DEWIANCI ATAKUIĄ

Mirosław Kokoszkiewicz, Warszawska Gazeta, nr 11, 15-21.03.2019 r.

Kiedy obserwujemy niezwykle wzmożoną agresywną aktywność ruchów LGBT, nawiedzonych feministek, organizacji proaborcyjnych i wrogów Kościoła katolickiego, to pamiętajmy, że nic nie dzieje się przypadkowo. Polska mimo widocznego osłabienia to nadal wielki bastion chrześcijaństwa, wiary katolickiej oraz ostoja tradycyjnie pojmowanej rodziny, a przez to wróg numer jeden lewactwa.

– Ożywioną dyskusję, a nawet oburzenie wywołała decyzja prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego o wprowadzeniu w stolicy karty LGBT plus. Tak naprawdę Trzaskowski przyklepał gotowca podsuniętego mu przez organizację Miłość Nie Wyklucza, której strategicznym celem jest wprowadzenie w Polsce wbrew zapisom konstytucji pełnej równości małżeńskiej dla par homoseksualnych. Podpisując dokument, Trzaskowski stwierdził, że: Warszawą stać na to, aby być miastem uśmiechniętym. Z kolei po krytyce, jaka na niego spadła, obłudnie i wbrew temu, co wynika z podpisanego dokumentu, tłumaczył:

– Uspokajam rodziców, że wszystko, co czytają w Internecie, to bzdura i manipulacja, nikt dzieci nie będzie uczył masturbacji.

I tak pieniądze warszawiaków pójdą na hostel dla osób LGTB, a w szkołach, jak zapowiada podpisana karta, pojawią się homo „latarnicy” będący czymś na wzór lektorów PZPR dbających o to, aby marksizm, tym razem kulturowy, wpajany był dzieciom i młodzieży już od najmłodszych lat. Warto w tym momencie przypomnieć, że Trzaskowski w kampanii wyborczej obiecywał, że jeśli wygra, to każde warszawskie dziecko co miesiąc otrzyma 100 zł na zajęcia dodatkowe. Mówił wtedy:

– Języki obce, zajęcia sportowe, plastyka, wyjścia do kin, teatrów – na dodatkowe zajęcia w ramach Programu „Wspieramy Rodziny” przeznaczymy 100 zł miesięcznie na każdego ucznia. Dzięki temu dzieci będą mogły rozwijać swoje pasje bez obciążenia domowych budżetów.

A co mówi dzisiaj? Posłuchajmy:

– Kolejna sprawa to 100 zł rocznie dla stołecznych uczniów na wyjścia do teatrów, do kin. Ten program już zaczęliśmy realizować dla każdego warszawskiego ucznia, zgodnie z zapowiedzią z kampanii wyborczej.

Jak widzimy, „miesięcznie” bardzo szybko przeobraziło się w „rocznie”, a pieniążki zamiast trafić do wszystkich dzieci, skonsumują lobbyści i terroryści z LGBT oraz homo „latarnicy” zachodzący szkolną dziatwę z lewa i od tyłu.

Jak już niejednokrotnie pisałem, marksiści zawiedli się na klasie robotniczej i w poszukiwaniu proletariatu zastępczego już dawno temu postawili na różnej maści dewiantów. Klasa robotnicza Europy wbrew ich przewidywaniom, nadziejom i planom nie zdała egzaminu, bo nie posłuchała wezwań do wielkiej rewolucji. Jako wroga numer jeden wskazano chrześcijaństwo, które przez wieki zdominowało Zachód, a więc i klasę robotniczą. To chrześcijańskie wartości zawsze pozwalały przywracać stabilizację społeczną i dlatego guru marksizmu kulturowego Antonio Gramsci doszedł do wniosku, że zamiast rewolucyjnego nagłego przewrotu potrzebny jest długi marsz, który doprowadzi do kulturowej hegemonii lewactwa, a w finale do zdobycia władzy. Mówił:

– Zachód musi zostać zdechrystianizowany poprzez długi marsz przez kulturę. Do tego należy stworzyć nowy proletariat.

Tak więc, kiedy obserwujemy w dzisiejszej Polsce niezwykle wzmożoną agresywną aktywność ruchów LGBT, nawiedzonych feministek, organizacji proaborcyjnych i wrogów Kościoła katolickiego, to pamiętajmy, że nic nie dzieje się przypadkowo. Polska mimo widocznego osłabienia to nadal wielki bastion chrześcijaństwa, wiary katolickiej oraz ostoja tradycyjnie pojmowanej rodziny, a przez to wróg numer jeden lewactwa. Nie przerobiono nas jeszcze na masową skalę w otępiałą gawiedź zajętą konsumpcją, obojętną na wartości -i kierującą się hasłem: Nie wierzę w nic i toleruję wszystko. W Polsce póki co nie ma jeszcze na tyle odważnych, aby głosić postulaty, które pojawiają się na przykład w zlewaczałej Szwecji. To tam, jak podała gazeta „Swenska Dagbladet”, młodzieżówka Ludowej Partii Liberałów domaga się legalizacji związków kazirodczych i nekrofilii. Co prawda w Polsce do dyskusji na temat legalizacji kazirodztwa zachęcał profesorek Jasio Hartman z żydowskiej loży „Synów Przymierza” ale nawet Palikot zorientował się, że na to nad Wisłą jeszcze za wcześnie i wywalił Hartmana z „Twojego Ruchu”.

Wiele osób bagatelizuje agresję i terror środowisk LGBT. Są i tacy, którzy patrzą na te środowiska z litościwym uśmiechem, pocieszając się, że jak w każdym społeczeństwie stanowią one tylko nieliczącą się mniejszość. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, można by powiedzieć, że skoro dewianci stanowią mniejszość, to ta zaangażowana, agresywna i aktywna ich część jest już tylko marginesem marginesu. W takim lekceważącym podejściu tkwi wielki błąd, ponieważ nie zauważa się potężnych i wpływowych sił, które ten proletariat zastępczy propagandowo pompują i podpinają pod finansową kroplówkę. Z siły, jaka stoi za tymi kulturowymi marksistami, zdałem sobie sprawę podczas 70. rocznicy wyzwolenia obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, obchodzonej w 2015 r. To wtedy – zapewniam, że nieprzypadkowo – media i niektórzy wpływowi zagraniczni politycy, gdy mówili o ofiarach tego niemieckiego obozu zagłady, posługiwali się niczym na zamówienie następującą hierarchią zamordowanych: Żydzi, Cyganie, homoseksualiści i Polacy. Aby jeszcze dobitniej wskazać tych, którym najbardziej trzeba współczuć, amerykańska stacja CNN, opisując tragedię, która rozegrała się na terenie okupowanej Polski, podała:

– Prisoners sent to the eamp included JEWS, GYPSIES, HOMO-SEXUALS, Jehovah’s Witnesses, Poles and Soviets.

Jak więc widzimy, Polacy znaleźli się za Żydami, Cyganami, homoseksualistami i Świadkami Jehowy i żeby nie było już żadnych wątpliwości, te „najbardziej wartościowe ofiary” wyróżniono wielkimi literami.

Jak widzimy, ci najważniejsi dzisiaj i przydatni w budowie „nowego wspaniałego świata” to oczywiście Żydzi, mniejszości etniczne, dewianci i mniejszości religijne walczące z katolicyzmem. Oto wytłumaczenie tej specyficznej segregacji ofiar w zależności od ich dzisiejszej przydatności w dziele przebudowy społeczeństw według wzorca opracowanego przez tak zwaną szkołę frankfurcką. Wielu z nas uważa, że „moherowe berety” z których kpił kiedyś Donald Tusk, powstały na użytek lokalnej walki politycznej. Jednak na Zachodzie używa się podobnych stygmatyzujących określeń, za pomocą których chce się przedstawić katolików broniących tradycyjnej rodziny i kierujących się patriotyzmem jako faszystów albo co najmniej ludzi potrzebujących psychiatrycznej pomocy. Wszystko, co kiedyś było pewne i oczywiste, dzisiaj przedstawiane jest jako szkodliwe stereotypy, z którymi należy walczyć. Niechęć do tradycyjnej koncepcji rodziny nie jest wymysłem dzisiejszych postępowców, ale kontynuacją myśli Marksa i Engelsa, którzy pożycie seksualne przedstawiali jak zwykły fizjologiczny akt niczym nieodróżniąjący nas od zwierząt, a przez to ich zdaniem niemogący podlegać jakimś większym ograniczeniom. Małżeństwo i rodzina do dziś dla współczesnych marksistów są wyznacznikiem zacofania oraz siedliskiem przemocy i dyskryminacji.

Skąd zatem bierze się ta wrogość do tradycyjnie pojmowanej rodziny i pęd lewactwa do tego, by nasze dzieci w jak najmłodszym wieku trafiły pod państwowy edukacyjny walec? Otóż rodzina już z samej swojej istoty wymyka się spod tego równościowego walca, gdyż panuje w niej pewna odwieczna naturalna hierarchia oparta na autorytecie i trudno tu mówić o panującej niczym nieskrępowanej równości między rodzicami i dziećmi. Oczywiście legalizacja kazirodztwa mogłoby ten stan podważyć, więc trzeba na ten temat rozpocząć dyskusję, gdyż jest ona zawsze tym pierwszym odkrojonym plasterkiem salami torującym drogę do współczesnej Sodomy i Gomory. Lewactwo dąży to tego, aby to ono wskazywało społeczeństwu „niekwestionowane autorytety” decydujące o tym, co jest dobre, a co złe. Już dzisiaj na oczach dziecka mogą ukarać rodziców za wymierzonego klapsa w tyłek lub odebrać im potomstwo pod byle pretekstem. Dzieci już od najmłodszych lat mają zostać skolektywizowane i zdeprawowane genderową edukacją „łamiącą stereotypy” czyli wartości, zakazy i nakazy, które od wieków wpajane były przez Kościół i dom rodzinny. Naturalnych latarników, czyli prawdziwe znaki nawigacyjne prowadzące przez życie, którymi dla dzieci od wieków byli ich rodzice, mają zastąpić „latarnicy” gejowscy, którzy tak naprawdę będą strażnikami poprawności politycznej i deprawacji nieletnich.

Wracając do Trzaskowskiego i podpisanej przez niego karty LGBT plus, nie traktujmy tego lekceważąco. To jest kolejny ruch wykonany na zamówienie „inżynierów społecznych”. Walka ze stereotypami oraz polityka równościowa to wtłoczone w ludzkie głowy kalki, a zaordynowana poprawność polityczna odgrywa dzisiaj rolę cenzury, której poddały się całe rzesze medialnych funkcjonariuszy, wystraszonych naukowych ekspertów i tzw. telewizyjnych osobowości. Oni boją się powiedzieć wprost, że homoseksualizm to nie jest żadna norma, a związki, jakie tworzą geje czy lesbijki, nie mogą być nazywane ani małżeństwami, ani tym bardziej rodzinami. Musimy stawić lewakom zdecydowany opór, nazywając rzeczy po imieniu, i za starym arabskim przysłowiem mówmy im wprost: Możecie strusia mianować krową, a masła z tego i tak nie będzie. W słowach hymnu czerwonych, „Międzynarodówce” słyszymy: Z własnego prawa bierz nadania/I z własnej woli sam się zbaw. W ten sposób boskie atrybuty przypisywano „ludowi pracującemu miast i wsi”. Dzisiaj nowy etap historii wymusił zastąpienie tego ludu pracującego wszelkiej maści dewiantami miast i wsi wykorzystywanymi w wielkiej wojnie kulturowej wydanej tradycyjnym wartościom i chrześcijaństwu. Pamiętajmy o tym, kiedy będziemy szli w maju i październiku do urn wyborczych.

Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny