z Januszem Korwin-Mikkem, prezesem partii KORWiN rozmawia Wojciech Wybranowski, DoRzeczy, nr 17/18, 23.04-5.05.2019 r.
WOJCIECH WYBRANOWSKI: W momencie, gdy rozmawiamy, trwa strajk nauczycieli domagających się podwyżek. Zdania rodziców są podzielone, część popiera strajkujących, część jest oburzona próbą zablokowania przez nich uczniowskich egzaminów. A pan?
JANUSZ KORWIN-MIKKE: W sprawie taksówkarzy, nauczycieli itp„ itd. wyraźnie widać, jak głęboko tkwimy w komunizmie. Wszyscy dbają o Człowieka Pracy. Tymczasem ważne jest nie dobro taksówkarza czy ubermenscha, tylko pasażera. Człowiek Pracy – w tym nauczyciel – ma na dwóch łapkach służyć przed klientem, czyli ojcem dziecka. Towarzysz Sławomir Broniarz powinien siedzieć w kryminale razem z wierchuszką ZNP, szkoły powinny zostać natychmiast sprywatyzowane, wprowadzony bon oświatowy – i żadne strajki nie miałyby miejsca, poziom oświaty zacząłby rosnąć, podobnie jak zarobki nauczycieli.
Do protestu taksówkarzy przeciw funkcjonowaniu Ubera w Polsce chciałem dopiero przejść. Domyślam się, że jako wolnościowiec jest pan za całkowitym uwolnieniem rynku na usługi branży transportowej?
Właśnie odpowiedziałem. To typowe polskie piekło. Taksówkarze, zamiast żądać skasowania dodatkowego ubezpieczenia, chcą, by objąć nim również übermenschów! A przecież jaka różnica, z punktu widzenia PZU, czy ja pana przewożę prywatnie czy zawodowo, jako taksówkarz czy ubermensch? Tylko jest jeden problem: dla taksówkarzy większym konkurentem jest drugi taksówkarz niż ubermensch. Oni zdobyli te licencje, ciężko za to płacąc, i nie chcą, by inni mogli to zdobyć łatwo…
Wiadomo już jednak – pisaliśmy o tym w „Do Rzeczy” – że ambasador USA pani Mosbacher naciskała na polski rząd, by amerykański Uber mógł korzystać z pewnych ulg niedostępnych dla polskich taksówkarzy.
Georgette Mosbacher trzeba wytłumaczyć, że takie naciski źle służą sprawie. Mają dokładnie odwrotny skutek. Rząd polski powinien taktownie oświadczyć, że jej uwag po prostu nie przyjmuje do wiadomości. Więc niech się nie fatyguje.
Nie brakowało amerykańskich nacisków podczas dwukrotnego kryzysu dyplomatycznego między Polską a Izraelem. Niektórzy mówili nawet o wojnie informacyjnej. Wycofując się z nowelizacji ustawy o IPN, wygraliśmy ją czy przegraliśmy?
Jaka „wojna z Izraelem”? O co? Nie „ponieśliśmy porażkę”, tylko wygłupiliśmy się. Ustawa o IPN była głupia i nie należało jej uchwalać ogromną większością – wiadomo, że idioci stanowią w społeczeństwie ogromną większość i Sejm jest wiernym reprezentantem społeczeństwa, ale też nie wolno było pod naciskiem jej wycofywać. Jednak dwie uwagi. Po pierwsze, ta ustawa dała, o dziwo, korzystny skutek, bo wszyscy zaczęli mówić: „No, jasne, że nie »polskie obozy«, tylko nazistowskie obozy na polskiej ziemi”, więc zerwała się misterna sieć półsłówek i niedopowiedzeń tkana przez żydowską maszynkę propagandową. Po drugie, ta ustawa była kopią ustawy Knesetu sprzed chyba 30 lat, gdzie grożono więzieniem za negowanie Holokaustu.
W krajach anglosaskich to obśmiano, ale w prymitywnym Eurolandzie powszechnie przyjęto. Polska wraz z wycofaniem się z poprawiania ustawy o IPN powinna była również odwołać ustawę karzącą za negacjonizm. Zakaz wjazdu do Polski p. Davida Irvinga ośmiesza nas kompletnie w świecie anglosaskim. „Poglądy sprzeczne z polskim prawem!” – czy taka fraza może przejść przez usta człowiekowi cywilizowanemu?
Z zakazem wjazdu dla Inringa wiąże się też pana wypowiedź, że trzeba udowodnić, iż Hitler wiedział o Holokauście. Część komentatorów uważa, że uruchomił pan w ten sposób „protokół 1 proc.”. Nie poniosła trochę pana werwa publicysty? Nie żałuje pan tej wypowiedzi?
A skąd. Naszym elektoratem nie są ćwierćinteligenci. Ja przecież nie neguję Holokaustu, twierdzę tylko, że nie ma dowodu, iż wiedział o tym Hitler. A dowodu nie ma. Za jego znalezienie jest nagroda 150 tys. funtów – niezła sumka.
Jednak w wydanej w 1996 r. książce Markusa Tiedemanna „W Oświęcimiu nikogo nie zagazowano” przytoczono m.in. cytaty z wypowiedzi Adolfa Hitlera, które jasno wskazują, że domagał się definitywnego rozwiązania tzw. kwestii żydowskiej.
Oczywiście. Ale mogło to oznaczać np. chęć wywiezienia ich na Madagaskar.
Trudno jednak zakładać, że w państwie tak totalitaryzm jak III Rzesza jego przywódca nie wiedział o poczynaniach swoich ludzi.
O, Boże! Proszę wziąć do ręki książkę śp. gen. Władysława Andersa „Klęska Hitlera w Rosji 1941-1945″. Na początku przeczytają państwo, że gdy żołnierze z rozbitych wojsk sowieckich masowo się poddawali, Adolf Hitler kategorycznie zabronił tworzenia z jeńców wojsk sojuszniczych, bo Niemcy sami sobie poradzą. A przy końcu, że w 1944 r. ze zdumieniem się dowiedział, iż ma dwie armie rosyjskie (ROA i RONA), dywizję ukraińską SS Galizien oraz pułki i bataliony azerskie, czeczeńskie, tatarskie i cholera wie, jakie jeszcze. Przypominam, że Hitler był głównodowodzącym wojsk. Natomiast nie był ministrem spraw wewnętrznych. Sapienti sat. Aha – David Irving twierdzi, że jest świadectwo adiutanta Henryka Himmlera, ministra spraw wewnętrznych, organizatora słynnej konferencji w Wannsee, na której zaplanowano Holokaust, że któregoś dnia Himmler siedział długo przy biurku z twarzą ukrytą w dłoniach, po czym powiedział do niego: „Zrobiłem coś strasznego – ale imię Wodza pozostanie nieskalane!”. Jeśli wierzyć Irvingowi, może chodzić właśnie o tę konferencję.
Wróćmy do dzisiejszej Polski. Część działaczy opozycji porównuje nasz kraj do Niemiec z lat 30. Straszą zagrożeniami dla demokracji czy wręcz jej brakiem.
Ja bardzo nie lubię d…kracji. D,..kracja to ustrój totalitarny, to Wszechwładza Większości. To elity walczą o wolność (słowa i działania), a nie Większość!
Jak idzie Konfederacji zbieranie podpisów pod listami wyborczymi?
Już wszystkie zebrane, z dużymi nadwyżkami.
Jak długo da się łączyć wodę z ogniem? Wiele poglądów, także światopoglądowych liderów Konfederacji, jest wzajemnie sprzecznych.
W Konfederacji obowiązuje tylko sprzeciw wobec obecnej Unii z pozycji prawicowych. Natomiast w każdej innej sprawie każdy może mieć własne poglądy. Jeśli ktoś twierdzi, że Ziemia jest płaska, i ma 100 tys. ludzi, którzy na niego zagłosują, to OK Jak pan widzi, przyjmujemy reguły gry w d…kraq’ę, czyli immanentną głupotę. A inni mogą głosować na kogo innego.
Sprzeciw wobec Unii, ale jaki? Narodowcy mówią o polexicie, poseł Liroy mówił niedawno mi, że chciałby Unię reformować, pan onegdaj w jednym z wywiadów dla „Do Rzeczy” powiedział, że idzie do PE po to, by „zgasić światło i zamknąć drzwi w tym burdelu”
No właśnie! Każdy ma inne poglądy. Natomiast ja twierdzę, że łatwiej rozwalić Unię, niż zrobić polexit.
W ostatniej kadencji się to panu nie udało. Ba, kilka razy zdaje się był pan karany ograniczaniem prawa do wypowiedzi. A to oznacza, że federaliści trzymają się mocno?
Nie. Trybunał Europejski kazał mi te pieniądze oddać. I federaści oddali.
Pan mówi o rozwaleniu UE. A euroentuzjaści i nawet eurosceptycy mówią, że ze względu na Rosję i związane z tym zagrożenie dla Polski pewna forma unijnej federacji jest potrzebna.
Nie słyszałem, by Rosja domagała się Mrągowa czy Węgorzewa… Natomiast Ukraina-ma poważne roszczenia. Tak czy owak panzer-brigada z USA stacjonuje na granicy z Niemcami. I jedyne ćwiczenie bojowe, jakie przeprowadziła, to ewakuacja za Odrę. Problem jest z naciskami USA na popieranie Ukrainy [bo chcą rozwalić Rosję) – natomiast z mojego punktu widzenia Rosja, jako wróg naszego wroga, czyli Ukrainy, jest cennym sojusznikiem.
Czy w gronie liderów Konfederacji rozmawiacie już o wspólnym starcie w jesiennych wyborach czy na razie wyłącznie skupiacie się na kwestiach startu do PE?
Tak, rozmawialiśmy. Najprawdopodobniej wystartujemy razem.
A co z próbą zjednoczenia w szerszym bloku ugrupowań prawicowych np. wspólnie z Markiem Jurkiem?
Nie ma woli porozumienia.
Kilka razy w przestrzeni publicznej pojawiały się informacje o ewentualnym sojuszu pana i Pawła Kukiza. Zawsze kończyło się to dość spektakularnym zerwaniem rozmów.
Dwa razy. Nie mam pojęcia dlaczego. Ja się nie obrażam, bo polityk nie ma prawa się obrażać. Nie wszyscy mają takie zasady.
Załóżmy, że pan i Konfederacja startujecie razem w jesiennych wyborach do Sejmu, że przekraczacie próg. Co wtedy? Budowanie politycznego obozu w opozycji czy próba wejścia do koalicji, która sięgnie po władzę?
Jeśli PiS lub PO będą miały 231 mandatów, to będziemy tylko gadać. Jeśli nie, to możemy próbować, ale PiS łączy z PO 30 razy więcej niż PiS lub PO z Prawicą, więc zapewne dotrzymają umowy Okrągłego Stołu, że „Prawica nie ma prawa dojść do władzy”. I zawrą Wielką Koalicję, jak SPD z CDU/CSU w Niemczech.
Krytycznie ocenia pan rządy PiS, więc zastanawiam się, czy widzi pan możliwość współrządzenia z partią Kaczyńskiego. Albo współpracy z Koalicją Europejską?
PiS to II Rzeczpospolita, to sanacja, czyli katastrofo. Niestety, nie przywiązuję najmniejszej wagi do programów PO czy PiS, bo i tak robią potem co innego. A jeśli robią to, co obiecały, to tym gorzej. Nadzieja byłaby w tym, gdyby WCzc. Jarosław Kaczyński objął dyktaturę, wtedy mógłby robić, co chce, i może dałoby się mu wytłumaczyć, co trzeba zrobić. Jednak przerażenie mnie ogarnia na myśl, że mógłby zaprowadzić dyktaturę i umrzeć. Co zrobił śp. Józef Piłsudski.
Opracował: Leon Baranowski, Buenos Aires – Argentyna