Brytyjski oszczerca i kłamca i polski bohater

Aldona Zaorska, Warszawska Gazeta, nr 51-52, 20.12.2019-2.01.2020 r.

Sir Bernard Law Montgomery, 1. wicehrabia Montgomery of Alamein, ps. „Monty” (1887-1976), marszałek polny British Army, dowodził brytyjskimi wojskami podczas II wojny światowej. Na ich nieszczęście zresztą. Największą zaś jego ofiarą padł polski generał Stanisław Sosabowski.

– Był rok1944, upadek III Rzeszy był kwestią czasu, więc sprzymierzeni – Anglicy, Amerykanie i Sowieci rywalizowali właściwie już tylko o swoją przewagę nad Niemcami. Amerykanie mieli w tej rywalizacji potężne zaplecze gospodarcze i bardzo zdolnych dowódców, na czele z generałami: Douglasem MacArthurem, Dwightem Eisenhowerem i George’m Pattonem. Sowieci mieli „mięso armatnie”- armię, za plecami której szło NKWD, więc Niemcom prędzej zabrakłoby kul niż Stalinowi ludzkiej krwi.

Brytyjczycy nie mieli ani jednego, ani drugiego. Mieli za to swoją iście kolonialną pychę i właśnie Montgomery’ego w charakterze dowódcy. Zaś Montgomery był najgorszym dowódcą, jakiego można sobie wyobrazić. Pyszałkowaty, zadufany w sobie, butny dyletant, który miał ambicje „pokonania” Pattona, natomiast nie miał ku temu żadnych umiejętności ani talentów. Właściwie trudno zrozumieć, dlaczego Churchill w ogóle go tolerował na stanowisku. Brytyjczycy dziś lubią podkreślić, że Montgomery pokonał Africa Korps w północnej Afryce. Zapominają zwykle dodać, że zwycięstwo pod El Alamein było rezultatem zwyczajnej przewagi liczebnej i technicznej sprzymierzonych, a nie jakości dowodzenia. Ponieśli oni zresztą duże straty własne, a zwycięstwo odnieśli po prawie dwóch i pół roku porażek w Afryce i zwycięskim marszu dużo słabszego Afrika Korps. Montgomery uznał się jednak za strategicznego geniusza i postanowił wymyślić operację, którą przyćmi sukcesy Pattona. No i wymyślił. Po-pierwsze razem z Eisenhowerem opracował plan lądowania aliantów w Normandii (6 czerwca 1944), w ramach którego amerykańscy żołnierze zostali posłani na tamtejszych plażach prosto pod lufy niemieckich karabinów. Po wylądowaniu sił pierwszego rzutu dowodził rajdem na Caen i ponosząc serię porażek oswobodził miasto miesiąc po planowanym terminie – 8 lipca. Pomimo tej nieudolności, w sierpniu 1944 r. został mianowany do stopnia marszałka. To mu jednak nie wystarczyło. Montgomery marzył o spektakularnym sukcesie, dzięki któremu miał zamiar przejść do historii jako genialny dowódca, twórca genialnej koncepcji strategicznej i człowiek, który walnie przyczyni się do pokonania Niemców. Myślał, myślał i wymyślił. Na początku września 1944 r. (według innych źródeł – w sierpniu) wydumał operację „Fifteen” W jej ramach brytyjscy i polscy spadochroniarze mieli przechwycić, a następnie utrzymać w stanie nienaruszonym mosty na holenderskich rzekach w miejscowościach Grave, Waal i Arnhem. Ci polscy spadochroniarze to 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Stanisława Sosabowskiego.

Żołnierz z krwi i kości

W przeciwieństwie do Montgomery’ego, Stanisław Sosabowski nie był skończonym osłem ani zadufanym w sobie bucem. Urodzony w 1892 r. Sosabowski od młodości działał w organizacjach skautingu oraz niepodległościowych. Swój chrzest bojowy przeszedł w czasie I wojny światowej w armii austro-węgierskiej. Zasłynął wówczas np. takimi wyczynami jak poprowadzenie w 1915 r. ataku na bagnety i zdobycie Czarnej Góry (dziś Słowacja). Został ciężko ranny w prawą nogę (w wyniki postrzału doszło do porażenia nerwu, przez co noga na parę lat została unieruchomiona). Tak wspominał tamte walki: Pierś moją pokryty wszystkie dostępne podoficerom medale za waleczność łącznie z dodatkami do żołdu (…) z moich 250 współtowarzyszy broni, którzy wyruszyli razem ze mną w pole, pozostało zaledwie trzech. 1 listopada 1918 r. został kierownikiem Komisji Likwidacyjnej byłego austriackiego Generalnego Gubernatorstwa w Lublinie.

1 stycznia 1919 r. został przeniesiony do Warszawy i przydzielony do Głównego Urzędu Likwidacyjnego w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Z powodu kontuzji kolana nie brał bezpośredniego udziału w wojnie polsko-bolszewickiej i wojnie polsko-ukraińskiej. Późniejszy okres międzywojenny to lata służby w wojsku polskim oraz praca dydaktyczna i szkolenie żołnierzy. Walczył w kampanii wrześniowej 1939 r., m.in. broniąc Warszawy. 29 września dowódca Armii „Warszawa” generał dywizji Juliusz Rómmel wydał „Rozkaz pożegnalny do 8 Dywizji Piechoty” w którym stwierdził: ze szczególnym uznaniem muszę podkreślić bohaterstwo, upór i ofiarność żołnierzy 21 pułku piechoty pod dowództwem wyśmienitego dowódcy pułku płk dypl. Stanisława Sosabowskiego, który w najcięższych chwilach kryzysu bitwy w dniach 2.IX. do 6.IX. utrzymał swój pułk w ręku i razem z dyonem artylerii 8 pal osłonił odwrót całej dywizji, od- chodząckrokzakrokiem;skutecznie zatrzymał nieprzyjaciela i tym dał możność innym oddziałom swojej dywizji zebrania się i zajęcia stanowisk wyjściowych do dalszej walki. Działanie to razem z akcją płk. Sosabowskiego na wschodnim brzegu Wisty oraz udział chlubny w obronie Warszawy jeszcze raz stwierdza, że 27 pp zwany pułkiem „Dzieci Warszawy” nie zawiódł i jest godzien tej zaszczytnej nazwy. Po klęsce wrześniowej Sosabowski trafił do niewoli, ale zbiegł już z pierwszego jej etapu. Powrócił do okupowanej stolicy i pierwszej dekadzie października 1939 r. wstąpił do Służby Zwycięstwu Polsce.

Tam otrzymał zadanie przedarcia się przez Węgry do Francji, by przekazać meldunki o sytuacji w kraju rządowi na wychodźstwie. 21 grudnia 1939 r., pod przybranym nazwiskiem „Emil Hełm” przybył do Paryża. Po przyjeździe do stolicy Francji spotkał się z Naczelnym Wodzem, generałem dywizji Władysławem Sikorskim, który przydzielił go do dyspozycji generała broni Kazimierza Sosnkowskiego. W czerwcu Francja została zaatakowana przez Niemców. Pomimo trwających od miesięcy nalegań rządu na uchodźctwie i dowództwa polskiej armii, Francuzi zwlekali z dostarczeniem Polakom zaopatrzenia, a gdy już się wreszcie zdecydowali, było za późno na przeszkolenie żołnierzy. Wobec wraz z innymi polskimi żołnierzami płk Stanisław Sosabowski został ewakuowany do Wielkiej Brytanii. Na miejscu zgłosił się do polskiego sztabu, gdzie otrzymał przydział na dowódcę formującej się właśnie 4 Brygady Kadrowej Strzelców. Postanowił ze swej brygady utworzyć pierwszą w historii wojska polskiego jednostkę spadochronową. Powstał ośrodek szkoleniowy w Largo House (Szkocja) zwany „małpim gajem” w którym prowadzono szkolenia, natomiast skoki spadochronowe odbywały się na lotnisku Ringway. Gen. Sikorski nadał brygadzie oficjalną nazwę i pozostawił ją do swej wyłącznej dyspozycji. Hasłem brygady było „Najkrótszą drogą!” co znaczy, że jako pierwsi powrócą do Polski tą właśnie drogą – na spadochronach. Wszyscy w brygadzie byli o tym przekonani. Wtedy jeszcze Sosabowskiego wysoko cenili także Brytyjczycy. We wrześniu 1943 r. gen. Frederick Browning z brytyjskich wojsk powietrzno-desantowych, zaproponował Sosabowskiemu objęcie dowództwa brytyjsko-polskiej dywizji spadochronowej. Brygada liczyła wówczas ok. tysiąca żołnierzy. Resztę – 11 tysięcy – mieli stanowić Brytyjczycy, a płk Sosabowski miał otrzymać automatycznie awans na generała. Odmówił. Ale 15 czerwca 1944 r. i tak awansował do stopnia generała brygady. Polskiego generała. W pierwszych dniach sierpnia 1944 r. przyszła wiadomość o wybuchu powstania w Warszawie. W brygadzie wszyscy byli gotowi do lotu nad Warszawę, jednak rozkazu do startu ze strony Brytyjczyków nie było. W brygadzie narastała atmosfera buntu, którego zarzewie w kilku kompaniach generał musiał gasić swoim autorytetem. Nie wiedział, że jego syn, Stanisław Janusz Sosabowski – lekarz, porucznik AK i dowódca plutonu „Stasinek” w tym właśnie czasie stracił w powstańczych walkach wzrok. Tymczasem Brytyjczycy zagrozili rozbrojeniem brygady. Nowy Wódz Naczelny, gen. Kazimierz Sosnkowski pod naciskiem aliantów podjął decyzję o przekazaniu 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej do dyspozycji naczelnego dowództwa sprzymierzonych. Czyli właśnie zadufanego w sobie półgłówka Montgomeryego.

Niechęć

W tym czasie zmienił się i stosunek Brytyjczyków do polskiego generała. Rzecz w tym, że Sosabowski – wybitny dowódca, człowiek bardzo silnie związany ze zwykłymi żołnierzami, który przeszedł to samo szkolenie co oni i posiadał nie tylko umiejętności przesuwania chorągiewek po mapie, ale i szkolenie wojskowe, zupełnie nie pasował do brytyjskich generałów. W dodatku nie zawracał sobie głowy konwenansami, w jakich lubowali się pozujący na arystokratów Brytyjczycy. W rozmowach był bezpośredni i zawsze miał „swoje zdanie”, które bez względu na to, czy to się może komuś podobać, czy nie – wypowiadał. A ponieważ nie wychowywał się w salonach, ta jego bezpośredniość bywała niekiedy nieprzyjazna, a nawet czasami niekorzystna i kłopotliwa w skutkach, szczególnie w stosunkach z Anglikami, którzy są wyjątkowo uczuleni na punkcie form używanych w kontaktach osobistych. Ponieważ z natury swej był wybuchowy, nigdy nie pozostawał dłużny, gdy ktoś coś pod jego adresem powiedział. To jedna z opinii o Sosabowskim. Być może Anglicy poczuli się też urażeni odmową przyjęcia generalskiego awansu i włożenia brytyjskiego munduru przez Sosabowskiego. A może zagrały i czynniki polityczne – po nawiązaniu sojuszniczych relacji ze Stalinem, stosunki rządu Jego Królewskiej Mości z rządem emigracyjnym ochłodziły się. Po tajemniczej śmierci gen. Sikorskiego pojawił się w nich wręcz lód. Polscy żołnierze, którzy uratowali brytyjskie tyłki w czasie bitwy o Anglię, stawali się sojusznikami kłopotliwymi, a wręcz niewygodnymi.

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski