Jacek Komuda, DoRzeczy, nr 10, 7-13.03.2022 r.
Życie sławnego rycerza z Garbowa było spełnieniem kolejnych ideałów średniowiecznego rycerza: wierności, pobożności, męstwa, honoru i – na sam koniec – poświęcenia życia za wiarę i obronę granic
Jednym z największych osiągnięć dyplomatycznych Zawiszy Czarnego było doprowadzenie do spotkania Jagiełły i króla Zygmunta Luksemburskiego na Spiszu w marcu 1423 r. Władca Polski i Litwy wycofał się wówczas z popierania czeskich husytów oraz pomocy w rozprawieniu się z nimi. W zamian za to król Czech przestał popierać zakon krzyżacki. Zawarty wówczas traktat przerywał sojusz otaczający Królestwo Polskie.
Zawisza powrócił ze zjazdu jako zamożny rycerz, można powiedzieć – posesjonat, choć jeszcze nie możnowładca. Obaj władcy sowicie wynagrodzili go za usługi, godność i ludzkość, którą przejawiał nawet w kontaktach z nimi, przez całe życie godząc zwaśnionych i niechętnych władców, królów i książąt. Jagiełło mianował go starostą na Lubowli. Rycerz otrzymał także starostwo kruszwickie, poza tym Zygmunt Luksemburski zapisał mu 600 florenów na Koszycach, a także obdarował dobrami ziemskimi. W ręce Zawiszy trafił wówczas Sabinów na dzisiejszej Słowacji.
Dochody z misji dyplomatycznych i gospodarki sprawiły, że był w stanie rozszerzyć stare i nabyć nowe włości. Przede wszystkim wykupił od Piotra z Kurowa zamek w Rożnowie wraz z okolicznymi wsiami, stając się panem prawdziwie rycerskiej siedziby. A w 1425 r. wszedł w posiadanie klucza okolicznych włości: Jelni, Gurowa, Posadowa, Glin- nika, Bartkowa, Załęża, Gródka i innych; mało kto wie, że od tego czasu pisał się jako Zawisza z Rożnowa, a nie z rodzinnego Garbowa, który pozostawił mniej zamożnym braciom. Kolejne włości nabył na Rusi – Staresioło w ziemi lwowskiej oraz Wilkowice i Rybnice pod Śniaty- niem. Sulimczyk, mający wówczas ok. 50 lat, mógł więc powiesić miecz na ścianie i oddać się życiu szlachcica, które nieco ponad sto lat później Mikołaj Rej określił mianem „żywota człowieka poczciwego”. To znaczy: gospodarowaniu w dobrach i życiu publicznemu. Zawisza brał udział w sądach i zjazdach – jak na roczkach sądowych w Łęczycy, gdzie rozsądzał spory synów zmarłego Mikołaja z Oporowa. W1424 r. wyprawił w Krakowie ucztę z okazji ślubu króla Jagiełły z Zofią Holszańską znaną jako „uczta trzech królów”, gdyż przybyli na nią Zygmunt Luksemburski i Eryk Pomorski, pan Danii. Nie zaniedbywał również obowiązków małżeńskich; ze związku z pierwszą żoną, której imienia nie znamy, miał syna Mikołaja przeznaczonego do stanu duchownego. Natomiast z drugiej – Barbary z Lubstowa, którą pojął w 1414 r. – miał kolejnych czterech synów: Marcina, Jana, Stanisława i Zawiszę.
Jednak Zawisza nie spoczął na laurach. Najprawdopodobniej na przełomie lat 1426 i 1427 otrzymał od cesarza Luksemburczyka zaproszenie do udziału w krucjacie przeciwko Turkom. Natychmiast odpowiedział na wezwanie. Niestety, decyzja ta miała okazać się najtragiczniejszą w jego życiu.
ZWIĄZEK RYCERZA I TCHÓRZA
Z Zygmuntem Luksemburskim, zwanym pogardliwie Luksemburczykiem, Zawiszą związany był przez całe życie. Kim był ów król: Węgier, Niemiec, od 1419 r. Czech, książę Luksemburga, wreszcie od 1431 r. święty cesarz rzymski? Ocena tej postaci zależy od punktu siedzenia.
Dla historyków niemieckich był zręcznym dyplomatą, usiłującym pogodzić sprzeczności rozlicznych królestw i krajów, którymi władał. Nie sposób odmówić mu talentów, za jego czasów kwitł handel, bogaciły się miasta, powstawały nowe szlaki handlowe. A jednocześnie z punktu widzenia rycerskiej cnoty polskiej był tchórzem i kłamcą. Człowiekiem, którego nikczemność oddaje najlepiej jego imaginacyjny portret Albrechta Durera. Człowiekiem, który całe życie knuł spiski i intrygi, jednak był zbyt chwiejny, aby doprowadzić je do końca. Gdyby nie to, że wielokrotnie zdradzał sojuszników, byłby śmiertelnym wrogiem Królestwa Polskiego i Litwy. To właśnie Luksemburczyk sprzymierzony z Krzyżakami od 1392 r. był współtwórcą pierwszej koncepcji rozbioru Polski. Przed wielką wojną wymusił na Krzyżakach ogromną daninę 340 tys. dukatów, obiecując uderzyć od południa na Królestwo Polskie. Jednak znając jego charakter, Jagiełło mógł spokojnie pomaszerować na Malbork. Zygmunt bowiem okpił Krzyżaków, zagarnął ich pieniądze i nic nie zrobił, dopiero pod koniec 1410 r. urządził napad na Stary Sącz.
W 1396 r. Luksemburczyk uciekł z bitwy pod Nikopolis, porzucając armię krzyżowców w krucjacie, którą sam zwołał przeciwko Turkom. W 1415 r. zgodził się na spalenie na stosie Jana Husa, któremu wcześniej udzielił gwarancji bezpieczeństwa i wystawił list żelazny. W późniejszych latach walczył z husytami w Czechach i odniósł serię kompromitujących porażek. Powstańcy czescy złoili mu tęgo rzyć pod Witkową Górą, Wyszehradem, Kutną Horą i Niemieckim Brodem.
Jednocześnie ten rozpustnik zdradzający namiętnie swoją żonę Marię Andegaweńską, po niej mąż równie wyuzdanej Barbary Cylejskiej utrzymującej prawdziwy harem kochanków, był człowiekiem pełnym zadziwiających sprzeczności. Ten tchórz i kłamca uwielbiał Zawiszę Czarnego, który wielokrotnie posłował do niego, prowadził negocjacje, towarzyszył w podróżach i walczył – na przykład osłaniając ucieczkę króla pod Niemieckim Brodem. Ten niezwykły związek dwóch ludzi jest dziś wręcz trudny do opisania przez historyków. Być może Luksemburczyk podziwiał i cenił Zawiszę za cechy, których brakowało u niego samego – męstwo i honor. Podobnie hojnie wynagradzał innych polskich rycerzy – jak Ścibora ze Ściborzyc i Andrzeja Balickiego. Nie bez znaczenia było też to, że ojciec Zawiszy, Mikołaj, zginął prawdopodobnie w czasie krucjaty 1396 r. pod Nikopolis. Dariusz Piwowarczyk pisze, że Zawisza otrzymał rycerski pas i ostrogi właśnie z rąk króla Zygmunta Luksemburskiego.
Zapewne wszystkie powyższe powody sprawiły, że w 1427 r. Zawisza zdecydował się stanąć na czele krucjaty antytureckiej zwoływanej przez Luksemburczyka. Nie bez znaczenia było to, że nie występował jako zwykły rycerz, ale jeden z jej przywódców. Zygmunt bowiem powierzył mu misję zwerbowania chorągwi rycerstwa zaciężnego. Sulimczyk osiągnął właściwie wszystko, o czym mógł marzyć giermek i rycerz z ubogiego Garbowa – sławę, bogactwo i znaczenie. Brakowało mu jednak tej jednej, tak ważnej dla rycerza cechy – udziału w krucjacie. Do udziału w wyprawie zachęcał go król Władysław Jagiełło. Był to bowiem czas, kiedy do Korony Polskiej przybywać zaczęły pierwsze poselstwa tureckie, starając się zniechęcić władcę do wsparcia króla Zygmunta. Ten zaś z kolei rozpowszechniał plotki, że Polska zawarła tajne porozumienie z Turcją. Na dworach znów zaczęła powracać antypolska retoryka z czasów przed Grunwaldu, kiedy Krzyżacy oskarżali nasz kraj o wspieranie pogan. Nic więc dziwnego, że wysłanie na krucjatę jednego z największych rycerzy oddalało podobne zarzuty od Władysława Jagiełły. W takiej oto sytuacji w maju lub czerwcu 1427 r. Zawisza z potężną chorągwią lub hufcem zaciężnych rycerzy przekroczył Karpaty.
ODRODZENIE TURCJI
W tym samym czasie na Bałkanach kolejne księstwa i królestwa waliły się pod tureckim naporem. Po klęsce Serbów i ich sprzymierzeńców na Kosowym Polu, po podboju Bułgarii w 1393 r. i kompromitującej klęsce krucjaty pod Nikopolis wydawało się, że lada chwila sułtan napoi konie w Dunaju i postawi stopę na Węgrzech. Bajazyd Błyskawica podbił Siwas i Kajseri w Anatolii, tworząc potężne i niebezpieczne imperium, które usiłowało zdobyć Konstantynopol, będący już tylko żałosną resztką dawnego cesarstwa wschodniorzymskiego.
Jednak w 1402 r. sułtan został zaatakowany przez jeszcze potężniejsze państwo Tamerlana, spadkobiercy Czyngis-chana, któiy pobił Bajazyda i jego lenników pod Ankarą, sułtana uwięził, a potem obwoził w klatce, pokazując, jak łatwo skończyła pod jego mieczem potęga Osmanów. Turcja została podzielona, ale po śmierci Timura władzę przejął Mehmed 1, jeden z synów obalonego sułtana, po czym zawierając sojusz z Bizancjum, zdołał pokonać pozostałych braci. Kiedy w 1421 r. na tron wstąpił jego potomek Mehmed II, rozpoczął kolejne podboje na Bałkanach, stając się śmiertelnym niebezpieczeństwem dla Węgier. Gdy w lipcu 1427 r. zmarł Stefan Lazarević, despota Serbii, lennik sułtana, Zygmunt Luksemburski postanowił wejść w posiadanie Belgradu i Golubaca – naddunajskiej twierdzy położonej w pobliżu granicy z Wołoszczyzną i Siedmiogrodem. Zajęcie tych dwóch fortec pozwoliłoby na stworzenie linii obronnej opartej na rzece. Zygmunt zwołał wspomnianą krucjatę, jednak przybyłe na Węgry siły rycerstwa skierował w zupełnie inną stronę. Postanowił najpierw uzależnić od siebie Hospodarstwo Wołoskie. Taka zmiana celów była typowa dla tego niezdecydowanego i chwiejnego człowieka. W podobny sposób Zygmunt zmarnował już wcześniej zebrane z trudem w 1408 r. wojska krzyżowców, kierując je do walki z Bośnią zamiast z Turkami.
ZAWISZA NA WOŁ0SZCZYŹNIE
Tymczasem Księstwo Wołoskie, leżące na styku interesów tureckich i węgierskich, rozrywane było walką pomiędzy dwoma pretendentami do hospodarskiego tronu: Danem, którego popierał Luksemburczyk, i Radu Łysym, zwanym Praznaglavą. Ten ostatni cieszył się wsparciem Turków, którzy wielokrotnie interweniowali w jego obronie i osadzali na tronie. Na przełomie lat 1426 i 1427 ponownie wkroczył do księstwa i odzyskał władzę (jak podaje Ilona Czamańska w „Mołdawii i Wołoszczyźnie wobec Polski…”).
Zygmunt postanowił zatem najpierw odzyskać tron dla wiernego lennika. Kiedy próba pochwycenia żywcem Raduła się nie powiodła, skierował tutaj przybywające z Polski i Niemiec siły krzyżowców. Niemal na pewno Zawisza Czarny wziął udział w tej kilkumiesięcznej, trwającej aż do końca lipca kampanii, która skończyła się osadzeniem na wołoskim tronie Dana. Nowy władca natychmiast udzielił pomocy Zygmuntowi. Dariusz Piwowarczyk podaje, że dowództwo nad posiłkami wołoskimi powierzono właśnie Zawiszy Czarnemu z Rożnowa.
W tym samym czasie jednak Zygmunt stracił szansę na pokojowe uzyskanie Golubaca. Prowadził bowiem negocjacje z księciem Jeremiaszem, który władał miastem i zamkiem. Po śmierci despoty Lazarevicia nie uznał jego następcy i był gotów odstąpić twierdzę za 12 tys. dukatów. Zamiast się zgodzić, Zygmunt rozpoczął kampanię krętactw, usiłując podważyć legalność władzy Jeremiasza nad miastem. Skończyło się to fatalnie – pod koniec roku 1427 książę za taką samą sumę poddał się sułtanowi Mehme- dowi II. Wojska osmańskie natychmiast zajęły twierdzę, stwarzając zagrożenie dla granic Węgier. Wówczas rozwścieczony Zygmunt postanowił zdobyć ją siłą. Ledwie skończyła się zima, skierował pod Golubac armię krzyżowców. Tym samym wpadł w pułapkę, w której poza nim zatrzasnęło się wielu wodzów węgierskich, bałkańskich i… polskich.
PUŁAPKA BAŁKAŃSKA
Jeszcze przed zdobyciem Konstantynopola Turcja była tak rozległym imperium, że ściągnięcie głównych sił z Anatolii w celu obrony Bałkanów trwało długie miesiące. Tak właśnie myśleli dowódcy krucjat; zakładali, że jeśli niespodziewanie zaatakują posiadłości tureckie w Serbii, Bułgarii lub na Wołoszczyźnie, to zdołają osiągnąć wielkie sukcesy i umocnić zdobyte tereny, zanim ogromna armia Wielkiej Porty zbierze się i przeprawi przez Dardanele. Jest wręcz zadziwiające, że od XIV do XVII w. bez przerwy popełniano ten sam błąd, nie doceniając szybkości przemarszu i mobilizacji armii tureckiej. Bo koniec końców prawie zawsze ten plan zawodził, a Turcy zjawiali się na polu walki znacznie wcześniej, niż ich wyczekiwano! W1396 r. armia Bajazyda zaskoczyła krzyżowców oblegających Nikopolis. A w 1444 r. niespodziewanie przeprawiła się do Europy i zadała klęskę wojskom Władysława Warneńczyka, kiedy nikt nie spodziewał się tak szybkiego przemarszu.
Taki sam los spotkał armię krzyżowców pod Golubacem. Twierdza broniła się dzielnie, Zygmunt zarządził zatem oblężenie, nie spodziewając się, że Mehmed II po prostu go uprzedzi.
Oblężenie Golubaca jest słabo opisane w historiografii. Historycy ograniczają się w zasadzie do cytowania Długosza, który wystawił piękne epitafium Zawiszy. Jednak do dziś nie wiadomo, czy przedstawiona przez niego wersja wydarzeń jest prawdziwa. Tak czy owak, Luksemburczyk przeraził się Turków do tego stopnia, że wysłał do nich posłów i rozpoczął układy. Ostatecznie doszło do zawarcia zawieszenia broni na trzy lata – Węgrzy i Niemcy mieli zwinąć oblężenie, Turcy zaś pozwolić im wycofać się na północną stronę Dunaju. Jednak sułtan nie dotrzymał warunków i zaatakował przeprawiające się przez rzekę wojska krzyżowców. To ważne, gdyż był to ten sam Mehmed II, który 17 lat później wyrzucał niedotrzymanie pokoju naszemu królowi Władysławowi Warneńczykowi.
Według Długosza Zawisza pozostał na południowym brzegu, chociaż Zygmunt przysłał mu łódź, aby umożliwić odwrót. Być może tak jak pod Niemieckim Brodem Sulimczyk osłaniał do końca ucieczkę króla. „Jako nader gorliwy strażnik honoru rycerskiego, uważając za rzecz niegodną puszczanie swych towarzyszy, wybrał pozostanie z nimi” – pisał kronikarz. Co więcej, Długosz kazał mu włożyć lśniącą zbroję i dosiadłszy małego konia, w eskorcie dwóch pieszych wyruszyć naprzeciwko całej armii tureckiej. Wydaje się, że możemy włożyć to między bajki, nigdy w czasie życia Zawisza nie podejmował takich szaleństw jak samotna szarża na przeważającego wroga. Prawdopodobne jest raczej, że walczył wraz z pozostałymi Polakami i Wołochami w obronie przeprawiającej się armii, wreszcie został wzięty do niewoli. „Z powodu lśniącej zbroi i połowy czarnego orła, który nosił jako herb na rycerskim stroju okrywającym zbroję, uważano go za króla lub księcia”.
Rycerz w zasadzie nie musiał obawiać się o życie. Bogatych jeńców Turcy oszczędzali, poza tym Zygmunt Luksemburski nieraz już wykupywał go z niewoli. Niestety, stało się inaczej – niespodziewanie między dwoma spahisami powstał spór o to, do kogo należy możny jeniec, za którego można było spodziewać się dobrej zapłaty. „Jeden i drugi [Turek] rościł sobie do niego pretensje z powodu budzącej poważanie godności królewskiej, którą w ich przekonaniu piastował. Ale ponieważ słabszy nie może stawić oporu silniejszemu, wyciągnąwszy oszczep [Turek] ściął głowę Zawiszy”, aby nikt nie wzbogacił się na jeńcu. Stało się to prawdopodobnie w murach Golubaca, gdyż tam spędzono wziętych do niewoli rycerzy. Głowę Sulimczyka odniesiono sułtanowi, a jego ciało pogrzebali później Serbowie. Pozostali rycerze zostali wykupieni przez Zygmunta Luksemburczyka. Król Niemiec i Węgier szczerze żałował śmierci wiernego dworzanina, pisząc: „Zawisza z pewnością jawi się całemu światu jako rycerz najdzielniejszy i najbardziej’ biegły w rzemiośle”. Zygmunt przyznał wdowie Barbarze roczną rentę w wysokości 300 florenów, prosił też wielkiego księcia Witolda o opiekę nad osieroconą rodziną. Ciała ani grobu rycerza nigdy nie odnaleziono, symboliczny pogrzeb odbył się w kościele o.o. Franciszkanów w Krakowie. A sam bohater pozostał już na zawsze ideałem najwierniejszego z rycerzy Królestwa. W sytuacji, w której dziś znalazła się Korona, jego poświęcenie i ofiara nabierają nowego wymiaru dla współczesnych Polaków.
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych