Paweł Pletkun, Obywatelska, nr 206, 21.11-4.12.2019 r.
Europa wyrzeka się swoich korzeni, co z pewnością doprowadzi do kryzysu tożsamościowego w większości państw na Starym Kontynencie. W ramach politycznej poprawności we Francji nie wolno nosić krzyżyków w widocznych miejscach, w krajach skandynawskich przed Świętami Bożego Narodzenia (najzupełniej poważnie nazywanymi „imprezami zimowymi”) sprzedaje się „sztuczne rośliny” zamiast choinek, a świąteczne ozdoby obowiązkowo muszą być bez krzyży – żeby nie obrazić wyznawców innych religii, którzy także chcieliby obchodzić takie święta.
W dramatycznym i nieziemsko wiarygodnym thrillerze politycznym ‘ „Uległość” francuskiego pisarza Michela Houellebecqa, Francja staje się islamska wskutek mieszanki wymierzonych w chrześcijaństwo działań lewicy oraz politycznej poprawności od dawna już zadomowionej nad Sekwaną. Najpierw lewica i mniejszości seksualne atakują wszystkie nawiązujące do chrześcijańskich tradycji inicjatywy partii prawicowych, a potem – to już w ramach kampanii prezydenckiej w V Republice – dalekimi od przyzwoitości zagraniami, doprowadzają do przegranej prawicowego kandydata. W wyborach prezydenckich główny pojedynek odbywa się więc między kandydatem lewicy a kandydatem Bractwa Muzułmańskiego, który oprócz tradycyjnych lewicowych wolności obiecuje ludziom silniejszą gospodarkę. Kiedy Mohammed Ben Abbes wygrywa wybory prezydenckie, w ciągu kilku miesięcy wyborcy francuscy, przede, wszystkim lewicowi, odkrywają, że żyją już w państwie islamskim, a francuską konstytucję zastępuje szariat. Powieść Hoiiellebecqa jest tym bardziej przejmująca, że bardzo realna – chodzi w niej bowiem o francuskie wybory, które mają się odbyć nad Sekwaną w 2022 roku. Przy czym warto odnotować, że pierwsi obywatele, którzy w powieści trafili do więzień, byli homoseksualistami – szariat bowiem uznaje sodomię za grzech śmiertelny i nakazuje karać go śmiercią.
Zimowa impreza ze sztuczną rośliną
Choć scenariusz może się wydawać równie ciekawy, co nieprawdopodobny, niemal idealnie zaczyna wypełniać się niemal w całej Zachodniej Europie. We Francji, jak na razie, nie można w miejscach publicznych manifestować swoich religijnych przekonań. Kiedy francuski rząd wprowadzał prawo zakazujące noszenia krzyżyków w miejscach publicznych, czyli w urzędach, szkołach, na uniwersytetach, ale także na stadionach i podczas masowych imprez sportowych, urzędnicy wyjaśniali, że nowe prawo ma poprawić bezpieczeństwo na francuskich ulicach. Chodziło o kwefy masowo noszone przez muzułmanki na paryskich ulicach oraz – w wersji bardziej radykalnej – afgańskie burki, czyli stroje zakrywające całe ciało w taki sposób, że nie można rozpoznać ani kto jest pod strojem, ani czy jest np. uzbrojony.
I choć rzeczywiście w urzędach i szkołach kobiet w burkach dzisiaj we Francji nie widać, z kwefami V Republika jakoś sobie nie poradziła. Nie noszą ich muzułmanki pracujące we francuskiej administracji czy studiujące na wyższych uczelniach – jednak na ulicach kobiety z zasłoniętą twarzą zdarzają się wcale nie tak rzadko. Zakaz uderzył natomiast w chrześcijan, którzy noszą na szyjach krzyżyki. Teraz muszą je chować – w innym wypadku manifestując swoje przywiązanie do chrześcijaństwa mogą urazić wyznawców innych religii. A tego prawo V Republiki zabrania i penalizuje.
Najdalej w walce z europejskimi tradycjami idą Skandynawowie, którzy – na potrzebę ucywilizowania siebie samych – zmieniają również słowniki i tradycje. Przed zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia szwedzka sieć sklepów Ikea wprowadziła do sprzedaży – jak co roku – choinki oraz ozdoby świąteczne. Tym razem jednak zmieniła ich nazwy, bo choinki to „sztuczne rośliny”, do których można kupić setki najróżniejszych ozdób, jednak w żaden sposób nie nawiązujących do chrześcijańskiej esencji tych świąt. Zresztą Ikea zmienia nawet nazwę Bożego Narodzenia na „Zimową Imprezę”.
Dlaczego? Jak wyjaśniali Szwedzi, nie wszyscy są chrześcijanami, a przecież każdy – nawet muzułmanie – chciałby obchodzić takie piękne i radosne święta, obdarowywać się prezentami. Nie można ich urazić symboliką innych religii (!).
Kościół z kogutem
Szwedzka sieć sklepów Rusta (z wyposażeniem wnętrz, łącznie 150 sklepów w Szwecji, Norwegii i w Niemczech) poszła dalej – na świątecznych stoiskach zaoferowała ozdobę świąteczną w postaci podświetlanego kościoła… bez krzyża. Powodem ma być dostosowanie oferty do klienta muzułmańskiego. W mediach społecznościowych krąży odpowiedź wysłana przez przedstawiciela Ru- sty do jednego z zaniepokojonych klientów. Pracownik sklepu tłumaczy w e-mailowej odpowiedzi na pytanie jednego z klientów, że sieć zdecydowała się usunąć z ozdób krzyż, bo „chce spełnić oczekiwania większej liczby klientów (…), tak aby wszyscy mogli się cieszyć naszymi ozdobami podczas ponurych miesięcy, bez względu na wyznawaną religię”. Po burzy w mediach rzeczniczka sieci Cecilia Gaerdestad łagodziła sprawę mówiąc: „Zaoferowaliśmy kościół bez krzyża. W taki sam sposób to mógłby być kościół z kogutem na wieży”. Absurd oferty handlowej uraził nawet Duńczyków (również politycznie poprawnych).
– Kocham Szwecję i Szwedów, ale ich obsesja na punkcie poprawności politycznej robi się już irytująca – pisał w internecie Peter Skaarup, lider Duńskiej Partii Ludowej.
– Będziecie 24 grudnia obchodzić wigilię świąt Bożego Narodzenia, czy może organizujecie „zimową imprezę”?
Również Polska – choć powoli – zaczyna stawać się częścią tej politycznie poprawnej Europy. Lewicowe próby usuwania symboli religijnych z obiektów publicznych jako żywo przypominają początek powieści Michela Houellebecqa. Przy czym polska lewica domaga się usunięcia ich nie dlatego, żeby nie obrażały np. muzułmanów, ale żeby nie raziły osób niewierzących.
Większość liberalnych mediów przechodzi do porządku dziennego nad idącymi w dziesiątki tzw. marszami równości, podczas których środowiska LGBT obrażają ludzi wierzących, delikatnie rzecz ujmując, zmieniając znaczenia symboli religijnych. Warto zaznaczyć, że działacze LGBT domagają się radykalnych zmian, zezwalających na wprowadzenie do polskiego prawa kilkunastu (!) płci, akceptujących homoseksualne małżeństwa oraz adoptowanie dzieci przez takie związki, nawet jeżeli dziecko może być narażone na pedofilię ze strony „rodziców”.
Wojna o obyczajność, wojna o cytaty
Choć polski parlament nie zamierza – przynajmniej w obecnym kształcie – ustąpić przed takimi żądaniami, w sukurs zwolennikom zmian przychodzą zachodnie korporacje domagające się od swoich pracowników nie tyle poszanowania odmienności seksualnych, co uznania ich za ważniejsze od normalności. W przyszłym roku odbędzie się – i być może zakończy – proces byłego pracownika sieci sklepów Ikea, który wezwany przez przełożonych do uznania wyższości mniejszości homoseksualnych w miejscu pracy, odpowiedział cytatami z Biblii. Z miejsca został wyrzucony z pracy, z powodu „utraty zaufania przez pracodawcę”.
Kilka dni wcześniej Ikea opublikowała w wewnętrznej sieci firmy artykuł – odezwę do swoich pracowników. Chodziło w nim o promocję lesbijek, biseksualistów, gejów i transwestytów. „Włączenie LBGT+ jest obowiązkiem każdego z nas” – pisał pracodawca. I dalej wyjaśnia, że pracownicy mają używać „języka włączającego”, czyli mówić o partnerach, nie tylko o mężach i żonach, trzeba osoby homoseksualne pytać o ich rodziny i kochanków („angażuj kolegów LGBT+ w rozmowy na temat ich partnerów i rodzin”). Absolutnie nie wolno natomiast żartować z nich – żarty oraz plotki na ten temat powinny być natychmiast gaszone przez innych pracowników i zgłaszane przełożonym. To nowy obowiązek. – Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: „Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich” – pisze w odpowiedzi na wezwanie Ikei zwolniony pracownik. I dalej: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich”.
Pierwszy cytat to fragment słów Jezusa z Ewangelii św. Mateusza i jest świetnie znany każdemu katolikowi, bo dalej mówi o tym, że „jeżeli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! (…) I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłupie i odrzuć od siebie. Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego”. Drugi pochodzi z Księgi Kapłańskiej, fragmentu Starego Testamentu. Po wyrzuceniu pracownika z pracy, w Ikei już nikt więcej nie protestował przeciwko „włączeniu LGBT+”.
Czy Europę, która wyrzeka się swoich korzeni i dla politycznej poprawności usuwa z przestrzeni publicznej jakiekolwiek nawiązania do chrześcijaństwa, czeka los taki, jaki stał się udziałem Francji w powieści „Uległość”? W interesie trwania przy tradycyjnych wartościach powinni walczyć sami działacze LGBT oraz lewica. Bo tylko w europejskich i chrześcijańskich tradycjach lewica i LBGT mają szansę na przetrwanie.
W innych religiach monoteistycznych zaprzeczanie istnienia Boga oraz sodomia są karane śmiercią. A muzułmanie, którzy żyją w Europie, nie ukrywają, że chcą Stary Kontynent upodobnić do Bliskiego Wschodu.
Opracował: Leon Baranowski, Buenos Aires – Argentyna