dr Robert Kościelny, Obywatelska, nr 34, 20-26.08.2021 r.
Tylko niewielu ludzi ma na tyle niezależny charakter, aby odrzucić kowidowe brednie lejące się z ekranów telewizorów, komputerów, z radia i gazet. Aby przeciwstawić się kłamstwom ekspertów, „naukowców” znanych postaci życia społecznego, politycznego, kulturalnego. Aby wyłączyć się i nie słuchać bełkotu celebrytów, aktorów, sportowców. I – oczywiście – polityków.
„Największym kłamstwem w wypowiedziach na temat tej choroby jest kłamstwo dotyczące bezobjawowego rozprzestrzeniania się SARS-COV-2 tj. możesz mieć wirusa i nie wiedzieć o tym, i zabijać ludzi”. Był to chwyt tyleż nie fair, co bardzo skuteczny i wielce pożyteczny dla tych, którzy nieprzytomnie nakręcali i nakręcają spiralę strachu.
– Niedawno w jednym z tygodników Jan Pospieszalski, wyborny publicysta i dziennikarz, przypomniał meandry wywodów pana ministra Adama Niedzielskiego. „Meandry” to oczywiście delikatne określenie na, znów mówiąc oględnie, niekonsekwencje wdzierające się raz po razwsekwencje wypowiedzi ministra zdrowia.
Zimą tego roku, gdy do obywateli zaczęła przenikać świadomość, że tzw. nadmiarowe zgony to przede wszystkim wynik utrudnionego dostępu do pomocy medycznej, a nie skutek „szalejącej pandemii” minister w swym dobrze pojętym interesie podjął decyzję o przywróceniu normalnego funkcjonowania przychodni. „Okazało się, że medycy nie chcieli wracać do pacjentów [mimo zaawansowanej akcji szczepienia lekarzy i pracowników medycznych – R.IĆ], więc minister przyznał, że nadal leczymy przez teleporady” wskazał Jan Pospieszalski. Ministerstwo widocznie uznało, że lepiej nadal mnożyć ofiary „obostrzeń” niż narażać się służbie zdrowia. Tym bardziej że mimo ponoszonych kosztów-tak zdrowotnych, jak ekonomicznych – obywatele zachowywali konformistyczną bierność.
Inną wypowiedzią na którą zwrócił uwagę red. Pospieszalski, była ta z połowy czerwca, gdy krzywa wzrostu szczepień mocno wyhamowała. Minister zdrowia mówił wówczas, że „istnieje coś takiego jak odporność naturalna (z kontaktu i przechorowania)”. Adam Niedzielski „przyznał, że biorąc pod uwagę 10 min osób w pełni zaszczepionych i tych niezasz- czepionych, którzy mają przeciwciała, przekroczyliśmy 60 proc. i niedługo osiągniemy odporność populacyjną. (…) Te pojęcia szybko zniknęły, a zastąpiono je promocją szczepień i nakłanianiem także ozdrowieńców do wygrania hulajnogi”
Z kolei kilka tygodni później minister Niedzielski, odnosząc się do pomysłu podawania również trzeciej dawki preparatu osobom „wyszczepionym” dwiema, stwierdził, że„musi poznać poważne argumenty, że realizuje interes pacjentów, a nie firm farmaceutycznych”. Jak widać, ze znanych sobie powodów minister Niedzielski udzielił dyspensy teoriom spiskowym, bo niczym szur, foliarz, płaskoziemiec, antyszcze- pionkowiec przyznał, że program szczepień może być realizowany nie tylko w interesie pacjentów, ale też w interesie koncernów farmaceutycznych. Nic dziwnego, że zszokowało to publicystę, który z niecierpliwością czeka na kolejne ataki szczerości pana Nie- dzielskiego.„Może teraz dowiemy się czegoś więcej o eksperymentalnych badaniach klinicznych, prowadzonych w Polsce przez te koncerny na dzieciach” zastanawiał się Jan Pospieszalski.
Podczas, gdy twórca programu „Warto rozmawiać” skoncentrował się na „narracji” ministra zdrowia, publicysta Maker S. Mark na stronie American Thinker pokusił się o podsumowanie największych kłamstw na temat „pandemii” jakie funkcjonowały i mimo wielu sprostowań nadal funkcjonują w przestrzeni publicznej. „Wyłączając historię pochodzenia COVID, uważam, że największym kłamstwem w wypowiedziach na temat tej choroby jest kłamstwo dotyczące bezobjawowego rozprzestrzeniania się SARS-COV-2tj. możesz mieć wirusa i nie wiedzieć o tym, i zabijać ludzi. To było i nadal jest wielkie odwrócenie uwagi od głównych problemów związanych z »pandemią«”.
Był to chwyt tyleż nie fair, co bardzo skuteczny i wielce pożyteczny dla tych, którzy nieprzytomnie nakręcali i nakręcają spiralę strachu. Osoby, które nie spanikowały, tylko zaczęły szukać informacji, a co za tym idzie, monitorować wyniki badań na temat skuteczności „maskowania” szybko dotarły do danych mówiących, że noszenie masek przez zdrowych i bez- objawowych ludzi nie przynosi żadnych znanych korzyści w zapobieganiu rozprzestrzenianiu się wirusa. Świadczą o tym recenzowane artykuły w czasopismach zamieszczone na stronie CDC (amerykański odpowiednik naszego sanepidu). „Jeśli to stwierdzenie było prawdziwe wtedy i jest prawdziwe teraz, to po co CDC zaleciło w kwietniu 2020 r., aby zdrowi ludzie nosili maski? Dlaczego CDC nadal zaleca noszenie masek? Co równie ważne, dlaczego my, ludzie uwierzyliśmy, że zmuszanie zdrowych do noszenia maski jest konieczne?” zastanawia się American Thinker.
Chyba jeszcze istotniejsze jest, dlaczego uwierzyło w to tak wielu pracowników medycznych, w tym lekarzy? Przejaw niedoinformowania czy świadomy udział w ma- taczeniu? A jeśli tak, to w czyim interesie, bo na pewno nie pacjentów. A przecież „dobro pacjenta najwyższym prawem”. Ale chyba już nie dziś. A skoro nie pacjenta, to czyje dobro uważane jest przez medyków za prawo najważniejsze?
Zażądano od nas, abyśmy zawiesili całą naszą dotychczasową wiedzę o transmisji wirusów i wierzyli, że bezobjawowe rozprzestrzenianie się jest możliwe, dlatego zmuszono wszystkich ludzi na kuli ziemskiej – tak, skalę tego upiornego żartu należy sobie dobrze uświadomić! – i to „bez wyjątku” jak podkreśliła z uśmiechem Me- linda Gates, „filantropka” do noszenia kagańców, aby „spowolnić rozprzestrzenianie się” wirusa. „Slow the spread” było popularnym i niezwykle udanym hasłem, jednak niemającym pokrycia w rzeczywistości naukowej, pisał Maker S. Mark. W grudniu 2020 r. CDC przyznało się wreszcie do kłamstwa. „Bezobjawowe rozprzestrzenianie się nie występuje w przypadku COVID — tj. tylko osoby z objawami zarażająlTen raport w The Federalist jest pouczający, a skoro to prawda, powinien stać się głównym orężem walce z histerią, jaką rozkręcają media wokół wariantu delta”
Kłamstwo o tym, że możesz zarazić innych chorobą dającą marne szanse na przeżycie, nawet jeśli nie masz objawów, to fundament, na którym zbudowano „architekturę strachu” mającąwzamierzeniu„ar- chitektów” zastąpić „architekturę zaufania społecznego” na której oparty jest nasz ład. „To kłamstwo wzbudza strach, na przykład, że mógłbym zabić mamę lub tatę, babcię lub dziadka lub starszego krewnego tylko dlatego, że nie nosiłem maski, a poza tym czułem się zdrowy. Czy moje dziecko mogłoby zabić inne dziecko, gdyby wyglądało na zdrowe, nie miało żadnych objawów i chodziło do szkoły z COVID?” oto dylematy moralne, w które wprzęgnięto całe społeczności.
Tylko niewielu ludzi ma na tyle niezależny charakter, aby odrzucić kowidowe brednie, lejące się z ekranów telewizorów, komputerów, z radia i gazet. Aby przeciwstawić się kłamstwom ekspertów, „naukowców” znanych postaci życia społecznego, politycznego, kulturalnego. Aby wyłączyć się i nie słuchać bełkotu celebrytów, aktorów, sportowców. I – oczywiście – polityków.
Amerykanie, którzy chcą powrócić do normalności, muszą forsować to podejście – trzymać ludzi z gorączką z dala od szkół, żłobków i placówek medycznych. Fakt, że wirus rozprzestrzeniają głównie osoby z objawami, jest kolejnym dowodem na to, że maskowanie zdrowych ludzi to czysty teatr polityczny, kontynuuje publicysta American Thinker. I jako dowód w sprawie podaje opinię sądu z Kentucky, opartą na stwierdzeniach biegłego złożonych pod przysięgą, dotyczących skuteczności masek w rozprzestrzenianiu się wirusa. Opinia jest jednoznaczna: maski N95 oraz te z tkaniny nie mogą powstrzymywać cząstek COVID ze względu na mały rozmiar tych cząstek.
Jak można pokonać macherów od propagandy kowidowej? Jak unieważnić poczynania siewców strachu? Jak wrócić do normalności? Tylko poprzez stałe i niezłomne przeciwstawianie się absurdom. Symbolem tego oporu jest nieno- szenie kagańców, bojkotowanie miejsc, zwłaszcza kawiarni i placówek rozrywkowych, w których obowiązują„paszporty kowidowe” (tylko świnie siedzą w kinie).
Teatr absurdu to ważne osiągnięcie współczesnej dramaturgii. Ale świat opisywany przez jego twórców: Becketta, Ionesco, Mrożka, nie może stać się naszą rzeczywistością. Jeszcze tego by brakowało!
TO NlE KOWID ZAGRAŻA DZIECIOM
dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 34, 20-26.08.2021 r.
Polskie prawo zabrania przeprowadzania eksperymentów medycznych na dzieciach – przypomniał dr Mariusz Błochowiak. – Szczepionki przeciw Covid-19 zostały dopuszczone w trybie warunkowym. – Ten tryb warunkowy został zastosowany dlatego, że mamy rzekomo do czynienia z pandemią i że rzekomo nie ma żadnych leków. Czyli gdyby nie ogłosić pandemii, to te preparaty nie mogłyby być dopuszczone, dlatego że procedura dopuszczania trwa wiele lat
Młody może, stary musi powiedzenie z okolic Łosic
Pamiętam, z jaką ulgą dowiedziałem się na początku „pandemii”, że kowid nie dotyczy dzieci. Że zachorowalność i przypadki śmiertelne w związku z chorobą spowodowaną SARS-Cov-2 to problem ludzi starszych. I tylko w nikłym stopniu młodzieży. Wtedy też przypomniałem sobie powiedzenie mojej babci, które zamieściłem jako motto.
Wieść ta była jednym z powodów dla których do .nakręcanego nieprzytomnie zjawiska – trumien i ciężarówek z Ber- gamo, lodowisk zamienianych w kostnice, statku-szpitala wpływającego rzeką Huston do serca Nowego Jorku – mogłem podejść z dystansem. Był to czas, gdy jeszcze sądziłem, że ogłoszona z takim przytupem w mediach mainstreamowych„zaraza”, to jednak trochę coś bardziej poważnego niż sezonowa infekcja udrapowana w kostium czarnej śmierci. Cóż – myślałem wówczas – jeśli osoba taka jak ja – mocno niemłoda, paląca, z nadciśnieniem, nadwagą, skłonnościami do ostrych przeziębień i prowadząca od dawna tzw. siedzący tryb życia zejdzie z powodu infekcji, to przecież „nie takie świat dramaty zna” jak mówią słowa starego szlagieru. Inaczej jest w przypadku choroby lub śmierci dziecka czy osoby młodej. Zupełnie inaczej…
Jeśli maseczki, to tylko kosmetyczne
Szkocla, że pedagodzy, psychologowie dziecięcy, tak zazwyczaj wymowni w kwestiach praw dziecka, nabrali wówczas wody w usta. Milczeli w obliczu tak oczywistego gwałtu na emocjach najmłodszych. Przemocy gorszej niż przysłowiowy klaps i niosącej dla prawidłowego rozwoju o wiele gorsze konsekwencje. Szczególnie niegodne było polecenie nakładania masek na twarz dzieciom.
„Typowa maska, którą kupujesz w aptece, nie jest tak naprawdę skuteczna w powstrzymywaniu wirusa, który jest wystarczająco mały, aby przejść przez materiał”. Tak powiedział dr Anthony Fauci, szef Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID), w e-mailu z 5 lutego, cytowany przez The New Ameri- can.Totylkojednazwielu oznak, że powszechne maskowanie jest bardziej rytuałem podtrzymującym kult kowidiański niż nauką. Co więcej, irlandzkie badanie cytowane z kolei w Fox News w połowie sierpnia wykazało, że maskowanie dzieci w wieku szkolnym jest nie tylko bezużyteczne – w rzeczywistości jest niebezpieczne dla ich zdrowia.
To tylko jedno z wielu badań, wykazujących bezużyteczność noszenia kagańców, podkreśla wspomniana strona internetowa. Wcześniejsze badania wykazały, że maski stają się jak naładowane patogenami szalki Petriego (naczynie laboratoryjne do hodowli mikroorganizmów) na twarzach ludzi, że mogą ograniczać pobór tlenu i wywoływać niebezpiecznie wysoki poziom dwutlenku węgla w krwiobiegu dzieci orazże użytkownicy mogą wdychać z nich niezdrowe plastikowe mikrocząstki.
Nakaz noszenia masek to wynik ignorowania badań naukowych, mówił dr Zbigniew Martyka, specjalista chorób zakaźnych na konferencji Ordo Medicus, zorganizowanej 13 sierpnia 2021 roku w Domu Dziennikarza w Warszawie. Dr Martyka stwierdził, że do tej pory ukazało się ponad 100 prac naukowych, które ewidentnie wykazały, że maskowanie przynosi zerową skuteczność w przeciwdziałaniu transmisji wirusa.
Pomimo tego i rzekomo motywowane rozpowszechnieniem wariantu COVID-19 Delta, amerykański odpowiednik naszego sanepidu (CDC) wydał zalecenie, aby 56 milionów dzieci i nastolatków w Ameryce nosiło maseczki niezależnie od statusu zaszczepienia i poziomu infekcji w społecznościach, w których żyją.
W sierpniu w magazynie „The Wall Street Journal” ukazał się artykuł „Sprawa przeciwko maskom dla dzieci”. Autorzy tekstu dr Marty Makary ze Szkoły Medycznej Johnsa Hopkinsa i dr H. Cody Meissner, szef pediatrycznych chorób zakaźnych w Szpitalu Dziecięcym Tuft, powołując się m.in. na wspomniane wcześniej badanie irlandzkie, piszą:
„Osoby z krótkowzrocznością mogą mieć trudności z widzeniem, ponieważ maska zaparowuje okulary. (Od dawna stanowi to problem dla studentów medycyny na sali operacyjnej.) Maski mogą powodować poważny trądzik i inne problemy skórne. Dyskomfort maski odwraca uwagę niektórych dzieci od nauki. Zwiększając opór dróg oddechowych podczas wydechu, maski mogą prowadzić do zwiększenia poziomu dwutlenku węgla we krwi oraz mogą być wektorami dla patogenów, jeśli ulegną zawilgoceniu lub są używane przez zbyt długi czas”.
To daleko nie wszystko, na co zwracają uwagę uczeni. „Możliwa szkoda psychologiczna rozpowszechnionego maskowania jest jeszcze większym zmartwieniem. Mimika twarzy jest integralną częścią więzi międzyludzkiej, szczególnie dla małych dzieci, które dopiero uczą się, jak sygnalizować strach, dezorientację i szczęście. Zakrycie twarzy dziecka wycisza te niewerbalne formy komunikacji i może skutkować zrobotyzowanymi i pozbawionymi emocji interakcjami, niepokojem i depresją. Widzenie ludzi mówiących jest budulcem rozwoju fonetycznego. Jest to szczególnie ważne w przypadku dzieci niepełnosprawnych, na przykład z upośledzeniem słuchu”.
Kagańcowy obłęd
Publicysta Selwyn Duke stawia ważne pytanie na portalu The New America: po co w ogóle ryzykować i zmuszać dzieci do robienia czegoś, co nie przynosi korzyści, mogących to ryzyko uzasadnić?
Pytanie zostało zadane w kontekście faktów o jakich powyżej wspomniałem i o których niedawno przypomniała strona City Journal. „Poważnie ludzie
– PRZESTAŃCIE KUPOWAĆ MASKI!”. Tak napisał na Twitterze 29 lutego 2020 r. Jerome Adams, w tym czasie główny chirurg krajowy, dodając: „NIE są one skuteczne w zapobieganiu rozprzestrzeniania się SARS-Cov-2″. Dwa dni później Adams powiedział: „Ludzie, którzy nie wiedzą, jak je odpowiednio nosić, często dotykają twarzy i faktycznie mogą zwiększyć rozprzestrzenianie się koronawirusa”. Niecały tydzień wcześniej, 25 lutego, władze zdrowia publicznego w Wielkiej Brytanii opublikowały wytyczne, że maski są niepotrzebne nawet dla osób zapewniających opiekę środowiskową lub domową: „Podczas normalnych codziennych czynności maski na twarzy nie zapewniają ochrony przed wirusami takimi jak COVID-19 i nie muszą być noszone przez personel”.
Mniej więcej miesiąc później, 30 marca, dyrektor wykonawczy Programu Nagłych Zagrożeń Zdrowotnych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Mike Ryan powiedział, że „nie ma konkretnych dowodów sugerujących, że noszenie masek przez masową populację przynosi jakieś szczególne korzyści”. Ryan stwierdził też, że:„W rzeczywistości istnieją dowody sugerujące coś przeciwnego” – szkodliwość ze względu na możliwość „niewłaściwego noszenia maski lub jej nieprawidłowego dopasowania” Zapewne pamiętają Państwo rechot prof. Szumowskiego, wówczas ministra zdrowia, w odpowiedzi na pytanie dziennikarza, czy maski zatrzymują koronawirusa? „Maseczki nie pomagają, nie zabezpieczają przed wirusem, nie zabezpieczają przed zachorowaniem” mówił w lutym 2020 r. Łukasz Szumowski.
Maski chirurgiczne zostały zaprojektowane tak, aby personel medyczny nie mógł przypadkowo zainfekować ran pacjentów, a nie w celu zapobiegania roz- . przestrzenianiu się wirusów. Mówili o tym również nasi znawcy problemu, jak prof. Gut, zanim nie przeszli na „ciemną stronę Mocy”. Porady urzędników zdrowia publicznego były wówczas zgodne z wynikami badań i zdrowym rozsądkiem. Jednak na początku kwietnia 2020 r. Adams jak wielu podobnych mu „ekspertów” zmienił zdanie i ogłosił, że Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) weryfikują swoje wytyczne i że opinia publiczna powinna odtąd nosić maski, gdy nie można utrzymać wystarczającego dystansu społecznego. Nic też dziwnego, że tak niezależny człowiek jak nasz obe- rekspert minister Szumowski również zaczął śpiewać z innego klucza, wprowadzając nakaz maskowania.
Jak wynika zdanych dostępnych na City Journal, absurd jednych zarządzeń goni absurd kolejnych dyspozycji. Raptowna zmiana stanowiska amerykańskiego odpowiednika naszego Sanepidu doszła do skutku, mimo że jego własne statystyki pokazują, iż Covid-19 nie stanowi dużego zagrożenia dla dzieci w wieku szkolnym. Dane pokazują, że więcej osób w wieku poniżej 18 lat zmarło na grypę w sezonie grypowym 2018-19 – był to sezon „umiarkowanego nasilenia” infekcji grypowych i grypopodobnych, który trwał osiem miesięcy – niż zmarło z powodu Covid-19 w ciągu ponad 18 miesięcy. Co więcej, CDC twierdzi, że na każde 1738 zgonów związanych z Covid-19 w Stanach Zjednoczonych w 2020 i 2021 roku tylko jeden dotyczył osoby poniżej 18 roku życia; a na każde 150 zgonów osób w wieku poniżej 18 lat tylko jeden był związany z Ćo- vid. Jednak CDC oświadcza, że nawet uczniowie, którzy uczą się częściowo dzięki informacjom przekazywanym za pomocą mimiki, powinni mimo wszystko ukrywać twarze – podobnie jak ich nauczyciele. Szczególnie nikczemna decyzja, chyba każdy to przyzna!
Medycy i uczeni mają (czasami) głos
Według oficjalnych danych NHS (brytyjskie ministerstwo zdrowia) publikowanych co tydzień, od marca 2020 r. do 11 sierpnia 2021 r. w brytyjskich szpitalach z powodu Covid-19 zmarło w sumie 3743 osób, które nie miały chorób współistniejących, podczas gdy 85 410 rzekomo zmarło z Covid-19, z bardzo poważnymi chorobami współistniejącymi, takimi jak przewlekła choroba nerek, przewlekła choroba neurologiczna, przewlekła choroba płuc, choroba serca i demencja, podał do publicznej wiadomości portaI The Daily Expose. Ofiary to przede wszystkim osoby starsze i w podeszłym wieku.
Na wspomnianej konferencji Ordo Medicus, zorganizowanej 13 sierpnia 2021 roku w Domu Dziennikarza w Warszawie Instytut Ordo Medicus podkreślił, że „Ryzyka zgonu, hospitalizacji, ciężkiego przebiegu i powikłań związanych z COVID-19 wśród dzieci i młodzieży są znikome i nie uzasadniają zastosowania ryzykownej, słabo przebadanej i kontrowersyjnej profilaktyki opartej na inżynierii genetycznej, którą po raz pierwszy stosuje się na masową skalę. Instytut Ordo Medicus to zrzeszający niezależnych lekarzy i naukowców z różnych dziedzin think tank. Instytut przypomniał o naczelnej zasadzie medycyny – primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić), którą należy stosować bez wyjątku, a zatem także w przypadku szczepień przeciw Covid-19″, czytamy na portalu PCH24, za którym streszczam przebieg spotkania. Strona przywołuje opinię biologa medycznego dr. Piotra Witczaka, mówiącą, że tak zwana „szczepionka” przeciwko Covid-19 jest technologią medyczną. – Nawet gdyby te szczepionki na ten moment były w 100 proc. skuteczne i bezpieczne, to w dalszym ciągu zgodnie z zasadą „primum non nocere”- nie powinniśmy szczepić dzieci, a to dlatego, że ryzyko dla populacji pediatrycznej jest naprawdę znikome. Więc lepiej zaakceptować to bardzo, bardzo niskie ryzyko, które jest nam znane, niż akceptować nieznane ryzyko, zwłaszcza że mamy do czynienia po raz pierwszy z wprowadzoną technologią, opierającą się na inżynierii genetycznej – dodał dr Witczak.
„Wielka Brytania zdecydowała, że zastrzyki Pfizera na Covid-19 będzie można stosować u dzieci powyżej 12 lat. Organy decyzyjne twierdzą, że ich rozporządzenie opiera się na korzyściach przewyższających potencjalne ryzyko. Jeśli tak jest, to muszą one wyjaśnić, w jaki sposób doszły do tego wniosku, skoro tylko 1 na 1,7 miliona dzieci zmarło z powodu Covid-19 w ciągu 18 miesięcy, podczas gdy 1 na 9 dzieci doznało poważnej reakcji niepożądanej na szczepionkę Pfizer, co wykazały badania kliniczne”, pisze The Daily Expose.
Polskie prawo zabrania przeprowadzania eksperymentów medycznych na dzieciach – przypomniał dr Mariusz Błochowiak. Jak zauważył, szczepionki przeciw Covid-19 zostały dopuszczone w trybie warunkowym. – Ten tryb warunkowy został zastosowany dlatego, że mamy rzekomo do czynienia z pandemią i że rzekomo nie ma żadnych leków. Czyli gdyby nie ogłosić pandemii, to te preparaty nie mogłyby być dopuszczone, dlatego że procedura dopuszczania trwa wiele lat (…). Jeśli nie posiadamy pełnych danych o szczepionce dlatego, że od wprowadzenia preparatu nie upłynęło te 3,5,10 lat, to mamy do czynienia z eksperymentem, gdyż pełna rygorystyczna procedura nie została zakończona. Dlatego nie rozumiem, jaki jest problem w tym, żeby zaakceptować, że jesteśmy w trakcie eksperymentu. Tak wygląda to ze strony nauki – podsumował dr Błochowiak.
Tak więc, przynajmniej w tym wypadku, to nie kowid stanowi zagrożenie dla dzieci, tylko nadgorliwość, by nie powiedzieć, panikarstwo, dorosłych. Oraz dziwny i niezrozumiały upórtzw. ekspertów, aby wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi zamaskować i zaszczepić całą populację, w tym najmniej narażone na infekcję kowidową dzieci.
Co zagraża naszym dzieciom
„Żyjemy w epoce, w której zdrowie psychiczne jest kontrowersyjne, a szaleństwo to tylko kolejny punkt widzenia”.
Thomas Sowell
W tej sytuacji należy zadać pytanie, co oprócz obłędu dorosłych oraz złej woli „ekspertów” rządowych zagraża naszym dzieciom? Jon Miltimore na stronie Humans Are Free (HAF) próbuje odpowiedzieć na to pytanie. „Dane własne rządu pokazują, że dzieci znacznie częściej umierają z powodu utonięcia, grypy, zabójstwa, samobójstwa i wielu innych przyczyn niż COVID-19″, pisze publicysta już na wstępie swego artykułu.
Powołując się na lipcowy numer magazynu „New York” Miltimore stwierdza, że dzieci bardziej są narażone na śmierć z powodu grypy niż z powodu najmodniejszej na świecie choroby. Cytowany na portalu HAF dziennikarz „NewYorka”David Wallace-Wells pisał: „Dzieci są bezpieczne [od kowida]. Zawsze tak było. Może to zabrzmieć dziwnie, biorąc pod uwagę rok paniki z powodu zamykania i ponownego otwierania szkół, rok maskowania małych dzieci i zamykania placów zabaw i zakazu przytulania najmłodszych, szczególnie przez dziadków, ale według CDC wśród dzieci ryzyko śmiertelności z powodu COVID-19 jest w rzeczywistości niższe niż od grypy”.
Idźmy jednak dalej. Bo kolejne informacje są jeszcze bardziej ciekawe, obnażające cyrk pandemiczny, jaki odgrywany jest na naszych oczach i przy naszym wymuszonym współudziale. „Ryzyko ciężkiej choroby lub hospitalizacji jest mniej więcej takie samo, czyli śladowe, również w przypadku wariantu Delta. Odnosi się to również do wszystkich innych wariantów oraz do oryginalnego szczepu. Co najbardziej niezwykłe, wiadomo było, że to prawda od najwcześniejszych dni pandemii – w rzeczywistości była to jedna z pierwszych rzeczy, które wiedzieliśmy o chorobie. Wstępne dane dotyczące śmiertelności z Chin były bardzo jasne: dla dzieci COVID-19 stanowił tylko znikome zagrożenie śmiercią, hospitalizacją lub ciężką chorobą”.
Jak wyjaśnia Wallace-Wells, są to liczby własne rządu, a informacje nie są nowe. Kilka miesięcy wcześniej „The New York Times” opublikował wykres oparty na danych CDC, pokazujący, na co dzieci umierają częściej niż na kowid. Częstszymi przyczynami śmierci dzieci w wieku poniżej piętnastego roku życia są wypadki samochodowe, zabójstwa, nowotwory, choroby układu krążenia i uduszenie. Samobójstwo jest znacznie bardziej prawdopodobne jako przyczyna śmierci dziecka powyżej czwartego roku życia niż COVID-19, mówią oficjalne dane CDC!
Powyższe skłoniło Miltimo- re’a do oznajmienia na Twitte- rze: „Zbyt wielu polityków, zbyt wiele mediów szerzy strach, panikę i dezinformację. Zostaw dzieci w spokoju. One najmniej muszą obawiać się wirusa”. Żyjemy w świecie z licznymi zagrożeniami. Łatwo zapomnieć, że COVID-19 to tylko jeden z nich, dodał jeszcze Miltimore.
Amerykanie są podzieleni co do najlepszego sposobu walki z wirusem, a spory, tak jak u nas, zdominowały prywatne dyskusje. Przebijają się nawet do przekazów medialnych, generalnie dbających o to, aby w przestrzeni publicznej królowała tylko jedna narracja – rządowa. Władze w zdecydowanej większości krajów lansują tezę „zero wirusa”. Jest to, zapożyczając słowa od profesora medycyny Jaya Bhattacharyi z Uniwersytetu Stanforda i Donalda J. Boudreaux, ekonomisty z George Mason University, niebezpieczna i kosztowna fantazja.
Wysiłki zmierzające do wyeliminowania COVID-19 za pomocą środków przymusu wyrządziły ogromne szkody. Szkody, jakie polityka ta wyrządziła naszym dzieciom – pod względem edukacyjnym, emocjonalnym i psychicznym – należy uznać za zatrważające. W dodatku nic niewnoszące do poprawy bezpieczeństwa, tak dzieci, jak dorosłych. To musi się skończyć, czytamy w HAF.
Badania wykazały, że maski stają się jak naładowane patogenami szalki Petriego na twarzach ludzi, mogą ograniczać pobór tlenu i wywoływać niebezpiecznie wysoki poziom dwutlenku węgla w krwiobiegu dzieci oraz że użytkownicy mogą wdychać z nich niezdrowe plastikowe mikrocząstki.
„Kurator mojej szkoły, który zwolnił dzieci z obowiązku noszenia masek w szkołach, wykonał właściwy gest. COVID-19 to śmiertelny wirus, ale jest to tylko jedno z wielu zagrożeń, z jakimi borykają się ludzie w skomplikowanym i niebezpiecznym świecie”, pisze Jon Miltimore.
Wszyscy rodzice, którzy chcą chronić swoje dzieci przed CO- VID-19, powinni oczywiście mieć swobodę w decydowaniu, czy ich dzieci będą nosić maski. Ale tworzenie alternatyw dla szczepień i masek to nie tylko właściwa polityka; jest to imperatyw moralny, kończy swój wywód publicysta HAF.
Powołując się na amerykański Ogólnokrajowy Panel Reagowania Szkół na COVID-19 jeden z użytkownikówTwittera napisał: „Dane z całego roku nie wykazują żadnych korzyści wynikających z noszenia masek przez uczniów. Zdumiewające jest, że mimo to, z powodu nie faktów, ale irracjonalnej paniki strachu ponownie wciska się na twarze dzieci ten natrętny, destrukcyjny środek”.
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych