Piotr Lewandowski, Warszawska Gazeta, nr 50, 10-16.12.2021 r.
Polska powinna mieć opracowaną zawczasu „mapę drogową” plan ewentualnościowy na wypadek konieczności polexitu, gdyby okazało się, że dalsze członkostwo w Unii Europejskiej staje się nieopłacalne bądź zagrażające naszej suwerenności. A ten moment nadchodzi wielkimi krokami.
I. Warsaw Summit
4 grudnia w Warszawie odbył się zjazd liderów trzynastu tożsamościowych ugrupowań europejskich. W Warsaw Summit (Warszawski Szczyt) prócz Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego wzięli udział tacy liderzy, jak Victor Or- ban (Fidesz), Marinę Le Pen (Zjednoczenie Narodowe) czy Santiago Abascal (Vox). Jest to kolejne podejście do zjednoczenia europejskiej prawicy w kontrze wobec unijnego lewicowo-liberalnego mainstreamu. Spotkanie zaplanowane było oczywiście dużo wcześniej, ale tak się złożyło, iż zbiegło się ono z podpisaniem umowy koalicyjnej w Niemczech, której sygnatariusze (SPD, Zieloni, FDP) zobowiązali się działać na rzecz przekształcenia Unii Europejskiej w państwo federalne oraz ograniczenia na forum Rady Europejskiej prawa weta, co nadało spotkaniu dodatkowego kontekstu. W końcowej deklaracji uczestnicy podkreślili zatem wiodącą rolę państw narodowych, a co za tym idzie – służebną rolę instytucji unijnych. Sprzeciwiono się również naginaniu traktatów przez organy UE zdominowane przez „samowybierające się elity”oraz próbom stosowania inżynierii społecznej w celu stworzenia nowego, europejskiego narodu. Z konkretów politycznych natomiast padła zapowiedź ściślejszej współpracy w Parlamencie Europejskim, w tym wspólne posiedzenia mające koordynować głosowania w kluczowych sprawach, takich jak ochrona suwerenności państw członkowskich czy kwestie związane z imigracją. Kolejny zjazd ma odbyć się za kilka miesięcy w Hiszpanii. Wątki strategiczne zarysował w swym przemówieniu Jarosław Kaczyński, wskazując na dwa podstawowe cele. Pierwszym jest doprowadzenie do zjednoczenia dwóch prawicowych grup zasiadających w Parlamencie Europejskim: frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) oraz Tożsamość i Demokracja (ID). W przypadku takiego mariażu nowe ugrupowanie stałoby się trzecią siłą w euro- parlamencie, gdyby zaś dołączył do niego wypchnięty z EPL Fidesz Orbana – nawet drugą, wyprzedzając socjalistów.
Cel drugi, to oczywiście postawienie tamy federalizacji UE oraz sformułowanie własnego pozytywnego programu na bazie koncepcji „Europy Ojczyzn”. W tym kontekście Jarosław Kaczyński podkreślił zagrożenie ze strony Niemiec (o którym mówił również podczas wcześniejszego spotkania klubu PiS, gdzie otwarcie określił niemieckie plany mianem „budowania IV Rzeszy), oraz wynikające z federalizacji Europy niebezpieczeństwa dla demokracji i równoprawnego statusu krajów członkowskich. Na powyższe nakłada się również neomarksistowska, zaprowadzana odgórnie rewolucja kulturowa mająca na celu zniszczenie cywilizacyjnego dziedzictwa Europy. Wszystko to wręcz wymusza zacieśnienie współpracy ugrupowań suwerennościowych, jeżeli chcemy mówić o jakiejkolwiek skuteczności działania, a nie jedynie rytualnym wyrażaniu sprzeciwu.
II. Trudny sojusz
No właśnie – i tutaj zaczynają się schody. Jeszcze w marcu i lipcu, po kolejnych spotkaniach i wspólnej deklaracji ideowej 16 ugrupowań (pisałem o tym w tekstach „Make Europę Grat Again” oraz „Wielka Europa Ojczyzn”) wydawało się, że zjednoczenie jest na wyciągnięcie ręki i zapowiadany wówczas warszawski szczyt zakończy się ogłoszeniem powstania nowej frakcji w europarlamencie. Termin wydawał się logiczny, bo akurat mija półmetek kadencji, a to tradycyjnie wiąże się z nowym rozdaniem we władzach PE oraz w jego organach i komisjach. Trzecia (a może nawet druga) siła polityczna mogłaby wtedy liczyć na znacznie więcej, niż dwa osobne, rozproszone ugrupowania i na zyskanie realnego wpływu na europejską politykę. Niestety, jak widać, rodzącego się sojuszu nie udało się sformalizować i nadać mu instytucjonalnego wymiaru, zatem w najbliższym czasie będzie można liczyć, co najwyżej, na doraźne zajmowanie wspólnego stanowiska w poszczególnych sprawach. To dalece za mało, jeżeli chce się myśleć o jakimkolwiek skutecznym działaniu na forum unijnym. Najwyraźniej zagrały jakieś polityczne partykularyzmy, które od samego początku są zmorą europejskiej prawicy, nie pozwalając jej na zajęcie miejsca odpowiadającego jej połączonemu potencjałowi. Nasuwa się tu wręcz analogia do rozdrobnionej prawicowej sceny politycznej w Polsce lat ’90. Wielkim nieobecnym na warszawskim szczycie był Matteo Salvini, którego Liga ma w PE 27 mandatów i jest największą partią w ramach frakcji Tożsamość i Demokracja. Szczytów, konferencji oraz deklaracji ideowych można organizować i wygłaszać wiele, ale bez politycznych konkretów nie ma co liczyć na powstrzymanie przepoczwarzenia się Unii Europejskiej w superpaństwo.
III. Operacja „Polexit 2027″
Dlatego PiS powinien zacząć grać na dwóch fortepianach. Z jednej strony kontynuować wysiłki na rzecz zjednoczenia europejskiej prawicy, a z drugiej – jeżeli rządzącym pozostała choć kropla oleju w głowie i choć krztyna instynktu samozachowawczego – zacząć przygotowywać się do operacji „Polexit 2027″. Powtarzam to od lat – Polska powinna mieć opracowaną zawczasu „mapę drogową” plan ewentualnościowy na wypadek konieczności polexitu, gdyby okazało się, że dalsze członkostwo w Unii Europejskiej staje się nieopłacalne bądź zagrażające naszej suwerenności. Aten moment nadchodzi wielkimi krokami. W 2027 r. rozpocznie się kolejna siedmioletnia perspektywa budżetowa UE w której niemal na 100 proc. staniemy się płatnikiem netto – zresztą, jeżeli KE wdroży mechanizm „pieniądze za praworządność” oraz trwale zablokuje nam środki z Funduszu Odbudowy, to płatnikiem netto możemy zostać już teraz. Druga rzecz, to postępująca odgórnie„pelzająca federalizacja” Unii Europejskiej realizowana metodą faktów dokonanych, arbitralnej reinterpretacji traktatów i samowolnego poszerzania prerogatyw przez unijne instytucje. Ten proces będzie postępował niezależnie nawet od niemieckiego stanowiska – wygląda zresztą na to, że niemieckie elity polityczne widząc co się dzieje, postanowiły po prostu włączyć się w proces federalizacji, by zachować nad nim kontrolę i wyciągnąć z niego maksymalne korzyści. My takich możliwości nie mamy, zatrzymanie tego federalizacyjnego walca byłoby skrajnie trudne, nawet gdyby udało się stworzyć „suwerennościowy” sojusz, a co dopiero funkcjonując w ramach kleconych ad hoc aliansów z niestabilnymi partnerami. Jarosław Kaczyński mówił o „IV Rzeszy” – brawo, trafna diagnoza, teraz pora wyciągnąć z niej praktyczne, a nie tylko retoryczne wnioski. No i wreszcie mamy unijną politykę klimatyczną, która już wkrótce zatrzyma nasz rozwój, zabije konkurencyjność polskiej gospodarki i zaprzepaści wszystko to, co kosztem ogromnych wyrzeczeń udało się osiągnąć przez ostatnie trzydzieści lat. Krótko mówiąc, UE z „dobroczyńcy” zmienia się w bezwzględnego windykatora i okupanta. Mówi: dajemy wam pieniądze – ale musicie na nie zasłużyć, niczym na nagrodę za dobre sprawowanie. Macie się nas słuchać i to my będziemy decydować o tym, jakie macie mieć rządy, sądy, energetykę i model gospodarczy.
IV. Chcesz „Europy ojczyzn” – szykuj polexit
Tyle że PiS boi się jak ognia położenia opcji polexitu na stole, uciekając w rojenia o „Europie ojczyzn”. Ja ująłbym sprawę tak: chcesz „Europy ojczyzn” – szykuj pole- xit. Już sam ten straszak mógłby podziałać trzeźwiąco chociażby na Niemcy, których przemysł w znacznej mierze uzależniony jest od polskich dostaw, rynku zbytu i trafiających do nas euro- funduszy z których 85 proc. wraca w formie różnych kontraktów do niemieckiej gospodarki. To już nie są czasy „brzydkiej panny na wydaniu”. Jesteśmy piątą gospodarką UE, piątym globalnym partnerem handlowym Niemiec i trzecim co do wielkości eksporterem do tego kraju. Na początek trzeba więc przedstawić Unii i Niemcom twarde argumenty: koronakryzys pokazał, jak cenne są krótkie łańcuchy dostaw z leżących blisko źródeł takich jak Polska, a jak zawodne te długie, ciągnięte z drugiego końca świata. Zatem, albo Polska będzie w UE traktowana stosownie do swojego potencjału – albo będziemy zmuszeni poszukać swej przyszłości i dalszego rozwoju gdzie indziej.
Opracował: Leon Baranowski – Buenos Aires, Argentyna