BOŻENA RATTER, Obywatelska, nr 199, 16-29.08.2019 r.
Łączy nas dzisiaj pamięć i wdzięczność wobec czynu zbrojnego Narodowych Sił Zbrojnych i Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Ta uroczystość jest dopełnieniem wydarzenia z 2017 roku, gdy Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przez aklamację, jednogłośnie, bez żadnych protestów, przyjął uchwałę, w której stwierdzał wyraźnie, iż NSZ były formacją, która dobrze zasłużyła się Ojczyźnie – minister Jan Józef Kasprzyk przywitał żołnierzy NSZ, rodziny, wolontariuszy, organizacje oraz gości przybyłych na plac Marszałka Józefa Piłsudskiego z okazji 75 rocznicy powstania Brygady Świętokrzyskiej NSZ.
Wy, Żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych od początku wiedzieliście, i wiedział o tym naród, że Polska w tej wojnie ma dwóch wrogów, Niemców i Sowietów. Warto wspomnieć kto był jednym z twórców „czarnej legendy” Narodowych Sił Zbrojnych. Jednym z twórców tej „czarnej legendy” był osławiony po wojnie szef Bezpieki, człowiek, który przeprowadził ohydne, antysemickie czystki w latach 60., Mieczysław Moczar. To on Was pierwszy opluwał! Czy Ci, którzy opluwają Was dzisiaj podpisują się pod tym co pisał Mieczysław Moczar?
Dokładnie 75 lat temu na ziemi świętokrzyskiej, w niewielkim majątku Lasocice przed kilkuset żołnierzami, którzy od wielu lat prowadzili walkę z okupantem niemieckim i z komunistycznymi bojówkami, stanął pan pułkownik Antoni Szacki ps. „Bohun” i powiedział w tym pierwszym rozkazie do żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej: wybraliśmy drogę czystą i prostą, ale drogę trudną i ciężką – przypomniał genezę Brygady Świętokrzyskiej prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Jarosław Szarek.
Jeden z komunistycznych propagandzistów pisał: po zaaresztowaniu przywódców Narodowych Sił Zbrojnych oczekujemy najbardziej surowego wyroku śmierci, dla Kasznicy, dla Neumana. Obu skazano wkrótce na karę śmierci.
Skazani na śmierć
Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie 2 marca 1948 roku, uznał winnymi współpracy z gestapo, organizowania sądów kapturowych, antysemityzmu i dezercji Stanisława Kasznicę, Lecha Neymana, Andrzeja Jastrzębskiego, Mieczysława Paszkiewicza, Wandę Salską i Stefanię Sokołowską-Żelazowską.
Stanisława Kasznicę i Lecha Neymana skazano na śmierć. Konieczność stania lub siedzenia w wypełnionej lodowatą wodą celi doprowadziła do gruźlicy, od bicia komendant Stanisław Kasznica miał na twarzy szramy a na głowie ślady po wyrywanych kępami włosach, wybite zęby.
Urodzony we Lwowie, potomek posła Antoniego Trębickiego, syn Stanisława Wincentego Antoniego Kasznicy, profesora i dwukrotnie rektora Uniwersytetu Poznańskiego w II RP, odmówił pułkownikowi Różańskiemu, ( Józefowi Goldbergowi) składania fałszywych zeznań za cenę ocalenia życia. Po fizycznych torturach w więzieniu na Mokotowie, po procesie na Koszykowej skazującym go na śmierć, utratę praw obywatelskich i honorowych, wyprowadzony z budynku więzienia szedł wyprostowany w stronę stojącej budy. Wtedy otrzymał strzał w tył głowy. Kopniakiem został wepchnięty do budy.
Jego ciało wrzucono do papierowego worka.
Rodzina Kaszniców
O obecności Kaszniców w Małopolsce świadczy nagrobek na cmentarzu kościelnym w Makowie Podhalańskim, na którym widnieje napis w języku niemieckim “Freiherr Kaschnitz von Weinberg”. O wysokiej pozycji społecznej rodziny świadczy dokument z 1628 roku, mówiący o radnym Tadeuszu von Kaschnitz, rycerzu czeskim, legitymującym się listem herbowym Palatynatu.
Stanisław Kasznica senior (ps. Łużycki) został dwukrotnie wybrany rektorem UAM w Poznaniu w II RP. Wydane w 1943 roku jego opracowanie „Prawo administracyjne” było po wojnie podręcznikiem akademickim. O ówczesnym prestiżu uczelni świadczy fakt, że odwiedzali ją wybitni przedstawiciele świata naukowego m.in. z Lyonu, Florencji, Brna, Rzymu. Wieloletniej pracy dydaktycznej towarzyszyło wielkie poczucie misji, chęć wykształcenia młodego pokolenia i przygotowania go do roli godnych obywateli w każdych okolicznościach. Wykształcił w swoich studentach poczucie, że rola prawnika w dziedzinie prawa administracyjnego jest odpowiedzialna i trudna, podkreślał wagę wysokich kwalifikacji, jakie powinni nabyć w trakcie nauki. Uczulał na to, by punktem odniesienia było dobro innych ludzi, czym sam się kierował.
Poczucie odpowiedzialności za uniwersytet, do którego rozwoju znacznie się przyczynił spowodowało, że już w pierwszych dniach po powrocie do Poznania z wojennej tułaczki stawił się do pracy. Był to okres najtrudniejszy, „na ruinach, kiedy trzeba było wszystko odtwarzać a częściowo od nowa tworzyć”.
„Jakże można było oprzeć się urokowi tej wielkiej, silnej osobowości, gdy z pełnym zrozumienia uśmiechem wysłuchiwał każdego zdania, prostował sądy? Człowiekowi, który wymagając wiele od innych najwięcej wymagał od siebie i który zawsze gotów był do każdej usługi i ofiary, wszystko co czynił, czynił zawsze z najgłębszego przekonania. Nic więc dziwnego, że był nam przywódcą i autorytetem moralnym” – to słowa wygłoszone po śmierci Stanisława Kasznicy przez profesora Mariana Zimmermanna.
Stanisław
Fascynująca osoba profesora wywarła wielki wpływ również na rodzinę, która w jego życiu zajmowała pierwsze miejsce. Pięcioro dzieci profesora otrzymało staranne wykształcenie i wychowanie na miarę talentu ojca, odziedziczyło również wspaniałe cechy charakteru.
„Ogromnie Ci jestem wdzięczny za mszalik. On i książki, z czytelni więziennej wypełniaj mi czas. Skoro córeńka już pisze, może by napisała parę słów do tatusia. Chciałbym zobaczyć literki przez nią skreślone…Czy masz już jakąś pracę? To stała moja troska…Stale i dużo myślę o wszystkich moich najbliższych i bliskich. Niech to zastąpi dłuższe rozpisywanie się. Całuję z całego serca was wszystkich, szczególnie zaś Ciebie Mateńko, Zosieczkę i Ojca” – list syna, ostatniego komendanta NSZ miesiąc przed bestialskim mordem. (Stanisław Wincenty Kasznica „Druga wojna światowa. Wspomnienia spisane na podstawie codziennych notatek”).
Rodzina Kaszniców przez wiele lat podejmowała próby publicznego zwrócenia honoru Stanisławowi. Orzeczenie Sądu Warszawskiego okręgu wojskowego dopiero 30 września 1992 roku uznało wyrok śmierci za nieważny. Wdowa po Stanisławie przez długi czas nie mogła znaleźć pracy, przez lata borykała się z córką z problemami materialnymi a także szykanami stosowanymi z uwagi na działalność ojca i męża. Aresztowania syna wpłynęło również na uniwersytecką karierę profesora.
Dość nieoczekiwanie został przeniesiony na emeryturę dekretem Ministerstwa Oświaty z 9 września 1947 r.
Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny