Jacek Majewski, Obywatelska, nr 208, 20.12.2019 – 2.01.2020
„Więzienie przy Rakowieckiej 37 w Warszawie. Tam przez dziesięciolecia mordowano niepodległą Polskę. Tam chciano zabić Solidarność” – to słowa Prezesa IPN, Jarosława Szarka o miejscu, które od 1902 r. było świadkiem męczeństwa Polaków.
I jesteśmy tam. Dokładnie 38 lat i jeden dzień po wprowadzeniu stanu wojennego. Przechodzimy przez bramę więzienia, które dziś choć puste, jest jeszcze bardziej wymowne, właśnie swoją ciszą. I są kobiety – więzione w latach 1944-1989 i szykanowane na wiele innych sposobów.
Mszę świętą w intencji kobiet represjonowanych w okresie rządów komunistycznych odprawia kapelan mokotowskiej katowni, ks. Tomasz Trzaska. Parter Pawilonu X wypełnia tłum uczestniczek spotkania, spoza siatek oddzielających poszczególne piętra spogląda na nas z kopii cudownego obrazu Matka Boska Częstochowska. Wychodzimy na dziedziniec. Docieramy do budynku, w którym była więziona w 1982 r. legendarna działaczka Solidarności Anna Walentynowicz. Jej syn, Janusz Walentynowicz, w obecności Pani Marszałek Sejmu Elżbiety Witek, Pana Premiera Mateusza Morawieckiego, min. Antoniego Macierewicza, Prezesa IPN Jarosława Szarka, dyrektora Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL Jacka Pawłowicza oraz licznych gości, odsłania na murze tablicę upamiętniającą Jego Mamę.
Wracamy do Pawilonu X, więziennymi korytarzami wchodzimy do cel, z których szli na śmierć rotmistrz Witold Pilecki, generał Emil August Fieldorf. Dotykamy ścian, które są niemymi świadkami tortur i męczeństwa kilku tysięcy polskich patriotów. W następnej celi 27 miesięcy przesiedział ks. abp Antoni Baraniak.
Na jego pogrzebie kard. Stefan Wyszyński mówił:
„Biskup Baraniak uwięziony był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzano natomiast biskupa Antoniego. Wrócił na Miodową w 1956 roku tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej”
Zaś abp Marek Jędraszewski powiedział: „Gdyby nie abp Baraniak i jego nieugięta postawa, nie byłoby powrotu prymasa Wyszyńskiego do Warszawy po okresie uwięzienia, bez prymasa Wyszyńskiego nie byłoby kard. Wojtyły, a potem Jana Pawła II. Podsumowując, dzieje Kościoła w Polsce, Europie i świecie potoczyłyby się zupełnie inaczej, w sposób dzisiaj przez nas trudny do wyobrażenia. A za tym wszystkim stoi ta nieugięta, cicha postać człowieka, który się wtedy nie załamał i jak mówił sam prymas – wziął na swoje barki odpowiedzialność prymasa za Kościół w Polsce ”.
Dochodzimy do celi Kornela Morawieckiego. Przebywał tu od 16 listopada 1987 r. do końca kwietnia 1988 r. Prosto stąd został deportowany z kraju. Pan Premier, Jego Mama, Pani Jadwiga, oraz siostra Marta nie kryją wzruszenia.
Wkrótce w sali więziennego budynku rozpoczyna się konferencja „Kobiety w walce o niepodległość”.
– Drodzy Państwo, Kochane Dziewczyny – tymi słowami powitała wszystkich wzruszona Jadwiga Morawiecka, która objęła patronatem honorowym to spotkanie. – My, Polki, już takie jesteśmy, że nie może się nic dziać w naszej Ojczyźnie, abyśmy były obojętne. Kiedyś „matki, żony w mrocznych izbach wyszywały na sztandarach…” Całe pokolenia z ich mlekiem wyssały patriotyzm. Marszałek Piłsudski swoje serce z wdzięczności oddal Matce. „Jest na Rossie granitowa płyta, wśród żołnierskich mogił jedyna. Na tej płycie są słowa wyryte: Matka i Serce Syna.” Tego wiersza uczyła nas tuż przed wojną w szkol, nauczycielka. Nasza Pani, jak dzieci mówiły, moja ukochana Pani – Aniela Sokolnicka. Umiała wzbudzić patriotyzm w małych sercach. Znalazła się na liście proskrypcyjnej okupanta. Została rozstrzelana razem z dyrektorem szkoły, wśród z górą setki rozstrzelanych z mojego miasta rodzinnego, Stanisławowa.
II wojna światowa, najokrutniejsza z wojen. Kobiety w najróżniejszy sposób brały w niej udział. Chcę wymienić dwie dziewczyny, dwie Krystyny: Krystynę Krahelską – naszą Syrenkę warszawską, autorkę piosenki „Hej chłopcy, bagnet na broń”. I drugą Krystynę, córkę Melchiora Wańkowicza. To „Ziele na kraterze”. Obydwie, jak setki innych, poszły do Powstania. I obydwie zginęły, jak setki innych. Kiedy wojna się skończyła, wiemy, co się stało – finał bajki: „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Ileż mordów było na żołnierzach-patriotach, którzy nie godzili się na zgotowany nam los. Ci żołnierze mieli matki, żony, córki, siostry. One wszystkie doznały okrucieństwa. Te okrucieństwa miały tyle odmian, ile ofiar, ile losów. A Inka, 18-letnia dziewczyna. Wobec okrutnych oprawców zachowała się jak trzeba. Jeszcze chciałam przypomnieć Karolinę Lanckorońską. Była arystokratką, ale chciała podzielić los zwykłych Polaków. W moim rodzinnym mieście została aresztowana. Nie wiem, jak się nazywał SS-man odpowiedzialny, jak się przyznał, za mord profesorów lwowskich. Bardzo pragnął, żeby była stracona i to w okrutny sposób. Możni tego świata wstawili się za nią. Skończyło się na obozie koncentracyjnym. Tam też nie chciała być wyróżniona. Protestowała głodówką, żeby być traktowana jak inni. Uważam, że godziło się Ją wymienić. I bohaterkę dzisiejszej uroczystości – Anię Walentynowicz. Niespożytą działaczkę, kobietę, która umiała dostrzec zło i krzywdę na różnych poziomach życia. Prosta kobieta, ale bez skrępowania zwracała się do osobistości, by zaradzić złu. Poznałam Anię na głodówce rotacyjnej, którą ona zorganizowała w Bieżanowie pod Krakowem w 1985 r. W parafii, której proboszczem był ks. Chojnacki. Sprzyjał nam bardzo i to się władzom nie podobało. Przenieśli go do Juszczyna, gdzieś tam w góry. Zmarł w sile wieku. A z Anią przyjaźniłyśmy się. Bywała u mnie, ja u niej. Pamiętam, jak zorganizowała sympozjum, na którym główną prelegentką była pani prof. Staniszkis, która wtedy mówiła z nami jednym głosem.
Dzięki Ani poznałam rodziców i rodzeństwo ks. Jerzego Popiełuszki. Mama księdza, Pani Marianna, gościła nas. Z przyjaciółką doznałyśmy zaszczytu przenocowania w pokoju księdza Jerzego. Jadłyśmy chleb pieczony przez Mamę. Ten chleb zabrałyśmy do domu i dzieliłyśmy się jak świętością. Słuchałyśmy jej mądrych rad i sentencji stosownych na różne sytuacje. Była bardzo mądrą kobietą. Matka Bolesna. W parafii ks. Jerzego w Suchowoli poznaliśmy też ks. Suchowolca. Byliśmy razem z nim na pielgrzymce ludzi pracy w Częstochowie, zorganizowanej po raz pierwszy przez ks. Jerzego.
Tą garstką refleksji chciałam się z Państwem podzielić, zdając sobie sprawę, że każda z Was tutaj mogłaby opowiedzieć swoją historię.
Po Jadwidze Morawieckiej głos zabrała Elżbieta Witek:
Dziewczyny, więźniarki polityczne, którym dzisiaj ten dzień jest poświęcony, bardzo serdecznie Was witam i cieszę się, że mogę, choć przez chwilę być z Wami i wrócić pamięcią do tego, co się działo kilkadziesiąt lat temu.
Za każdym razem, kiedy jestem tu, w tym miejscu, to mnie bardzo przytłacza, dlatego, że jest to miejsce, w którym jest tak wiele krwi, łez, cierpienia, bólu – i kobiet, i mężczyzn. Ale jednocześnie mam głębokie przekonanie, że zawsze tutaj był duch odwagi, wielkiego patriotyzmu, takiej niekłamanej, bezinteresownej odwagi, żeby walczyć o coś nie dla siebie, tylko dla innych.
Myślę, że historia każdej z nas jest indywidualna. Ale jest coś, co nas łączyło od samego początku. To byty wartości i przekonania, na których wyrastałyśmy, w których nas wychowywano – żeby zawsze stać w obliczu prawdy na baczność, żeby tej prawdy bronić. Wiedziałyśmy, że nie żyjemy w wolnym kraju, że o tę wolność, niepodległość trzeba walczyć, tak jak walczyły kobiety przed nami. Ponosiły wielkie ciężary, ale walczyły. Były niezwykle dzielne. Zawsze było dużo łez, ale to nie był płacz rozpaczy, ale raczej płacz bezsilności.
Ale po roku 89., to co nas połączyło i z czego możemy być dumne, to to, że budując nasz niepodległy dom jakim jest Polska, każda z nas dołożyła swoją cegiełkę.
Mateusz Morawiecki, składając jako premier rządu RP hołd i wdzięczność kobietom za działalność, odwagę i przykład, powiedział:
– Bez tej patriotycznej, głębokiej pracy naszych mam, babć, żon, sióstr, córek, jestem absolutnie pewny, nie doszlibyśmy do 20. roku, do 80. Roku, do 89 roku. Do tych naszych -kamieni milowych na drodze do niepodległości. Wszyscy zawdzięczamy polskim kobietom szczególną rolę w przechowywaniu polskości, wiary, języka i kultury.
Prezes IPN Jarosław Szarek przywołał postacie ks. Jerzego Popiełuszki i Anny Walentynowicz:
Słowa ks. Jerzego Popiełuszki: „Zło dobrem zwyciężaj” tu się, w tym miejscu realizują. Anna Walentynowicz – Matka Solidarności. Ta prosta, skromna, uczciwa, zawsze wierna prawdzie kobieta – zwycięża. Wraz z nią zwycięża taka Polska, o której Ona marzyła. Nie wiem co było dla niej większym bólem, czy represje w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, czy czas uwięzienia, czy to jak była traktowana już w wolnej Polsce? Tej Polsce, dla której uczyniła wszystko. To się zmienia. Anna Walentynowicz wraca. Wielka Dama Orderu Orła Białego ma już na stałe to miejsce w polskim Panteonie kobiet, tych najwspanialszych. Od Danuty Siedzikówny „Inki” przez wymienioną tu Karolinę Lanckorońską, Annę Walentynowicz, Mariannę Popiełuszko. To jest Polska!
O swoich losach i niezłomnej postawie opowiedziały także uczestniczki spotkania, więzione i szykanowane na różne sposoby w latach 1960-1989: Elżbieta Królikowska – Avis, Anna Goławska, Maria Dłużewska, Grażyna Najnigier, Maria Dąbrowska.
Dyrektor Muzeum, Jacek Pawłowicz wspominał Kornela Morawieckiego.
Przychodził tu do nas z torbą, w której miał swoją gazetę. I rozdawał albo prosił- rozdajcie.
Dla Jacka Pawłowicza to miejsce jest najważniejsze. Sam był więźniem politycznym. Przychodził tutaj już w 2002 r., żeby prowadzić badania pod nieufnym okiem oficerów więzienia. Chce, żeby to muzeum było przypomnieniem tych złych czasów i godnym upamiętnieniem bohaterskich Polaków. I oby mu się udało.
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych