Antoni Szpak, Angora, nr 16, 21.042019 r.
Wielkanoc jest najważniejszym chrześcijańskim świętem. Chrystus zmartwychwstał, a jego wyznawcy w radosnym uniesieniu zakrzyknęli Alleluja! Wielkie i symboliczne to dla chrześcijan wydarzenie, wszak powstanie z grobu Jezusa jest oznaką nadziei na przyszłe życie wieczne. To także memento, nieustanne przypominanie nam, grzesznym istotom, abyśmy postępowali zgodnie z Przykazaniami Bożymi, bo tylko wtedy wejście do Królestwa Niebieskiego będzie stało przed nami otworem. O tym chrześcijanie wiedzą doskonale. Szkoda tylko, że owa wiedza w tak znikomym stopniu przekłada się na ludzkie, codzienne zachowanie. Ale zostawmy na boku te nasze przywary, popełniane grzechy. O nich piszę co tydzień. W przededniu Świąt Wielkanocnych byłoby dużym nietaktem z mojej strony i brakiem szacunku dla chrześcijan. gdy chce dotknął tego
wtrącił swoich pięciu groszy. Zanim to uczynię, zacytuję fragment wypowiedzi sprzed dwóch lat ojca Ludwika Wiśniewskiego, dominikanina, duszpasterza akademickiego. Wprawdzie nie odnosi się On do samych świąt Wielkanocy, ale do wyznawców Jezusa Chrystusa jak najbardziej. „Gdyby w chrześcijańskim narodzie, a takim podobno jest polski naród, uchwalono ustawę, która stanowi, że opiekun nieuleczalnie chorego dziecka otrzymuje comiesięczne wynagrodzenie równe przeciętnej pensji, a lata opieki nad chorym dzieckiem wlicza się do świadczeń emerytalnych, a ponadto ustawa gwarantowała bezpłatne lekarstwa i bezpłatną terapię dla takich dzieci, byłaby to prawdziwa troska o nienarodzonych godna DUMNEJ POLSKI!”. Święte słowa! Niestety, ojciec Wiśniewski w swoim myśleniu o bliskich, szczególnie tych najbardziej potrzebujących pomocy, w swoich na wskroś humanitarnych poglądach jest odosobniony. Bolesne problemy, których dotyka, nie są w centrum zainteresowania bogobojnych włodarzy naszego kraju, ani hierarchów Kościoła katolickiego. Oczywiście, nikt nie zaprzeczy, że jedni i drudzy o nienarodzonych mówią często, chętnie i dużo. Murem stoją gorzej im idzie z dziećmi już narodzonymi. Szczególnie z tymi nie uleczalnie chorymi, niepełnosprawnymi, o których mówi dominikanin Nimi, zarówno rządzący, jak i purpuraci są mniej zainteresowani. Ich aktywność jest mocno ograniczona Jakoś nie poświęcają im tyle uwagi co dzieciom nienarodzonym. Wyraź nie wyczuwa się u nich brak empatii Nie wiedzą, co z tymi nieszczęsny’ mi chorymi istotami, ich rodzicami opiekunami począć. Dlatego umywają ręce. Widzieliśmy to wyraźnie w trakcie protestu osób niepełnosprawnych, jaki miał miejsce w Sejmie. Mój Boże, ależ to było nieludzkie i podłe zachowanie tych świętojebliwych ministrów i zadufanych w sobie biskupów względem owych biednych, ciężko doświadczonych przez los ludzi. Omijali ich jak trędowatych. A przecież wystarczyłoby, gdyby podążyli drogą, którą wskazuje od lat ojciec Wiśniewski Tą właśnie, a nie żadną inną powinni iść Polacy mieniący się chrześcijanami, katolikami. Ale nie idą. Widocznie nie jest im po drodze z duszpasterzem Wiśniewskim!
PS. Jestem człowiekiem małe wiary. Nie wierzę hierarchom ubogiego Kościoła katolickiego, bo oddzielili się od wiernych murami swoich pałaców.
Opracował: Jarosław Praclewski, Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny