Nikołaj Iwanow, Obywatelska, nr 208, 20.12.2019 – 2.01.2020
Historia Rosji na tle historii reszty Europy stanowi swoisty unikat. Są opinię, że w tym kraju prawie od początku trwała wojna domowa.
Od Iwana Groźnego poczynając i na Stalinie kończąc, historia wewnętrzna przypomina niekończącą się taśmę domowych konfliktów zbrojnych, zdrady, krwi, różnorodnych represji i nawet ludobójstwa na własnym narodzie. Ta historia niszczenia własnego narodu osiągnęła swe apogeum w XX wieku w okresie tak zwanego eksperymentu komunistycznego. Był to czas bezprzykładnego zmuszania narodów imperium sowieckiego do przyswajania komunistycznej ideologii opartej przede wszystkim na terrorze.
Historycy do dziś szukają jakiegoś rozsądnego logicznego wytłumaczenia tych okrutnych, nielogicznych, wręcz głupich zbrodni na własnym narodzie. Czy tak potworne puszczenie krwi własnym poddanym jedynie osłabiało to państwo? Czy gdyby nie represje stalinowskie, nie doszłoby do tak spektakularnych porażek Armii Czerwonej na początku wojny sowiecko-niemieckiej i może nie trzeba było płacić tak ogromnej daniny krwi i spustoszenia kraju dla zwycięstwa nad III Rzeszą? A może terror stalinowski wzmocnił to państwo przed wojną i pomógł zjednoczyć naród w okresie wielkiej próby? Częściową odpowiedz na te skomplikowane pytania można odnaleźć w jednym mało znanym wydarzeniu sprzed lat. Informacja o nim została opisana we wspomnieniach Aleksandra Orłowa (Lejba Feldbin), generała NKWD, któremu udało się przeżyć czystki „wielkiego terroru” i spokojnie zakończyć żywot na solidnej kapitalistycznej emeryturze w Stanach Zjednoczonych.
Według Orłowa rzeczywistą przyczyną „wielkiego terroru” był strach Stalina przed wykryciem jego działalności agenturalnej na rzecz tajnej carskiej policji (Ochrany) w szeregach własnej partii. Stalin, jak twierdzi Orłów, był płatnym agentem Ochrany w latach 1902-1905, i prawie cała jego działalność polityczna w następnych latach była skierowana na ukrycie tego faktu. Orłów jest pewny, że w czasie „wielkiego terroru” zamordowano wszystkich, którzy cokolwiek wiedzieli na ten temat. Orłów opisał jak sam się dowiedział o zdradzie Stalina.
W lutym 1937 roku, w przeddzień „wielkiego terroru” Orłów, pełniący obowiązki szefa sowieckiego wywiadu w Europie Zachodniej i zamieszkały w Paryżu, ciężko zachorował i trafił do francuskiego szpitala. Tu odwiedził go jego cioteczny brat Zinowij Kacnelson, również piastujący bardzo wysokie stanowisko w NKWD. To, co usłyszał Orlow od swego brata, każdego mogło wprawić w osłupienie.
Kacnelson przyjechał do Paryża, aby powiadomić Orłowa, że w Związku Sowieckim szykują się poważne zmiany polityczne.
Jak twierdził, dni Stalina na czele ZSRS są policzone. W partii dojrzewa potężny spisek przeciwko Stalinowi, w który są zaangażowani przywódcy armii i NKWD. Kacnelson zapoznał swego krewnego z detalami szykującego się starcia.
Cały spisek zawiązał się podczas przygotowania przez NKWD szeregu procesów pokazowych w roku 1935. W toku działań przygotowawczych kierownik wydziału archiwalnego leningradzkie- go NKWD (GPU) Wilhelm Sztejn otrzymał od ówczesnego szefa NKWD Gienricha Jagody zadanie znalezienia kompromitujących materiałów działaczy opozycyjnych w partii. W toku tych poszukiwań Sztejn znalazł w archiwum Ochrany teczkę osobową Stalina. Stalin, w tym czasie sprawował już całkowitą kontrolę nad partią i Związkiem Sowieckim. Mógł na pewno już wcześniej zniszczyć wszystkie ślady swej działalności agenturalnej. Nie zrobił tego tylko dlatego, że teczka znajdowała się nie w ogólnym archiwum Ochrany, lecz trafiła do NKWD później, razem z osobistym archiwum zastępcy szefa Ochrany Sergieja Wissarionowa. Zawierała ona jego zdjęcie, a także własnoręcznie pisane raporty o sytuacji w partii i donosy na poszczególnych jej liderów. Wissarionów przezornie usunął „teczkę Stalina” z ogólnego archiwum jako własne zabezpieczenie na wypadek wpadnięcia w ręce NKWD.
Według słów Kacenelsona Wilhelm Sztejn był tak przerażony, że początkowo powiadomił o teczce jedynie swego bliskiego przyjaciela z NKWD, szefa tej zbrodniczej struktury na Ukrainie, organizatora „holodomoru” Wisewołoda Balickiego. Ten postanowił naradzić się ze swym pierwszym zastępcą Kacenelsonem. Obaj uznali, że trzeba się podzielić informacją z kierownictwem Armii Czerwonej. O istnieniu „teczki Stalina” pierwszy dowiedział się dowódca Kijowskiego okręgu Wojskowego, Jona Jakir. Ten bohater wojny domowej i jeden z najbardziej niezadowolonych „czerwonych generałów” z całkowitej kontroli partii nad armią natychmiast zrozumiał, jak wielką szansę zrzucenia partyjnego dyktatu daje „teczka Stalina”.
Wiedział o jej znalezieniu także sam szef NKWD, Gienrich Jagoda, który zachował tę informację w tajemnicy. Prawdopodobnie chciał ją wykorzystać jako swą tajną groźną broń w walce o przeżycie w razie konfliktu ze Stalinem. Nie zdążył i nawet nie spróbował jej użyć. Aresztowano go 28 marca 1937 roku, niespełna miesiąc po rozmowie Orłowa z Kacnelsonem.
Nie przeżył „wielkiego terroru” i sam Kacenelson, stracony jako zdrajca ojczyzny w 1938 roku. Jednak przed aresztowaniem zdążył wtajemniczyć Orłowa we wszystkie detale antystalinowskiego spisku.
W Armii Czerwonej w drugiej połowie lat trzydziestych był tylko jeden człowiek mogący rzucić wyzwanie Stalinowi i partii, mający niezaprzeczalny autorytet w wojsku – marszałek Michaił Tuchaczewski. Do niego, do Moskwy niezwłocznie udał się Jakir i podzielił się z nim informacją od ukraińskiego NKWD. Tuchaczewski po zapoznaniu się z dokumentami „teczki Stalina” bez wahania przystąpił do spisku i rozpoczął przygotowania do konfrontacji ze Stalinem. W Moskwie odbyła się tajna narada najbardziej bliskich Tuchaczewskiemu sowieckich wyższych dowódców wojskowych. Wkrótce się okazało, że ta bliskość nie była tak pewna, aby zachować całą sprawę w tajemnicy. Kto zdradził, nie wiemy, i prawdopodobnie już nigdy się nie dowiemy.
Nastąpiła bezprecedensowa czystka w Armii Czerwonej. NKWD z inicjatywy Stalina oskarżyło marszałka Tuchaczewskiego, Jone Jakira i innych generałów z najbliższego otoczenia marszałka o spisek czołowych przywódców Armii Czerwonej przeciwko partii i państwu, o próbę zamachu stanu i wprowadzenie w ZSRS dyktatury wojskowej zamiast dyktatury proletariatu (w rzeczywistości partii). Dodatkowo oskarżono marszałka i jego towarzyszy o szpiegostwo na rzecz Niemiec i Polski. To oskarżenie ze względu na bliską współpracę między Wehrmachtem i Armią Czerwoną w latach dwudziestych i na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku było stosunkowo nietrudne do udowodnienia. Tuchaczewski kilkakrotnie odwiedzał Niemcy, brał udział w licznych manewrach Wehrmachtu, miał osobiste kontakty z niektórymi przedstawicielami generalicji niemieckiej. Natomiast drugie oskarżenie o szpiegostwo na rzecz Polski było trudne do udowodnienia. Dlatego włączono do sprawy znanego polskiego komunistę, byłego posła na sejm II RP, Tomasza Dąbala, którego z marszałkiem łączyła dość luźna znajomość. W chwili aresztowania Tuchaczewskiego Tomasz Dąbal już prawie od pól roku przebywał w areszcie na Łubiance , powoli ulegał i zaczynał składać zeznania o swoim rzekomym udziale w działalności nielegalnej polskiej siatki szpiegowskiej tzw. Polskiej Organizacji Wojskowej, obciążał też innych, w tym marszałka Tuchaczewskiego.
Represje wobec dowódców Armii Czerwonej w ramach zwalczenia rzekomego spisku Tuchaczewskiego, nazwano spiskiem woj- skowo-faszystowskim, rozpoczęły się latem 1937 roku. Już do 23 czerwca 1937 roku aresztowano 981 osób, wśród nich jednego marszałka i 120 „komandarmów, komkorów, komdiwów i kombrigów”, komisarzy armii, korpusów, dywizji i brygady (wszystkie odpowiedniki stopni generalskich).
Ciekawe, że istnienie „teczki Stalina” nie jest czymś nowym, odkrywczym. Po raz pierwszy informacja o niej pojawiła się nie na stronach jakiegoś małego naukowego specjalistycznego czasopisma, lecz na łamach jednego z najbardziej poczytnych czasopism na świecie – amerykańskiego tygodnika „Life” jeszcze w 1956 roku. Inna sprawa, że dowodem na istnienie teczki są jedynie oświadczenie nieznanych świadków. Stalin na pewno zadbał o to, aby zniszczyć samą teczkę i wszystkie pośrednie dokumenty, świadczące o jej istnieniu. Orłów nie ujawnił informacji o „teczce Stalina” za życia dyktatora. Musiał poczekać do jego śmierci i dopiero wtedy zaczął mówić. W książce „Tajna historia stalinowskich zbrodni” wydanej na Zachodzie czytamy: „Kiedy będą wiadome prawdziwe fakty związane ze sprawą Tuchaczewskiego, świat się dowie: Stalin wiedział, co robił. Mówię o tym ze stuprocentowym przekonaniem, bo wiem z niepodważalnych źródeł, że sprawa Tuchaczewskiego była związana z najbardziej przerażającą tajemnicą, która gdy zostanie ujawniona, rzuci światło na to wszystko, co wydaje się niezrozumiałe w zachowaniu Stalina”.
Orłów jest przekonany, że głównym źródłem okrucieństw Stalina był strach przed ujawnieniem jego agenturalnej przeszłości. Dlatego tak okrutnie, i bezsensownie zniszczył prawie całe dowództwo Armii Czerwonej, pozbawiając ją doświadczonych kadr wojskowych tak niezbędnych w wojnie z III Rzeczą. Doszczętnie zniszczył też gwardię Lenina, starych bolszewików, mogących coś wiedzieć o jego zdradzie.
Grigorij Orłow poznał prawdę o istocie stalinowskich zbrodni jako jeden z pierwszych. Wiedział również, że jego przyjaźń i pokrewieństwo z człowiekiem, który dowiedział się o istnieniu „teczki Stalina” oznacza dla niego i jego rodziny wyrok śmierci. Dlatego zdecydował się na ucieczkę na Zachód. Dodatkowym argumentem aby nie wracać do kraju był polskie pochodzenie jego żony Marii Rożnieckiej. Był to okres szczególnego nasilenia antypolskiego terroru w Związku Sowieckim, kiedy tzw. „operacja polska” osiągnęła swe apogeum. Prawie każdy Polak, piastujący mniej więcej odpowiedzialne stanowisko był oskarżany o szpiegostwo na rzecz II RP. Powrót do dla trzyosobowej rodziny Orłowych był równoznaczny z samobójstwem.
Jednak Orłow zdecydował się również na krok bez precedensu. Napisał do Stalina osobisty list, w którym przyrzekł, że będzie milczał o wszystkich tajnych operacjach NKWD na Zachodzie Europy, jak również o tym, co wiedział na temat sytuacji wewnątrz ZSRS, a wiedział wyjątkowo dużo. Znał osobiście wielu agentów sowieckich po obu stronach Atlantyku. Wiedział nawet o pracy słynnej „piątki z Cambridge”, sowieckich agentów, kontrolujących brytyjskie służby specjalne. Orłow dotrzymał słowa. Zaczął mówić dopiero po śmierci Stalina.
Latem 1938 roku Orłow otrzymał z Moskwy rozkaz przyjazdu do belgijskiej Antwerpii w celu spotkania z emisariuszem NKWD na pokładzie sowieckiego statku. Zamiast sowieckiego statku Orłow z żoną i córką wybrali pokład innego statku we francuskim porcie Szerbur płynącego do Kanady. Jako materialne zabezpieczenie Orłow zabrał ze sobą w podróż ponad 90 tys. dolarów, znajdujących się w kasie sowieckiego centrum szpiegowskiego na Zachodzie. Była to wartość 1,5 min dolarów dziś. Pieniądze te znajdowały się w sejfie sowieckiego konsulatu w Barcelonie i były przeznaczone na zabezpieczenie operacji specjalnych. Klucz do sejfu miał tylko Orłow.
Z Kanady Orłow po miesiącu wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mógł się czuć o wiele bezpieczniej. Jako doświadczony szpieg początkowo ukrywał się zarówno przed władzami sowieckimi, jak i amerykańskimi. Mieszkali w Nowym Jorku pod nazwiskiem Leo, Maria i Wera Kurnik. Później w ciągu prawie piętnastu lat mieszkali w różnych miejscowościach w Stanach pod nazwiskiem Leo i Maria Berg. Córka Orłowych zmarła śmiercią naturalną w 1940 roku.
W czasie drugiej wojny światowej, w okresie istnienia koalicji antyhitlerowskiej, rząd ZSRS zwrócił się do swych amerykańskich sojuszników z prośbą o odnalezienia Orłowych. FBI odpowiedziało na prośbę swych sojuszników pozytywnie, ale nie udało się odnaleźć Orłowych. Dopiero w kwietniu 1955 roku, Kongres Stanów Zjednoczonych przyjął ustawę pozwalającą nadać Orłowowi i jego żonie status uchodźców politycznych i legalizować ich pobyt w Stanach Zjednoczonych. Od tego czasu Orłow był zatrudniony jako konsultant Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). Brał udział w kształceniu amerykańskich dyplomatów i pracowników służb specjalnych. W 1963 roku w Stanach Zjednoczonych wydano podręcznik szpiegowski jego autorstwa pt. „Poradnik w działalności wywiadowczej i prowadzeniu wojny partyzanckiej”. W tym samym czasie Orłow został zatrudniony na uniwersytecie stanowym w Michigan jako Senior Research Fellow.
Orłow zmarł w wieku 78 lat w 1973 roku w amerykańskim Cleveland.
Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny