Mirosław Kokoszkiewicz, Warszawska Gazeta, nr 18, 30.04-7.05.2020 r.
To jest wojna ze zdrajcami narodu, którzy okazali całkowitą nielojalność wobec naszego państwa, (…) bezzębnego ciągle państwa, które jeszcze nie potrafi przykładnie ukarać zdrajców. (…) A przecież od izolowania i karania takich szkodników powinna być władza, której w wyborach powierzamy państwowe stery. Hiszpański sąd nie wystraszył się pomruków lewackiej Brukseli i potrafił całkiem niedawno posłać za kratki dziewięciu wpływowych polityków, którzy chcieli zdestabilizować państwo, zostali oni uznani za zdrajców, otrzymali wyroki od 9 do 13 lat bezwzględnego więzienia.
– Pamiętam, jak w 2017 r. wybuchła dyskusja o prezydenckim projekcie ustawy o Sądzie Najwyższym. Odezwały się krytyczne głosy mówiące, że zawarty w nim wymóg posiadania przez sędziów wyłącznie obywatelstwa polskiego jest niezrozumiały i zbyt daleko idący. Oczywiście ten sprzeciw wyszedł ze środowisk, które znamy jak zły szeląg. Mnie ten zapis w projekcie bardzo się podobał, bo przecież posiadanie podwójnego obywatelstwa rodzi zagrożenie, że taki sędzia z dwoma paszportami będzie kierował się podwójną lojalnością. Jednak naszym wielkim problemem dzisiaj nie są posiadacze dwóch paszportów, którzy często są lojalniejsi wobec naszego państwa i polskiego narodu niż ci, którzy posiadają wyłącznie obywatelstwo polskie.
Tak więc dzisiaj będzie o lojalności, która ma bardzo różne wymiary. Nie będę pisał o lojalności koleżeńskiej, grupowej, okazywanej pracodawcy i firmie, w której pracujemy. Nie będzie o lojalności w stosunku do małżonka, klubu sportowego, ulubionej marki czy Kościoła. Chciałbym skupić się dzisiaj na lojalności wobec państwa i narodu, bo z tym mamy w Polsce olbrzymie problemy. Polegają one na tym, że grupy trzymające w III RP władzę i klucze do piwniczki z konfiturami od 1989 r. kierują się tylko jedną lojalnością. Jest to lojalność środowiskowa, a wręcz mafijna ludzi, którzy uczestniczyli w geszefcie z Magdalenki przypieczętowanym spektaklem pod tytułem „okrągły stół”. Przez trzydzieści lat potrafili oni zbałamucić ogromną cześć społeczeństwa wmawiając mu, że ta ich lojalność wobec kolesi, z którymi przejęli i obrabowali Polskę, jest lojalnością wobec państwa i narodu. Niestety nic w ich stosunku do naszego państwa się nie zmieniło, nawet po zepchnięciu tej szarańczy do opozycji.
Brak lojalności koleżeńskiej czy tej dotyczącej stosunków rodzinnych często waląc z wielkokalibrowego działa nazywamy bez ogródek zdradą. Jednak prawdziwymi i wielkimi zdrajcami polskiego państwa i narodu są ci, których od czasu wyborów z 2015 r. mamy niczym na tacy. Oni nieustannie ukazywali nam i nadal ukazują, gdzie są ich prawdziwi mocodawcy, którym lojalność i gotowość służenia ciągle zgłaszają i deklarują. Także pamiętajmy, że obecna wojna nie toczy się z opozycją, która ma jakąś inną i konkurencyjną wizję Polski. To jest wojna ze zdrajcami narodu, którzy okazali całkowitą nielojalność wobec naszego państwa. Niestety póki co jest to wojna bezzębnego ciągle państwa, które jeszcze nie potrafi przykładnie ukarać zdrajców. Pytam: kiedy w końcu wyborcy będą- decydowali o wyborze przedstawianych im różnych wizji państwa i pomysłów na Polskę? Przecież od tego tak naprawdę powinny być demokratyczne wybory. My w wyborach używani jesteśmy jedynie do odsuwania zdrajców i złodziei od władzy. A przecież od izolowania i karania takich szkodników powinna być władza, której w wyborach powierzamy państwowe stery. Hiszpański sąd nie wystraszył się pomruków lewackiej Brukseli i potrafił całkiem niedawno posłać za kratki dziewięciu wpływowych polityków, którzy chcieli zdestabilizować państwo, organizując referendum niepodległościowe w Katalonii. Nie czekali na wybory i głos suwerena, który jedyne, co może, to pozbawić zdrajców narzędzi władzy. Przepraszam, ale to nie jest wystarczająca kara. W Hiszpanii politycy uznani za zdrajców otrzymali wyroki od 9 do 13 lat bezwzględnego więzienia. Nieprędko nad Tagiem, Ebro i Duero przyjdzie komuś do głowy odrywać od państwa jakąś jego część. U nas zapowiedzi rozliczenia oraz ukarania zdrajców i złodziei owszem padały, lecz niestety okazywały się jedynie pustymi wyborczymi obietnicami i to jest moje największe rozczarowanie obecnym układem władzy.
Wracając do politycznej bieżączki, warto zwrócić szczególną uwagę na uzasadnienie ostatniego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, niczym walec rozjeżdżającego narrację zdrajców z Sądu Najwyższego, którzy wysługując się Berlinowi i Brukseli złamali konstytucję i w styczniowej uchwale zadecydowali, że to sędziowska „kasta nadzwyczajnych ludzi” będzie decydowała o nominacjach sędziowskich i ustroju sądownictwa w Polsce. Nie ustawodawca i prezydent, jak mówi polska konstytucja, ale oni – przedstawiciele kasty, wspierani przez łamiący traktaty Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Warto przytoczyć fragmenty uzasadnienia Trybunału Konstytucyjnego odczytanego przez sędzię TK, prof. Krystynę Pawłowicz:
– Sąd Najwyższy swoją styczniową uchwałą trzech izb arbitralnie zakwestionował prawotwórcze kompetencje Sejmu, właściwość TK, prerogatywę prezydenta i inne zasady ustrojowe RP. (…) Sąd Najwyższy swą uchwałą zignorował także fakt, że sędziowie w RP wydają wyroki, jako polscy sędziowie w imieniu RP i z jej symbolem na piersi, tj. z wizerunkiem polskiego orła, a nie jako sędziowie unijni oznaczeni emblematami Unii Europejskiej. (…) Argumentacja Sądu Najwyższego w znacznej części ma charakter pozaprawny i odnosi się do politycznych ocen wprowadzanych w Polsce reform. (…) SN przyjął radykalną, sprzeczną z polską konstytucją, tezę o nadrzędności prawa unijnego nad prawem polskim i tezą tą motywował treść uchwały z 23 stycznia. W polskim porządku prawnym nie ma żadnych przepisów, które powierzałyby Sądowi Najwyższemu kompetencje w przedmiocie oceny skuteczności powołania sędziego i określenia warunków skuteczności powołania sędziego przez prezydenta.
Zanim przejdę dalej, przytoczę art. 190 pkt l Konstytucji RP:
– Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. Jednym słowem łamanie stanowiska Trybunału Konstytucyjnego jest łamaniem Konstytucji RP i de facto wypowiedzeniem posłuszeństwa polskiemu państwu. Twierdzenie, że ważniejsze jest to, co mówią marionetki z TSUE, jest zamachem na suwerenność Polski. I teraz oddajmy głos renegatom, którzy od kilku lat obłudnie przystroili się w piórka „obrońców konstytucji”. Oto, jak jedni zdrajcy nawołują innych zdrajców do wojny przeciwko polskiemu państwu i demokratycznemu wyrokowi wydanemu przez naród w wyborach. Zacznijmy od wicemichnika Jarosława Kurskiego, który widząc, że kandydaci opozycji nie mają większych szans w wyścigu do prezydentury, już dziś nawołuje sędziów do zakwestionowania ważności wyborów, które przecież jeszcze się nie odbyły. Oni tym razem podważają decyzję Polaków jeszcze zanim ci dokonali wyboru.
Jarosław Kurski: Pseudosędziowie nie mogą decydować o ważności pseudowyborów. Drodzy sędziowie, nie poddaje się walki minutę przed gwizdkiem. Ludziom, którzy w obronie Waszej niezawisłości wychodzili na ulice, jesteście winni walkę do końca! Po pierwsze, nie dopuścić do partyjno-rządowego głosowania na Dudę. Po drugie, jeśli już do tego dojdzie, to nie dopuścić, by takie „wybory” Sąd Najwyższy uznał za ważne.
Jak widzimy Kurski ucieka się do moralnego szantażu i domaga się od sędziowskich zdrajców lojalności ze zdrajcami z ulicy Czerskiej. Ten rozhisteryzowany, obrzydliwy typek nie ma hamulców, by tak zagrzewać przedstawicieli kasty do buntu przeciwko polskiemu państwu:
– Czy Sąd Najwyższy pod prezesurą Małgorzaty Gersdorf podda się walkowerem i zostawi na lodzie dzielnych prokuratorów i sędziów sądów powszechnych, których szykanuje aparat Ziobry? Polska nie musi się stać dyktaturą, jeśli sędziowie SN spełnią swój moralny i prawny obowiązek. Polska nie musi się stać dyktaturą, jeśli Izba Pracy SN zawiesi powołanych przez Dudę tzw. sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej oraz Izby Dyscyplinarnej (tej drugiej Trybunał Sprawiedliwości UE już nakazał wstrzymać postępowania przeciwko sędziom).
Teraz czas na zbuntowanych przeciwko polskiemu państwu sędziów-zdrajców ze stowarzyszenia „Justitia”. Jej prezes, sędzia Krystian Markiewicz w rozmowie z niemieckim Onetem mówi:
– „Starego” SN nie stać dziś na obojętność. Musi zabezpieczyć Polakom ich prawa, w tym prawa wyborcze – mówi nam sędzia Markiewicz. O ważności wyborów prezydenckich powinny orzec osoby, co do których nie ma żadnych wątpliwości, że zostały prawidłowo wybrane. Takiego „luksusu” nie mamy w przypadku sędziów z Izby Kontroli Nadzwyczajnej, wręcz przeciwnie. Polski nie stać na to, by robić taki eksperyment polegający na tym, że osoby powołane niezgodnie z prawem przez obecnego prezydenta mają zdecydować o legalności jego reelekcji. Osoby z Izby Kontroli Nadzwyczajnej nie dają żadnej gwarancji tego, że są niezależni od polityków. Wręcz przeciwnie, powołano ich w procesie politycznym, stanowiącym zaprzeczenie bezstronności i niezależności. Konieczne jest, by Izba Pracy SN jak najszybciej uznała, że sędziowie z Izby Kontroli Nadzwyczajnej powinni być odsunięci od orzekania. Stosowne pozwy trafiły już do SN.
Niech wisienką na tym zdradzieckim torcie będą słowa oszalałego z nienawiści do obecnej władzy mecenasa Giertycha. Oto dwa kluczowe punkty z jego publicznie ogłoszonego „planu dla opozycji”:
– W przypadku ogłoszenia zwycięstwa Andrzeja Dudy wspólne zaskarżenie wyników do SN. W przypadku wygrania wyborów przez któregoś z kandydatów opozycji wspólne uznanie tych wyników za wiążące.
No i na koniec jeszcze o lojalności, ale już tej koalicyjnej. Nie dajmy się zwieść odgrywającemu jak zwykle rolę „świętego” Jarosławowi Gowinowi. Paktując z Borysem Budką, Kosi- niakiem-Kamyszem i Kukizem tak naprawdę dogaduje się ze zdrajcami. Pamiętajmy, że każde porozumienie czy kompromis ze zdrajcami Polski jest również zdradą. Ze zdrajcami, tak jak z terrorystami, się nie negocjuje. Politycy PiS niemal chórem wyrażają nadzieję, że Gowin „nie da wciągnąć się w tę grę”. Jednak o ile mnie pamięć nie myli, to tę grę (nie wiadomo, na czyje polecenie) rozpoczął sam Gowin, wciągając w nią opozycję i pogłębiając z premedytacją atmosferę paniki i chaosu. A może to tylko tak miało wyglądać? Może, jak mówił grany przez Jana Nowickiego karciany oszust „Wielki Szu”: widzimy przedstawienie, a nie widzimy rzeczy? Może nad wątpliwościami zgłaszanymi przez totalną opozycję miał nagle pochylić się członek koalicji rządowej i dawny partyjny kolega Budki, uwiarygodniając antydemokratyczne żądania totalnej opozycji? Wszystko to po faryzejsku obudowane jest rzekomą troską o dobro i zdrowie Polaków. Tylko że Budka nie pozostawia już żadnych wątpliwości, o co naprawdę chodzi, kiedy mówi „Gazecie Wyborczej”:
– Potrzebujemy pięciu głosów postów od Jarosława Gowina. Jeśli wszyscy posłowie są na sali, do odrzucenia poprawki Senatu potrzebnych jest 231 posłów, czyli musimy zabrać Kaczyńskiemu pięciu posłów, bo klub PiS ma 235 członków. Wierzę, że ten pomysł może poprzeć zdecydowana większość posłów Gowina, Porozumienie ma ich 18.
A teraz finał finałów. Budka w tym samym wywiadzie ogłasza Gowinowi egzaminacyjny test na uczciwość i przyzwoitość, mówiąc:
– Być może to jego ostatnia szansa. Pamiętajmy, że historia patrzy. To jego ostateczny test, czy jest przyzwoity i uczciwy. Jestem już po jednym spotkaniu z Jarosławem Gowinem i wiem, że wszystko jest możliwe. Czytając te wyznania egzaminatora Budki myślałem, że padnę ze śmiechu. Oto polityczny alfons egzaminuje Gowina z uczciwości i przyzwoitości. Cóż za poniżenie. Od razu przypomniały mi się słowa dozorcy Stanisława Anioła z serialu Barei „Alternatywy 4″ który mówił do skacowanego i wystraszonego wizją odwyku Balcerka: – Pan, panie Balcerek, jesteś jednostka aspołeczna. Ja już wszystko wiem. Panie Balcerek, jak pan nie będziesz współpracował z kolektywem, to ja pana tak urządzę, że pan z kryminału do końca życia nie wyjdziesz.
W ostatnim numerze „Warszawskiej Gazety” ks. Daniel Wachowiak w rozmowie z Łukaszem Żygadło powiedział: – Bóg dał nam wiedzę i rozum, żeby z nich korzystać. Doprecyzowując, Bóg daje nam do wykorzystania nie tylko wiedzę, rozum, aby z tej wiedzy i rozumu korzystać. Daje nam również wolną wolę i sumienie. Jak widzimy choćby na przykładzie współczesnych zdrajców Polski, sam rozum, wiedza i wolna wola nie wystarczą, a czasami mogą stanowić siejącą zamęt i zniszczenie mieszankę piorunującą. Ci wszyscy opisywani przeze mnie zdrajcy to biblijni siewcy kąkolu, całkowicie pozbawieni sumienia, czyli tego decydującego wewnętrznego głosu, dzięki któremu odróżniamy dobro od zła. Także szukając u polityków mądrości, uczciwości i oddania Polsce przyjrzyjmy się bacznie ich przeszłości i w ten sposób sprawdzajmy, czy posiadają oni sumienie. To naprawdę w większości przypadków da się zrobić. Jak uczy nas historia, dopuszczenie do władzy polityków bez sumienia kończy się zawsze tragedią, a w skrajnych przypadkach, jak wiemy, ludobójstwem. Pamiętajmy również, że każdą zdradę ubierając w odpowiednie słowa da się pięknie wytłumaczyć i michnikowszczyzna jest tego najlepszym przykładem. Gowin wywodzi się właśnie z tej szkoły.
Opracował: Leon Baranowski – Buenos Aires, Argentyna