Jan Piński, Warszawska Gazeta, nr 39, 27.09 – 3.10.2019 r.
Dlaczego zbrodnie sowieckie i okupację w latach 1939-41 traktujemy łagodniej niż niemiecką?
17 września 1939 r. na tył walczącego wojska polskiego uderzyły armie Związku Sowieckiego. Ta agresja, bez wypowiedzenia wojny, była początkiem prawie dwuletniej krwawej okupacji. Sowieci w świadomości Polaków jawią się jako mniej uciążliwy okupant. Niesłusznie. Na mocy sojuszu z Niemcami dostali oni większość (52,1 proc.) terytorium Polski (około 200 tys. km2). Mieszkało tam ponad 13,7 min osób, z czego ponad 5 min (40 proc.) stanowili Polacy. To oni stali się przedmiotem represji często dotkliwszych niż Polacy na terenach okupowanych przez Niemców. A jednak do dziś kolaboranci tamtej władzy mają się dobrze w naszej historii. Czy możliwe byłoby, abyśmy honorowali poetów czy dziennikarzy sławiących cywilizację niemiecką i podbój Polski przez Adolfa Hitlera? Dlaczego pomimo 30 lat od odzyskania niepodległości prawda na temat okupacji sowieckiej znana jest głównie historykom i pasjonatom książek historycznych? Dlaczego wciąż nasze podręczniki szkolne omijają skrzętnie kwestie sowieckich zbrodni?
Zniszczyć elity
Dogadując się na wspólne zaatakowanie Polski Sowieci i Niemcy uzgodnili również, że razem będą zwalczać polskie elity. Tak, aby nigdy już Polska nie mogła odrodzić się jako państwo. Mord polskich oficerów, urzędników, policjantów w Katyniu (i innych miejscowościach, gdzie zginęło ponad 35 tys. przedstawicieli polskiej elity) nie był przypadkiem, a zakończeniem wielomiesięcznej operacji zaczętej tuż po ataku na Polskę. Minimalne szacunki ofiar zbrodni wojennych z rąk Sowietów we wrześniu 1939 r. to 2,5 tys. zamordowanych. Do rzezi Polaków, tak żołnierzy jak i ludności cywilnej, doszło m.in. w Rohatynie, Grodnie, Nowogródku, Sarnach i Tarnopolu oraz w Wołkowysku, Oszmianie, Świsłoczy, Mołodecznie i Kosowie Poleskim. W Sarnach Sowieci rozstrzelali kompanię ok. 280 żołnierzy batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy wcześniej się poddali. W Grodnie polskich jeńców przywiązywano do czołgów i okrutnie mordowano, ciągnąc po bruku. W Niemirówku oddział podchorążych, który się poddał, został związany drutem i obrzucony granatami. W Mostach Wielkich Sowieci wymordowali nieuzbrojonych kadetów ze Szkoły Oficerów Policji, uprzednio zgromadziwszy ich na placu apelowym i po odebraniu raportu od komendanta szkoły.
Sowieci nie przestrzegali żadnego prawa wojennego ani nie dotrzymywali umów. Ale to był dopiero początek. Za wojskiem bowiem nadciągała sowiecka bezpieka, słynne NKWD (Narodowy Komitet Spraw Wewnętrznych), poprzedniczka KGB. Ona koncentrowała się już na elitach cywilnych.
Na tle tych zbrodni fakt okradania masowego cywilów z dóbr i konfiskata bankowych oszczędności wyglądają wręcz niewinnie. Zdarzały się takie wypadki jak zastrzelenie dozorcy w Wilnie przez czerwonoarmistów, bo miał eleganckie buty i zegarek, więc został przez nich wzięty za „polskiego pana” Zlikwidowano także ogromną liczbę kościołów katolickich, które zamieniano w magazyny, sale kinowe lub miejsca spotkań tzw. Ligi Bezbożników – organizacji, której celem było ateizowanie sowieckich obywateli.
Czystka etniczna
Kolejną represją sowieckiego okupanta było zaplanowanie i przeprowadzenie czystki etnicznej, tak aby wschodnie tereny Polski nie stawiały oporu. W pierwszej kolejności do wywózki wytypowano tych, których uznano za element najbardziej wrogi sowieckiej okupacji, a więc ziemiaństwo, właścicieli większych gospodarstw, duchowieństwo, nauczycieli. Pierwsza wywózka Polaków miała miejsce 10 lutego 1940 r., następne 13-14 kwietnia oraz w maju i lipcu. Takie czystki trwały do początku wojny sowiecko-niemieckiej, czyli do 22 czerwca 1941 r. Maksymalne szacunki wywiezionych Polaków wynoszą ok. 1 min, minimalne 700 tys. Wywożeni oczywiści tracili dorobek życia, bo nie mogli ze sobą na tułaczkę zabrać praktycznie niczego. Według polskich szacunków ok. 10 proc. wywożonych zmarło po drodze z chorób i wycieńczenia.
Oprócz tego na terenach okupowanych przez Sowietów aresztowano ok. 110 tys. osób. W większości także Polaków. Z tej grupy wiosną 1940 r. zamordowano ok. 8 tys. więźniów. Kolejne 10 tys. zgładzono w czerwcu 1941 r. po niemieckim ataku. Polaków wcielono też do Armii Czerwonej i wysłano na wojnę z Finlandią, którą Sowieci zaatakowali. Polacy byli traktowani jako mięso armatnie.
Zapomniana kolaboracja
„Niemcy robią z nas bohaterów, Sowieci gó..! – ocenił Józef Mackiewicz, jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku. Doskonale pokazała to okupacja wschodniej Polski. Pisarz i poeta Bohdan Urbankowski, autor kultowej „Czerwonej mszy, czyli uśmiechu Stalina” nazwałją „Piemontem Sowietyzacji Polski” Próbą generalną przed tym, co się wydarzyło po 1944 r. Próbą, którą niestety duża część polskich elit oblała. Tadeusz Boy-Żeleński, Adam Ważyk, Aleksander Wat, Stanisław Jerzy Lec, Leopold Tyrmand, Leopold Lewin – by wymienić tych najbardziej znanych – zdecydowali się na otwartą kolaborację z sowiecką władzą.
Okupacja sowiecka miała jedną specyfikę, którą dosadnie ocenił cytowany wcześniej Mackiewicz – zmuszała ofiary do cieszenia się z tego, że je podbito i upokarzano. Organizowano publiczne pokazy, na których wymagano, aby z aplauzem i radością dziękować za wyzwolenie spod polskiej okupacji” za likwidację „szlacheckiego wyzysku”. To rytualne niszczenie charakterów miało później ogromne negatywne skutki. Liczba znanych osób, która wówczas złamała się i poszła na współpracę z Sowietami, była solidną bazą dla późniejszego budowania PRL-u. To właśnie brak faktycznej dekomunizacji i oceny tego co się stało sprawił, że dziś w polskich podręcznikach nie wypada pisać o okupantach sowieckich tak jak o niemieckich. Chociaż byli mordercami tak jak Niemcy. Byli też bardziej skuteczni. Wschodnia Polska była terenem wielonarodowym, oprócz Polaków mieszkali tam Ukraińcy, Białorusini i Żydzi. Sowieci, napuszczając wszystkich na siebie, doskonale kontrolowali, co się dzieje. Skuteczna konspiracja na terenach okupacji sowieckiej była praktycznie niemożliwa. Konspiratorzy byli bowiem wytypowani i unieszkodliwiani często zanim w ogóle do jakichkolwiek działań przystąpili.
Ulgowa taryfa dla zdrajców Polski wynika też z dyskomfortu. W Polsce przecież wciąż czci się noblistkę Wisławę Szymborską, poetkę, która po wojnie czciła dwóch największych zbrodniarzy w historii świata: Lenina i Stalina. Czy możemy sobie wyobrazić, że Nobla dostałby, nawet nawrócony, piewca osiągnięć Adolfa Hitlera? Jeżeli chcemy zmienić postrzeganie teraźniejszości, musimy doprowadzić do tego, aby prawda o sowieckiej okupacji przebiła się do mas.
Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny