Maciej Świerży, Gazeta Częstochowska, nr 1/2, 7-20.01.2021 r.
Bohater dzisiejszego wspomnienia to człowiek, o którym niełatwo informację pozyskać, ponieważ nawet swoim najbliższym niewiele opowiadał o wojennych losach. Urodził się w Częstochowie 6 maja 1912 w rodzinie Józefa Banasika i Wiktorii z domu Kuśmierskiej (oprócz niego mieli jeszcze jednego syna). Od najmłodszych lat interesował się mechanikę i matematyką, zdobywał też sprawności i praktyczne umiejętności w harcerstwie, w latach 1923-29.
Ojciec Bonifacego Roberta Banasika zginął podczas działań wojennych w 1918 lub 1919 roku. Nieraz na naszych łamach pisaliśmy jak trudne pod względem materialnym oraz zaopatrzenia w żywność na ziemiach polskich były lata I wojny światowej i późniejsze, zwłaszcza dla rodzin, które straciły mężów i ojców. Bonifacy Robert Banasik początkowo w Częstochowie uczęszczał do szkół (Szkoła Rzemieślniczo-Przemysłowa 1925-29), następnie w Warszawie ukończył studia w elitarnej wyższej szkole Rotmunda i Wawelberga o profilu mechanicznym, miało to miejsce w latach 1929-32 i 1934-35. W międzyczasie odbył służbę wojskową w latach 1932-34 w 3. Pułku Lotniczym w podpoznańskiej Ławicy (zaprzysiężony 14.01.1934), służył w 35. eskadrze liniowej, kompanii portowej i 31. eskadrze liniowej, pozostając w rezerwie do 1939 roku, następnie biorąc udział w walkach kampanii wrześniowej. Po wybuchu wojny w nieznanych szczegółowo okolicznościach zniszczył niemiecki samolot, przez co ukrywał się, gdyż był przez Niemców za to poszukiwany (bliskim Bohatera ani autorowi nie są znane szczegóły tego odważnego czynu, Bonifacy nie lubił wracać pamięcią do swoich wojennych przeżyć, zatem rzadko o nich opowiadał, zapytany często zasłaniał się niepamięcią). Nie mogąc go złapać, okupanci aresztowali i poddali torturom jego matkę, którą ostatecznie zwolniono z więzienia po podpisaniu zobowiązania o niezwłocznym powiadomieniu władz okupacyjnych, gdyby syn nawiązał z nią kontakt. W przeciwnym razie ona oraz pozostała część rodziny miała zginąć. „Bonek”, jak go nazywano, planował dołączyć do swojej jednostki i towarzyszy broni w Rumunii, toteż przedostał się na tereny okupowane przez Związek Radziecki, ale został aresztowany w styczniu 1940 roku i zesłany do obozu na Syberię nad rzekę Usa. Panowały tam bardzo trudne warunki, nie tylko ze względów klimatycznych, raz został do nieprzytomności pobity przez strażników i pozostawiony, uznany za nieżywego. Z pewnością nie tylko wrodzone dobre zdrowie i siły witalne, ale i szkoła charakteru, jaką było przedwojenne harcerstwo oraz umiejętności stamtąd wyniesione, ułatwiły mu przetrwanie. We wrześniu 1941 roku wraz kilkoma kolegami zdołali się stamtąd wydostać i dotrzeć do polskiej armii do Tockoje, ponieważ w sierpniu 1941 roku podpisano porozumienie polsko-radzieckie, na mocy którego Polacy mieli być zwolnieni z obozów i stworzyć polską armię w ZSRR pod dowództwem generała Władysława Andersa. 28 listopada 1941 opuścił miejsce zakwaterowania w miejscowości Kołtubianka (garnizon Tockoje), by z portu w Murmańsku wyruszyć na pokładzie lekkiego krążownika HMS Trinidad z brytyjskim konwojem QP6 do Wielkiej Brytanii, oprócz niego konwój zabrał 250 innych polskich żołnierzy, byłych jeńców. Konwój wyruszył w rejs 24 stycznia 1942, Banasik dopłynął więc z nim do Greenock w Szkocji 1 lutego 1942 i 2 tygodnie później wstąpił do Królewskich Sił Powietrznych RAF.
Z początku był pilotem w bazach Hucknall i Brighton, ale już 26 lutego 1942 przydzielono mu funkcję bombardiera i został wysłany do Ontario w Kanadzie na szkolenie. W Anglii szkolony był w jednostce szkoleniowej nr 10 w Dumfries w Szkocji. Od 2 sierpnia 1944 służył w 1586 Eskadrze do Zadań Specjalnych, później w 301 Dywizjonie Bombowym „Ziemi Pomorskiej”. Tu warto wspomnieć, że 7 kwietnia 1943 r. dywizjon został rozformowany, a 7 załóg przeniesiono do 138 Dywizjonu do Zadań Specjalnych RAF (138. Squadron), tworząc polską eskadrę „C”. 4 listopada 1943 r. natomiast na podstawie tej eskadry powołano do życia 1586 Eskadrę do Zadań Specjalnych. 7 listopada 1944 r. eskadrę przekształcono z powrotem w 301 Dywizjon do Zadań Specjalnych „Ziemi Pomorskiej – Obrońców Warszawy”. W międzyczasie nasz Bohater w maju 1943 otrzymał odznakę Air Bomber Badge (lotnika bombowego). Specjalne zadania oznaczały zarówno bombardowania o szczególnym stopniu trudności (odległe i silnie bronione cele) bądź zrzuty zaopatrzenia i ludzi dla ruchu oporu na terenach okupowanych przez Niemcy. Przez pewien czas Banasik wraz ze swoją jednostką stacjonował na terenie Włoch w bazie Brindisi – Campo Casale. W Polskich Siłach Powietrznych miał stopień plutonowego specjalności bombardiera, natomiast w Royal Air Force służył jako sergeant, czyli odpowiednik sierżanta, zaś służbę zakończył w stopniu warrant oficera (awansowany na ten stopień w lutym 1945), co stanowi odpowiednik polskiego chorążego. W ramach swej służby brał udział w 25 lotach bojowych na bombardowanie Niemiec, dwukrotnie został odznaczony Krzyżem Walecznych (po raz pierwszy za kampanię wrześniową) oraz Medalem Lotniczym. Prawdopodobnie latał też ze zrzutami zaopatrzenia dla powstańczej Warszawy. Jakimi konkretnie samolotami latał Bonifacy Banasik? Według Jego opowieści były to: Avro Lancaster oraz Consolidated B-24 Liberator „Flying Fortress” („Latająca Forteca”).
W 1944 Bonifacy Banasik ożenił się ze starszą od siebie o 5 lat Angielką Margaret Coupe, która służyła w NA- AFI – była to firma wspierająca wojsko poprzez prowadzenie kantyn, hoteli, sklepów i tego typu placówek. Jako ciekawostkę można nadmienić, iż początkowo znalazłszy się w Anglii, „Bonek” miał pewne trudności z opanowaniem języka angielskiego, poznanie Margaret znacznie ułatwiło i przyspieszyło ten proces. W opinii przełożonych z wojska był lotnikiem, na którym można było polegać, o najwyższym stopniu kompetencji w swej specjalności. Po zakończeniu działań wojennych i służby wojskowej w sierpniu 1947, Bonifacy pozostał w Wielkiej Brytanii i pracował jako inżynier projektant. Studiował także inżynierię przemysłową na Uniwersytecie w Manchester, przygotowywał pracę magisterską na temat rozszerzalności w mechanizacji przemysłowej („Expansion in Industrial Mechanization”), których nie dane Mu było ukończyć ze względów finansowych. Z całą pewnością Bonifacy Banasik był człowiekiem obdarzonym wielkimi talentami w zakresie nauk ścisłych i technicznych i co ważne „nie zakopał ich” lecz stale rozwijał (już w 1937 roku opatentował w Warszawie wynaleziony przez siebie sposób pakowania jajek na eksport). W 1945 roku urodziła im się córka Victoria (imię po babci), a w 1949 syn Robert (Bob). W maju 1954 całą rodziną opuścili Anglię na pokładzie statku i przenieśli się do USA, gdzie Bonifacy podjął pracę w firmie Whitin Machinę Works w Whitinsville w stanie Massachusetts. Zaprojektował dla nich automatykę do przędzenia w przemyśle włókienniczym, w 1954 został także autorem patentów dotyczących rozwiązań w zakresie mechanizacji przemysłu włókienniczego. W owym czasie uczestniczył też w pracach nad wieloma projektami elektromechanicznymi, w tym także we wczesnych pracach nad tranzystorem oraz czujnikami do manekinów testowych używanych w badaniach kosmosu. Od kwietnia 1957 przez rok czasu był też ‘ instruktorem/druhem dla młodzieży w ruchu skautowym. Znany był ze swojego zamiłowania do opery – w swoich pamiątkach przechowywał zdjęcie Józefa Czaplickiego, wiodącego barytona Opery Chicagowskiej z odręcznie napisaną dedykacją i autografem.
Rodzina pamięta Bonifacego jako człowieka zawsze elegancko ubranego, o świetnym guście (co widać na zdjęciach „z cywila”, również tych z dzieciństwa), szarmanckiego wobec kobiet, pełnego uroku osobistego i wrodzonego czaru. Nie tylko sam z nich „korzystał” ale również inspirował swoim sposobem bycia krewnych i znajomych, bliższych i dalszych. Z Jego inspiracji jedna z wnuczek została nauczycielem fizyki. Oprócz bardzo widocznych talentów technicznych i ścisłych, Banasik interesował się różnymi dziedzinami sztuki, także muzyką, lubił tańczyć (synową nauczył mazura), uważano go za świetnego kucharza (potrafił przygotować w sposób wyśmienity dania polskiej kuchni: bigos, flaki, zupę ze świeżych pomidorów…). Był zatem człowiekiem wszechstronnym. Uwielbiał dużo czytać, książka otrzymana w prezencie zawsze z radością była przyjmowana. W stosownych chwilach dawał też wyraz swojemu poczuciu humoru. Nie bez znaczenia jest także fakt, iż był człowiekiem wierzącym i patriotą zdolnym do najwyższego poświęcenia. Był autorem rodzinnego motta: „zawsze do przodu”.
22 stycznia 1955 w wieku 74 lat zmarła matka Banasika, której nie zobaczył już nigdy więcej, od kiedy zaczął się ukrywać przed Niemcami jeszcze w 1939 roku. Pochowana została na częstochowskim cmentarzu Kule. W późniejszych latach pracował również w Wydziale Zdrowia miasta Stamford (Connecticut) jako inżynier kontroli zanieczyszczenia powietrza. Wolne chwile lubił spędzać namiętnie grając w brydża, czasami także w szachy. W latach 60. działał też aktywnie w ruchu skautowskim. W czasach powojennych odwiedził krewnych w Polsce w roku 1974. W 1978 roku został wdowcem, przeżył jeszcze 24 lata i zmarł z powodu choroby nowotworowej 5 kwietnia 2002 w szpitalu Stamford. Został pochowany w Darien w stanie Connecticut.
Autor pragnie złożyć szczególnie gorące podziękowania Synowi i Synowej Bohatera: Państwu Dr & Mrs Robert Banasik za ogromną pomoc w realizacji artykułu i udostępnienie licznych rodzinnych wspomnień, pamiątek oraz zdjęć.
Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny