NOWY, MASOŃSKI SPISEK

Stanislas Balcerac, Warszawska Gazeta, nr 8, 21-27.02.2020 r.

Unia Europejska, którą chcą stworzyć masońskie elity, przypomina marzenia doktora Josefa Menegle, zbrodniarza z Auschwitz.

– Doktor Josef Mengele, nazistowski zbrodniarz wojenny, doktor medycyny i antropologii, który badał w Auschwitz metody genetycznego warunkowania cech aryjskich u dzieci i możliwości zwiększenia ilości ciąż mnogich, zmarł w 1979 r. w Brazylii. Nie doczekał nowych wspaniałych czasów w Europie. Dzisiaj miałby o wiele większe pole do popisu. Nie dość, że promowana przez nazistów eutanazja stała się legalna w wielu europejskich krajach, to do tego jeszcze kombinowanie przy ciążach w imię ideologii (LGBT) i rynku (duża kasa) wkroczyło w fazę technicznie zaawansowaną i coraz bliższą byciu nowym prawem postępu. In vitro produkuje ciąże mnogie, 30 proc. w USA. Kwestie eugeniczne i antropologiczne, tak bliskie nazistom, zostały przejęte przez loże masońskie. Zmieniono tylko charakterystykę „rasy panów” W odróżnieniu od aryjskiego modelu lat 30. zeszłego wieku, nowo zdefiniowana „rasa panów” w Europie jest mieszanką ideału Mulata i rodziny formatu LGBT. W nazistowskich Niemczech działał państwowy program Lebensborn nastawiony na płodzenie „wartościowego potomstwa”. Dzisiaj wystarczy umieścić parę tysięcy młodych nielegalnym migrantów w mieście i czekać, aż rozejdą się po ulicach i dyskotekach w poszukiwaniu partnerki do kopulacji (niekoniecznie dobrowolnej). Kiedyś wrogiem cywilizacji postępu był Żyd, dzisiaj wrogiem jest biały, pięćdziesięcioletni chrześcijanin. Dlatego też rasa białych tubylców ma być systematycznie zmniejszana przez aborcję i eutanazję, czyli przez sztuczną eliminację narodzin i sztuczne przyspieszenie śmierci. Tak dzieje się już niestety od kilku dekad, wystarczy popatrzeć na statystyki demograficzne. Białych autochtonów ma zastąpić ludność napływowa, niewyznająca zacofanego chrześcijaństwa – czyli muzułmanie, których rozrodczość nie jest kontrolowana i ograniczana, wręcz przeciwnie, promowana poprzez hojny socjal i tolerancję poligamii.

Wojna z fundamentami cywilizacji

W imię swoich eugenicznych planów masoni systematycznie podważają wszystkie istniejące fundamenty cywilizacji i rodziny. Dwa tygodnie temu, podczas rozmowy z przewodniczącą francuskich Stowarzyszeń Rodzin Katolickich, prezydent Emmanuel Macron zanegował koncept ojca istniejący od zarania ludzkości: – Wasz problem to myślenie, że ojciec musi być mężczyzną. Wszyscy psychoanalitycy temu zaprzeczą. To tylko pozornie mowa szaleńca. Jesteśmy świadkami perfidnego, ale precyzyjnego procesu stawiania wszystkiego na głowie i wprowadzania chaosu społecznego. Francuscy masoni są w tym niestety dobrzy. Już wcześniej, za prezydentury Franęoisa Hollande’a, zalegalizowano związki homoseksualne pod cynicznym hasłem „Małżeństwo dla wszystkich” Co z tego, że przeciwko manifestowały tłumy, chwilami nawet milion obywateli w Paryżu? Ustawa przeszła, otwierając drogę do dalszego etapu, czyli do legalnej produkcji dzieci różnymi metodami (wynajęcie brzucha kobiety dla gejów, donor spermy dla lesbijek). Wszystko oczywiście pod podobnie cynicznym hasłem „pomagania rodzinom w prokreacji” dzieci in vitro, gdzie metoda ta ma być progresywnie udostępniona nie małżeństwom heteroseksualnym mającym problemy z poczęciem dziecka, ale parom LGBT.

Chodzi o ogromne pieniądze

Nie jest to tylko kwestia szaleńczej lewackiej ideologii w masce troski o „równość” Chodzi także (a może przede wszystkim?) o ogromne pieniądze. Wyobraźmy sobie typową rodzinę z trójką dzieci, żyjącą zgodnie aż do śmierci. Co na niej można zarobić? Wyobraźmy sobie teraz zamiast tego trzy pary homoseksualne z jednym dzieckiem każda, w sumie także troje dzieci. Możliwości zarobku są tutaj astronomiczne. Najpierw procedura in vitro (od jednej do kilkunastu) lub adopcja (idealnie komercyjna), potem przenoszenie zmian w aktach z kraju do kraju, czyli usługi prawnicze, na koniec może jeszcze być bonus, czyli zmiana płci rodzica lub dziecka. Pomiędzy lekarzami, prawnikami i organizacjami pozarządowymi każda taka „rodzinna komórka” nowego wspaniałego świata reprezentuje duży biznes i pokaźne zyski. Do tej pory dźwignią komercji było kreowanie popytu wśród konsumentów na dobra materialne. Teraz wkraczamy w nową fazę, czyli tworzenie popytu konsumenckiego na nowy produkt społeczny – „rodzina LGBT” ze sztucznie stworzonym dzieckiem. To kolejna dźwignia światowego handlu, jako że geje z bogatych państw mogą wynajmować w leasingu brzuchy kobiet z biednych krajów. Patrzeć tylko na wzrost światowego produktu brutto.

Opcja przejściowa

W wypadku krajów, które opierają się eugenicznemu planowi masonerii, takich jak na przykład Polska, używana jest opcja przejściowa, która polega na próbach postawienia lokalnej administracji wobec faktu dokonanego przy akompaniamencie wrzasku ©„prawach człowieka”. Jak to wygląda w szczególe, widzieliśmy ostatnio na przykładzie dwóch polskich lesbijek, które mieszkają na Majorce i które dwa lata temu wzięły tam „ślub” Jedna z nich urodziła potem córkę na bazie materiału genetycznego pochodzącego z banku spermy. Akt urodzenia został wystawiony w Hiszpanii, a lesbijki wpisane jako „rodzice” chociaż logicznie i faktycznie ojcem dziecka jest bank spermy. Panie postanowiły wpisać akt urodzenia córki w polskim Urzędzie Stanu Cywilnego, który odmówił, powołując się na polskie prawo i oczywistą oczywistość, że w takich dokumentach nie można wpisać kobiety w rubrykę „ojciec dziecka”. Być może wpisanie banku spermy jako ojca (Imię: Bank, Nazwisko: Spermy) byłoby łatwiejszym rozwiązaniem, ale homoseksualistki jakoś nie kwapiły się z tą sugestią. Bez aktu urodzenia nie można nadać numeru PESEL, więc lesbijki i ich lobbyści, w tym posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, podnieśli medialne larum.

– Jest to świadectwo źle funkcjonującego polskiego prawa, prawa, które nie nadąża za potrzebami społecznymi i zmieniającym się modelem rodziny, i zamyka oczy na to, że rodzina to są po prostu osoby, które są ze sobą w związku i decydują się na założenie rodziny – zagrzmiała posłanka Dziemianowicz-Bąk. Ale ponieważ Najwyższy Sąd Administracyjny w uchwale z 2 grudnia 2019 r. potwierdził, że do aktu urodzenia nie można wpisać kobiety jako ojca dziecka, można założyć że Polska będzie urabiana z góry, tzn. z Brukseli, by zmienić pod presją swoje prawo, tak by odpowiadało ono szaleńczej ideologii lewicy.

Siły postępu kontra Polska

Gdyby tak posłance Dziemianowicz-Bąk udało się zdobyć, za pośrednictwem Adama Michnika lub Agnieszki Holland, potwierdzony przez notariusza dokument od prezydenta Emmanuela Macrona stwierdzający, że ojcem niekoniecznie musi być mężczyzna, otworzyłoby to drogę do postawienia Polski przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu za kolejne łamanie „europejskich wartości”. Na takiej kolejnej menażerii prawnicy mogliby zarobić sporo pieniędzy. W międzyczasie siły postępu stawiają kolejne pionki na polskiej szachownicy. Dziesięć dni temu poznańscy radni przyjęli tzw. Europejską Kartę Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym, według której „należy wykluczyć wszelkie stereotypy dotyczące płci oraz stosunki i uprzedzenia z nich wynikające”. To otwiera kolejny intratny biznes dla prawników i organizacji pozarządowych, bo tropienie „stereotypów dotyczących płci” jest prawdziwą kopalnią złotą. No bo dlaczego tylko kobiety mają nosić sukienki, a tylko mężczyźni korzystać z pisuarów? Przebudowa wszystkich toalet w gmachach publicznych w Poznaniu czy kontrakty na spódnice dla funkcjonariuszy Straży Miejskiej mogą być poważnym zastrzykiem gotówki dla lokalnego biznesu (Unia zapewne „da” pieniądze). Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak wciąż jednak chodzi w patriarchalnych butach i w garniturze, zamiast na wysokich obcasach i w sukience, co tylko potwierdza stare powiedzenie o szewcu bez butów.

Zalecenia niezgodne z Konstytucją RP

Na szczęście Europejska Karta Równości nie jest kolejnym prawnie obowiązującym ukazem z Brukseli, tylko pomysłem Rady Gmin i Regionów Europy z 2006 r.

Nikodem Bernaciak, członek Zespołu Analitycznego Centrum Analiz Legislacyjnych Ordo luris, zaznacza w mediach: – Karta jest deklaracją i formalnie nie wpływa na obowiązujące w mieście przepisy. Jako uchwała kierunkowa może jednak wpływać na przykład na organizowane przetargi. Na zasadzie, który przedsiębiorca bardziej sprzyja ideologii gender. Bernaciak podkreśla równocześnie, że karta jest niezgodna z Konstytucją RP: – Cała polityka opierania słowa „płeć” na ideologii gender, jakoby ta płeć nie wynikała z uwarunkowań biologicznych, ale ze społecznego konsensusu, jest sprzeczna z artykułem 18. Konstytucji RP, który mówi o rodzinie, ale przede wszystkim o kobiecie i mężczyźnie. Rozumiemy więc, że kolejny spór konstytucyjny wybuchnie wkrótce w Poznaniu, kiedy jakiś kolejny wystrugany z banana sędzia orzeknie w majestacie, że pisuary w miejskich toaletach męskich nie są zgodne z „europejskimi wartościami” i z Europejską Kartą Równości. Znając lewicowo-masońską strategię, w tym wszystkich chodzi jednak mniej o unijną reformę toalet miejskich niż o siłowe wprowadzenie kloaki do przedszkoli i szkół w celu przedwczesnej seksualizacji dzieci. Według doniesień Onetu i Radia Poznań, mieszkańcy miasta niepokoją się tym, że karta zawiera: „niebezpieczne postulaty ideologii gender, które mogą doprowadzić do kwestionowania konstytucyjnego prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami” i „grozi ingerencją ratusza w programy nauczania, finansowaniem ze środków publicznych kampanii społecznych promujących radykalne postulaty, uprzywilejowaniem lewackich organizacji społecznych”

Ukryty pian seksualizacji

W dużych polskich miastach seksualizacja dzieci w szkołach jest wspierana przez środowisko sędziowskie. Kilka dni temu w Krakowie Wojewódzki Sad Administracyjny oddalił sprzeciw wojewody i orzekł, że zeszłoroczna uchwała Rady Miasta Krakowa o wprowadzeniu do szkół programu edukacji seksualnej jest zgodna z prawem i że można zobowiązać prezydenta miasta do jej realizacji. W Polsce unijne fundusze już finansowały programy oswajania małych dziewczynek z dorosłymi mężczyznami z egzotycznych krajów w ramach programu Euroweek. W jądrze Unii edukacja seksualna dzieci jest promowana od lat 70., jako pokłosie lewicowej rewolucji obyczajowej z 1968 r. Nie przypadkiem jeden z bohaterów tej rewolucji, Daniel Cohn-Bendit (masoński kompan Adama Michnika), opowiadał w mediach, że „seksualność dziecka jest czymś wspaniałym” i że „uczucie rozbierania przez 5-letnią dziewczynkę jest fantastyczne, bo jest to gra o absolutnie erotycznym charakterze”. Cohn-Bendit pracował wtedy w przedszkolu we Frankfurcie. We Francji pedofilia elit była przez długie lata tolerowana. W 2005 r. bratanek byłego prezydenta Mitteranda, były minister Frederic Mitterand opisał swoje pedofilskie wyczyny w Bangkoku ; w autobiografii „Złe życie”. Dopiero seria dużych afer seksualnych ostatnich lat (pedofil z brytyjskiej BBC Jimmy Savile, Do- minique Strauss-Kahn, Harvey Weinstein, powrót afery Polańskiego itd.) oraz powstały w reakcji na te afery ruch kobiet #MeToo przełamały omertę i milczące przyzwolenia.

Dawno we Francji jedna z ofiar znanego pisarza-pedofila Gabriela Matzneffa odważyła się przemówić w mediach i cały kraj odkrył, że ten eminentny członek lewicowej kawiorowej elity Paryża przez dekady molestował i gwałcił młode dziewczynki. Matzneff przez lata pisał o swojej pedofilii w książkach, oczywiście zupełnie bezkarnie. Dopiero po wybuchu skandalu został wezwany do prokuratury pod zarzutem promowania pedofilii. Chwilowo więc pedofile są pod presją, ale libe- ralno-lewicowe towarzystwo prawdopodobnie znajdzie jakieś wyjście z tej sytuacji.

W poszukiwaniu nazistowskich źródeł

Front postępu we Francji napotyka też na pewne przeszkody w realizacji planu prokreacji LGBT. Przeciwnicy zarzucają francuskiej lewicy, że pchanie w kierunku legalizacji in vitro bez ojca jest pogwałceniem art.7 Konwencji Praw Dziecka ONZ z 1989 r. który stypuluje, że dziecko ma prawo do poznania rodziców i do pozostawania pod ich opieką. Chociaż akurat w tym przypadku Macron i jego sponsorzy mają prawa dziecka w nosie. Miesiąc temu francuski Senat, wciąż w rękach prawicy, głosował za ograniczeniem refundacji in vitro tylko w przypadku medycznie potwierdzonej niepłodności. Inne opcje wciąż pozostają w dyskusji, która powróci teraz do Parlamentu. W tym temacie francuski Parlament już przeżywał chaotyczne momenty parę miesięcy temu. Na początku października zeszłego roku posłowie partii Macrona

LREM przepchali arbitralnie, bez zgody rządu, poprawkę o uznaniu adopcji dziecka wyprodukowanego przez in vitro za granicą. Tydzień później posłowie musieli jednak pedałować do tyłu i wcześniej przegłosowana poprawka została odrzucona. Można powiedzieć, że to rażący przykład łamania trójpodziału władzy, gdzie władza wykonawcza nakazuje suwerennej władzy ustawodawczej wycofanie się z wcześniejszych decyzji. Przerabialiśmy jednak podobne rewersy w Polsce, kiedy w 2018 r. bezpieczniacy izraelskiego premiera Netanjahu kazali polskiemu Sejmowi zmienić uchwaloną wcześniej nowelizację ustawy o IPN. W obu przypadkach pokazuje to słabość państwa: we Francji słabość wewnętrzną (chaos i podziały czasów Macrona), w Polsce słabość zewnętrzną (wobec obcych wypływów).

Niestety, interesy finansowe i ideologiczne, które stoją za eugenicznym programem budowy „rodzin LGBT” są zbyt potężne, by opór władzy ustawodawczej mógł długoterminowo zablokować ten program. Jeżeli posłowie i senatorowie w danym kraju będą się za bardzo opierać, to się ich powymienia. W 2017 r. widzieliśmy, jak we Francji można sprawnie i szybko przebudować partie polityczne i wystrugać prezydenta. Europa doktora Mengele nabiera więc coraz wyraźniejszego kształtu. Anioł Śmierci został co prawda zastąpiony Aniołem Tęczy, ale rezultat końcowy ma być podobny: redukcja populacji uważanych za „mniej wartościowe” na korzyść nowej „rasy panów” o zdefiniowanych odgórnie kryteriach. Poglądy doktora Mengele i kolegów nazistów o potrzebie niszczenia „życia pozbawionego wartości” są już oficjalnie częścią „europejskich wartości”. Eutanazja dotyka już nie tylko dzieci, ale i ludzi w sile wieku. Głośny przypadek z ostatnich lat z Belgii Guya Verhofstadta to uśmiercenie przez lekarzy młodej kobiety, 38-letniej Tiny Nys, bo cierpiała na depresję. Rodzina ofiary pozwała lekarzy, ale niezawisły belgijski sąd uniewinnił ich w styczniu tego roku. Eutanazja w czasach hitlerowskich była zbrodnią, eutanazja wczasach Unii Europejskiej jest częścią szerokiego wachlarza praw człowieka. Doktor Josef Mengele definitywnie urodził się za wcześnie.


WYSTRZELIĆ ICH NA MARSA

Mirosław Kokoszkiewicz

Na naszych oczach decydują się losy Unii Europejskiej i jestem pewien, że ten zawładnięty i wykoślawiony przez lewaków oraz demoliberałów piękny projekt chrześcijańskich polityków z lat 50. ubiegłego wieku rozleci się z hukiem, tylko problem w tym, że nie wiemy, jak szybko to się stanie.

– Przez pięć lat przyglądamy się atakom na polski rząd i niestety większość ludzi postrzega ten konflikt w kategoriach lubi – nie lubi. To znaczy, że UE w obecnym kształcie, a szczególnie Berlin, Paryż i Bruksela nie lubią obecnego polskiego rządu i polityków PiS. Tylko cały czas umyka nam odpowiedź na podstawowe pytanie brzmiące: co się za tym „lubi” i „nie lubi” kryje? Na pewno nie chodzi tylko o to, że europejskie lewactwo sfraternizowało się z polskimi politykami usadzonymi przy korycie po 1989 r. W polityce sympatie być może odgrywają jakąś rolę, ale na pewno nie decydującą. Dlaczego zatem gnijący Zachód tak bardzo pragnie powrotu na szczyty władzy tych, którym polski naród w demokratycznych wyborach powiedział „won!”?

Przyczyny tej nienawiści do PiS-u są w równym stopniu polityczne, gospodarcze, co ideologiczne. Zacznijmy od spraw gospodarczych. Na początek przyjrzyjmy się zmasowanemu atakowi na energetykę węglową pod bardzo nośnym i wzniosłym pretekstem ratowania klimatu, a więc i całej planety. Tylko czy ta – jak się to uczenie mówi – dekarbonizacja ma sens, jeżeli w ślad za UE nie podążają tacy najwięksi światowi „truciciele klimatu” jak USA, Chiny czy Indie? Jedyne, co przyniesie ta cała dekarbonizacja, to spadek konkurencyjności przemysłowej państw UE oraz wyprowadzenie szczególnie uciążliwej produkcji poza granice wspólnoty, co zresztą już się dzieje. W ujęciu globalnym klimatowi nic a nic się nie polepszy. Dlaczego więc zamiast likwidacji energetyki węglowej nikt w UE nie zaproponuje wprowadzenia na masową skalę tak zwanych czystych technologii węglowych, które przecież istnieją? A oto odpowiedź. Polska dysponuje 90 procentami wszystkich zasobów węgla kamiennego w Unii oraz 25 procentami zasobów węgla brunatnego. Co to oznacza? Ano tyle, że nasz kraj mógłby stać się gwarantem energetycznego bezpieczeństwa całej UE, tylko że na to nigdy nie zgodzą się Berlin, Bruksela i Moskwa. Powód jest bardzo prosty: ponieważ ogromny wzrost roli i znaczenia Polski stałby się nie do zaakceptowania dla państw, które od lat rozdają karty w Brukseli. Rezygnacja z wykorzystywania surowca, którego mamy takie olbrzymie ilość, byłaby ewidentnym zamachem na polską rację stanu, do czego, jak wiemy, zdolni są zdrajcy stojący na czele totalnej opozycji, zgłaszający co rusz tę gotowość puszczając oko w kierunku Berlina i Brukseli.

Podobnie rzecz się ma z lewacką inwazją ideologiczną, która na muszkę wzięła sobie chrześcijaństwo oraz tradycyjnie rozumianą rodzinę. Tu także wspierany przez większość polskiego społeczeństwa rząd Zjednoczonej Prawicy stawia opór tej zabójczej dla ludzkości cywilizacji śmierci, choć w moim odczuciu ten opór jest ciągle zbyt słaby. Jednak przyznać trzeba, że w Polsce wciąż trudno sobie wyobrazić takie hołubienie i noszenie na rękach proletariatu zastępczego, czyli międzynarodówki zboczeńców, z jakim mamy od dawna do czynienie w wielu krajach UE. Komunistka Róża Luksemburg, która kwestionowała polskie dążenia niepodległościowe, propagowała hasło: Nie ma socjalizmu bez demokracji. Podobnie jak nie ma demokracji bez socjalizmu.

Dzisiaj jej ideologiczna praprawnuczka, europosłanka i nawiedzona lewaczka Sylwia Spurek głosi:

– Współcześnie prawdziwym wymiarem politycznej progresywności jest właśnie stosunek do zwierząt i ich praw. Nie można mówić o demontowaniu patriarchatu, gdy nie uwzględnia się praw zwierząt. Dlatego nie ma feminizmu bez weganizmu.

Nie tak dawno temu w opublikowanym na łamach „Warszawskiej Gazety” tekście Nie czerwona, ale tęczowa pisałem: Dlatego chcę do Sylwii Spurek zaapelować, aby trzymała swoje lewackie łapy jak najdalej od naszych dzieci i zapewniam, że nic mi do tego, że wcina ona na okrągło warzywa, owoce, strączki, orzechy i kasze zbożowe, bo jak pisał hrabia Aleksander Fredro: wolnoć, Tomku, w swoim domku. Podkreślam to„wswoim domku”, ponieważ lewactwo zostało wyraźnie zachęcone i mocno rozsmakowało się w wynoszeniu swoich dewiacji, wynaturzeń, osobliwości i odchyłek na zewnątrz, by epatować nimi tę normalną większość społeczeństwa.

Tylko że żadne apele do tych nawiedzonych sowieciarzy nigdy nie dotrą, ponieważ uwielbiają oni wkraczać swoimi śmierdzącymi walonkami w kolejne prywatne sfery naszego życia. Spurek pisze dzisiaj:

– To, co jemy na talerzu, nie jest naszą prywatną sprawą. Ograniczenie spożycia mięsa jest tylko kwestią czasu, a debatę o tym trzeba zacząć już dziś. Bez zmiany sposobu produkcji żywności nie da się powstrzymać katastrofy klimatycznej.

Mamy oto do czynienia z nowym wcieleniem słynnej paniusi z baru mlecznego w „Misiu” Stanisława Barei, która na zamówienie klienta: -Proszę puree ze smalcem odpowiada: – Nie ma smalcu. Z dżemem są puree! Wygląda na to, że już niedługo ustalą nam odgórnie nie tylko jadłospisy, ale i płeć oraz seksualne preferencje. Być może już wkrótce gejem lub lesbijką będzie się zostawało z urzędowego prikazu.

Szanowni Czytelnicy, to nie żart zaczerpnięty z jakiejś kolejnej komedii. Właśnie w tym miesiącu w UE rozpoczęła się debata nad wprowadzeniem specjalnego podatku od mięsa, ponieważ lewactwo twierdzi, że właśnie hodowla i produkcja mięsa mają największy wpływ na ocieplenie klimatu. Uznano, że nadszedł czas, aby metodami fiskalnymi wymusić przejście Europejczyków na dietę warzywną. Podwyżki miałyby objąć wołowinę, cielęcinę, wieprzowinę i drób. Oczywiście nie trzeba chyba dodawać, że ludzi najbogatszych nadal będzie stać na dowolny rodzaj mięsa, zaś cała ta lewacka ofensywa jak zwykle uderzy w miliony zwykłych zjadaczy mięsa, na których wymusza się przejście na wegetarianizm. Przecież ci lewaccy idioci z klapkami na swoich ideologicznie wytrzeszczonych ślepiach nie potrafią zauważyć relacji między przyczyną i skutkiem. Realizacja tego kolejnego lewackiego „snu wariata” to upadek nie tylko hodowli, ale i rolnictwa, a w szczególności drastycznego ograniczenia upraw, z których ogromna ilość przeznaczana jest właśnie na paszę dla zwierząt. Ma rację minister rolnictwa Krzysztof Ardanowski, który stwierdził:

– Jeżeli ktoś chce być weganinem czy wegetarianinem, to jest jego wola. A jeżeli ktoś uważa, że w diecie człowieka mięso jest potrzebne, a wielu naukowców tak twierdzi, ma prawo do jedzenia mięsa. Nie wiem, czy pani Spurek chodzi pieszo do Brukseli, czy lata samolotem. Jednak wpływ samolotów na niszczenie klimatu jest bez porównania większy niż hodowla bydła.

Niestety problem w tym, że Unia pochyla się nad idiotycznymi postulatami tych lewackich baranich łbów i jeszcze na dodatek udostępnia im audytorium do głoszenia tych kompletnych dyrdymałów. Przypuszczam, że właśnie dzięki temu wielu ludzi traktuje te lewackie brednie na serio, a nawet decyduje się na poważną dyskusję na ich temat. Dlatego mam pomysł na przeprowadzenie w Unii Europejskiej pewnego politycznego happeningu. Europosłowie PiS i ich prawicowi sojusznicy z innych państw powinni z kamiennymi poważnymi twarzami wystąpić do władz Parlamentu Europejskiego o przeprowadzenie nadzwyczajnej debaty, następująco uzasadniając jej konieczność.

Jak wiadomo, na Marsie podobnie jak na Ziemi w obszarach biegunowych znajdują się wielkie lodowce. Zdjęcia i inne liczne dowody zebrane przez amerykańską sondę kosmiczną Mars Reconnaissance Orfalfer wystrzeloną w 2005 r. przez NASA nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, że marsjańskie lodowce topnieją podobnie, a może nawet szybciej niż te u nas na Ziemi. Niewątpliwie na czerwonej planecie podobnie mamy do czynienia z wielką katastrofą klimatyczną. Dlaczego nikt o tym głośno nie informuje i nie wszczyna alarmu? I dlatego właśnie posłowie Parlamentu Europejskiego podczas specjalnie zwołanej debaty powinni zaapelować do decydentów z Unii Europejskiej, aby natychmiast wznowili program załogowego lotu na Marsa i nie przejmowali się fiaskiem projektu Beagle2, po którym to Europejska Agencja Kosmiczna z wyprawy zrezygnowała. Domagamy się, aby pasażerami tego pierwszego historycznego lotu były Sylwia Spurek, GretaThunberg, Kinga Rusin i Maja Ostaszewska. Tylko one mogą powstrzymać emisję gazów cieplarnianych emitowanych przez marsjański przemysł. Tylko one mogą położyć na Marsie kres hodowli bydła, trzody chlewnej i drobiu, które to hodowle niszczą tamtejszy klimat. Tylko one mogą przekonać zielone ludziki do rezygnacji zwęgla oraz stosowania wegańskiej, zielonej diety. Przecież to, co jedzą na talerzach Marsjanie, nie jest ich prywatną sprawą. Proponujemy w związku z wyprawą małą modyfikację apelu Grety Thunberg, który na użytek wielkiej historycznej kosmicznej akcji ratunkowej powinien brzmieć następująco: – Kryzys klimatyczny dotyczy nie tylko marsjańskiego środowiska. To kryzys praw Marsjanina, sprawiedliwości i woli politycznej. Systemy ucisku takie jak kolonializm, rasizm i patriarcha/izm stworzyły go i podsyciły. Musimy je rozmontować. Marsjańscy przywódcy polityczni nie mogą już uchylać się od odpowiedzialności.

I na koniec rada: nie dajmy się wszyscy zwariować, bo jak pisał Lem w „Pamiętniku znalezionym w wannie”:

– Kiedy wszyscy są wariatami, nikt nie jest wariatem.

To prawda, bo wtedy nikt już nie potrafi postawić prawidłowej diagnozy.

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski