Piotr Lewandowski, Warszawska Gazeta, nr 05, 4-10.02.2022 r.
W świetle ostatnich poczynań trzeba sobie jasno powiedzieć, że rządzą nami patentowani „covidioci” z naczelnym „covidiotą” Niedzielskim, który straszeniem społeczeństwa i kolejnymi pomysłami restrykcji usiłuje rozpaczliwie zachować ministerialny stołek.
I. Świat wybudza się z paranoi?
W ostatnich dniach (od 27 stycznia) Wielka Brytania przystąpiła do stopniowego znoszenia obostrzeń pandemicznych – i to pomimo że wciąż notuje się tam ok.
100 tys. zakażeń koronawirusem dziennie. Kolejno zniesiono wymóg pracy zdalnej, paszporty covidowe, obowiązek noszenia maseczek. Od 11 lutego przestanie obowiązywać wymóg testowania dla osób powracających z zagranicy, a od 24 marca nakaz izolacji dla osób zakażonych ma zostać zastąpiony zaleceniem. Oczywiście, jest to część operacji politycznej pod hasłem „Ratujmy Wielkiego Psa” (gdzie „Wielkim Psem” jest premier Boris Johnson), wdrożonej po skandalu, jaki wybuchł, gdy okazało się, że na Downing Street w okresie największych obostrzeń regularnie organizowano zakrapiane imprezki. Niemniej, fakty są takie, że restrykcje przechodzą do historii. Na tym jednak nie koniec – od 1 lutego wszelkie obostrzenia covidowe zniosła również Dania.
W innych krajach z kolei rządzący znajdują się pod coraz większą społeczną presją. Internet co i rusz obiegają doniesienia i filmiki z Belgii i Holandii, gdzie trwają wielotysięczne protesty brutalnie pacyfikowane przez policję, a ulice Brukseli i Amsterdamu wyglądają jak po przejściu tornada. Oczywiście, wydarzenia te są skrzętnie pomijane przez mainstreamowe media, wciąż trzymające z uporem maniaka zamordystyczną linię, co rodzi u odbiorców dysonans poznawczy i podkopuje zaufanie do „oficjalnych” środków przekazu. Stąd m.in. rosnący nacisk na media społecznościowe, by te zintensyfikowały internetową cenzurę, tak by pozbawić ludzi dostępu do niezależnych informacji, psujących interes kartelowi Big Pharmy oraz chodzącym na jej pasku totalniackim rządom. Jakie jest podejście postępowych dzierżymordów, dobrze obrazują dwa cytaty. Francuski prezydent Omicron… to jest Macron w wywiadzie dla „Le Parisien” stwierdził, iż chce „wkurzyć niezaszczepionych przez jak największe ograniczenie ich dostępu do życia społecznego”. Tu trzeba dodać, iż w oryginale Macron użył słowa emmerder, czyli dosłownie „obesrać”. Tak mówi przywódca państwa o swoich obywatelach.
W podobnym stylu wypowiedział się kanadyjski premier Justin Trudeau. Ten z kolei o przeciwnikach restrykcji wyraził się następująco: „Nie wierzą w naukę, progres. Bardzo często są to rasiści nienawidzący również kobiet.
To dlatego ja jako lider i my jako państwo musimy zdecydować, czy mamy tolerować tych ludzi?” Ta pogarda politycznych elit wobec zwykłych ludzi jest wręcz porażająca i wiele mówi o rzeczywistych poglądach rzekomych „liberałów”.
Kanadyjskiego premiera jednak szybko dopadła karma. Forsowana przez niego polityka przymusu szczepień spotkała się z reakcją kierowców ciężarówek (tzw. truckerów), którzy skrzyknęli się i zorganizowali „Konwój Wolności”, który podążył do kanadyjskiej stolicy, Ottawy. Do truckerów szybko dołączyli inni, w tym rolnicy na ciągnikach, a nawet… amisze na swoich bryczkach. I znów, podobnie jak z protestami w zachodnich miastach – Internet obiegły filmiki, na których widać wielokilometrową kawalkadę tysięcy pojazdów, entuzjastycznie witaną po drodze przez mieszkańców mijanych miejscowości. W momencie, gdy konwój dotarł do Ottawy, liczył sobie już 70 km długości i kompletnie sparaliżował miasto, a fircyk-zamordysta Trudeau ze strachu przed własnymi obywatelami uciekł wraz z rodziną w „nieznane miejsce” – co jako żywo przypomina rejterady obalanych dyktatorów w różnych bantustanach. Oficjalne przekaziory, rzecz jasna, dopóki mogły „nie zauważały” tematu – ale blokady kanadyjskiej stolicy i „ewakuacji” premiera nie dało się już ignorować.
II. Rządowi „covidioci”
A u nas? Głupota goni głupotę, a rząd coraz głębiej pogrąża się w covidowym szaleństwie. Ledwo skichała się ustawa „Lex Hoc” a już rządzący wyskoczyli z jeszcze gorszym absurdem, czyli tzw. „ustawą 1981″, która szybko doczekała się nazwy „Lex Konfident”. Powiedzieć o tej ustawie, że to bubel, to jak nic nie powiedzieć. To legislacyjny, groteskowy potworek, kompletny gniot, nad którym unosi się sowiecki duch Pawki Morozowa. Oto pracownik, który podejrzewa, że zakaził się w pracy koronawirusem, mógłby zwrócić się o odszkodowanie w wysokości 15 tys. zł od niezaszczepionych i nieprzetestowanych współpracowników. Pośrednikiem w całym procederze miałby być pracodawca, zaś o przyznaniu odszkodowania decydowałby wojewoda w trybie administracyjnym. Od takiej decyzji ma się rozumieć przysługuje odwołanie do sądu – już widzę te dziesiątki tysięcy wniosków i odwołań paraliżujących administrację i wymiar sprawiedliwości. Lecz to nie koniec ustawowych kretynizmów. Ustalenie, od kogo delikwent złapał koronawirusa, jest fizycznie niemożliwe – nie sposób stwierdzić, czy zaraził się od kolegi z pracy, czy też może w sklepie lub tramwaju. Zakładanie z góry, że do zakażenia doszło w zakładzie pracy oznacza de facto wprowadzenie „domniemania winy”, co jest prawnym horrendum, kłócącym się ze wszystkimi cywilizowanymi standardami. Równie bulwersujący jest aspekt etyczny, bowiem proponowana ustawa napuszcza na siebie ludzi, zachęcając do donosicielstwa i kusząc sutą „nagrodą” finansową. Wszystko to w sytuacji, gdy rząd konsekwentnie umywa ręce od odpowiedzialności za niepożądane odczyny poszczepienne. O toksycznej atmosferze, jaka wskutek donosów zapanuje w firmach, wolę nawet nie myśleć.
W świetle ostatnich poczynań trzeba sobie jasno powiedzieć, że rządzą nami patentowani „covidioci” z naczelnym „covidiotą” Niedzielskim, który straszeniem społeczeństwa i kolejnymi pomysłami restrykcji usiłuje rozpaczliwie zachować ministerialny stołek. A tymczasem pandemiczny „Titanic” tonie, co zwąchali już nawet covidowi celebryci z „Rady Lobbystycznej”, asekuracyjnie dając nogę, zanim ktoś na serio zacznie się przyglądać ich powiązaniom z koncernami farmaceutycznymi. W tym kontekście warto przypomnieć odpowiedź KPRM na zapytanie Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska o przyczyny zamknięcia cmentarzy we Wszystkich Świętych 2020 r. – okazało się, że nie można „odtworzyć procesu myślowego”, który „towarzyszył” premierowi Morawieckiemu podczas podejmowania tej decyzji, podobnie jak nie sposób ustalić „ekspertów”, którzy mu to doradzali. Rzekłbym więcej – nie sposób również „odtworzyć procesów myślowych” członków „Rady Lobbystycznej”, kiedy rekomendowali absurdalne obostrzenia nie poparte żadnymi badaniami, gdyż „obrady” tego gremium nie były protokołowane.
Niedawno podczas sympozjum „Oblicza pandemii” zorganizowanego przez Akademię Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu Jan Pospieszalski ujawnił szokującą informację, iż raptem pięć dni po ogłoszeniu „pandemii” Kancelaria Prezesa Rady Ministrów otrzymała od Googla 5 mln dol. „bezzwrotnego kredytu” na promowanie szczepionek (których jeszcze nawet nie było!) i sianie covidowej propagandy strachu. Domyślam się, że Google był tu jedynie pośrednikiem w dzieleniu funduszu reklamowego koncernów farmaceutycznych – pytanie czy jedynym, bo wkrótce media zostały hojnie obdzielone rządowymi pieniędzmi na szerzenie paniki. Również, niestety, tzw. media prawicowe, co było nader widoczne w ich linii redakcyjnej czy błazenadach różnych „Szczepanów” Lisiewiczów.
III. Zakończyć hekatombę!
Wszystko to przypłaciliśmy największymi stratami ludzkimi i gospodarczymi po II wojnie światowej. I nie chodzi jedynie o sztuczne nadymanie w statystykach „zgonów covidowych”, do których zaliczano hurtem wszystkich, u których wykryto jedynie słusznego wirusa, niezależnie od faktycznej przyczyny śmierci. Chodzi przede wszystkim o ponad 100 tys. nadmiarowych zgonów będących efektem „długu zdrowotnego” – zaniechania diagnostyki, leczenia i rehabilitacji.Ta obłąkańcza linia jest wciąż kontynuowana – najwyraźniej źródełko finansowania jeszcze nie wyschło. Dlaczego rząd w to brnie?
I czy trzeba dopiero protestów na miarę tych z Brukseli, Amsterdamu i Ottawy, by do rządowych „covidiotów” dotarło, że tę hekatombę należy wreszcie skończyć?
JAK OGRANICZA SIĘ LICZBĘ NOP-ÓW METODA MINISTERSTWA ZDROWIA?
Jacek Frankowski, Warszawska Gazeta, nr 05, 4-10.02.2022 r.
Polskie statystyki Niepożądanych Odczynów Poszczepiennych mogłyby budzić optymizm, gdyby nie były rażąco zaniżone w stosunku do realnej liczby NOP-ów, które wystąpiły w Polsce. Procedury uznania NOP-u mają w tym swój udział, ale nie tylko…
Opublikowany na stronie Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego oficjalny wykaz Niepożądanych Odczynów Poszcze- piennych do 21 czerwca 2021 r. podawał liczbę 11532, natomiast suma zawałów i udarów w grupie zaszczepionych w porównywalnym okresie wynosiła 79 689 przypadków zdiagnozowanych. Moje zastrzeżenia do zaprezentowanych danych wzbudziła dysproporcja między tymi liczbami.
Na trop przyczyn ewidentnej dysproporcji danych z oficjalnego wykazu i odnotowanych przypadków zdiagnozowanych naprowadził mnie artykuł Waldemara Żyszkiewicza „Łuskanie cebuli. Postmodernizm i dezynwoltura” opublikowany w „Gazecie Obywatelskiej”. Przypomniał on słowa Waldemara Kraski, wiceministra zdrowia, który w grudniu 2021 r. powiedział, że w Polsce nie potwierdzono zgonów związanych ze szczepieniem na COVID-19. Dalej Waldemar Żyszkiewicz omawia wywiad Karoliny Klinger (brawo Pani Karolino) z dr hab. Iwoną Paradowską- -Stankiewicz, profesor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny, opublikowany w „Dzienniku Gazeta Prawna” (brawo DGP).
Z wywiadu wynika, że prof. Paradowska-Stankiewicz na pytanie dziennikarki: „Ile osób zmarło po szczepieniu?” odpowiada: „Nie wiemy o żadnej”. Karolina Klinger jest nieustępliwa w dążeniu do prawdy, pyta: „Jak to? Na stronie Państwowego Zakładu Higieny w raporcie nt. niepożądanych odczynów szczepiennych jest wymienionych ok. 90 przypadków śmierci”.
Prof. Paradowskiej-Stankiewicz nie zbija to z tropu, odpowiada: „To prawda, jednak nie wiemy, czy były efektem szczepień. Albo inaczej: nie podejrzewamy związku przyczynowo-skutkowego”. Waldemar Zyszkiewicz pisze: „A dalej mamy do czynienia z prezentacją dość zaskakującej metodologii: okazuje się bowiem, że przypadki śmierci w tabeli związanej z NOP znalazły się tam jedynie dlatego, że lekarz je zgłosił. A «samo zgłoszenie do tabeli nie przesądza o tym, że dane zdarzenie jest efektem szczepienia.
„Zbieramy dane, aby je analizować – deklaruje prof. Paradowska-Stankiewicz. (…) Ale ponieważ sporej części danych towarzyszy uwaga wykluczająca ich związek ze szczepieniem, to dociekliwa Klaudia Klinger pyta o sposób dojścia do tych wniosków. I słyszy w odpowiedzi, że badań, które by to umożliwiały, po prostu się nie prowadzi (…) No to może Ministerstwo Zdrowia robi badania wykluczające związek zgonów z podaniem preparatów? – nie ustępuje dziennikarka.
I w odpowiedzi słyszy: „Ministerstwo prowadziło kontrole w niektórych przypadkach. Żadna nie wykazała związku. Ale oczywiście nie badano wszystkich zgłoszeń”.
Waldemar Zyszkiewicz konkluduje: „Jednym słowem asertywne wypowiedzi kierownictwa MZ o braku przypadków śmierci poszczepiennej mają swoje źródło w postawie skrajnej de- zynwoltury [lekceważącej postawy – J.F.] badawczej. (…) Na analogicznych podstawach opierają się buńczuczne hasła propagandowe o skuteczności akcji wyszczepiennej”.
Dzięki wywiadowi przeprowadzonemu przez Karolinę Klinger i komentarzowi Waldemara Żyszkiewicza zrozumiałem, z czego wynikają potężne niedoszacowania liczby NOP-ów w oficjalnych statystykach opublikowanych na stronie NIZP PZH. Tylko komu i w jakim celu są potrzebne niedoszacowania NOP-ów, to zupełnie inny rozdział dociekań.
Na stronie www.bibula.com niezwykle ważna informacja. W dn. 24 stycznia 2022 r. w Waszyngtonie odbyła się, zorganizowana przez senatora Rona Johnsona, konferencja„COVID-19. Druga opinia’^ udziałem dwunastu dyskutantów, wybitnych naukowców i praktyków z dziedzin związanych z COVID-19 i zaproszonych gości.
W trakcie ponad pięciogodzinnych obrad głos zabrał gość konferencji prawnik Thomas Renz, który przedstawił dane z dokumentów pochodzących z wojskowej bazy danych DMED (Defense Medical Epidemiology Database).
Dane DMED pokazują, że w wyniku (przymusowego) szczepienia wszystkich żołnierzy i pracowników cywilnych wszystkich rodzajów sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych, zanotowano między innymi:
– problemy neurologiczne,
– wzrost o 1000 proc. (z 82 tys. przypadków rocznie do 863 tysięcy przypadków w ciągu zaledwie 11 miesięcy roku 2021),
– zatorowość płucna (Pulmonary embolisms) – wzrost o 471 proc.,
– diagnozy chorób nowotworowych – wzrost o 300 proc.,
– zapalenie mięśnia sercowego (myocarditis) – wzrost o 296 proc. Biorąc pod uwagę niemal półtoramilionowe siły zbrojne USA (active duty), skala problemów neurologicznych występujących u 62 proc. żołnierzy i personelu, jako skutek zastosowania «bezpiecznego» preparatu, jest zatrważająca.
Osobiście jestem przekonany, że wykazane wzrosty problemów zdrowotnych w US Army mają swoje źródło nie tylko w szczepieniach, chociaż wystąpiły w roku prowadzonych intensywnych szczepień w US Army. Cała atmosfera paniki pandemicznej podsycanej przez media, a w US Army dodatkowo narzucony bezwzględny, wywołujący decyzyjny stres, obowiązek szczepień, z usuwaniem ze służby niezaszczepionych, miały porównywalny ze szczepieniami wpływ na zdrowotność amerykańskich żołnierzy i personelu.
W poprzednim numerze WG w artykule „Zaszczepionych wykańczają zawały i udary mózgu” opierając się na danych MZ wyliczyłem, że w pierwszym półroczu 2021 r. w trzy razy mniej licznej grupy zaszczepionych w stosunku do niezaszczepionych, zdiagnozowano dwa razy więcej zawałów. Jeśli chodzi o udary mózgu, to ta sama liczebnie grupa zaszczepionych, trzy razy mniej liczna od niezaszczepionych, miała 1,4 razy więcej zdiagnozowanych udarów.
Nie każdy zawał i udarto NOP, ale atmosfera podsycanej medialnie paniki pandemicznej, której zaszczepieni ulegają zdecydowanie bardziej od niezaszczepionych, miała swój niezaprzeczalny udział we wzrostach liczb zachorowań oraz ciężkich przebiegów chorób i zgonów poza zakażeniami koronawirusem.
W takiej niewesołej atmosferze, wywołanej poszczepiennymi danymi zdrowotnymi za oceanem, oczekiwałem na efekty zorganizowanego w Pałacu Prezydenckim eksperckiego panelu „Info COVID-19. Zapytaj – Zdecyduj”. Nie zrobił on na mnie dobrego wrażenia przez jednostronny dobór panelistów z grona panikarzy pandemicznych. Cały panel nabrał charakteru propagandowego, bezrefleksyjnego zapędzania ludzi do punktów szczepień.
Czym wyróżniali się uczestnicy panelu:
Dr Lidia Stopyra, uparta zwolenniczka i promotorka szczepienia dzieci. W grudniu 2021 r. przystąpiła do szczepień dzieci od 5 roku życia.
Tymczasem 27 portugalskich lekarzy, w tym znane osobistości medycyny, wezwało w liście otwartym ministerstwo zdrowia w Lizbonie do wstrzymania szczepień dzieci przeciwko koronawirusowi. Dr Jorge Amil, odpowiedzialny za sekcję pediatrii w Izbie Lekarskiej (OM) powiedział: „Czego obecnie jesteśmy pewni na temat szczepionek pediatrycznych, to tego, że nie powstrzymały one notowanej obecnie ogromnej liczby zakażeń koronawirusem”.
Prof. Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie w listopadzie 2020 r. mówił: „Jeśli szczepionka na COVID-19 zostanie zatwierdzona, wyprodukowana i podana ludziom, to jesień 2021 powinna być zdecydowanie spokojniejsza niż w tym roku”. Z pewnością taka opinia fachowca zachęciła wielu do przyjęcia szczepionki.
Tymczasem jesienią 2021 sytuacja wcale nie była spokojniejsza, wręcz przeciwnie. Na początku października 2021 r. prof. Pyrć był indagowany przez dziennikarza PAP:
„Patrząc na statystyki dotyczące COVID-19, można poczuć dezorientację. W Wielkiej Brytanii, gdzie 80 proc. osób otrzymało dwie dawki szczepionki, a 90 proc. -jedną, obecnie notuje się ponad cztery razy więcej zakażeń, ponad cztery razy więcej hospitalizacji i ponad trzy razy więcej zgonów, niż rok temu o tej samej porze. Przodujący w szczepieniach Izrael także notuje silne wzrosty. Jak to wytłumaczyć?
Prof. Pyrć: – (…) To, czym można go ograniczać, to głównie nasze zachowania. W Wielkiej Brytanii tymczasem, w obliczu wysokiego współczynnika zaszczepienia społeczeństwa, zdecydowano się na otwarcie”
Facetowi przez gardło nie przeszło, że jego oczekiwania wobec szczepionek się nie spełniły. Przecież szczepionki miały pozwolić funkcjonować normalnie.
KOWIDOWE OSTATKI?
dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 05, 4-10.02.2022 r.
Jak Szanowny Czytelnik zapewne wie, w kilku krajach odchodzi się od kowidowego szaleństwa. Restrykcje sanitarne i polityczne są zmniejszane, a nawet rezygnuje się z nich, oświadczając, że kowid traktowany będzie jak grypa sezonowa. Ostatnio taką deklarację złożył rząd Danii. U nas dzieje się odwrotnie. Zamordyzm ma tendencje wzrostowe, tzw. zła energia nadal wydziela się ze sfer rządowych niczym para z kompostu w mroźny, zimowy poranek. Ale na świecie zaczynają pojawiać się pierwsze jaskółki. Czy wróżą wiosnę?
Kult śmierci odchodzi?
„Upadek kultu śmierci rzadko się zdarza. Będzie zawodzenie i zgrzytanie zębami, niespójne fanatyczne bełkotanie, masowe kasowanie wstydliwych tweetów. Nastanie istne tsunami desperackiej racjonalizacji, mozolnego zaprzeczania, bezwstydnego przerzucania winy i innych form chronienia tyłków przez byłych członków kultu kowidiańskiego” pisze publicysta O Hopkins na portalu Off-Guardian.
Pandemiczna narracja zaczyna się rozpadać, choć powiedzmy to sobie szczerze, od początku z jej koherentnością nie było najlepiej, mimo że w budowanie spójności przekazu zaangażowali się nie lada fachowcy od prania ludziom mózgów. Niektóre fragmenty propagadowe są demontowane lub poprawiane na naszych oczach.
O tym, że statystyki „zgonów kowidowych” i „hospitalizacji” są sztucznie zawyżone i całkowicie niewiarygodne (jakie były od samego początku), przyznaje coraz więcej „ekspertów” i przedstawicieli władz. Ostatnio zrobiła to nawet CNN, mówiąc, że statystyki zgonów kowidowych należałoby zmniejszyć co najmniej o 40 proc. Jak wiemy, ta ogólnoamerykań- ska stacja telewizyjna do tej pory nikomu nie dawała się wyprzedzić w nakręcaniu paniki, niczym u nas „Gazeta Wyborcza” Adama Michnika, imperium medialne Sakiewicza z „GaPola” i drugie imperium braci Karnowskich z „Sieci”. Jednak najwyraźniej nastąpił nowy etap, a czujni niczym psy gończe dziennikarze CNN wyczuli nosem wiatr przemian.
Amerykańskie media coraz śmielej mówią o tym, że cudowne szczepionki nie działają.
Katie Camera już pod koniec września 2021 r. pisała na portalu Miami Herald o tym, że mediom społecznościowym nie umknęła zmiana definicji „szczepienia” i „szczepionki” jakiej dokonało CDC (Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, czyli amerykański odpowiednik naszego Sanepidu). Przed zmianą definicja „szczepienia” brzmiała: „akt wprowadzania szczepionki do organizmu w celu wytworzenia odporności na określoną chorobę”. Teraz słowo „odporność” zostało zmienione na „ochrona”. Termin „szczepionka” również przeszedł metamorfozę. Definicja CDC zmieniła ją z „produktu, który stymuluje układ odpornościowy człowieka do wytworzenia odporności na określoną chorobę” na obecną: „preparat stosowany do stymulowania odpowiedzi immunologicznej organizmu przeciwko chorobom” Niektórzy spekulują, że niezapowiedziane zmiany były próbą ukrycia przez CDC faktu, że szczepionki na COVID-19 nie są w 100 proc skuteczne w zapobieganiu zakażenia koronawirusem. Republikanin Thomas Massie z Kentucky, członek Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych, stwierdził w popularnym twittcie, że CDC „przekształciło się w Ministerstwo Prawdy” Rzecznik CDC odpowiedział na to stwierdzeniem, że „niewielkie zmiany dokonane w sformułowaniach (…) nie wpłynęły na ogólną definicję”.
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że o 100 proc. skuteczności „szczepionki” mówili również nasi „eksperci” (zaszczepiony nie będzie zarażał, bo nie będzie zarażony). Twierdzili też, że po przyjęciu szczepionki zmniejszy się liczba zakażeń i uda się zwalczyć zarazę. Znajdziemy się na „ostatniej prostej” do mety, czyli końca pandemii. Jak wiemy nic z tych rzeczy nie było prawdą. Wyszczepione pod korek państwa notują nie spadek, ale wzrost zakażeń. Rośnie liczba ciężkich przypadków i zgonów wśród biorców preparatu eksperymentalnego noszącego mylącą nazwę szczepionki. Końca zakazów i obostrzeń nie widać. Nasi „specjaliści” nie potrafią nawet oryginalnie kłamać, tylko zrzynają wszystko od Amerykanów. Szkoda, że nie skopiują i nie przeniosą na nasz grunt anglosaskiego systemu szkolnictwa wyższego. Może wtedy nasze dwie najlepsze uczelnie nie plasowałyby się w piątej setce rankingu szanghajskiego uczelni wyższych, tylko nieco wyżej.
Strona Independent, brytyjskiego dziennika o charakterze lewicowym, poinformowała w połowie stycznia, że David Frost nazwał lockdown „poważnym błędem”, wzmacniając w ten sposób krytykę nękanego Borisa Johnsona, który walczy o pozostanie na stanowisku. Były minister ds. Brexitu – który zrezygnował w zeszłym miesiącu – powiedział, że było zbyt mało głosów „rzucających wyzwanie epidemiologom” nazywając noszenie masek i przepustki Covid „rzeczami, które nie działają”.
Notabene noszenie masek było również nieskuteczne w czasie, gdy szalała hiszpanka po I wojnie światowej. Wbrew kłamstwom medialnym, które wmawiały nam, że noszenie namordników w czasie pandemii grypy w 1918 r. uratowało wiele istnień, fakty były inne. Udowadniał to w pracy „The Great Influenza: The Story of the Deadliest Plague in History” John M. Barry. „Maski noszone przez miliony były bezużyteczne i nie mogły zapobiec grypie” – napisał Barry w swej pracy wydanej prawie dekadę temu. Wtedy najwyraźniej nie było jeszcze zapotrzebowania na „nową prawdę” Nowego Ładu, według której maski działają, dystans działa, lockdown działa. Nie działa jedynie służba zdrowia, ale kto by się tym martwił. Nadmiarową liczbę zgonów podciągnie się pod kowid. Pod „straszną pandemię” która pochłonęła tyle ofiar.
„Chciałbym, aby rząd wykluczył blokady na przyszłość, uchylił przepisy, zakończył je. Nie stać nas na to, to nie działa” – powiedział David Frost podcastowi Daily Telegraph. „Przestańmy robić kowidowy teatr – paszporty szczepionkowe, maski, to rzeczy, które nie działają – i skupmy się na rzeczach, które działają. Rzeczy takie jak wentylacja, leki przeciwwirusowe, odpowiednia pojemność szpitala – na tym musimy się skoncentrować”. Coraz więcej państw zdaje się uważać podobnie. A niektóre z nich ośmielają się podążać ścieżką rozsądku, czyli robić to, co od samego początku tej niebywałej hucpy robi Szwecja. I do czego namawiało wielu medyków, za co ciągano ich po sądach lekarskich.
Punkt krytyczny osiągnięty?
Publicysta Off-Guardian zauważa: „Wojna psychologiczna o nazwie «Apokaliptyczna Pandemia» zaczyna przekraczać swoją datę ważności. Po prawie dwóch latach masowej histerii wywołanej wirusem, który powoduje łagodne do umiarkowanych objawy przeziębienia lub grypopodobne (albo nie powoduje żadnych objawów) u około 95 proc. zarażonych, a ogólna śmiertelność infekcji wynosi około 0,1 proc. do 0,5 proc., nerwy ludzi znajdują się w strzępach” Po wzmożeniu przychodzi apatia. Wyczerpanie. Dotyczy to nawet ludzi mocno zaangażowanych w szerzenie kultu kowidiańskiego. Następuje fala apostazji, porzucania wiary w idola o nazwie COVID-19.
Dane Swiss Policy Research mówią, że do końca marca 2021 r. zmarło blisko 3 min ludzi, u których „wykryto” bardzo problematycznymi testami PCR patogen SARS-COV-2. Przy blisko 8 miliardach mieszkańców ziemi i przy globalnym wskaźniku infekcji wynoszącym od 10 proc. do 30 proc., daje to średnią globalną śmiertelność (IFR) od 0,1 proc do 035 proc Dla porównania, pandemia grypy z 1918 r. przyniosła globalną śmiertelność wynoszącą około 23 proc. (40 milionów zgonów na 1,8 miliarda ludzi).
Klaus Schwab powiedział swego czasu: „pandemia to rzadkie i wąskie okno okazji do refleksji, ponownego wyobrażenia i zresetowania naszego świata” Off-Guardian zauważa, że wprawdzie to okno, czyli zarządzanie trwogą kowidową, wywołaną sztucznie przez macherów, zdaje się zamykać, ale, ku rozczarowaniu globalistów typu Schwab, „kryzys pandemiczny” nie doprowadził do „przeobrażenia” świata i jego „zresetowania” „Najwyraźniej globalni kapitaliści (GloboCap) nie docenili potencjalnego oporu wobec wielkiego resetu i nie wzięli pod uwagę, że trzeba jednak więcej czasu potrzebnego na zmiażdżenie oporu ludzi”.
Protesty społeczne narastają na całym świecie, mimo że informacje na ich temat są banowane w mediach społecznościowych, a w mainstreamowych prawie w ogóle się nie pojawiają. A jeśli już, to opatrzone odpowiednim, zmanipulowanym, komentarzem. My, starsi odbiorcy tych wieści przenikniętych kłamstwem lub półprawdami znów możemy się poczuć jak w czasach minionych. Kiedy alternatywą dla kłamstw Dziennika Telewizyjnego były łgarstwa Polskiego Radia. Przeciwko narastającemu oporowi rządzący nami tyranii (ci globalni i ci lokalni) zrobić mogą niewiele. Jedyne, co może powstrzymać opór, to działania jawnie totalitarne lub straszenie takimi działaniami, jak w przypadku „dobrej zmiany” i jej nowych sanitarystycznych pomysłów. Jednak zastosowanie takich metod oznaczałoby samobójstwo. Dlaczego?
G Hopkins zwraca uwagę na to, że totalitaryzm nowej normalności nie może przedstawiać się jako totalitaryzm czy nawet autorytaryzm. Nie może przyznać się do swojej politycznej natury. „Aby istnieć, nie może istnieć” ujmuje skrótowo aspekt sprawy publicysta Off-Guardian. Mówiąc prościej – aby móc działać na sposób totalitarny, musi ukryć istotę totalitaryzmu – przemoc użytą w celu ujednolicenia i podporządkowana społeczeństwa. Stąd totalitaryzm Nowego Ładu „jawi się nam jako zasadniczo dobroczynna odpowiedź na «globalny kryzys zdrowotny”.
Czy wobec topniejącej niczym sól w ukropie wiary w pandemię globalni bandyci stworzą pandemię rzeczywistą? Wyhodują (a może już wyhodowali) patogeny niosące śmierć w skali światowej? I rozniosą je po całym globie, sprawiając, że ludzie zaczną „masowo umierać” nie na ekranach telewizorów, ale w realu? Trupy słać się będą nie przed kamerami, ale na ulicach? „Chodzi oto, że jeśli zamierzasz w pewnym momencie utrzymać masy w bezmyślnym szaleństwie przyprawiającym o zawrót głowy z powodu «apokaliptycznej globalnej pandemii, musisz w pewnym momencie stworzyć rzeczywistą apokaliptyczną globalną pandemię. Fałszywe statystyki i propaganda poniosą cię przez jakiś czas, ale w końcu ludzie będą musieli doświadczyć czegoś co najmniej przypominającego rzeczywistą niszczycielską ogólnoświatową plagę, w rzeczywistości, nie tylko na swoich telefonach i telewizorach”
Czy barany rykną?
Globaliści w swej niebotycznej pysze i pewności siebie zaszli tak daleko, że zaczęli narażać się nawet wiernym wyznawcom kultu kowida i uniżonym sługom lokalnych satrapów zwanych „rządami narodowymi” ulegle wprowadzającym w swych krajach wszystkie tak nielegalne jak absurdalne zarządzenia i obostrzenia. Wystarczy, że dostaną na to zlecenie z góry. I to „góry” bardzo wysokiej. Kowidianie naprawdę uwierzyli, że „szczepionki” ochronią ich przed infekcją. A niektórzy zapewne uwierzyli również w to, że po zaszprycowaniu staną się młodzi, piękni i bogaci. A może nawet nieśmiertelni.
Przecież „eksperci” od epidemiologii, tacy jak Rachel Maddow (amerykańska dziennikarka radiowa i telewizyjna z mediów mainstreamowych) zapewnili ich: „Teraz wiemy, że szczepionki działają na tyle dobrze, że wirus zatrzymuje się u każdej zaszczepionej osoby” – powiedziała Maddow w swoim programie wieczorem 29 marca 2021 r. „Zaszczepiona osoba, która zostaje narażona na kontaktzwirusem [może być spokojna o siebie], wirus jej nie zaraża, wirus nie może wtedy wykorzystać tej osoby, aby przejść na inną. Nie może wykorzystać osoby zaszczepionej jako gospodarza, aby zarazić więcej osób”
Wiemy, jak niewiele prawdy tkwiło w zapewnieniach ludzi pokroju dziennikarki Maddow, jak się okazuje pederastki dumnie obnoszącej się ze swymi skłonnościami, eksperta Horbana czy Simona (czy ci źli, bezrozumni ludzie odpowiedzą za sianie strachu, agresji oraz ubliżanie obywatelom państwa polskiego?). Dziś pani (?) Maddow milczy skromnie w obliczu faktów, że zaszczepieni i przenoszą, i chorują, i (czasami) umierają. Jak każdy człowiek. A co równie ważne, do wyszczepieńców dochodzą trwożne wieści, że jeśli chcą żyć, będą musieli szprycować się kompulsywnie. Oczywiście paranoikom, hipochondrykom i histerykom to absolutnie nie przeszkadza. Oni mogą się szczepić w dzień i w nocy, przez okrągły rok. Pamiętajmy jednak, że zdecydowana większość „szczepów” to konformiści, mówiąc uprzejmie dla nich. Ludzie stadni. Jednak poczucie rozsądku w nich niewygasło. Podobnie jak instynkt samozachowawczy. Więc „rozporządzenia” nakazujące „nadstawianie ramienia” co kwartał, aby móc pracować, uczęszczać do szkoły lub zjeść w restauracji, mogą się w końcu również im nie spodobać. I sprawić, że i oni dojdą do wniosku, że dla „dobra swojego i innych” należy od czasu do czasu podnieść głowę, a nie tylko pokornie zginać ją do gołej ziemi.
„Wielu z tych ludzi (tj. nie-fana- tycy) zaczyna podejrzewać, że być może to, co my «w kapeluszach z folii aluminiowej, zaprzeczający kowidowi, antyszczepionkowcy, ekstremiści zajmujący się teorią spiskową*, mówiliśmy im przez ostatnie 22 miesiące, mogą nie być tak szalone, jak początkowo sądzili”
Obłęd przygasa, ale nie gaśnie
Osoby, które uległy I światowej wojnie psychologicznej, trwającej od dwu lat, wstydzą się tego. Tak jak wstydzą się ci, którzy swoje awanse i wyniesienia zawdzięczali partii komunistycznej, noszącej nazwę PZPR. Zarówno jedni, jak i drudzy racjonalizują, rewidują historię i po prostu wymyślają wszelkiego rodzaju wyrachowane bzdury. Kowidowi konformiści mówią, że jesteśmy teraz wywiecie po szczepieniu” lub że „nauka się zmieniła” lub że „Omicron jest inny” aby uniknąć konieczności przyznania się, że są ofiarami wojny psychologicznej wywołanej przez globalistów i masowej histerii.
Swoim wnukom będą mówić, że „takie były czasy” i że „nie ma prawa osądzać ich nikt, kto w tych czasach nie żył” I tak będzie przechodzić skurwysyństwo z ojca na syna, z dziada na wnuka. Z matki na córkę, z babki na wnuczkę. Jak to się dzieje w przypadku budowniczych „Polski Ludowej” i ich dziedziców.
Ci ludzie, podobnie jak wspomniani „budowniczowie” i „utrwalacze”, nie przyznają się, że stchórzyli, że nie okazali się ludźmi przyzwoitymi, grając w jednej drużynie z nędznikami gnębiącymi tych, którzy pragnęli dać świadectwo prawdzie mówiącej, że Polacy to naród ludzi wolnych, że ci, którzy chcą nimi rządzić batem, śliną, bluzgiem zawiodą się, przegrają, zginą, w takim czy innym tego słowa znaczeniu („śmierć wrogom Ojczyzny!”).
„Będą kręcić, wykazywać niejednoznaczność sytuacji, racjonalizować i kłamać przez zaciśnięte zęby, aby przekonać siebie i swoją publiczność, że kiedy gówno uderzyło w wentylator, nie należeli do tych, którzy dodatkowo rozgniatali je obcasami”.
Nie można zapominać zachowania tych osób, z jakim mieliśmy do czynienia przez ostatnie dwa lata. Ale nie traćmy też z oczu ostatecznej stawki. Tak, oficjalna narracja w końcu się rozpada, a kult kowidian zaczyna implodować, ale to nie znaczy, że ta walka się skończyła. GloboCap i ich marionetki w rządach poszczególnych państw nie zamierzają anulować całego programu o nazwie „nowa normalność” udawać, że ostatnie dwa lata nigdy się nie wydarzyły..! z wdziękiem wycofają się do swoich luksusowych bunkrów w Nowej Zelandii i mega-jachtów. Ruchy totalitarne i kulty śmierci zazwyczaj nie przemijają z wdziękiem [podk. R.K.], Zwykle giną w orgii bezsensownej, nihilistycznej przemocy, gdy sekta lub ruch desperacko stara się utrzymać władzę nad swoimi chwiejnymi członkami (…) I w takiej właśnie sytuacji jesteśmy w tej chwili… lub wkrótce będziemy”
Czy nie jest zastanawiające, dlaczego tak wiele rządów, w tym „dobrej zmiany” zamiast – jak obiecały – luzować obostrzenia, chce jeszcze bardziej dokręcać śrubę i uczynić za pomocą niebotycznych kar finansowych nędzarzyztych obywateli, którzy walczą o poszanowanie praw obywatelskich i wolności? A jeśli nie dokręcać, to przynajmniej utrzymywać na takim poziomie, jak w chwili wybuchu rzekomej pandemii?
„Miasta, stany i kraje na całym świecie posuwają się naprzód we wdrażaniu zasad nowej normalności mających zapewnić społeczeństwom bezpieczeństwo’ biologiczne, mimo że nie ma już dla tego żadnego wiarygodnego uzasadnienia” pisze Off-Guardian. „Austria przeprowadza przymusowe «szczepienia». Niemcy przygotowują się do tego samego.
Francja wprowadza krajowy system segregacji, aby ukarać «nie- szczepionych». Grecja nakłada grzywny na «nieszczepionych» emerytów. Australia prowadzi «obozy kwarantanny*. Szkocja. Włochy. Hiszpania. Holandia. Nowy Jork. San Francisco. Toronto. Lista jest długa”
Jak się to skończy?
Co będzie dalej? CJ Hopkins uważa, że „zbliżamy się niebezpiecznie do punktu, w którym GloboCap będzie musiał przejść na pełny faszyzm, jeśli chce dokończyć to, co zaczął. Jeśli tak się stanie, sprawy przybiorą bardzo zly obrót. Wiem, że już teraz nie jest dobrze, ale stanie się jeszcze gorzej” Będzie tak źle jak w bunkrze Hitlera w ostatnich dniach jego życia. Czy jak w sektach oblężonych przez siły porządkowe, w których guru, chcąc umknąć sprawiedliwości, popełnia samobójstwo, a wraz z nim muszą zrobić to pozostali członkowie sekty. „Tak dzieje się z ruchami totalitarnymi i kultami śmierci, gdy czar zostanie złamany, a ich oficjalne narracje się rozpadną. Kiedy schodzą na dół, próbują zabrać ze sobą cały świat. Nie wiem jak wy, ale mam nadzieję, że uda nam się tego uniknąć”
Wbrew wielu przepowiedniom komunizm nie upadł w apokaliptycznym zgiełku, tylko się przepoczwarzył. Bo miał w co – bliskich mu ideologii i związanych z tym korzyści politycznych i ekonomicznych było aż nadto. Czy globaliści
i trzymani przez nich na smyczy przedstawiciele rządów poszczególnych krajów będą mieli dokąd uciec, gdy kurz opadnie i ukaże się ich makabryczna facjata? Czy zginą, wciągając i nas w otchłań? Z dwojga złego niech już lepiej uciekają przezte swoje Zaleszczyki, zostawiając nas w spokoju i samych w obliczu Niewiadomego.
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych