Robert Sikorski, Gazeta Częstochowska, nr 42/42, 24.10-6.11.2019 r.
W październiku 1919 roku Polska sięgała rzeki Dźwiny, miast: Połocka, Borysowa, nowej stolicy Białorusi Mińska, Bobrujska, Sarny, Równego i Tarnopola. Tymczasem o wiele ważniejsze wydarzenia działy się poza frontem wojny polsko- sowieckiej. Od przewrotu bolszewickiego, czyli od listopada 1917 roku w Rosji trwała wojna sił przeciwników sowietów z wojskami władzy komunistycznej.
W październiku 1919 roku najważniejszymi siłami po stronie walczących z bolszewikami dysponowali gen. piechoty Nikołaj Nikołajewicz Judenicz na północy, na południu gen. lejtnant Anton Iwanowicz Denikin, na Syberii admirał Aleksandr Wasilijewicz Kołczak. Władza sowiecka znalazła się w potrzasku sił generałów wiernych tradycji carskiej Rosji. Wydawało się, że wojska umownie zwanych „białych” generałów zniszczą bolszewików. We wrześniu 1919 roku wojska gen. lejtnanta Antona Iwanowi- cza Denikina zajęły Orzeł, 363 km na południe od stolicy Rosji, Moskwy. Z najbliżej operującym wojsk polskich gen. lejtnantem Antonem Iwanowiczem Denildnem próbował rozmawiać Naczelnik Państwa, Wódz Naczelny Wojsk Polskich Józef Piłsudski, wysyłając do Taganroga na Ukrainie w lipcu 1919 roku misję wojskową pod dowództwem gen. porucznika Aleksandra Karnic- kiego. Obaj panowie generałowie dobrze się znali, urodzeni w Łowiczu, uczyli się w tej samej szkole, byli absolwentami gimnazjum w Łowiczu – Łowickiej Szkoły Realnej, obaj mieli ten sam stopień z armii carskiej, gen. lejtnanta, gen. Aleksander Karnicki był trzy lata starszy od gen. Antona Iwanowicza Denikina. Matka gen. lejtnanta Antona Iwanowicza Denikina była Polką, pochodziła z pruskiego wówczas Strzelna, nazywała się Elżbieta Wrzesińska. Gen. lejtnant Anton Iwanowicz Denikin miał też dług wdzięczności u żołnierzy polskich, po przewrocie bolszewickim w listopadzie 1917 roku został uwolniony przez żołnierzy I Korpusu Polskiego w Rosji, stanowiących straż twierdzy w Bychowie i zaopatrzony w fałszywe dokumenty na nazwisko Aleksandra Dąbrowskiego polskiego oficera. Gen lejtnant Anton Iwanowicz Denikin we wrześniu 1919 roku wobec swojego polskiego kolegi wyraził osobistą opinię, że granice przyszłej Rosji mają opierać się na Bugu, z tym, że Galicja Wschodnia z Lwowem miała wejść w granice Rosji, tak samo jak utworzona w Królestwie Polskim, w 1912 roku, jeszcze przez władze carskie, gubernia chełmska, a także mają być zawieszone rosyjskie symbole państwowe na wschód od granicy Królestwa Polskiego na rzece Bug. Gen. lejtnant Anton Iwanowicz Denikin obiecywał Polakom tylko unię celną i przywileje handlowe w Rosji. To nie był partner dla Naczelnika Państwa, Naczelnego Wodza Wojsk Polskich Józefa Piłsudskiego. Carscy generałowie niczego się nie nauczyli. Nie po to żołnierz polski krwawił w wojnie piąty już rok. Tylko wojskowa pomoc Polski, Łotwy i Finlandii mogła zniszczyć władze bolszewickie w Rosji. Jeżeli nie z carskimi generałami, to Polscy próbowali rozmawiać z bolszewikami. Także od lipca 1919 roku w Białowieży, potem w październiku, listopadzie i grudniu 1919 roku w Mikaszewiczach na Białorusi trwały rozmowy delegatów hrabiego Michała Stanisława Kossakowskiego i kapitana Ignacego Boernera (zaufanego człowieka Naczelnika Państwa, Naczelnego Wodza Wojsk Polskich Józefa Piłsudskiego) z wysłannikiem rządu bolszewików, Polakiem, dr. Julianem Marchlewskim. Oficjał1 nym tematem rozmów była wymiana jeńców. Polacy zażądali zaprzestania agitacji bolszewickiej, a przede wszystkim uznania przez bolszewików niepodległości Ukrainy. Przywódca bolszewików Włodzimierz Iljicz Uljanow – Lenin uznał żądania Polski niepodległości Ukrainy jako „warunek kryminalny”. I biała i czerwona Rosja nie mogła dopuścić do niepodległości Ukrainy. Rosyjskie Imperium. obojętnie, białe czy czerwone, bez Ukrainy istnieć nie może. Co ciekawe ten warunek obowiązuje i do dziś jako pewnik aktualnej polityki obecnego państwa rosyjskiego. Pomimo tego wojska polskie w październiku 1919 roku zatrzymały się, nie atakując Mozyrza na Białorusi, by umożliwić przesunięcie wojsk bolszewickich w celu walki z białymi.
Front wojny polsko-sowieckiej zatrzymał się na kilka miesięcy. I był na to najwyższy czas. Nadchodząca zima 1919/1920 zapowiadała się gorzej niż ta sprzed roku, jeszcze za czasów okupacji prusko-austriacko-węgierskiej. W tym miejscu przedstawione będą sprawy, którymi żyli mieszkańcy Częstochowy w październiku 1919 roku. Rada miasta Częstochowy i Magistrat musiały rozwiązywać różne problemy. W sprawach podatkowych Rada miasta Częstochowy wyłoniła komisję miejską dla określenia podatku mieszkaniowego, uchwalono pobieranie na korzyść miasta 3 marki polskie od każdego pasażera poruszającego się samochodami kursującymi na drodze Częstochowa-Praszka-Wieluń, zwolniono z podatków odczyty organizowane dla ludności. W sprawach szkolnych zakupiono na Zawodziu dom Tucholskiego, w którym miała powstać szkoła początkowa dla 200 dzieci. W sprawach infrastruktury uchwalono regulację ul. Podkulę, przyjęto koszt regulacji od ul. Stradomskiej do Rzeźni Miejskiej i od Rzeźni Miejskiej do ul. Krakowskiej. W sprawach finansowych podniesiono koszt dziennego utrzymania w przytułku dla starców z 2 marek polskich 75 fenigów na 3 marki 50 fenigów, podwyższono pensje pracownikom elektrowni o 40 proc., czyli z 15 do 21 marek polskich dziennie.
Poważnym problemem było bezrobocie, w tym celu powołano specjalną komisję mającą na celu uruchomienie przemysłu. Po kilku miesiącach dyskusji przyjęto rozporządzenie i regulamin dla kominiarzy. Wybrano delegatów na Zjazd Związku Miast. Największym problemem dla miasta było zapewnienie opału na zimę i wyżywienia. Ten drugi problem nie tylko był ważny i nierozwiązany w Częstochowie. Brak chleba w październiku 1919 roku ujawnił się także w Łodzi i Warszawie, wcześniej w marcu 1919 roku w mieście Radomsku miały miejsce rozruchy głodowe. Należy wspomnieć, że miasto Radomsko było otoczone terenami, na których uprawa roli stanowiła podstawę utrzymania ludności wiejskiej.
W celu rozwiązania problemów żywnościowych w Częstochowie utworzono komisję aprowizacyjną. Następnie Rada miasta Częstochowy zaciągnęła pożyczkę w Banku Spółek Zarobkowych na 1 000 000 marek polskich na 7 proc. Sytuacja jednak była o wiele poważniejsza. 15 października 1919 roku Ministerstwo Aprowizacji poleciło wojewodom i starostom niezwłocznie zająć się ściąganiem zboża na potrzeby monopolu państwowego uchwalonego przez sejm. W tych wypadkach, gdzie dostawa nie była wykonywana dobrowolnie, starostowie niezwłocznie mieli powołać wojsko i bezwzględnie przeprowadzić rekwizycję nakazaną przez prawo. Podania rolników niektórych okolic o zwolnieniu ze składania kontyngentu ministerstwo odrzuciło, żądając wypełnienia tego obowiązku. Odpowiedzią na przymus i rekwizycję był strajk zorganizowany przez Związek Zawodowy Robotników Rolnych następnego dnia, 16 października 1919 roku. Strajk trwał w całej Polsce, na terenie starostwa częstochowskiego nie pracowały folwarki: Rząśnia, Wyczerpy, Zagórze, Kamyk i Małusy Wielkie. Odpowiedzą starosty częstochowskiego na strajk było aresztowanie 44-osobowego komitetu strajkowego i władz związku z przewodniczącym E. Wolniakiem z Gnaszyna i sekretarzem Krachulcem z Częstochowy na czele. To też nie przyniosło rozwiązania problemu. Wreszcie 23 października 1919 roku Rada Miejska uchwaliła wniosek Magistratu: „Rada Miejska, stwierdzając, że Częstochowa nie otrzymuje zboża, mąki ani węgla, skutkiem czego ludność miasta stoi wobec widma bezwzględnego głodu, oświadcza, że o ile do dnia 31 października od odnośnych ministerstw nie uzyska koniecznych ilości mąki, kartofli i węgla to poda się w całości do dymisji, odpowiedzialność za taki stan rzeczy składając całkowicie na odnośne ministerstwa”. Do Warszawy z tym wnioskiem pojechali radni, specjalni deputaci. Urzędnicy ministerstwa aprowizacji obiecali dostarczyć Częstochowie 47,5 wagonów zboża i 150 wagonów węgla (miesięczne miasto Częstochowy potrzebowało 600 wagonów węgla). W sprawach opałowych Rada miasta Częstochowy wezwała magistrat do wyznaczenia miejsca sprzedaży węgla, odrzucono wniosek o zorganizowanie składnicy w Koziegłowach, zwolniła też węgiel od opłat monopolowych, co pozwoliło obniżyć jego cenę. Następnym krokiem było wysłanie delegata do Sosnowca celem zakupu i wysyłki węgla do Częstochowy. Kiedy okazało się, że ilość węgla jest wystarczająca a pomoc Ministerstwa Aprowizacji niewielka (z kontyngentu 600 wagonów węgla do Częstochowy dostarczono tylko 100 ton), 28 października 1919 roku powstało obywatelskie konsorcjum węglowe złożone z 18 udziałowców dla zapewnienia dostaw węgla do Częstochowy z kapitałem 179 000 marek polskich. Pieniądze te miały posłużyć na zakup czterech ciężarówek. Kapitał ten okazał się niewystarczający, w tym celu wystąpiono do rządu z prośbą o kredyt na 500 000 marek polskich na zakup środków transportowych. Trzeba było działać. Rada, Magistrat i zamożni obywatele miasta Częstochowy szukali wyjścia z ciężkiej sytuacji, inaczej mieszkańcom Częstochowy na przełomie lat 1919/1920 groził głód i zimno, a to mogło być zarzewiem krwawych głodowych wystąpień rewolucyjnych.