Bogdan Konopka Warszawska Gazeta, nr 29, 19-25.07.2019 r.
Ukraina nie ma elit ani klasy średniej, która może rządzić państwem. Stan permanentnego chaosu jest tam wpisany w strukturę rządzenia krajem. Finansowanie jej to strata pieniędzy.
– Od czasu obalenia prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza z krajów zachodnich płynie tam strumień miliardów dolarów. W kredytowaniu ukraińskiego państwa znaczny udział ma także Polska. W marcu 2015 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał Ukrainie 17,5 mld USD (czyli prawie 80 mld zł – to tyle, ile przez cztery lata kosztował program 500 plus w Polsce). Zaangażowanie Polski szacowane jest na cztery miliardy złotych. Po zwycięstwie nowego prezydenta, którym został Wołodymyr Zełenski, komik sponsorowany przez jednego z oligarchów, którzy dorobili się miliardów na okradaniu Ukrainy lhora Kołomojskiego, zaczęto oficjalnie już mówić o ogłoszeniu bankructwa tego państwa. Na wzór Grecji czy Argentyny. Polskie zaangażowanie finansowe na Ukrainie/jak też całe wspieranie polityczne kolejnych złodziejskich reżimów, to zwyczajne wyrzucanie pieniędzy w błoto. Dziś Ukraina jest o jedną trzecią biedniejsza niż po rozpadzie Związku Sowieckiego. Dla porównania Polska wzbogaciła się w tym czasie trzykrotnie. Ukraina nie ma elit ani klasy średniej, która może rządzić państwem. Stan permanentnego chaosu jest tam wpisany w strukturę rządzenia krajem. Właściciele 90 proc. majątku na Ukrainie mieszczą się w jednej, niespecjalnie dużej, weselnej sali. Jedyny konsensus ukraińskie elity mają w antypolonizmie i prymitywnym gloryfikowaniu zbrodniarzy z Ukraińskiej Powstańczej Armii, odpowiadających za holokaust Polaków na Wołyniu.
Afryka w centrum Europy
Ukraina ma wszystkie cechy post- kolonialnych państw w Afryce. Tam, gdy tylko zniknęli kolonizatorzy, miejscowi zajęli się grabieniem tego co zostało wyprodukowane i rozmaitą przestępczą działalnością. Oczywiście Ukraina nie jest w Afryce, Polacy nie byli tam (i nie są) kolonizatorami, ale ludnością mieszkającą od setek lat. Ich brak i późniejsze wypchnięcie rosyjskich okupantów sprawiły, że władza trafiła do przestępczych elementów. Gdy w 1995 r. odwiedzałem niepodległy Kijów, to szokiem było nie tylko to, że piwo w centralnym punkcie miasta nalano mi do słoika, zamiast do kufla, ale również fakt, że za ów słoik trzeba było uiścić w „restauracji” kaucję.
Na Ukrainie od 1991 r. nie ma demokracji, ale klasyczna kleptokracja, czyli rządy złodziei. Na początku XXI wieku przejmowanie państwowych firm na Ukrainie nie było nawet złodziejską prywatyzacją. Dochodziło tam do znanych u nas sprzed kilkuset lat „zajazdów” czyli przejmowania przedsiębiorstw siłą, metodą faktów dokonanych. Kolejne rządy, oficjalnie deklarujące walkę z korupcją, tak naprawdę zajmowały się kradzieżami, mniej lub bardziej zuchwałymi.
Nie widać żadnego powodu, aby teraz miało to się zmienić. Nowy prezydent, znany komik, został wylansowany za pieniądze oligarchy Kołomojskiego, który jest oficjalnie na celowniku amerykańskiego Federalnego Biura Śledczego (FBI), które sprawdza, czy nie prał on brudnych (czyli pochodzących z przestępstw) pieniędzy w USA.
Sen o nowej Rzeczpospolitej
Po odzyskaniu niepodległości w polskiej polityce dominowała teza Jerzego Giedroycia, że kluczem do niepodległej Polski jest niepodległa Ukraina. Z tej myśli wyciągnięto wnioski, że na ołtarzu dobrych relacji z Ukrainą należy poświęcić rozliczenie zbrodni wołyńskiej, czyli wymordowania przez Ukraińską Powstańczą Armię minimum 200 tys. polskich cywilów. Tylko po to, aby rozwiązać sprawę przynależności tych terenów do Ukrainy. Była to klasyczna ludobójcza czystka etniczna. W latach 90., gdy Europa brała się za ściganie zbrodniarzy z byłej Jugosławii, zbrodniarze z UPA spokojnie dożywali sobie starości. Niektórzy z nich żyją nawet do dziś, nie niepokojeni przez nikogo. W Polsce nikt nie wpadł na pomysł nie tylko osądzenia prawnego, ale także moralnego. Prawda o zbrodni wołyńskiej była przemilczana przez elity III RP w imię budowania relacji z Ukrainą. Jednak zakładając to absurdalne stanowisko, nikt w Polsce nie zadał sobie z trudu, by sprowadzić kogo i w jakim celu wspieramy. Ten sen o nowej Rzeczpospolitej narodów nie miał racji bytu od samego początku. Nikt z nami poważnie rozmawiać nie chciał. Ukraińskie elity chętnie biorą od Polski pieniądze, ale w zamian nie dają nic. Blokuje się nawet takie czynności jak remonty zabytków polskiej kultury czy ekshumacje ofiar ukraińskiego ludobójstwa. W imię tego, aby zakpić z Polaków i pokazać nam, że nie rządzimy już na Ukrainie. W 2015 r. słynne było symboliczne „naplucie w twarz” odwiedzającemu Ukrainę Bronisławowi Komorowskiemu i uchwaleniu w jego obecności ustawy gloryfikującej UPA. Pomijając skalę zbrodni, można to porównać do sytuacji, w której w trakcie wizyty prezydenta Izraela w Niemczech Bundestag wpadł na pomysł gloryfikowania funkcjonariuszy zbrodniczych formacji typu ss.
Polska może mieć świetną politykę wobec Ukraińców, ale polityka wobec Ukrainy nie ma dziś większego sensu. Nie ma tam z kim rozmawiać. Nie ma żadnej stabilności. To trochę jak próba interwencji policji w wojnę gangów. Dostać można od każdego, a nie wiadomo, jak długo ten, który właśnie rządzi, utrzyma się przy władzy. Ten cały bajzel oczywiście podgrzewają Rosjanie. Dla Rosji scenariusz utraty Ukrainy jest nie do przyjęcia i oznacza wojnę. To każdy kompetentny analityk wie.
Ukraińskie elity kleptokratyczne wcale nie miały ochoty naprawiać swojego państwa. Celem była taka gra, aby wyrwać najwięcej od Rosji (ale nie stać się jej częścią, bo tam żywot oligarchów i ich władza jest symboliczna i zależy od woli „cara”- aktualnie prezydenta Władimira Putina). Wyrwać też najwięcej od UE i utrzymać złodziejskie eldorado. W pewnym momencie ukraińscy oligarchowie przelicytowali w swoich planach robienie interesów na Zachodzie i Putin zagrał kartą rozbicia Ukrainy. Dziś według Rosji Ukraina powinna podzielić się na wschodnią zależną od Rosji i zachodnią, czyli upadłe państwo (taka kombinacja Kosowa, Syrii i Sudanu w Europie). To zachodnie państwo w planach Rosjan ma dać zajęcie Polakom, Niemcom i destabilizować dodatkowo już chwiejącą się w posadach UE. Jeżeli konflikt ukraiński przeszedłby znów do fazy „gorącej”, to może być powtórka z Bałkanów, za naszą wschodnią granicą. Będzie trochę uchodźców i na tej fali wyślą Rosjanie agentów do Polski, aby ją destabilizować
Pytanie: po co Polska wrzuca pieniądze i inwestuje w bijatykę różnych złodziejskich frakcji na Ukrainie? Lepiej byśmy zrobili wydając te pieniądze na wojsko, które pomogłoby poradzić sobie z czarnym scenariuszem. Główny polski błąd polega na tym, że próbując dogadywać się z ukraińskimi elitami przykładaliśmy do nich europejski, zachodni sposób myślenia, a tam jest czysty, dziki Wschód i przez ładnych parę dekad tam się nie zmieni. Przynajmniej dopóki utrzymywanie eldorada dla złodziei w centrum Europy będzie się miejscowym oligarchom opłacało.
„Skokowy wzrost liczby zachorowań na syfilis w Niemczech i w Europie”. Kiedyś Niemcy byli uważani za bardzo higieniczny i dbający o zdrowie naród, co się stało?
Opracował: Leon Baranowski, Buenos Aires – Argentyna