Jacek Komuda, DoRzeczy, nr 14, 1-7.04.2019 r.
Święty Stanisław, zabity przez króla Bolesława Szczodrego prawdopodobnie 11 kwietnia 1079 r. w kościele na Skałce w Krakowie, jest zakładnikiem polskiej historii. W zależności od tego, czy Polska była wolna, pod zaborami, komuną albo walcząca o wyzwolenie, biskupowi imputowano: spisek przeciwko królowi, przygotowywanie buntu możnych albo przeciwnie – uznawano go za człowieka, który wystąpił przeciwko okrutnej tyranii. Niektóre źródła historyczne pokazują zaś, że jego sprzeciw zyskuje jeszcze jeden, całkiem współczesny wymiar.
Konflikt rozegrał się tak: po powrocie z wyprawy na Ruś król Bolesław, jeszcze zwany Szczodrym, skazał bp. Stanisława na obcięcie członków. Gall Anonim podaje, że za zdradę, ale jak zwykle tłumaczenie jego kroniki wywołuje burzę wśród historyków. Chodzi o to, czy łacińskie słowo „traditor” („zdrajca”) znaczyło w XI w. człowieka zdradzającego króla i kraj, czy też sformułowanie to oznacza tylko zwykłego buntownika przeciw władzy. Zwłaszcza że prawdziwych zdrajców Anonim określał zwykle słowem „proditor”. Tadeusz Wojciechowski uznał św. Stanisława za buntownika narodu, a Tadeusz Grudziński postawił tezę, że przyczyną konfliktu było ograniczenie władzy biskupstwa krakowskiego. Tak czy owak św. Stanisław zagroził królowi rzuceniem klątwy lub też go ekskomunikował. W odpowiedzi władca skazał go na obcięcie członków, do czego jednak nie doszło. Wówczas rozwścieczony Bolesław Szczodry albo jego towarzysze dopadli biskupa w kościele na Skałce i zabili go w trakcie odprawiania mszy. Dopiero później jego ciało zostało rozczłonkowane, aby zrosnąć się w całość w cudowny sposób.
Na skutek postępku króla wybuchł bunt i Szczodry musiał uchodzić na Węgry.
Jaka naprawdę była przyczyna zabójstwa? Gall Anonim nabiera wody w usta, dopiero późniejsze kroniki podają, że w czasie wyprawy na Ruś Bolesław został opuszczony przez rycerzy, którzy zbyt długo nie byli w domu.
Ponadto okazało się, że ich żony i córki dopuściły się zdrad, łącząc się z niewolnymi i sługami, za co król je ukarał, każąc przystawiać do piersi szczeniaki i – być może – pozabijać dzieci zrodzone ze zdrady. Te okrucieństwa nie spodobały się biskupowi, który najpierw napominał władcę, a potem rzucił na niego klątwę.
Dzięki badaniom jego czaszki, które przeprowadzili w 1963 r. prof. Jan Olbrycht i dr Marian Kusiak, wiemy, jak został zabity. Najprawdopodobniej stało się to w czasie odprawiania mszy – gdyż czaszka na potylicy nosi ślady wgniecenia biegnące od góry ku dołowi: „charakterystyczne dla działania urazów zadanych narzędziem tępokrawędzistym. Ścisłe określenie użytego narzędzia jest niemożliwe”. Wygląda na to, że św. Stanisława nie zabito mieczem, lecz raczej toporem, kiedy zwrócony twarzą do ołtarza odprawiał mszę w kościele na Skałce.
Jest jeszcze jeden aspekt konfliktu między królem a biskupem, który historycy zwykle albo pomijali, albo też uważali za oszczerstwa kronikarzy. Otóż św. Stanisław piętnował cielesne występki króla, a mianowicie biseksualizm lub homoseksualizm Szczodrego w czasie pobytu w Kijowie. Jak pisze Jan Długosz: „Nie poprzestając na zwykłych miłostkach, popadł w haniebny i plugawy grzech sodomski, naśladując godne potępiania zwyczaje Rusinów, u których to zboczenie było pospolite. Najpierw zaczęli okazywać królowi pogardę właśni poddani, Polacy, potem Rusini, choć naśladował ich rozpustne obyczaje”. Co gorsza, król po powrocie „nie tylko nie zaniechał swego sprośnego, zwierzęcego, przeciwnego naturze nałogu, w który popadł na Rusi, lecz się w nim jeszcze więcej pogrążył. […] Biskup Stanisław nie mógł dłużej ścierpieć pogłębiającej się stale przykrej i trudnej do zniesienia surowości i coraz większego pogrążenia się w sprośnym występku króla polskiego”.
Długosz pisał swoje słowa prawie 500 lat po tych wydarzeniach. Jednak jego poprzednicy wcale nie są bardziej powściągliwi. „Porzuciwszy zamiłowanie do cnót, pogrążył się we wszelakich występkach, a ulegając niecnym skłonnościom, jak koń i muł, który nie ma rozumu, ogarnięty złością i niegodziwością zamienił chwałę swoją na hańbę, a naturalny sposób życia na taki, który sprzeczny jest z naturą” – podawał Wincenty z Kielczy w XIII w. w „Żywocie św. Stanisława”. Homoseksualne skłonności króla potwierdzał także Franciszek Sielicki, który pisząc o tym w 1997 r., nie musiał gryźć się w język i podał, że król naśladował „godne potępienia zwyczaje Rusinów, u których to zboczenie było pospolite”. Święty Stanisław stał się zatem pierwszym polskim duchownym walczącym z agresywnym homoseksualizmem promowanym przez władzę królewską. Pokój jego duszy.
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych