CZERWONE ZAGŁĘBIE RZUCONE NA ŚLĄSK

Marcin Hałas, Warszawska Gazeta, nr 34, 23-29.08.2019 r.

„Schetyna jest albo głupi, albo działa na korzyść PiS”- tak pewna obywatelka, zresztą zaprzedana zwolenniczka PO, skomentowała kształt wyborczych list Koalicji Obywatelskiej na Śląsku. Chodziło o Katowice, gdzie zapowiada się ciekawy pojedynek, a Prawo i Sprawiedliwość ma szansę wreszcie „odbić Śląsk”

– Wspomniana obywatelka swoją gorzką opinię o przewodniczącym PO wyraziła podczas „babskiej pogaduchy” u kosmetyczki. Jak wiadomo – kobiety w salonie kosmetycznym mają sporo czasu, więc gadają o wszystkim, także o polityce. Cóż skłoniło ją do tak krytycznej refleksji? Otóż liderem listy Koalicji Obywatelskiej w Katowicach będzie Borys Budka. Wielu ludziom w całej Polsce kojarzy się on – ze względu na powierzchowność – z nadaktywnym, skrzeczącym i złośliwym PO-wskim gnomem (skrzatem, trollem), z gatunku tych, które w ludowych podaniach plątały koniom ogony w stajniach i pluły gospodarzom do zupy. Natomiast na samym Śląsku Budka kojarzy się jeszcze gorzej – z Czerwonym Zagłębiem.

Kto mieszka w innej części Polski, niuansów tych nie wychwytuje. W każdym razie jedną z najgorszych obraz dla Ślązaka jest powiedzenie „U was, na Śląsku – w Sosnowcu…” albo „U was na Śląsku – w Czeladzi. Bo chociaż Sosnowiec i Czeladź leżą w województwie śląskim – to historycznie Śląskiem nie są, a zadawniony podział i animozje utrzymują się do dziś. Różnica jest jasna: Śląsk był zawsze patriotyczny i religijny, natomiast Zagłębie – czerwone i, jak uważają Ślązacy, cywilizacyjnie zapóźnione.

Pomiędzy Śląskiem (z Katowicami, Gliwicami, Zabrzem, Bytomiem) a Zagłębiem (z Sosnowcem, Czeladzią, Będzinem) przebiegała na rzece Brynicy granica pomiędzy zaborem rosyjskim (Kongresówką) a zaborem pruskim. Na przełomie XIX i XX wieku pruski Śląsk był uprzemysłowiony i nowoczesny, a carska Kongresówka zabiedzona i zapóźniona; jej symbolem długo pozostawał konny woziwoda (na Śląsku działały od dawna wodociągi) i żydowski „chałaciarz” Na dodatek Zagłębie znane było z lewicowych i komunizujących ciągot. Zadawniona różnica kulturowa przetrwała do dzisiaj, chociażby w dowcipach. Na przykład: co najlepszego może spotkać człowieka w Sosnowcu? Tramwaj do Katowic!

W PRL-u z Sosnowca wywodziła się ekipa Edwarda Gierka i Zdzisława Grudnia (I sekretarz KW PZPR w Katowicach), zwanego na Śląsku „cysorzem” W latach 70. XX wieku komuniści z Zagłębia rządzili ówczesnym województwem katowickim, a Ślązacy uważali, że na własnej ziemi są zdominowani i sekowani przez „goroli” (obcych) z czerwonego Zagłębia. Natomiast po 1989 roku tradycyjnie w Zagłębiu najlepszy wynik wyborczych osiągali postkomuniści.

Ta właśnie zadawniona animozja stała się przyczyną krytycznej opinii wyrażonej przez wspomnianą na początku pańcię. Liderem listy Koalicji Obywatelskiej w Katowicach będzie bowiem były minister sprawiedliwości w rządzie Ewy Kopacz Borys Budka (złośliwi twierdzą, że Kopaczowa tak dobierała ministrów, aby żaden nie był mądrzejszy od niej, a znaleźć takich było wielką sztuką). Teoretycznie – zwolennicy PO są nowocześni, tolerancyjni i pozbawieni uprzedzeń. Tymczasem pańcia tłumaczyła kosmetyczce mniej więcej tak: przecież Budka jest z Czeladzi! W Katowicach nie będą na niego głosować! Schetyna jest al bo głupi albo działa na korzyść Kaczora!

Rzeczywiście, Borys Budka urodził się w Czeladzi (to ponoć jeszcze gorzej niż w Sosnowcu) i, jak widać, śląski aktyw „totalniaków” mu to pamięta. Tyle tytułem półanegdoty (ale tylko półanegdoty!).

Sprawa ma także drugi, poważniejszy kontekst: w samej katowickiej Platformie Budka nie jest łubiany. Posiada nie tyle pozycję charyzmatycznego lidera, ile – używając słów, jakie Wokulski skierował w „Lalce” do Kazia Starskiego -„właściwości starego sera, który drażni żołądek”. Konflikty w katowickiej PO są od dawna chlebem powszednim tej partii. Gdzieś na samym początku w wyniku konfliktu z PO odeszła grupa związana z prezydentem Gliwic Zygmuntem Frankiewiczem. Potem regionalną Platformą rządzili wywodzący się z korwinowskiej UPR bracia Matusiewiczowie, którzy zmarginalizowali ludzi Frankiewicza, reprezentujących środowisko dawnej Unii Demokratycznej. Kiedy jednego z Matusiewiczów usunięto z partii (w tle była m.in. nieudolność i chaos w przejętych przez samorząd lokalnych kolejach), nadszedł wreszcie czas Budki.

Jednak zamiast łagodzić i scalać, Borys zdążył już sobie porządnie „nagrabić” wśród aktywu własnej partii. Dość wspomnieć „aferę gliwicką” z zeszłorocznych wyborów samorządowych. Wtedy w wyniku zakulisowych i niekonsultowanych z „terenem” działań posła Budki i posłanki Marty Golbik z listy Koalicji Obywatelskiej w Gliwicach usunięto kilkanaście osób, w tym wieloletnich radnych Kajetana Gorniga i Dominika Dragona oraz niepartyjnych „społeczników”. Na zwolnionych w ten sposób miejscach pojawili się „słuszniejsi” kandydaci, w tym… żona Budki.

Funkcji rzeczywistego lidera listy Budka raczej nie spełnia – nie tylko jako „gorol” z czerwonej Czeladzi, ale także jako kieszonkowy partyjny zamordysta. Tymczasem przeciwnika będzie miał największego kalibru – liderem listy Prawa i Sprawiedliwości w Katowicach został premier Mateusz Morawiecki.

W tym miejscu mała dygresja. Decyzja o wystawieniu Morawieckiego w Katowicach zapadła zapewne w centrali PiS-u na Nowogrodzkiej i, z całym szacunkiem dla tamtejszych strategów, nie wydaje się optymalna pod względem taktycznym. Dlaczego? Warto pamiętać, że Ślązacy są wręcz alergicznie uczuleni na „spadochroniarzy” z Warszawy. Nie darzą na przykład sympatią przedwojennego, piłsudczykowskiego wojewody Michała Grażyńskiego – chociaż to on rozbudował Katowice w imponujący sposób (to wynik konfliktu na osi sanacja-Korfanty). Natomiast powojenna niechęć do „warszawki” wiąże się z syndromem tzw. śląskiej krzywdy, czyli z poczuciem, że przez dziesięciolecia Warszawa eksploatowała Śląsk, a potem zostawiła go z problemami wynikającymi z likwidacji (drastycznego ograniczenia) przemysłu górniczego.

PiS już raz w Katowicach błąd popełniło – po wejściu w życie ustawy dekomunizującej przestrzeń publiczną. „Skasowano” wówczas nazwę placu w centrum Katowic. Nosił on imię Wilhelma Szewczyka – lokalnego literata, „etatowego Ślązaka” ale również komunistycznego aparatczyka. W zamian wojewoda nadał placowi imię Lecha i Marii Kaczyńskich. Spowodowało to protesty, w które zaangażowali się nie tylko zwolennicy totalnej opozycji, ale także zwykli mieszkańcy Śląska pozostający poza głównym nurtem sporu politycznego we współczesnej Polsce. W ich odczuciu znowu Warszawa arbitralnie narzuciła swoją wolę. Kult Lecha Kaczyńskiego jest dziś oficjalną doktryną partii rządzącej – więc realizowano go także w Katowicach. A wystarczyło, żeby plac nazwać imieniem jakiegoś zasłużonego dla Polski Ślązaka – na przykład Kazimierza Świtonia, niezłomnego twórcy Wolnych Związków Zawodowych i już PiS przy okazji dekomunizacji placu Szewczyka nie załapałoby na Śląsku kilku „punktów ujemnych”.

Oczywiście wiem, że Mateusz Morawiecki jest z Wrocławia. Niemniej w chwili, kiedy objął tekę premiera stał się „człowiekiem z Warszawy” Na Śląsku to żaden atut, a wręcz przeciwnie – garb. Jedynym nie-Ślązakiem, którego autochtoni zaakceptowali i udzielili mu wotum zaufania – także politycznego – był prof. Zbigniew Religa. Ale stało się to dopiero po tym, czego dokonał w zabrzańskiej klinice. Mimo to sama magia nazwiska nie działa – cztery lata temu syn profesora, doktor Grzegorz Religa był na Śląsku kandydatem partii Jarosława Kaczyńskiego do senatu i przegrał wybory z Marią Poździej-Pańczyk -„etatową” Ślązaczką popierającą PO.

Niemniej los, a właściwie Grzech Schetyna dał Morawieckiemu wielką szansę. Pojedynek liderów list w Katowicach będzie przypominał walkę rachitycznego kogucika (Budki) z jeszcze nie lwem, ale na pewno z młodym, silnym i pewnym siebie wilkiem (Morawieckim). Dzięki temu z kogucika mogą polecieć piórka, młody wilk ma szansę udowodnić, że posiada predyspozycje do roli króla-lwa, zaś PiS wreszcie może pokonać PO na Śląsku. Czy tak się stanie-przekonamy się w październiku.

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski.