imię własnej «wyższej» prawdy”, Martin Kriele: „Lewicowe schematy myślowe tkwiące wewnątrz mózgu wytwarzają wokół niego coś na kształt żelaznej skorupy nieprzepuszczającej doń prawdy”, George Orwell: „Lewicowość jest rodzajem fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma większego znaczenia”, Roger Scruton: „Lewica to fabryka nonsensów”, Nicolas Gómez Davila: „Lewica nie zawsze morduje, lecz zawsze kłamie”; Oscar Romero: „Dlatego właśnie my, chrześcijanie, nie możemy być lewicowcami”, Antoine de Saint-Exupery: „Jeśli pozwolisz, by robactwo się rozmnożyło, rodzą się prawa robactwa. I rodzą się piewcy, którzy będą je wysławiać”.
Lewicowe robactwo mnoży się powielając trik owych facetów, którzy seryjnie łowią kobiety: sztuka polega na tym, aby kobieta wzięła cię za takiego, jakiego udajesz. Głosujące społeczeństwa lubią czarujących udawaczy typu Biedronia, a niebezpieczeństwo nie tkwi w tym, że nie spełnią oni wyborczych obietnic, tylko przeciwnie — że je spełnią (Davila: „Prawdziwa tragedia ma miejsce wtedy, kiedy lewica realizuje swój obiecany program ”). Doskonale pamiętam, że w ręce Zachodu (NATO itd.) oddali nas ekskomuniści, takie „przechrzty” jak Leszek Miller, więc boję się nie ich, tylko pedolalusiów nowej generacji. Partiopodobny ruch Wiosna to klasyczna „ lewica kawiorowa”, choć szermuje radykalizmem wprost drapieżnym, robespierowskim, politpoprawnie jakobińskim, bać się tedy mogą nie tylko ich lewicowi konkurenci (dla każdej lewicy „wróg z lewej” jest dużo groźniejszy od „wroga z prawej”, co wiedzieli już bolszewicy mordujący eserowców) — również prawica i całe społeczeństwo, bo jak o „rzeczach dziwnych” pisał międzywojenny literat Juliusz Baykowski: „ Widziałem uczniów Marksa piszących soctraktaty w lektykach niesionych przez niewolników ” (1929). Dzisiaj zwiemy takich nygusów właśnie „ lewicą kawiorową”.
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych