Jacek Frankowski, Warszawska Gazeta, nr 44, 4-9.11.2022
Wydawało się, że tematyka pandemiczna wytraciła swoją dynamikę. Rzeczywistość pokazuje, że jest wprost przeciwnie. Wypływające na powierzchnię skrywane dotąd fakty ujawniają porażające rozmiary przekrętów i matactw instytucji europejskich, które miały stać na straży praworządności i ochrony zdrowia mieszkańców naszego kontynentu. Przykłady? Bardzo proszę:
Holenderski europoseł Rob Roos ujawnił prawdę o braku badań szczepionki Pfizera na transmisję koronawirusów przez zaszczepionych. Szczegółowo tę aferę opisała Aldona Zaorska w WG nr 42 w artykule zatytułowanym: „KO- RONAWIRUS – NAJWIĘKSZY SKANDAL XXI WIEKU. Ujawniamy! Szczepionka Pfizera dopuszczona bez badań”, więc ograniczę się do skrótowego przypomnienia afery.
W trakcie pracy speckomisji PE ds. C-19 w dn. 10 października holenderski europoseł Rob Roos zadał pytanie reprezentującej firmę Pfizer Janinę Smali: „Czy szczepionka Pfizer Covid została przetestowana pod kątem zatrzymania transmisji wirusa przed wejściem na rynek?”. Wobec zwlekania J. Smali z odpowiedzią Rob Roos kontynuował:
„Jeśli nie, powiedz to wyraźnie. Jeśli tak, czy chcesz udostępnić dane tej komisji? Naprawdę chcę prostej odpowiedzi, tak lub nie, i nie mogę się jej doczekać”
Przyciśnięta do muru Janinę Smali, prezes działu międzynarodowych rynków rozwiniętych firmy Pfizer, odpowiedziała: „Jeśli chodzi o pytanie, hm, czy wiedzieliśmy o zatrzymywaniu transmisji wirusa przez szczepionkę przed wejściem na rynek? Nie”
Afera polega na tym, że podstawowa kwestia skuteczności szczepionek została pominięta w programie badań, a pomimo tego szczepionka został dopuszczona do prowadzenia masowych szczepień przez amerykańską FDA i europejską EMA.
Tyle że to nie jest koniec afer związanych z dystrybucją preparatu mRNA firmy Pfizer na europejskim rynku. Pierwszym elementem tej afery, mało spopularyzowanym, jest umowa KE z Pfizerem, która dotyczy również Polski, że producent szczepionek nie ponosi odpowiedzialności za skutki przyjęcia szczepionki oraz że kwoty zamówionych dawek są niepodważalne i ustalona zapłata będzie egzekwowana nawet w przypadku odmowy przyjęcia dostawy.
Tyle że to nie koniec afer szczepionkowych. W piątek 14 października Prokuratura Europejska
(EPPO) potwierdziła, że prowadzi dochodzenie w sprawie zakupu szczepionek przeciwko Covid w Unii Europejskiej. Zadaniem Prokuratury Europejskiej jest prowadzenie dochodzeń i ściganie przestępstw gospodarczych przeciwko interesom finansowym Unii Europejskiej. Co jest przedmiotem prowadzonego śledztwa, EPPO nie ujawniła. Tyle że można powód podjęcia śledztwa kojarzyć z zarzutem postawionym przez chorwackiego europosła Mislava Kolakuśica, który w trakcie konferencji prasowej stwierdził:
„Zakup 4,5 miliarda dawek szczepionki Covid-19 dla 450 milionów mieszkańców UE jest największym skandalem korupcyjnym w historii ludzkości”.
Jak doszło do tego skandalicznego kontraktu? UE wstępnie zakontraktowała u Pfizera BioNtech 2,4 mld dawek do 2023 r. W styczniu 2022 r. na stronie Komisji Europejskiej potwierdzona została zwiększona liczba 4,6 mld zakontraktowanych dawek szczepionek Pfizera BioNtech przeciw C-19.
Liczba mieszkańców UE to blisko 450 min. Ilość zakontraktowanych dawek w przeliczeniu na jednego mieszkańca UE, wliczając niemowlęta, wynosi 10,2 dawki.
W tej puli zakupowej znalazło się także ponad 200 min dawek szczepionek zakontraktowanych za pośrednictwem UE przez polskie MZ (ponad pięć dawek dla każdego Polaka, wliczając niemowlęta), z których przyjęcia nie można rezygnować i odmówić zapłaty.
25 min dawek za 2,5 mld zł będących od dawna w dyspozycji MZ zbliża się do kresu ważności z końcem roku. Trzeba je będzie zutylizować. Tymczasem trwają dostawy szczepionek do Polski kolejnej puli 67 min dawek za ponad 6 mld zł, na których zaaplikowanie sobie nie ma chętnych, ale minister Niedzielski usilnie namawia rodaków do przyjęcia czwartej dawki, co można odczytać jako zastępczą formę kosztownej utylizacji.
Na czym konkretnie polega afera z zakupem szczepionek od Pfizera, że sprawą zajęła się Prokuratura Europejska? O skandalicznych zapisach w umowie zdejmujących z producenta odpowiedzialność za skutki szczepień jeszcze się nie wspomina. Sprawa ma swój początek w kwietniu 2021 r., gdy „The New York Times” podał, że przewodnicząca KE Ursula von den Leyen negocjowała poprzez komunikator internetowy zakup 1,8 miliarda dawek szczepionki przeciw COVID-19 z szefem Pfizera Albertem Bourlą.
Informacja wzbudziła zainteresowanie dziennikarza portalu EUobserver i holenderskiej europosłanki Sophie in’t Veld, która zwróciła się do biura przewodniczącej KE o udostępnienie treści tych rozmów. Odpowiadając, wiceprzewodnicząca KE Vera Jourova stwierdziła, że komunikaty „krótkotrwałe i efemeryczne” nie są archiwizowane.
Odpowiedź Komisji została uznana przez biuro rzecznika praw obywatelskich UE za niewystarczającą, a rzeczniczka Emily O’Reilly wezwała unijnych urzędników „do bardziej szczegółowych poszukiwań”.
Okazuje się, że wytrwałość w dążeniu do odkrycia prawdy się opłaca. Sprawa dzięki zainteresowaniu opinii publicznej nabrała rumieńców i Europejska Prokuratura chcąc nie chcąc zajęła się sprawą, albo przynajmniej stwarza pozory podjęcia działań mających wyjaśnić tajemnicę negocjacji przewodniczącej von den Leyen z prezesem Bourlą.
Gdy opinia publiczna ekscytuje się odkryciem, że Pfizer nie badał zdolności szczepionek do ograniczenia transmisji koronowirusa przez zaszczepionych, serwis Expose ujawnił wyniki przedklinicznych badań Pfizera na szczurach, które zostały przesłane do EMA, czy Europejskiej Agencji Leków, która teoretycznie powinna stać na straży zdrowia Europejczyków.
Okazuje się, że przedkliniczne badania na zwierzętach skutków wstrzyknięcia mRNA Pfizer/BioN- Tech Covid (BNT162b2) wykazały odwracalny wpływ na wątrobę szczurów, w tym: powiększenie wątroby, wakuolację i podwyższony poziom enzymów (yGT, AST, ALP). W raporcie dotyczącym BNT162b2 dostarczonym EMA przez firmę Pfizer badania na szczurach wykazały, że zawartość nie pozo- staje w miejscu wstrzyknięcia, a stosunkowo duża część (do 18 proc.) całkowitej dawki „szczepionki”trafia do wątroby.
EMA mając wgląd do wyżej przedstawionych wyników badań przedklinicznych, powinna natychmiast zażądać wstrzymania dalszych prac nad szczepionką, która wykazuje wysoce szkodliwe oddziaływanie na organizm zaszczepionego. Tymczasem EMA nie tylko nie zajęła stanowiska wobec niekorzystnych wyników badań przedstawionych przez producenta, aleje utajniła przed opinią publiczną.
Na początku akcji promowania szczepionek przez EMA oglądałem film francuskiego dziennikarza śledczego Paula Labrosse zatytułowany „Śmiertelne skutki uboczne”z2017r.
Film przedstawia porażające przykłady funkcjonowania europejskich instytucji zajmujących się oceną skuteczności i bezpieczeństwa nowych leków. Te pięć lat dzielących nas od premiery
Pfizer robił badania na szczurach, które wykazały, że zawartość nie pozostaje w miejscu wstrzyknięcia, a stosunkowo duża część (do 18%) całkowitej dawki „szczepionki” trafia do wątroby.
filmu z dzisiejszej perspektywy koronawirusowej mogą wydawać się epoką. Przekonamy się jednak, że nie tak zupełnie.
Autor filmu podjął temat walki o dobro pacjenta w kontrze do materialnych interesów potentatów farmaceutycznych, ukazując w jednym z opisanych przypadków niechlubną rolę Europejskiej Agencji Leków -EMA.
PRADAXA, będąca produktem laboratorium Boehringen In- gelheim, odniosła wielki sukces jako lek nowej generacji na rozrzedzenie krwi, który jakoby nie wymagał stałych badań krwi. PRADAXA staje się dzięki temu farmaceutycznym hitem przynoszącym 1 mld euro zysku rocznie.
Po fali entuzjazmu przychodzi zimny prysznic. We Francji PRADAXA wywołuje niepożądane skutki uboczne u 1,6 tys. pacjentów i przyczynia się do zgonów 175 pacjentów w ciągu dwóch lat.
Lekarz Thomas Nenninger to jeden z tych lekarzy, którzy nie podporządkowali się interesom firm farmaceutycznych. Dostrzega problem i w piśmie skierowanym do francuskiego Ministerstwa Zdrowia określa lekmianem”bomby z opóźnionym zapłonem”. Ministerstwo nie wycofuje leku z aptek.
Adwokat rodziny jednej z ofiar śmiertelnych PRADAXY, uczestnika badań klinicznych, odkrywa w prywatnej korespondencji Klausa Dugi, dyrektora medycznego Boehringen Ingelheim, producenta PRADAXY, opinię, że kontrola krwi redukuje ryzyko krwotoku o 30-40 proc. Opinia ta, podważająca innowacyjność – leku nie wchodzi do oficjalnego raportu z badań.
W Europie decyzje o dopuszczeniu leków do obrotu podejmuje EMA – Europejska Agencja Leków. W EMA oceną skuteczności i bezpieczeństwa leków zajmowała się wówczas dyrektor Oddziału Oceny Leków dr Enrica Alteri. w rozmowie przed kamerą nie widzi problemów w kontynuowaniu rozpowszechniania PRA- DAXY na dotychczasowych zasadach. Na wskazane przez reportera informacje zawarte w notatce Klausa Dugi odpowiada, że EMA nie zajmuje się prywatnymi korespondencjami. Gdyby mieli taką wiedzę zawartą w oficjalnej dokumentacji naukowej, to skorzystaliby z niej i nie byłoby rozmowy. Reporter pyta, dlaczego teraz, gdy już wiedzą, nie chcą uwzględnić ujawnionych rewelacji? Pani Alteri przerywa wywiad. Kamera pracuje. Reporter podąża za odchodzącą urzędniczką EMA. Słychać jej głos:”Nas to nie dotyczy. One mają wartość twe- etówTrumpa”. Reporter:”To badanie laboratoryjne, nie tweety”. Ale pani dyrektor nie chce słyszeć o wewnętrznych badaniach laboratorium i nie zmienia zdania w kwestii tak ważnej dla zdrowia pacjentów.
Filmowy obraz powiązań interesów finansowych wielkiej farmacji ze światem medycznym jest porażający. Dobro pacjenta przegrywa w wyścigu po kasę. Powszechna świadomość wpływu tych powiązań na zdrowie w wymiarze populacyjnym, które ujawnia opisany film, a także niezależni publicyści, za co im chwała, jest szansą na uzdrowienia ko- rupcjogennej patologii zmaterializowanych relacji wielkiej farmacji ze znaczącą częścią świata medycyny. Tyle że nie wystarczy wiedzieć, trzeba jeszcze aktywnie wykorzystywać swoją wiedzę.
Lawina udarów i zawałów po kowidzie czy po szczepieniach?
Na razie fakty są takie – mamy dramatyczny wzrost chorób serca, zawałów i zakrzepie u ludzi młodych. Z powodu powikłań po zakażeniu koronawirusem czy z powodu szczepień na Covid-19?
Problemu nie da się ukryć – na całym świecie występuje wręcz lawina zgonów z powodu udarów, zakrzepie, zawałów serca. Ofiarami padają zarówno ludzie starsi, jak i ludzie młodzi, zdrowi, wysportowani, często wręcz wyczynowo uprawiający sport, czyli po prostu zaszczepieni. W Polsce w niektórych województwach wzrost udarów i zawałów u młodych osób (maksymalnie w trzeciej dekadzie życia) wynosi 30 proc, rok do roku. Oznacza to, że o 30 proc, w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrosła liczba udarów i zawałów u młodych ludzi. Wśród osób starszych lawinowy wzrost zgonów odnotowano szczególnie na południu Europy – we Włoszech czy w Hiszpanii. Oficjalne wyjaśnienie? Rekordowe letnie upały. Na pewno były „zaskoczeniem” dla zaszczepionych starszych Włochów czy Hiszpanów, którzy całe życie przeżyli w śródziemnomorskim klimacie. Jak, poza upałami, wyjaśniają to „medycy”?
Winien koronawirus?
„Medycy nie mają wątpliwości, że to jeden ze skutków pandemii i powikłań po wcześniejszym zakażeniu koronawirusem. Przechorowanie COVID-19 zwiększa bowiem ryzyko udaru i zawału serca, ale nie tylko. Na liście możliwych powikłań są też zaburzenia rytmu serca czy zapalenie osierdzia”, pisze na swojej stronie Radio Zet.
I dodaje: ”l nie ma tu znaczenia, czy przebieg choroby był łagodny, czy ciężki. Potwierdzają to badania amerykańskich naukowców z Washington Univer- sity w St. Louis w stanie Missouri (USA). Wyniki tych badań zostały opublikowane w czasopiśmie «Nature»„.
„Najnowsze badania Brytyjczyków opublikowane na łamach «Heart» wykazały, że osoby hospitalizowane [podkreśl, red.] z powodu COVID są 27 razy bardziej narażone na rozwój żylnej choroby zakrzepowo- -zatorowej. Naukowcy z Queen Mary University of London wykorzystali danez Biobanku obejmujące ponad 50 tys. osób, z których u ponad 17 tys. zdiagnozowano COVID-19” możemy z kolei przeczytać na portalu abcZdrowie1.
Bardzo ciekawe, zwłaszcza że wyniki ww. badań nie podają, jaki procent osób dotkniętych zawałem, udarem czy zakrzepicą został wcześniej zaszczepiony na Covid-19. A to o tyle istotna informacja, że wśród „rzadkich powikłań” po szczepieniu występuje także zakrzepica czy ryzyko chorób serca, zwłaszcza u młodych mężczyzn. Tymczasem z dwudawkowej szczepionki zrobiła się już czterodawkowa i wszystko wskazuje na to, że to nie koniec.
Na pewno to wina kowida?
Podkreślić trzeba, że przez ostatnie dwa lata najczęściej wybrzmiewał przekaz, że zagrożone kowidem są osoby starsze i to one trafiały najczęściej do szpitali. Młodzi zaś mieli się szczepić, żeby tych starszych przed chorobą uchronić. Jest więc bardzo interesujące, że lekarze nie podają, ile zaszczepionych osób (choćby i po łagodnym przechorowaniu Co- vid-19) trafiło do szpitali z udarem lub zawałem.
Zamiast rzetelnych danych mamy brnięcie w kolejną narrację o konieczności szczepień, które mają rzekomo powstrzymać kowid i uchronić finalnie przed „późnym powikłaniem”. Dość paranoiczna narracja, bo przecież moc ochrony zapewnianej przez szczepionki znacznie spadła i obecnie nawet według oficjalnych danych nie chronią one przed zachorowaniem, a najwyżej przed ciężkim przebiegiem kowida, w dodatku ta ochrona systematycznie spada – z 99 proc, po wprowadzeniu szczepień do 40 proc, skuteczności pierwszej dawki Pfizera (60 proc, po podaniu drugiej dawki). To zaś oznacza, że pierwsza dawka nie chroni przed niczym, a druga – to loteria prawie taka sama, jak w przypadku niezaszczepienia (albo zachorujesz, albo nie zachorujesz).
Nie zostały opublikowane wyniki jakichkolwiek badań sprawdzających, jaki jest wpływ podawania kolejnych dawek szczepionek na zwiększenie tych skutków niepożądanych, wśród których występuje zapalenie mięśnia sercowego, udar, zakrzepica czy zawał. Może nie zostały przeprowadzone? A może zostały, tylko chodzi o tak wielkie pieniądze, że wyniki zostały ukryte przed ludźmi?
Żeby uświadomić sobie skalę manipulacji, warto wiedzieć, że według danych ECDC odsetek w pełni zaszczepionych osób w wieku 18+ w Polsce w ostatnim tygodniu października 2021 r. wynosił 61,4 proc., czyli ok. 19 341 min na ok. 31,5 min dorosłych Polaków2.To oznacza, że większość młodych Polaków jest zaszczepiona. A jednak wzrost chorób serca właśnie w tej grupie wiekowej oficjalnie nie jest wiązany ze szczepieniami, tylko z rzekomymi powikłaniami po kowidzie. Jak to możliwe, że większość młodych Polaków się zaszczepiła, lekko lub wcale nie przechorowała po tym kowida, a teraz wzrost zgonów w tej grupie wiekowej jest wiązany z powikłaniami po chorobie, którą dzięki szczepieniom mieli przejść łagodnie? Jeśli dla przyszłego udaru nie ma znaczenia sposób przechorowania kowida, a szczepionki, których powikłaniem są choroby serca, mają już tylko zapewniać łagodne przechowanie, to po co się szczepić?
Jak to możliwe, że identyczne . są obserwacje lekarzy na całym świecie, także w społeczeństwach znacznie bardziej „wyszczepionych” niż Polacy, ale ludziom wciąż narzuca się kolejne dawki dwudawkowej szczepionki?
Jak to możliwe, że już w zeszłym roku producenci szczepionek przyznali, że po podaniu ich preparatów występuje jako powikłanie zapalenie mięśnia sercowego, ale chorzy przechodzą je”łagodnie”, a teraz milczą? Kłamstwem okazały się zapewnienia o tym, że szczepienia powstrzymają transmisję koro- nawirusa.
Nie było żadnych badań na ten temat. Nie ma też badań długofalowych skutków szczepień. Czy to dlatego nie informuje się społeczeństw, ile zaszczepionych osób trafiło na oddziały intensywnej terapii?
PS
W styczniu 2022 r. Pfizer ogłosił, że na walce z koronawirusem zamierza w ciągu roku zarobić nie mniej niż 50 mld dolarów. Nie milionów. Miliardów.
Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny