Litwa

Waldemar Łysiak, DoRzeczy, nr 48, 25.11-1.12.2019 r.

Prawie nie zauważono, że tego roku minęło ćwierćwiecze od podpisania „Traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy między Polską a Litwą Przez te 25 lat — na skutek jawnej wrogości Litwy wobec Polski — nie zanotowaliśmy ani „ dobrosąsiedzkiej współpracy”, ani „przyjaznych stosunków”, tylko hańbiące polską rację stanu prolitewskie umizgi naszych władz. Właśnie zakończona wizyta prezydenta Dudy na Litwie to — mimo insurekcyjnych ceremonii funeralnych — kontynuacja tych umizgów.

Zjednoczona z Polską od czasów Jagiełły (1385) Litwa została po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej (1795) siłą wcielona do kacapskiego imperium, a elity litewskie przeszły w XIX wieku takie kontrpolskie „pranie mózgów”, że każdego mieszkańca Litwy niemówiącego po litewsku zaczęły uważać za renegata, co pamiętnikarz Hipolit Korwin Milewski, działacz społeczny walczący o polskość Litwy (przełom XIX i XX stulecia), nazwał nie bez goryczy „rozwodem Jadwigi z Jagieł/ą”. Stanisław Cat-Mackiewicz słusznie skomentował to w „Herezjach i prawdach” (1962): „Szlachtę litewską zawiódł wówczas zmysł polityczny. Nie powinna była na bazie językowego renesansu współdziałać z rosyjskim i niemieckim czynieniem przeciwieństwa między Litwinami a Polakami”.

To „czynienieprzeciwieństwa” wyewoluowało podczas „międzywojnia” (gdy Litwa i Polska stały się suwerennymi państwami) w tak wściekłą wrogość Litwinów wobec Polaków, że za czasów II Wojny Światowej przybrała ona formę zbrodniczą: litewskie ludobójcze „ służby ” mordowały planowo dziesiątki tysięcy Polaków (Ponaiy i okolice), a władze litewskie motywowały i sponsorowały finansowo (notabene już od roku 1936) ukraińskie OUN i UPA dokonujące masakr polskiej ludności. Później ucisk sowiecki mocno zglajszachtował te animozje, lecz skutkująca przywróceniem suwerennych państw klęska Związku Sowieckiego reaktywowała demonstracyjne litewskie re- sentymenty wobec Polaków. Roku 1994 Litwini zawarli traktat z III RP robiąc nam łaskę i wymuszając wiele paragrafów niekorzystnych dla Polski. Nie zamierzali zresztą wypełniać jakichkolwiek sygnowanych wtedy zobowiązań, które tyczyły mniejszości polskiej na Litwie, i systematycznie gnębią ją do dzisiaj, łamiąc nie tylko ów pakt bilateralny, ale i wszelkie międzynarodowe zasady/ustalenia/prawa, od „Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności” czy „Ramowej Konwencji Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych”, po „Powszechną Deklarację Praw Człowieka” tudzież liczne regulacje OB WE.

Marek A. Koprowski: „Już podczas negocjowania traktatu wielu działaczy Związku Polaków na Litwie ostrzegało stronę polską, że strategicznym celem władz litewskich jest zniszczenie mniejszości polskiej poprzez stopniowe jej wynarodowianie dla zlituanizowania” (2019). I Litwa czyni to konsekwentnie od 25 lat. Polaków dyskryminuje się tam we wszelkich urzędach, np. językowo, mimo że paragrafy 14 i 15 traktatu gwarantują im „prawo do swobodnego posługiwania się językiem mniejszości narodowej w życiu prywatnym oraz publicznym” (chodzi tu głównie o pisownię imion, nazwisk i adresowych nazw). Szkolnictwo mniejszości polskiej jest terroryzowane przymusową lituanizacją języka lekcyjnego i wykładowego. Analogicznie się dzieje z praktykowaniem religii —już pierwszy po zdekomunizowaniu Litwy ordynariusz diecezji wileńskiej, Julijonas Steponavicius, okazał się „nacjonalistą-Polakożercą”, zabraniając odprawiać gdziekolwiek mszę w języku polskim, a teraz litewscy księża wzbraniają nawet modlić się po polsku. Problemy gruntów (własności ziemskiej) są zazwyczaj rozstrzygane skrajnie niesprawiedliwie, aby w maksymalny sposób zmniejszyć liczbę „polskich Wilniuków” (zwłaszcza mieszkańców okolic Wilna deklarujących polską narodowość). Symbolem kłód gospodarczych rzucanych pod nogi III RP stało się złośliwe zdemontowanie przez Litwinów (2008) torów kolejowych prowadzących ku rafinerii Możejki należącej do Orlenu (akt ten bezczelnie łamał prawo Unii Europejskiej).

W rzeczonym traktacie sprzed ćwierć wieku obie strony zobowiązały się wystrzegać „przymusowej asymilacji mniejszości narodowej na swoim terytorium” i unikać „jakiejkolwiek dyskryminacji tejże mniejszości”. Polska wobec litewskiej mniejszości narodowej respektuje to bezwzględnie, zaś Litwa gwiżdże na parafowane ustalenia, brutalnie dyskryminując i asymilując. Zważywszy to oraz wszystko co wytknąłem powyżej — jak mógł prezydent Duda podczas spotkania z nowym prezydentem Litwy, Gitanasem Nausedą (lipiec 2019), publicznie ogłaszać, że między Polską a Litwą „nie ma tematów, w których byłyby jakieś rozbieżności”?!! Teraz wygłosił podobne słowa. A to ewidentna nieprawda, rzeczywistość przeczy temu.

Czy mogliśmy w roku 1994 ugrać traktatowo silniejsze (realne) gwarancje, które zabezpieczyłyby polską mniejszość na Litwie przed ciągłym sekowaniem? Tak, gdyby III RP miała dyplomację z prawdziwego zdarzenia, umiejącą grać międzynarodowo, tymczasem nasza „dała ciała” już na samym początku, kiedy padł ZSRR, wyrywając się przed szereg z uznaniem litewskiej suwerenności. Wojciech Tomaszewski: „Polska uznała niepodległość i granice Litwy pospiesznie i bezwarunkowo, nie żądając niczego w zamian, co było ciężkim błędem. W polityce czy w biznesie nic nie oddaje się za darmo. W rezultacie mala Litwa bez litości Polskę lekceważy” (2018). Często wręcz ostentacyjnie, a nawet prowokacyjnie. Tutaj symbolem może być casus prezydenta Bronisława Komorowskiego. Za „włażenie Litwie w tyłek bez wazeliny” (tak pisali jego adwersarze) władze litewskie przyznały mu ceremonialnie tytuł „Honorowego Obywatela Ziemi Rakiskiej na Litwie” (2015), a gdy po fecie ruszył z powrotem do swego kraju, litewscy nacjonaliści bezzwłocznie zdewastowali na cmentarzu w Podbirżach groby jego przodków. „Żeby sobie nie myślał, Polaczek!

Za wszystkie (dość regularne) afronty wobec Polski nasi „ mężowie stanu ” rewanżują się Litwie równie regularnym czołganiem się przed nią i oferowaniem jej rozmaitych faworów — nie tylko dawaniem orderów (prezydent Duda zawiesił Order Orła Białego byłej litewskiej prezydent Dalii Grybauskaite, która przez całe lata forsowała zajadle kampanię Polakożerczą), również promowaniem portów. Na łamach „Do Rzeczy” (31/2017) Tomasz Kwaśnicki pytał: „Dlaczego Via Carpatia ma się kończyć w litewskiej Kłajpedzie, obcym porcie przeładunkowym, konkurującym z naszymi bałtyckimi portami? Czym Litwa, państwo nam nieżyczliwe, zasłużyła sobie na taki prezent ze strony RP?

Żenująca słabość Warszawy wobec Wilna (któremu polskie kompleksy Litwinów każą grać nam na nosie) surowo komentuje ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski: „—Litwini widzą, że jesteśmy skłonni do ustępstw w imię poprawności politycznej, dlatego, czując naszą słabość, naciskają. Wystarczy, że ambasador Litwy tupnie nogą, i już się na wszystko zgadzamy “(2017). Tak było od zarania III RP — Jarosław Giziński: „Kolejne rządy polskie gotowe byty poświęcić polskość Wileńszczyzny w imię mitycznego sojuszu strategicznego z Litwą, nie broniąc praw tamtejszych Polaków, gnębionych we własnej ojczyźnie” (2014). Do diabła z takimi „sojusznikami”.

Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny