ks. Jan Rosłan, Warszawska Gazeta, nr 18, 30.04-7.05.2020 r.
Od ponad pięciu lat siły opozycyjne robią wszystko, aby w sposób niedemokratyczny przejąć władzę w Polsce. Namawiają do tego, aby łamać prawo nie przestrzegając konstytucji, nie wspominając o prawie karnym czy administracyjnym. Dlatego wzywam wszystkich rozsądnych ludzi, niezależnie od politycznych przekonań: nie dajcie się sprowokować politykierom, którzy kosztem całego społeczeństwa dążą tylko do jednego: przejęcia władzy, obojętnie jakim kosztem. Każda rewolucja kończy się rozlewem krwi. Nie dopuśćmy do tego.
– Słów Leszka Jażdżewskiego nie można pominąć Czy jest on giermkiem, który przed pojedynkiem rycerzy wykonuje prześmiewczy taniec i obraża przeciwnika swego pana, czy może samodzielnym wojownikiem, mierzającym się z całością zła tego świata, a może pospolitym hejterem? Uważam, że bardziej jest feldjegerem, czyli wojskowym kurierem zapowiadającym wydarzenia. Tylko kto tego kuriera posłał, kto powierzył mu misję i komu on naprawdę służy? Przytoczę wpis Jażdżewskiego, który poruszył wielu polityków i komentatorów: „To paradoks, ale być może jedynym sposobem na zawrócenie Polski z antydemokratycznej ścieżki jest zwycięstwo opozycji w wyborach zorganizowanych przy złamaniu prawa i konstytucji. Ale jeśli nie – to zostaje tylko Majdan”
Leszek Jażdżewski zaistniał w przestrzeni publicznej, gdy rok temu był supportem przed wystąpieniem Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim. Wtedy to w ohydny sposób zaatakował Kościół katolicki w Polsce. Jest redaktorem lewackiego pisma „Liberte” a wcześniej działaczem na rzecz wyrzucenia nauczania religii ze szkół. Sympatię Donalda Tuska zyskał, gdy został zaproszony przez niego do Łodzi w listopadzie 2018 r. i tam niezmiernie fetowany na tzw. Igrzyskach Wolności finansowanych przez prezydent miasta Hannę Zdanowicz. Igrzyska te to faktycznie nic innego, jak kolejne zjazdy członków i sympatyków PO finansowane przez miasto Łódź, oczywiście w nimbie kulturalnych wydarzeń i dyskusji. W tym roku Fundacja Liberte znów otrzymała 500 tys. zł na organizację tej imprezy. Dlatego więc Tusk wybrał sobie Jażdżewskiego na organizatora warszawskiego przemówienia, chyba jednak nie przewidując, że ten skradnie mu cały splendor. A może Tusk świadomie to zaplanował, aby go wylansować? I pytanie podstawowe: kogo tak faktycznie reprezentuje Jażdżewski? O samodzielne działanie trudno go podejrzewać. Jego wpis od razu rozkolportowano w Rosji. Zaraz potem hejterzy przejęli konto Akademii Sztuki Wojennej i zamieścili tam fałszywy list komendanta szkoły wzywający do buntu żołnierzy „wobec sił okupacyjnych” czyli wobec wojsk amerykańskich stacjonujących w Polsce. Ten wpis błyskawicznie przetłumaczono i rozpowszechniono w języku angielskim, a jego tłumaczenie brzmi: „Polski generał zachęca polskich żołnierzy do walki przeciw amerykańskiemu okupantowi”. Przedziwna zbieżność zdarzeń, choć trzeba pamiętać, jak onegdaj Donald Tusk bratał się z Władimirem Putinem. A Jażdżewski to przecież zaufany człowiek Tuska.
Uważam, że wpis Jażdżewskiego to tylko przedłużone działanie propagandowe zamierzające do mobilizacji przeciwników rządu do siłowego, rewolucyjnego jego obalenia. Przecież nieprzypadkowo Aleksander Hall, dawniej czynny polityk, dziś jako naukowiec i mentor PO stwierdził delikatniej to, co wprost napisał Jażdżewski, mianowicie:
– Zbiorowy gniew i poczucie, że władzy nie można zmienić drogą demokratycznych procedur, mogą doprowadzić do scenariusza, którego bardzo nie życzę mojej Ojczyźnie. Nie chcę, aby na ulicach miast popłynęła krew. Niestety polityka prowadzona przez prezesa PiS niebezpiecznie ten scenariusz uprawdopodobnia.
Supozycja jest taka sama: skoro nie możemy przejąć władzy w demokratycznych wyborach, to musimy użyć siły, aby ją przejąć, a winę za ofiary rewolucji należy przełożyć na rządzących, gdyż nie chcieli dobrowolnie zrezygnować ze sprawowania władzy, którą im społeczeństwo powierzyło w demokratycznych wyborach. To tak naprawdę nawoływanie do rewolucji, bo Majdan kijowski był taką rewolucją, za która do dziś Ukraina drogo płaci, między innymi wojną z Rosją. Totalna opozycja wręcz namawia do krwawych zamieszek na ulicach miast, bo tylko w taki sposób upatruje możliwość przejęcia władzy, ale za te zamieszki chce oskarżyć rządzących.
Krzysztof Mieszkowski, poseł Nowoczesnej rozwija myśl Halla i mówi wprost:
– A jeżeli nie ma wolnych wyborów, zostaje rewolucja.
Dla niego wolne wybory to te, w których wygrywa jego formacja. Dalej w wywiadzie dla „Wyborczej” we Wrocławiu powiedział:
– Kaczyński chce totalnej, absolutnej władzy i autorytarnego państwa.(…) Cena nie gra roli. Włącznie z przelewem krwi, a może nawet wojną domową.
Tylko kto tę wojnę domową chce wywołać? Czyż nie opozycja wzywająca do masowych wystąpień ulicznych i mówiąca o siłowym obaleniu rządu, skoro nie można go odwołać w demokratycznych wyborach? Łatwiej wtedy zrozumieć wypowiedź Sławomira Nitrasa z 9 kwietnia udzieloną Tomaszowi Sekielskiemu z portalu Onet:
– Mam nadzieję, że wojsko się tak naprawdę zbuntuje… gdyby chodziło o zabezpieczenie wyborów prezydenckich. Nawet Sekielski był zdziwiony, że poseł namawia do buntu wojsko, które przecież z zasady ma wykonywać rozkazy. Ale skoro odrzuca się konstytucję (termin wyborów), a także demokratycznie wybrane w wolnych wyborach władze, to pozostaje tylko wezwanie do puczu wojskowego lub ludowej rewolucji. I do tego faktycznie dziś wzywają politycy PO i ich sojusznicy. Czy jednak to ich tylko dzisiejsze działanie? Nie. Faktycznie ta taktyka została wyznaczona już w roku 2015, tuż po przegranych wyborach przez PO.
W grudniu 2015 r. po przegranych wyborach w Warszawie odbył się wiec, w którym wzięło udział 250 aktywistów PO.
Wtedy Grzegorz Sche tyna powiedział:
– Nie chcę straszyć Majdanem. Byłem wtedy na Majdanie i przemawiałem do tych 250 tys. ludzi. To wielkie przeżycie, które wydawałoby się, że jest niemożliwe, żeby w Polsce po tylu latach mogło się zdarzyć. Trzeba być gotowym do tego. Przywieziemy 500 tys. ludzi, przywieziemy z kraju milion, jak będzie trzeba. Uważam, że trzeba też to brać pod uwagę.
W przemówieniu zapewniał też o poparciu ich działań przez Brukselę, czyli Unię Europejską. Czyli już w roku 2015 Schetyna zapowiadał możliwość zorganizowania Majdanu w Warszawie w celu obalenia rządów PiS. Jego wypowiedź dopiero po pewnym czasie wyciekła, gdyż miało to być zebranie ściśle zamknięte dla zaufanych członków PO. Do dziś Lech Wałęsa bezskutecznie wzywa milion Polaków, aby przyjechali do Warszawy w celu obalenia rządu, a on wtedy stanie na ich czele. Faktycznie powtarza tylko potencjalny scenariusz, który onegdaj wymyślił sobie Schetyna.
Niektórzy przystąpili więc do organizacji polskiego Majdanu. Michał Broniatowski, redaktor naczelny „Forbesa” były członek rady nadzorczej TVN i Onetu, opublikował w roku 2016 „Małą instrukcję, co musi się stać, żeby powstał Majdan” Proponował zorganizowanie go w Warszawie na placu Defilad. Anonimowy autor na portalu Salon24 w roku 2016 napisał; „Czekam na polski Majdan.(…) Dziwię się, że polski Majdan nie powstał teraz. Uważam, że powstanie polskiego Majdanu jest już tylko kwestią czasu. Majdan ów miałby powstać siłami polskiej młodzieży, ta jednak jest dość apolityczna. Jednak rozmaite wydarzenia mogą ową sytuację sprowokować Ów Majdan jest marzeniem wielu środowisk i moim zdaniem prędzej czy później do niego dojdzie. Jest on zresztą planowany zupełnie jawnie. Nikt się z tym specjalnie nie kryje” Czy można bardziej otwartym tekstem napisać to, co ciągle przygotowuje nam opozycja, oczywiście wspierana przez niektóre zagraniczne ośrodki? W roku 2016 w Internecie odnalazłem też filmik pt. „KOD gotowy na polski Majdan”. Powstanie KOD-u miało być tą mobilizacją społeczeństwa, która miała doprowadzić przez uliczne manifestacje do obalenia rządu PiS. Przywódca KOD-u Mateusz Kijowski okazał się klasycznym pieczeniarzem. Politycy opozycji zabiegali o to, aby stanąć tuż przy nim, by potem go porzucić, mimo że „Gazeta Wyborcza” do końca broniła swojego pupila wierząc, że to on może być przywódcą ulicznej rewolucji. Dziś Obywatele RP chcą kontynuować misję KOD-u, ale już w wydaniu agresywnym, prowokującym i jawnie łamiącym prawo; mimo to Małgorzata Kidawa-Błońska pochwala ich działania (przykład na Wybrzeżu, gdy ściskała się z nimi po chamskim zagłuszaniu wystąpienia prezydenta RP) i nie zauważa, jak sama sobie szkodzi, bo to nieliczna grupa tzw. zawodowych zadymiarzy (ciekawe tylko, przez kogo opłacanych, skoro przemierzali Polskę w celu rozbijania wieców wyborczych Andrzeja Dudy).
Czy Broniatowski miał wpływ na tzw. ciamajdan w polskim sejmie w grudniu 2016 r., trudno stwierdzić, ale była to jedna z najpoważniejszych prób destrukcji naszego państwa. Na szczęście nieudana, choć czyniona zapewne za akceptacją Donalda Tuska, który publicznie pochwalił postawę opozycyjnych posłów, wzbudzających swoim zachowaniem u społeczeństwa bardziej niesmak niż akceptację. Stawką tej niby okupacji sejmu było niedo- prowadzenie do uchwalenia budżetu, aby można było ogłosić nowe wybory parlamentarne. Opozycyjni posłowie oczekiwali, że będą siłą wyprowadzeni z sejmowej sali, co w filmowym przekazie całemu światu miało pokazać, jak rząd stosuje siłę w stosunku do nieposłusznych posłów. Prowokacja jednak spaliła na panewce.
Rok po instrukcji Broniatowskiego Bartosz Kramek, szef Rady Fundacji Otwarty Dialog, opublikował 16 punktów pod hasłem: „Niech państwo stanie: wyłączmy prąd” gdzie napisał:
„Nikt nie chce Majdanu i rozlewu krwi w Polsce, ale eskalacja napięcia każe brać niemal każdy, dotąd niewyobrażalny scenariusz pod uwagę i być na niego gotowym”
Stwierdził:
„Hasło ulica i zagranica nie jest wezwaniem do zdrady i zamachu stanu. Ma ono swój głęboki sens”
Czasami mam wrażenie, że politycy opozycji wprost realizują scenariusz Kramka, który zalecał: „Nie można zaniechać prób prowadzenia rozmów i pertraktacji z potencjalnie konstruktywną częścią elity rządzącej; w szczególności mogłaby się nią stać (choć nadzieje maleją) frakcja Gowina”. Dalej wspomina Kukiza i konkluduje:,^ ich targi mogą kupić czas”
Gdy zobaczyłem zdjęcie ze wspólnej konferencji prasowej Władysława Kosiniaka-Kamysza, Pawła Kukiza i Jarosława Gowina, pomyślałem: kto tu realizuje scenariusz Kramka? Przypomnę, że Kramek zalecał bunt sędziów, strajk generalny (w tym nauczycieli, którzy swego czasu go podjęli), niepłacenie podatków itp. Oczywiście nie wierzę, że ten scenariusz napisał Bartosz Kramek, on go tylko firmuje, choć ciekawe, kto jest jego autorem czy autorami: czy nasi politycy lub funkcjonariusze, czy być może inne, zagraniczne organa.
Kodeks karny przewiduje wysokie kary więzienia za namawianie i przyczynianie się do zmiany przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej, jak też działania zmierzające do zamachu na organy konstytucyjne. Nigdzie nie znalazłem informacji, aby Bartosz Kramek stanął przed sądem za wzywanie do działań mających sparaliżować państwo polskie. Zresztą, polskie sądy przez wydawane wyroki jasno wskazywały, że nawet łamanie prawa czynione przez tzw. opozycję totalną jest tolerowane i bezkarne. Przykładem sprawy sądowe Władysława Frasyniuka, który nie poniósł żadnej odpowiedzialności za to, że raz policjantowi podał fałszywe dane osobowe, a drugi raz odpowiadał za czynną napaść na policjanta (udokumentowaną filmowo) i także za to nie został nawet symbolicznie ukarany.
Tak naprawdę gra się toczy o bardzo wysoką stawkę. Od ponad pięciu lat siły opozycyjne robią wszystko, aby w sposób niedemokratyczny przejąć władzę w Polsce. Namawiają do tego, aby łamać prawo nie przestrzegając konstytucji, nie wspominając o prawie karnym czy administracyjnym. Tak naprawdę co pewien czas próbuje się u nas wywołać rewolucję, nie bacząc na cenę, jaką trzeba będzie za to zapłacić. Myślę tu o przelanej krwi, bo przecież totalna opozycji wprost o tym mówi. Dlatego wzywam wszystkich rozsądnych ludzi, niezależnie od politycznych przekonań: nie dajcie się sprowokować politykierom, którzy kosztem całego społeczeństwa dążą tylko do jednego: przejęcia władzy, obojętnie jakim kosztem. Każda rewolucja kończy się rozlewem krwi. Nie dopuśćmy do tego.
Opracował: Leon Baranowski – Buenos Aires, Argentyna