dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 37, 10-16.09.2021 r.
Nastroje w USA stają się coraz bardziej lewicowe, ale nie na tyle, aby ryzykować wystawienie na kandydata na prezydenta jakiegoś lewackiego oszołoma. Dlatego zaproponowano Amerykanom umiarkowanego, z punktu widzenia lewicy, Bidena, a niejednego z radykałów lewackich jako kandydata na prezydenta.
Jedno z naczelnych haseł rzuconych przez nowych marksistów w 1968 r. mówiło o „marszu przez instytucje”. Aby socjalizm mógł opanować świat, najpierw należy zdobyć dla sprawy rewolucji instytucje zarządzające świadomością ludzi i kształtujące postawy społeczne. I za ich pomocą przeprowadzić głębokie przekształcenia w ludzkiej mentalności w duchu socjalistycznym. Ten koncept wyrósł z doświadczeń rewolucji bolszewickiej, która nie w pełni się udała, nie zdoławszy opanować całego świata, ale tylko jego część I to część peryferyjną. Ku wielkiemu rozczarowaniu marksistów na Zachodzie robotnicy w tych krajach woleli się bogacić, zasilając szeregi mieszczaństwa, niż walczyć na barykadach. Komuniści tacy jak Antonio Gramsci oraz marksiści, skupieni w szkole frankfurckiej, uznali na przełomie lat 20. i 30. XX w., że winę za to ponosi nie ideologia marksistowska, ale sposób jej wprowadzania – przez zmianę własności środków produkcji, a nie przez zmianę świadomości społecznej. Dlatego aby pokonać system kapitalistyczny, należy jego elicie odebrać władzę nad umysłami, sprawowaną za pośrednictwem instytucji. W ciągu kilkudziesięciu lat aktywistom ruchów antykulturowych, wyrosłych na gruncie buntu młodych z,68 roku, udało się zrealizować swoje zamysły. Opanowali wszystkie najważniejsze instytucje, mające wpływ na naszą świadomość: szkoły, uczelnie, kino, teatr, show business. Nawet Kościoły i partie polityczne. Dziś trudno jest odróżnić partie chadeckie od partii socjaldemokratycznych. Kościoły coraz częściej posługują się „postępową” nowomową. Również w USA doszło do wrogiego przejęcia partii politycznych. Szczególnie widoczny jest ów proces w Partii Demokratycznej.
Apetyt na demokratów
Co najmniej od czasów Nowego Ładu, reform ekonomiczno- -społecznych prezydenta Franklina Delano Roosevelta w latach 1933-1939, kiedy zorganizowani robotnicy uzyskali solidny instytucjonalny przyczółek w Partii Demokratycznej, aktywiści lewicowi proponowali, aby „siły ludowe” mogły w sposób oddolny i demokratyczny przejąć tę partię. Gdyby lewica mogła to osiągnąć, wówczas przekształciłaby tę poważną strukturę polityczną w narzędzie „postępowych zmian społecznych” pisał Lance Selfa w International Socialist Review.
Można przeto powiedzieć, że plany przejęcia Partii Demokratycznej pojawiły się wrazz powstaniem po drugiej stronie Atlantyku pod koniec lat 20. XX w. koncepcji „marszu przez instytucje” głośno i wyraźnie wyartykułowanej na falach entuzjazmu rewolucyjnego w 1968 r.
W latach 60. XX w, czyli w czasie, gdy w USA wpływy ruchu robotniczego i lewicy obyczajowej, zwanej tam „liberałami” nasiliły się, grupa członków Partii Socjalistycznej intensywnie pracowała nad tym, aby poszerzać swoje wpływy w Partii Demokratycznej oraz organizacjach przy niej afiliowanych., socjaliści, którzy mieli wpływy w kierownictwie robotniczych związków zawodowych, organizacjach walczących o prawa obywatelskie oraz w kręgach kulturalnych i literackich, podsumowali swoje starania słowami Michaela Harringtona, jednego z czołowych rzeczników przejęcia przez lewicę establishmentowych instytucji w USA: »Amerykański socjalizm musi skoncentrować swoje wysiłki na walce o polityczne przekształcenie, o stworzenie partii, która zjednoczy robotników, liberałów, Murzynów i zapewni im instrument pryncypialnej debaty i skutecznego działania. Taką partią może zostać Partia Demokratyczna, pod warunkiem jednak, że będą z niej wyparte siły rasistowskie z Południa i pewne inne elementy korupcyjne. Reorientacja polityczna [Partii Demokratycznej w kierunku lewicowym] jest warunkiem wstępnym odrodzenia znaczącej polityki socjalistycznej w Ameryce; jest to również warunek wstępny dla znaczącego i postępowego ustawodawstwa dotyczącego opieki społecznej, pracy i praw obywatelskich«”
Na początku października 1974 r. „The New York Times” informował swoich czytelników: „Socjaldemokraci z USA, potomkowie Partii Socjalistycznej, właśnie rozpoczęli swój krajowy zjazd, zobowiązując się do współpracy z ruchem związkowym i Partią Demokratyczną w celu osiągnięcia socjalistycznych celów”. Carl Gershman, były przewodniczący Young People’s Socialist League (Socjalistycznej Ligii Młodzieży) który ma zostać sekretarzem krajowym partii, powiedział, że organizacja będzie dążyła do „przekształcenia Partii Demokratycznej w Partię Socjaldemokratyczną”. Socjaldemokrację w USA utworzono w grudniu 1972 r. jako następcę Partii Socjalistycznej. W swoim przemówieniu inauguracyjnym Bayard Rustin, współprzewodniczący, optował za rządową gwarancją pełnego zatrudnienia, rządową budową szpitali, szkół i domów, domagał się też reformy podatkowej i szkolenia siły roboczej. Rustin wezwał wówczas demokratów do przeciwstawienia się polityce konserwatyzmu gospodarczego, cięć budżetowych i redukcji usług socjalnych.
Udane wrogie przejęcie?
Ostry skręt w lewo Partii Demokratycznej to zjawisko od dawna dostrzegane przez komentatorów życia politycznego i społecznego w Ameryce. Rok przed jesiennymi wyborami prezydenckimi w 2020 r. Maddie Sach pisała na stronie FiveThirtyEight, że głoszone przez demokratów hasła, pod którymi pragnie wziąć udział w walce wyborczej w 2020 r„ są znacznie bardziej lewicowo-libe- ralne niż w poprzednich latach. „Kandydaci [Partii Demokratycznej] zaproponowali szereg postępowych projektów, które nie były nawet brane pod uwagę w ostatnich wyborach prezydenckich, takich jak dekryminalizacja nielegalnego przekroczenia granicy państwowej, nakładanie wyższych podatków na bogatych i oferowanie odszkodowań potomkom zniewolonych mężczyzn i kobiet [Murzynów i Indian – R.KJ. Co więcej, dwoje najbardziej postępowych kandydatów w tej dziedzinie, senatorka Elizabeth Warren i Bernie San- ders, wciąż znajdują się na szczycie ogólnokrajowych sondaży”. Czy ta tendencja zmiany kursu na lewo w Partii Demokratycznej jest trwała? A jeśli tak właśnie jest, to co ją napędza – zastanawia się publicystka.
Jedną z przyczyn zlewaczenia demokratów jest „koń trojański” w postaci utworzonej w 2004 r. PDA – Progressive Democrats of America (Postępowi Demokraci Ameryki). PDA to organizacja polityczna afiliowana przy Partii Demokratycznej i oddolny komitet polityczny działającym w Partii Demokratycznej i poza nią. „PDA założono po to, aby przekształcić Partię Demokratyczną i nasz kraj. (…) Nasza strategia działania od zewnątrz i od wewnątrz opiera się na przekonaniu, że należy zrewitalizować Partię Demokratyczną, odbudowując ją na mocnych, postępowych zasadach. W ciągu zaledwie kilku lat PDA i jej sojusznicy wstrząsnęli politycznym status quo – w kwestiach: od wojny w Iraku po prawa wyborcze i sprawiedliwość ekonomiczną” czytamy na lewicowym portalu International Socialist Review. Piszący tam Lance Selfa uważa, że w większości okręgów wyborczych USA Partia Demokratyczna – przynajmniej jako organizacja aktywistyczna -jest skorupą. Pogląd, że oddana grupa aktywistów może odzyskać »partię ludu« dla ludu, wydaje się być poglądem rozsądnym. Przesunięcie demokratów na lewo – a nawet przejęcie partii – jest w zasięgu ręki”
Ale sama chęć niewielkiej w końcu organizacji, zwłaszcza w porównaniu z potęgą, jaką jest Partia Demokratyczna, mocno zakorzeniona w politycznych, nielewicowych, strukturach, nie wystarczyłaby do „ruszenia z posad bryły świata” gdyby nie zmiany w nastawieniach obywateli do „postępu” A te z kolei możliwe były dzięki aktywności innych, formalnie niepolitycznych, instytucji przejętych przez lewicę.
Aby odpowiedzieć na pytanie
o przyczyny skrętu w lewo demokratów Maddie Sach sięgnęła po wyniki ankiet przeprowadzonych przez General Social Survey (GSS). Ten ośrodek badań społecznych prześledził, jak zmieniała się opinia publiczna na temat roli rządu w różnych obszarach polityki, w latach 1986-2018. Czyli w ciągu 30 lat. Tu postaramy się poszukać odpowiedzi na pytanie, czy to niewielka zdeterminowana grupa „postępowców”, stosując politykę drobnych kroków, przejęła PD, a zwłaszcza jej elity kierownicze i zaplecze doradcze, czy też nacisk od zewnątrz – coraz większa liczba Amerykanów pragnących postępu – wymusił na demokratach zwrot w lewo?
Zwycięstwo bezdyskusyjne, ale nieoczywiste
Po pierwsze, informuje Maddie Sach, dane pokazują, że demokraci rzeczywiście stali się z czasem bardziej liberalni, szczególnie w kwestiach związanych z rasą i imigracją. Na przykład odsetek demokratów, którzy uważają, że rząd ma szczególny obowiązek pomagać w poprawie standardu życia Czarnych z powodu wcześniejszej dyskryminacji, wzrósł o ponad 20 punktów procentowych w latach 1986-2018, podczas gdy odsetek tych, którzy uważają, że liczba imigrantów do USA powinna wzrosnąć, zwiększył się z 10 procent w 2004 r. do 35 procent w 2018 r. Demokraci przesunęli się również na lewo w kwestii opieki zdrowotnej. Publicysta zaznacza, że nie tylko demokraci stali się bardziej liberalni, bowiem trend można zauważyć w całym społeczeństwie amerykańskim. Chociaż oczywiście nie tak wyraźnie jak w przypadku członków i sympatyków PD.
Kto w Partii Demokratycznej kieruje tą zmianą na lewo? – pyta publicystka. W ostatnich latach odsetek demokratów, którzy identyfikują się jako liberalni i popierają bardziej liberalne stanowiska, jest większy niż ogólny odsetek sympatyków Partii Demokratycznej, który popiera lewicowe stanowiska względem rasy, emigrantów, opieki zdrowotnej – „co oznacza, że liberałowie partyjni wydają się być odpowiedzialni za większą część szerszej zmiany na lewo” Innymi słowy „koń trojański” spełnia swoje zadania. Powolna, acz skuteczna metoda przejmowania kluczowych stanowisk w Partii Demokratycznej przez lewicę okazuje się przynosić spodziewane owoce. Również otwarcie się PD na Murzynów wspomogło ten proces. Na pytanie, czy rząd ma szczególny obowiązek pomagania Czarnym w związku z wcześniejszym dyskryminowaniem tej mniejszości, więcej pozytywnych odpowiedzi odnotowano wśród czarnych demokratów niż białych. Zauważono też wśród białych demokratów głoszących obowiązek pomagania Murzynom ze względu na dyskryminację, jakiej wcześniej doświadczyli, przeważają ci, którzy dłużej poddawani byli indoktrynacji w placówkach edukacyjnych opanowanych przez lewicę.
Jeszcze w latach 90. XX w. lewicowe tendencje były wspomagane zachodzącym w Partii Demokratycznej procesem opuszczania jej struktur przez tych demokratów, którym nie podobał się wzrost radykalizmu wśród elit partyjnych. Stąd opór wewnętrzny przeciw „postępowcom” zaczął słabnąć, a z czasem wręcz zanikać. Lewicowe, a nawet lewackie pomysły mogły się wlewać coraz szerszą strugą w szeregi demokratów.
Ostatnie badania wykazały, że radykalizacji demokratów sprzyjają też zmiany zachodzące w postawach społecznych coraz bardziej kształtowanych przez wszechpotężne media. Mówią o tym zarówno prace Andrew Engelhardta, pracownika naukowego na Uniwersytecie Browna, jak Dana Hopkinsa, współpracownika FiveThitty Eight i profesora nauk politycznych na Uniwersytecie Pensylwanii, który badając politykę rasową i zachowania polityczne społeczeństwa, stwierdził, że uprzedzenia rasowe zmniejszyły się wśród białych Amerykanów, szczególnie wśród białych demokratów. Publicystka FiveThirty Eight Maddie Sach konkluduje: „Oznacza to, że niedawny wzrost odsetka wyborców o poglądach liberalnych wynika nie tylko z odejścia konserwatywnych wyborców, ale także z liberalizacji samych demokratów. Oczywiście trudno jest wskazać tylko jeden powód, dla którego Partia Demokratyczna przesunęła się na lewo w ostatnich latach, ale w czasie przeprowadzanych przeze mnie rozmów z ekspertami wszyscy wskazywali na elity partyjne (zarówno polityków, jak i wpływowe głosy liberalne w Internecie). Teraz niektóre badania wykazały, że wskazówki od partii i elit partyjnych kształtują nawet osobiste przekonania wyborców, szczególnie w kwestiach rasy i imigracji”. Znów widzimy, jak skuteczna jest polityka „marszu przez instytucje”, polegająca m.in. na zajmowaniu przez ludzi lewicy prestiżowych i opiniotwórczych miejsc w społeczeństwie. Wiara w przywódców partyjnych i ekspertów jest tak duża, że ogarnięci nią obywatele rezygnują z trudu wyrobienia sobie własnego zdania, na rzecz prostej akceptacji opinii swych politycznych wybrańców.
Wniosek publicystki byłby załamujący, gdyby nie jeszcze jedna uwaga autorki: „chociaż Partia Demokratyczna przesunęła się w ostatnich latach na lewo, kontynuacja tendencji lewicowej nie jest nieunikniona. Niektóre z wielkich, postępowych idei w prawyborach były krytykowane jako zbyt liberalne. I chociaż udział liberałów w Partii Demokratycznej z pewnością rośnie, według danych Centrum Badawczego Pew 53 proc. demokratów nadal określa się jako umiarkowanych lub konserwatywnych” Maddie Sach zwraca też uwagę na to, że niektóre poglądy, które obserwujemy w sprawie rasy i imigracji, są reakcją na prezydenturę Trumpa. Oznaczają one nie tyle sympatię do najbardziej nawet szalonych pomysłów „postępowców” ile wyraz kontestacji prezydentury Donalda Trumpa. Dlatego możemy się spodziewać, że poparcie dla lewicowych działań w sprawach rasy czy imigracji będzie słabnąć, zwłaszcza jeśli Trump nie wygra reelekcji. „Jednocześnie trudno wyobrazić sobie demokratów dokonujących dramatycznego odejścia w kwestiach dyskryminacji i imigracji, więc jeśli elity Partii Demokratycznej nadal będą kierować uwagę wyborców na te kwestie, wyborcy demokratów mogą przesunąć się jeszcze bardziej w lewo” Z tym że będzie ich mniej, bo zacznie przynosić efekty odpływ od PD jej dotychczasowego elektoratu, zrażonego zbytnią radykalizacją elit partyjnych.
Podobnego zdania zdaje się być dr William A. Galston, profesor politologii z Brookings Institution. Pisząc w „The Wall Street Journal” dr Galston stwierdził, że „Dzisiejsza Partia Demokratyczna bardzo różni się od partii, która nominowała Billa Clintona 28 lat temu” Uczony przytaczał dane Instytutu Gallupa, z których wynikało że niecałe trzydzieści lat temu członkowie określający się jako umiarkowani stanowili połowę Partii Demokratycznej. Natomiast siły liberałów i konserwatystów rozkładały się po równo, stanowiąc drugą połowę Partii.
Dziś liberałowie stanowią połowę Partii Demokratycznej. Umiarkowani to około 1/3, a konserwatyści są siłą liczącą 14 proc. członków PD. Mimo że „demokraci przesuwają się w lewo, centrum nadal mocno się trzyma. To wprawdzie zupełnie inna partia niż 30 lat temu. Ale radykałowie jej nie przejęli”. Nastroje w USA stają się coraz bardziej lewicowe, ale nie na tyle, aby ryzykować wystawienie na kandydata na prezydenta jakiegoś lewackiego oszołoma. Stąd sugestia, że właśnie dlatego zaproponowano Amerykanom umiarkowanego, z punktu widzenia lewicy, Bidena, a nie jednego z radykałów lewackich jako kandydata na prezydenta, obawiając się, że taka kandydatura sprawiłaby, że nawet niechętni Trumpowi zagłosowaliby za jego reelekcją jako mniejszym złem.
Biden – pożyteczny idiota lewaków
„Postępowcy nie kochają Joe Bidena, ale uczą się kochać jego program” głosił tytuł artykułu zamieszczonego na łamach „Vox” pisma mainstreamowego, kilka miesięcy przed jesiennymi wyborami prezydenckimi w 2020 r. Materiał donosił o tym, o czym już wiemy: lewacy, zwani w tekście „grupą progresywną” w przeważającej mierze faworyzowali konfrontacyjnych lewicowców, takich jak Bernie Sanders czy Elizabeth Warren, podczas prawyborów w2020 r. Wielkim wzięciem wśród „postępowców” cieszyły się też młodsze, wschodzące gwiazdy, takie jak Kamala Harris (która w końcu została wytypowana na wiceprezydenta u boku Bidena) i Pete Buttigieg.
Dla umacniających swe wpływy w Partii Demokratycznej lewaków Biden jest przecież nie tylko płatnym członkiem „establiszmentu” jest weteranem, na którego pada długi cień rzucony na amerykańską politykę przez Richarda Nixona i Ronalda Reagana – człowiekiem, który w swej karierze kongresmena głosował za wieloma rzeczami, kontestowanymi obecnie przez „młodych, postępowych i wykształconych z wielkich amerykańskich miast”.
Z artykułu zamieszczonego w „Vox” dowiadujemy się również, że choć „postępowcy nadal zasadniczo nie postrzegają [Bidena] ani jego zespołu jako pokrewnych duchów, wielu jednak coraz bardziej optymistycznie podchodzi do bidenizmu. Jego platforma polityczna jest pod wieloma względami zaskakująco postępowym podejściem do polityki, co lewica postrzega jako triumf własnej pracy włożonej w zmiany warunków debaty w polityce amerykańskiej”
Biden „przewiduje ogromną rolę sektora publicznego w tworzeniu miejsc pracy” wskazuje Faiz Shakir, który kierował kampanią Bernie Sandersa w 2016 r. Shakir przypisuje Bidenowi, jego zespołowi i liderom Partii Demokratycznej „zrozumienie, że w czasach Covida trzeba myśleć o odważnych praktykach”. Jak widać, kowid jest dobry na wszystko, również, a może zwłaszcza, na ostre skręty w lewo. Wspomniany tryumf pracy włożonej przez radykałów lewicowych w zmiany warunków debaty w polityce amerykańskiej ujawnia się również w tym, że uważany za „umiarkowanego” Biden głosi program polityczny „znacznie odważniejszy, niż ten realizowany przez Baracka Obamę lub proponowany przez Hillary Clinton w 2016 r”. Na tym polega jego wartość i użyteczność dla rosnącej w siłę lewicy, powiedział jeden z filarów establishmentu demokratycznego, który początkowo wolał kilku młodszych kandydatów z kręgu umiarkowanych. Biden nie jest spełnieniem marzenia lewicy o idealnym kandydacie. Ale jego program polityczny to „najbardziej postępowa platforma spośród wszystkich nominowanych przez demokratów we współczesnej historii partii”, mówi, cytowany przez „Vox” Waleed Shahid, dyrektor ds. komunikacji Justice Democrats, grupy znanej z popierania lewicowych pretendentów do Kongresu. Hasła polityczne Bidena i współpracowników zmieniają paradygmaty tego, o czym można dyskutować w polityce krajowej. W tym kontekście pojawia się wielokrotnie pojęcie „Okno Overtona”. Chodzi o to, że w danym momencie tylko pewien zestaw pomysłów jest uważany za godny dyskusji w głównym nurcie, a umiejscowienie konturów tego zestawu lub okna ma znaczący wpływ na wyniki polityczne.
Pomysły takie jak Medicare dla wszystkich, Zielony Nowy Ład, „demonetyzacja” policji i opodatkowanie majątku nie wygrały w prawyborach, ale ustanowiły znaczące przyczółki w świadomości publicznej i przyczyniły się do stworzenia środowiska, w którym można dostrzec bardzo ambitny plan Bidena jako umiarkowany.
Shahid zauważa, że „najbardziej zmieniający oblicze naszego kraju prezydenci
– Lincoln, Franklin Delano Roosevelt, Lyndon Baines Johnson – nie byli politykami w pełni powiązanymi z najbardziej radykalnymi ruchami swoich czasów”. Zamiast tego czasami pracowali z aktywistami lewicowymi, aby posunąć „sprawy socjalizmu” nieco do przodu, a innym razem przycinali lewe skrzydło polityki amerykańskiej, aby sprostać ograniczeniom nakładanym przez opinię publiczną.
Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny