dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 43, 22-28.10.2021 r.
„Przez kilka godzin w poniedziałkowe popołudnie [4 października] Facebook – oraz jego spółki zależne Instagram i Whatsapp – były całkowicie offline. Krążyły pogłoski, że duże części giganta mediów społecznościowych zostały całkowicie usunięte. Inni sugerowali, że to cyberatak. Sam Facebook twierdzi, że nie doszło do ataku i że był to czysto inżynierski błąd, ale oczywiście żadna firma technologiczna nigdy nie przyznałaby się, że jest podatna na włamanie. Zawsze istnieje możliwość że całe wydarzenie zostało wyreżyserowane. Tak czy inaczej, czas w którym doszło do wydarzenia jest bardzo podejrzany” – mogliśmy przeczytać na portalu „Off-Guardian”dwa dni po incydencie.
Trochę suchych faktów
Problemy firmy technologicznej potwierdził na Twitterze Andy Stone, dyrektor ds. komunikacji Facebooka. „Jesteśmy świadomi tego, że niektórzy użytkownicy mają problem z dostępem do naszych aplikacji i produktów. Pracujemy nad przywróceniem wszystkiego do normy tak szybko, jak to możliwe. Przepraszamy za wszelkie niedogodności” – napisał Stone.
Polskich użytkowników o całym wydarzeniu na bieżąco informowały portale. Polskie i polskojęzyczne. Z Bussiness Insider (BI) mogliśmy się dowiedzieć już 4 października, czyli w dniu awarii, że według danych prezentowanych na stronie Down- detector problem rozpoczął się krótko przed gódz. 18:00 i dotyczył nie tylko Polski. Według agencji EFE hiszpańskiej, światowej agencji informacyjnej, trudności z dostępem do serwisów zaobserwowano w Stanach Zjednoczonych, Meksyku,’ Francji, Rumunii, Norwegii, Gruzji, Grecji i innych krajach. O skali może świadczyć fakt, że liczba zgłoszeń do godz. 1820 skoczyła ze stałego poziomu, określanego w przedziale od 3-10 tys., do ponad 20 tys. W przypadku Facebooka witryna w ogóle się nie ładowała. Zamiast niej przeglądarki informowały, że jest ona nieosiągalna. Z kolei na Instagramie nie odświeżały się posty, a komunikatory Messenger oraz WhatsApp nie były w stanie wysłać wiadomości. Była to jak dotąd największa globalna awaria serwisów z ponad 3 mld użytkowników. Jak podał na Twitterze ekspert ds. cyberbezpieczeństwa Brian Krebs, powołując się na źródła w Facebooku, awarię spowodowało błędne uaktualnienie protokołu BGP, systemu sterującego ruchem w Internecie. Awaria odcięła nie tylko ponad 3 mld użytkowników, ale też firmy funkcjonujące dzięki usługom i aplikacjom korporacji. Serwis Downdetector, który monitoruje awarie stron w sieci, podał w dniu awarii, że otrzymał rekordową liczbę ponad 14 milionów zgłoszeń usterek. Przeciążeń serwerów doznały inne strony monitorujące awarie, a także konkurent Facebooka – Twitter, który zanotował w poniedziałek rekordową liczbę użytkowników, informował BI. Witryna komentowała następnego dnia, że do awarii doszło w ciężkim dla kalifornijskiej spółki momencie.
Wielkie kłopoty wielkiej firmy
W rzeczy samej. Począwszy od września 2021 r. „The Wall Street Journal” opublikował serię artykułów pod tytułem „The Facebook Files: A Wall Street Journal lnvestigation” opracowanych na podstawie przeglądu wewnętrznych dokumentów Facebooka, w tym: raportów z badań, dyskusji pracowników online i projektów prezentacji dla wyższej kadry kierowniczej. Dochodzenie „The Wall Street Journal” to wieloczęściowa seria publikacji, obejmująca dziewięć raportów, w tym analizę wpływu na młodzież i przekazywanie za pomocą Facebooka informacji przez kartele narkotykowe i handlarzy ludźmi. Poza tym raporty zarzucają Facebookowi, że zmieniając algorytmy w 2018 r. umożliwił rozprzestrzenianie się w mediach społecznościowych „nienawiści i dezinformacji, między innymi na temat szczepionek”. Poniedziałkowa awaria spowodowała największy od niemal roku, prawie 5%. spadek ceny akcji Facebooka na Wall Street. Jak podał portal Bloomberg, cytowany przez BI, w wyniku spadku szacowana wartość majątku założyciela portalu Marka Zuckerberga spadła o prawie 7 mld dolarów, spychając go o jedno miejsce w rankingu najbogatszych ludzi świata. Tyle informacji z BI. Dodajmy jeszcze, że w świetle tych wydarzeń Kevin Roose, piszący dla „The New York Times” zasugerował, że Facebook może być słabszy, niż się wielu ludziom wydaje.
Pani Frances Haugen, naukowiec i inżynier danych, w wywiadzie udzielonym w niedzielę 3 października dla „60 Minutes” ujawniła swoją tożsamość jako informatora, dzięki któremu „The Wall Street Journal” mógł przedstawić publicznie swoje demaskatorskie artykuły na temat firmy Zuckerberga. Przypomnijmy, że „60 Minutes” to amerykański magazyn informacyjny, nadawany w sieci telewizyjnej CBS. Podczas wywiadu pani Haugen stwierdziła, że „to, co wielokrotnie widziałam na Facebooku, to konflikty interesów między tym, co jest dobre dla publiczności, a tym, co jest dobre dla Facebooka”. W tym konflikcie zawsze zwyciężał FB oraz jego niczym nieokiełznana żądza zarabiania coraz większych pieniędzy.
Tak więc wywiad był w niedzielę. Ogromna awaria Facebooka miała miejsce w poniedziałek, a zaplanowane zeznanie Frances Haugen przed Kongresem odbyło się następnego dnia rano, we wtorek. „Jeśli to wszystko przypadek, to Facebook miał bardzo niefortunny tydzień” – czytamy na Off-Guardian.
Co powiedziała pani Haugen podczas składania zeznań w Kongresie? Off-Guardian podaje, że podczas składania zeznać kobieta „rozerwała firmę na strzępy”. Piramida zarzutów składała się po części z tego, o czym już wcześniej mówiła czy to dziennikarzom „The Wall Street Journal” czy podczas audycji „60 Minutes”. Facebook to wściekłe zwierzę, stanowiące zagrożenie właściwie we wszystkich sferach życia ludzkiego – od zdrowia psychicznego dzieci po łamanie prawa, i to w podstawowych i zasadniczych jego wymiarach. „Kartele narkotykowe, mowa nienawiści, ludobójstwo, anoreksja… Haugen zrzuciła winę za to wszystko na Facebooka”
Wątpliwości Off-Guardian
Można powiedzieć, że „trafił swój na swego”; twardy gracz, jakim jest FB, znalazł przeciwnika w osobie równie nieugiętej kobiety, a co za tym idzie, nie należy przejmować się Facebookiem i nadającym nań sykofantom. Jednak Off-Guardian, choć jest alternatywnym źródłem informacji i chociażby z tego powodu niepałającym przesadną estymą do mainstreamowegd medium społecznościowego, widzi sprawę nieco inaczej. Pomimo że pierwszy odruch niechęci do FB jest prawidłowy i zrozumiały, nie powinno nas to zniechęcać do stawiania pytań, w czym tak naprawdę jest rzecz? Skąd ta nagła nagonka na tak ważny segment mainstreamu? Bo przecież nikt nie może mieć wątpliwości, że Facebook to jeden z najistotniejszych elementów składanki o nazwie światowe media głównego nurtu, nawet jeśli oficjalnie są to „media społecznościowe”
Po pierwsze, zawsze powinniśmy być sceptyczni wobec każdej narracji tak skrupulatnie zaplanowanej i opracowanej, zauważa Off-Guardian. „Anonimowa de- maskatorka” zgłaszająca się z zespołem prawników, udzielająca wywiadów w telewizji w czasie największej oglądalności, tuż przed jej zeznaniami w Kongresie, za bardzo przypomina szykowną kampanię PR lub promocję nowego filmu. „Po drugie, zastanówmy się, o co tak naprawdę oskarża się Facebooka. To nie masowa inwigilacja, cenzura czy nadużywanie monopolu trafia na pierwsze strony gazet, ale raczej zbytnie luzowanie dostępu do tych informacji, które pozwalają ludziom więcej wiedzieć”. Krótko mówiąc, cały ten hałas jest o to, że FB okazał się w pewnym momencie zbyt mało gorliwy w cenzurowaniu wypowiedzi. „Facebook «umożliwia mowę nienawiści*, «nie potrafi skutecznie nadzorować dezinformacji o szczepionkach® i «niszczy demokrację*” – właśnie taki przekaz przebija się przez wysokie C oburzenia na działalność tego medium społecznościowego. Oskarża się je o wyłamywanie z równego szyku tych, którzy działają na rzecz stłumienia debaty i chcą kontrolować rozmowy.
Tak, wiele osób nienawidzi Facebooka (nie bez powodu), ale ta nienawiść jest teraz celowo kultywowana, uważa Off-Guardian. Chodzi o to, aby wykorzystać istniejące negatywne emocje do własnych „globalistycznych” celów. W tym wypadku podstawowym zdaje się być zamknięcie istniejących jeszcze okien, przez które ludzie mogliby oglądać świat rzeczywisty, a nie przedstawiany. I to przedstawiany z korzyścią dla wszelkiej maści inżynierów społecznych, progresistów, pragnących władać nie tylko sferą materialną, ale i duchową społeczeństw całego świata. Nie da się tego zrobić inaczej, jak tylko poprzez kontrolowanie przepływu informacji i karanie tych, którzy chcieliby się wyłamać z obowiązujących paradygmatów cenzorskich. Którzy chcieliby widzieć świat „po swojemu” którzy pragnęliby myśleć i działać tak, jak podpowiadają im twarde fakty i wyciągane z tych faktów wnioski. Którzy wybrali życie na własne ryzyko i własną odpowiedzialność. Tak więc atakujący FB uznali, że rozeźleni na tę firmę ludzie będą kibicowali jej zamknięciu lub wprowadzeniu do jej „zasad społecznościowych” ostrych regulacji, czyli szczelnej cenzury dla przekazów niezgodnych w interesami grup tworzących „nową rzeczywistość” czy też „nowy ład” „Podobnie jak wiele innych świadectw składanych przed Kongresem w przeszłości, całe wydarzenie wygląda na fałszywe i prawdopodobnie takie jest. Wyreżyserowane ćwiczenie z udziałem «świadka-eksperta», który mówi grupie polityków dokładnie to, co chcą usłyszeć, aby mogli dalej forsować przepisy, które i takzamierzali przeforsować. Wszystko to prowadzi do głośnych, dwupartyjnych (czyli zarówno ze strony Partii Demokratycznejjak Republikańskiej) wezwań do «regulacji», a to nie jest dobra rzecz”.
Zgoda nad „trumną” Facebooka
W rzeczy samej, jak podało National Public Radio (NPR), podczas przesłuchania byłej analityk danych z Facebooka Frances Haugen okazało się, że demokraci i republikanie są zjednoczeni w kwestii uregulowania zasad przepływu informacji na FB.
W pewnym momencie przesłuchania republikański senator Jerry Moran z Kansas zwrócił się do demokratycznego przewodniczącego podkomisji Richarda Blumenthala z Connecticut i powiedział, że powinni odłożyć na bok polityczne animozje, aby zająć się wspólnym celem: powstrzymaniem Facebooka. O regulacji tego kolosa technologicznego Blumenthal powiedział: „Nasze różnice [między PD i PR] są bardzo niewielkie” -„Podzielam ten pogląd” – odparł Moran. Później, podczas konferencji prasowej Blumenthal potwierdził ponadpartyjną wolę rozprawienia się z gigantem internetowym.
„Gdybyś zamknął oczy, nie wiedziałbyś, czy [w sprawie uregulowania kwestii Facebooka] przemawia republikanin, czy demokrata” – powiedział przewodniczący podkomisji. „Każda część kraju odczuwa szkody wyrządzone przez Facebook i Instagram”. Z kolei pani Haugen wezwała prawodawców do zbadania algorytmów, które napędzają popularne funkcje, takie jak główne kanały na Facebooku i Instagramie. Algorytmy nagradzają treści zaangażowane, emocjonalne, mocne. Innymi słowy, gdy post otrzymuje komentarze, „polubienia” i inne ślady popularności, jest rozpowszechniany szerzej i jest bardziej widoczny na poszczególnych kanałach. Była pracownica firmy założonej przez Marka Zuckerberga powiedziała prawodawcom, że formuła oparta na zaangażowaniu emocjonalnym prowokuje nadsyłanie sensacyjnych treści, takich jak posty wyrażające wściekłość, nienawiść lub dezinformację, które rozprzestrzeniają się daleko i szeroko. „To powoduje, że nastolatki są bardziej narażone na anoreksję. W rodzinach dochodzi do podziałów. A w miejscach takich jak Etiopia dosłownie podsyca przemoc etniczną”. Kobieta dodała, że reformy, umożliwiające większą cenzurę platform społecznościowych takich jak FB, powinny sprawić, że „same platformy będą bezpieczniejsze, bardziej spokojne, mniej reaktywne, mniej rozpowszechniające szkodliwe treści”.
Przesłuchiwana przez Komisję Frances Haugen, jako znawczyni platform internetowych sprzeciwiała się rozbijaniu Facebooka. Pomysł taki jest popularny w Waszyngtonie. Specjalistka powiedziała, że to tylko pogorszyłoby problemy z platformą, „zmieniając sieć społecznościową w potwora Frankensteina, który nadal wyrządzałby szkody na całym świecie, podczas gdy osobny In- stagram wysysałby większość dolarów z reklam”.
Na marginesie, warto dodać że już wcześniej podczas przesłuchania obie zwaśnione politycznie strony wykazywały względem siebie wiele empatii, na co zwracało uwagę NPR. Senator Partii Republikańskiej ze stanu Tennessee, Marsha Blackburn oskarżyła Facebooka o celowe kierowanie „uzależniającego” produktu do dzieci poniżej 13 roku życia – mimo że aplikacja wymaga od użytkowników ukończenia 13 lat. „Oczywiste jest, że Facebook przedkłada zysk nad dobro dzieci i wszystkich użytkowników” – powiedziała. Przewodniczący podkomisji, demokrata Richard Blumenthal powtórzył zarzut republikańskiej senator „Facebook wykorzystywał nastolatki, używając potężnych algorytmów, które wzmacniały ich poczucie niepewności”
Zgoda niebezpieczna dla wolności
Generalnie współpraca wszystkich sił politycznych w kraju podjęta dla interesu publicznego to zjawisko pozytywne. Rzecz w tym, że obecna zgoda nie wróży obywatelom nic dobrego. Raczej jest zapowiedzią ich kolejnych zgryzot. Przynajmniej tak uważa Off-Guardian. „Czy sądzisz, że rozmowa polityczna na Facebooku jest zbyt kontrolowana? A czy uważasz, że sytuacja się poprawi, jeśli stanie się przedmiotem nadzoru rządowego? Oczywiście, że nie, regulowanie* Facebooka zabierze to, co jeszcze pozostało na platformie, czyli resztki wolności wypowiedzi, i całkowicie je zmiażdży. I nie będzie to dotyczyło tylko Facebooka” Bo jeżeli uda się założyć kaganiec cenzury takiemu gigantowi, to tym bardziej i szczelniej można będzie „zakneblować” mniejsze platformy.
I może właśnie o to chodzi, spekuluje Off-Guardian. Może wszystko to jest gra, w której świadomie uczestniczy Facebook, mająca na celu narzucenie sieci kontroli na wszystkie przekazy internetowe, pod pozorem walki z „nieprawościami” jakie dzieją się w sieci. FB został użyty jako przykład. Doskonały, bo platforma znana jest na całym świecie i wszystko, co z nią związane, odbija się szerokim i głośnym echem.
Rzecznik prasowa Facebooka Lena Pietsch powiedziała we wtorek 5 października, po przesłuchaniu Frances Haugen: „Dziś przed podkomisją Senatu ds. Handlu odbyło przesłuchanie byłej menedżerem produktu na Facebooku, która pracowała dla firmy krócej niż dwa lata, nie miała bezpośrednich podwładnych, nigdy nie uczestniczyła w spotkaniu decyzyjnym z kierownictwem wyższego szczebla (…). Nie zgadzamy się z jej charakterystyką wielu spraw, o których zeznawała. Pomimo tego wszystkiego zgadzamy się co do jednego: czas zacząć tworzyć standardowe zasady dla Internetu. Minęło 25 lat, odkąd zaktualizowano zasady dotyczące Internetu, (…) nadszedł czas, aby Kongres zaczął działać”. Czy ta wypowiedź nie jest dziwna? Czy domaganie się większego nadzoru nad Internetem to nie jest strzał do własnej bramki? Wszak kierownictwo FB, które zapewne z niejednego pieca wygartywało, jest za cwane, aby nie wiedzieć, dokąd zaprowadzi wolności obywatelskie taka „troska” państwa o „rzetelne informacje” w Internecie. Doprowadzi do ściany. Płaczu. A skoro wie, dokąd to wszystko zmierza, to dlaczego angażuje się w grę, której stawką jest nadzór nad wolnym słowem? „Facebook wyraźnie zbliża się do zaostrzenia przepisów dotyczących sieci”- nie ma wątpliwości Off-Guardian.
Co będzie dalej?
W mainstreamowych mediach, takich jak Politico, wzywa się do utworzenia „Internetu społecznego”. Czym taki Internet miałby być? Generalnie, nowa koncepcja Internetu pozwalałaby łączyć się ludziom jedynie na bazie geograficznej i to w dodatku bardzo szczupłej, bo lokalnej lub wąskich zainteresowań. „Domniemanym celem Internetu społecznego byłoby «ponowne zjednoczenie wszystkich ludzi» i usunięcie «nienawiści», ale w rzeczywistości oznaczać to będzie powstrzymanie ludzi przed wyrażaniem niezgody z odgórnie narzuconym konsensusem”.
O ile wzmiankowany rodzaj Internetu jest dopiero w fezie pomysłu, o tyle inne koncepcje ograniczania wolności słowa i przepływu informacji proponowane przez panią Haugen wydają się bardziej dojrzałe do realizacji. „Obejmują one między innymi nowego «niezależnego» nadzorcę Facebooka (być może nową agencję rządową) oraz «reformę» artykułu 230″ Czym jest ten zapis prawny?„Artykuł230 to prawo, które mówi, że platformy mediów społecznościowych nie ponoszą odpowiedzialności za treści tworzone przez ich użytkowników, «zreformowanie ich» może narazić firmy zajmujące się mediami społecznościowymi na wiele procesów sądowych”.
Kto mógłby na tym stracić? Przede wszystkim mniejsze platformy społecznościowe, które mają mniejsze możliwości moderowania treści, a co za tym idzie są bardziej wystawione na odstrzał prawny. Dlatego w obawie przed gigantycznymi karami takie platformy mogłyby po prostu zrezygnować z działalności. „Tak więc przynajmniej jedno z proponowanych przez panią Haugen rozwiązań mogłoby potencjalnie przynieść korzyści Facebookowi, prawie na pewno paraliżując jego mniejszych konkurentów”. FB i inni giganci technologiczni mają większe moce kontrolne i monitorujące zamieszczane na ich platformach treści. Są też dysponentami wielkich pieniędzy, pozwalających na procesowanie się z tymi, którzy uznaliby, że zostali skrzywdzeni przez media społecznościowe.
Strona Off-Guardian zwraca uwagę na to, że „w większości przypadków wszelkie dyskutowane «regulacje» nie są skierowane do korporacyjnych gigantów, którzy mają powiązania i zasoby, aby je przetrwać, ale do ich mniejszych konkurentów” Regulacje pozornie tylko mierzą w silnych, oszczędzając słabych. W rzeczywistości jest odwrotnie: wejście państwa ze swoim nowym prawem w strefę Internetu „zabezpiecza zarówno monopol garstki gigantycznych przedsiębiorstw, jak i dodatkowo centralizuje władzę państwową”
Medium alternatywne, jakim bez wątpienia jest Off-Guardian, kończy swą analizę sytuacji, jaka powstała po „ataku” na Facebooka, ważną i godną zapamiętania konkluzją: „Korporacyjni giganci i Głębokie Państwo nie są względem siebie w opozycji, działają razem we wzajemnym interesie. Mówiąc szerzej, jest to część trwającej kampanii przeciwko zdolności milionów ludzi do swobodnego komunikowania się ze sobą, ponieważ wolność przepływu informacji stanowi realne zagrożenie zarówno dla władzy państwa, jak i chciwości korporacyjnych monolitów. Tak więc, kiedy wielki rząd i wielka technologia walczą, odmów opowiedzenia się po jednej ze stron i nie wierz w ani jedno słowo. Oni naprawdę się lubią, a nas nienawidzą”.
ŚWIATOWA REWOLUCJA ANTYCOVIDOWA
Miliony ludzi na ulicach miast!
Aldona Zaorska
– Po półtora roku szczepiennego szaleństwa i po złamaniu wszystkich zapewnień o braku szczepionkowych paszportów, kodów czy obowiązku szczepień, świat się budzi a ludzie zaczynają mówić „dość”. Im większy przymus szczepień wprowadzają władze, tym więcej obywateli podnosi bunt. Protesty są tłumione przy pomocy zomowskich metod: pałami, armatkami wodnymi czy gazem łzawiącym, a odmawiający „dobrowolnych szczepień” wyrzucani z pracy i pozbawiani środków do życia. Bunt społeczny jednak narasta a świat ogarnia rewolucja antycovidowa.
Francja
Gwałtowne protesty przeciwko szczepiennej segregacji wciąż trwają we Francji, gdzie od ponad 10 tygodni w każdy weekend na francuskie ulice wychodzi po 100 tys. w protestach przeciwko przymuszaniu ich do szczepienia jako warunku wykonywania pracy i otrzymywania wynagrodzenia. Co ciekawe, doszło tam do dość osobliwego porozumienia, gdyż ramię w ramię protestuje prawica i lewica (w połowie września wśród zatrzymanych znalazł się np. Hadama Traore, znany aktywista skrajnej lewicy). Protesty przybrały na sile po wprowadzeniu od 30 września szczepiennego obowiązku dla dzieci i młodzieży wieku 12-17 lat. W Strasburgu około 850 osób maszerowało, wznosząc okrzyki: „Wolność bez dyktatury” i transparenty o treści: „Francjo, bądź godna, wolność od szczepień” oraz „Lepiej grzywna i więzienie a niżeli ukąszenie”. Protestują także medycy i osoby zatrudnione w służbie zdrowia, które odmówiły zaszczepienia się i straciły prawo do wynagrodzenia. Reakcja władz – rozpędzanie manifestacji przez policję przy pomocy gazu łzawiącego i pałek.
Holandia
W pierwszy weekend października około kilkadziesiąt tysięcy ludzi wyszło na ulice Amsterdamu, protestując przeciwko rządowej strategii walki z Covid-19. Na placu Dam, w centralnej części miasta, ustawili szubienicę, jak powiedzieli – przeznaczoną dla holenderskiego ministra zdrowia. Na transparentach kod QR potwierdzający szczepienie, wpisali w… żółtą gwiazdę Dawida, jaką Żydzi musieli nosić w czasie II wojny światowej, zrównując jego wprowadzanie z nazistowskimi, ludobójczymi praktykami. To odpowiedź Holendrów na kolejne szczepienne obostrzenia.
Włochy
We Włoszech, w reakcji na wprowadzenie od 15 października obowiązkowej covidowej przepustki do wszystkich miejsc pracy, wybuchły strajki, m.in. kierowców tirów. „Lepiej umrzeć wolnym niż żyć jak niewolnik” albo „moją zieloną przepustką jest włoska konstytucja”, piszą strajkujący na transparentach. W manifestacjach przeciwko kowidowym certyfikatom tylko w poprzedni weekend i tylko w Rzymie protestowało 45 tys. osób. Podobne protesty odbyły się też m.in. we Florencji czy Mediolanie. Policja rozpędzała manifestacje armatkami wodnymi, a włoskie media informowały o „ulicznych walkach” oczywiście przedstawiając protestujących jako chuliganów i faszystów (sic!). „To nie są manifestanci, to przestępcy”- oświadczył szef włoskiej dyplomacji Luigi Di Maio. Władze już ogłosiły, że nie zamierzają wycofać się z planu przymuszenia do szczepień całego społeczeństwa.
Stany Zjednoczone
W Polsce na ten temat obowiązuje cenzura, ale protesty przeciwko szczepiennemu szaleństwu od miesięcy trwają także w Nowym Jorku. Nie są to wcale małe manifestacje – nowojorczycy i w ogóle Amerykanie protestują przeciwko przymuszaniu ich do szczepień. „Obudź się k…wa Nowy Jorku” wołali protestujący na manifestacji, która 4 października przeszła z Brooklynu na Manhattan. Jego bezpośrednią przyczyną stał się nakaz zaszczepienia nauczycieli przynajmniej jedną dawką jako warunek powrotu do pracy i otrzymywania wynagrodzenia. Co ciekawe – przynajmniej w ostatni weekend policja nie interweniowała, a jeden z funkcjonariuszy zdawał się nawet… oklaskiwać uczestników protestu. W dodatku protestują nie tylko nowojorczycy – linie lotnicze Southwest Airlines, które najpierw ogłosiły darmowe przeloty dla zaszczepionych, musiały odwołać ok. 2 tys. lotów po tym, jak zatrudnieni w nich piloci odmówili poddania się szczepieniom jako warunkowi wykonywania swej pracy. Oczywiście, linie lotnicze ogłosiły, że odwołanie lotów miało inne przyczyny, jednak mało kto wierzy w te tłumaczenia. Tym bardziej, że szczepień odmawiają też piloci i załogi innych linii lotniczych działających w USA, co już powoduje potężne zakłócenia w tamtejszym transporcie. Gubernator Teksasu Greg Abbott wydał zakaz wprowadzenia obowiązku szczepień przeciwko koronawirusowi przez „jakikolwiek podmiot” w tym także przez prywatnych pracodawców. Nie ukrywa przy tym, że jest to jego odpowiedź na szczepionkowe szaleństwo wprowadzone przez Joe Bidena. Co ciekawe – Teksas jako jedyny stan jeszcze wiosną zerwał z wszelkimi obostrzeniami i odnotował… spadek zakażeń.
Australia
Bezskuteczność restrykcyjnych obostrzeń kowidowych (Melbourne było zamknięte przez ostatnie dwa miesiące i zgłosiło właśnie rekordową liczbę przypadków koronawirusa) wyprowadza ludzi na ulice także w tym odciętym od świata państwie. W Melbourne setki osób zaatakowały siedzibę Unii Budowlanej, Leśnej, Morskiej, Górniczej i Energetycznej (CFMEU), protestując przeciw obowiązkowi szczepień. Doszło do brutalnych starć z policją, a miasto zostało sparaliżowane. Podobne protesty odbywają się od wielu tygodni także w innych miastach, m.in. w Sydney. Policja tłumi te protesty siłą, a internet obiegły zdjęcia, pokazujące np. duszenie kobiety za brak maseczki.
Nieskuteczna blokada informacyjna
Oczywiście na ten temat trwa zgodna blokada informacyjna a materiały o coraz liczniejszych protestach nie przechodzą przez sito cenzury nie tylko Facebooka czy YouTube, ale także największych stacji telewizyjnych (w tym oczywiście i TVP).
Na szczęście w dobie internetu całkowita blokada nie jest możliwa, więc świat się budzi. I tylko w Polsce TVN wypuścił właśnie spot, w którym wśród powodów wdzięczności dla Unii Europejskiej wymienił… wprowadzenie kowidowych paszportów umożliwiających podróżowanie. I zrobił to całkiem serio.
Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny