Ludzka świadomość została już dawno wyrwana z objęć sacrum i wykorzeniona lewituje w poszukiwaniu Na-ragonii – błazeńskiej ziemi obiecanej. Świata na opak. Gdzie nie ma kultury, bo jest antykultura, nie ma cywilizacji służącej człowiekowi, bo jest antycywilizacja, nie ma religii, bo jest antyreligia.
dr Robert Kościelny
– „Jeśli chcesz zobaczyć coś naprawdę demonicznego, wyobraź sobie świat, w którym obiektywna prawda zostaje porzucona na rzecz subiektywnej percepcji. Świat, który zaspokaja preferencje psychopatów, bez imperatywów etycznych. Świat, w którym cel zawsze uświęca środki. To jest droga lucyferiańska i droga globalistyczna” pisze Brandon Smith w artykule „Aby zrozumieć globalistów, musimy zrozumieć ich psychopatyczną religię” zamieszczonym w Alt-Market.
Infernalny patron globalistów Arkon Daraul w pracy „A History of’ secret societies” (Historia tajnych stowarzyszeń), wydanej w 1962 r. pisah „Tajne stowarzyszenia istniały na przestrzeni dziejów. Pod wieloma względami są one mikrokosmosami zwykłego społeczeństwa. Niemniej jednak wiele znanych stowarzyszeń otacza atmosfera tajemniczości i grozy. Tajnych stowarzyszeń nigdy nie można całkowicie wyeliminować. Ludzkie pragnienie bycia jednym z wybranych jest czymś, czego żadna siła nie była w stanie zmniejszyć, nie mówiąc już o przezwyciężeniu”. Mimo upływu ponad sześciu dekad słowa te nie straciły na aktualności i również można je odnieść do sitwy, która formalnie stowarzyszeniem nie jest, ale składa się z grup i osób (filantropów, tzw., bo nic za darmo nie dają), które działają „wspólnie i w porozumieniu” w celu wysadzenia w powietrze świata, jaki znamy i uważamy za normalny.
Globaliści to sitwa o ambicjach do nieba śmierdzących i bardzo wpływowa. Choć pewnie nie aż tak bardzo, jak usiłują nam to wmówić zarówno oni, jak i ci, którzy z ich ręki chleb jedzą. Przekonanie ludności świata o wszechwładzy elit rodem z Klubu Bilderberg, Komisji Trójstronnej, Światowego Forum Ekonomicznego i kilku czy kilkunastu innych tego typu światowych zgromadzeń jest warunkiem sine qua non budowy rzeczywistości, o jakiej nie śniło się filozofom, za to była marzeniem największych oprawców ludzkości. Tyle, że na realizację złowrogich rojeń nie pozwalała ówczesna technologia, ale też mentalność ludzi zakorzeniona w sacrum. Dziś jest inaczej – rozwój technologiczny nabrał prędkości torpedy, zmierzając w kierunku świata, aby zamienić go w „statek głupców” z obrazu Hieronima Boscha. A ludzka świadomość została już dawno wyrwana z objęć sacrum i wykorzeniona lewituje w poszukiwaniu Naragonii – błazeńskiej ziemi obiecanej. Świata na opak. Gdzie nie ma kultury, bo jest antykultura, nie ma cywilizacji służącej człowiekowi, bo jest antycywilizacja, nie ma religii, bo jest antyreligia.
W naszej kulturze „patronem” i idolem rzeczywistości a rebours jest szatan. „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” [J 8,44],
Wyatt Ciesielka w „Satan’s secret society and true christianity” (Tajne stowarzyszenia szatana i prawdziwe chrześcijaństwo), tekście zamieszczonym na Tomorrowsworld.org, wyraża pogląd, że u zarania ludzkiej cywilizacji „zakorzeniła się matka wszystkich tajnych stowarzyszeń”.
O ile pierwszym spiskowcem był szatan, o tyle jego tajna organizacja zbuntowanych diabłów przybrała ludzki kształt wraz z pojawieniem się Nimroda, władcy powstających na Bliskim Wschodzie państw. To on miał stworzyć pierwszą tajną organizację kładącą podwaliny organizacyjne i ideowe pod stowarzyszenia, które będą pojawiać się w starożytności, średniowieczu, czasach nowożytnych i współczesnych. Zawsze wrogich wobec kultury dominującej. Szczególnie zajadłych względem chrześcijaństwa, będącego w samej swej istocie zapowiedzią ostatecznej klęski śmierci, piekła i szatana.
„Ślady tego fałszywego systemu religijnego [stworzonego przez Nimroda – R.K.] rozprzestrzeniły się na wszystkich kontynentach i wywarły wpływ na każdą kulturę” pisał Ciesielka w „Sata-n’s secret society”. Warto dodać, że w tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej Nimrod jest uważany za przywódcę tych, którzy zbudowali Wieżę Babel w kraju Szi-naar (Sumer), chociaż Biblia tego przywództwa nie stwierdza. Kilka z wczesnych źródeł judaistycznych mówi, że król Amrafel, który później w Księdze Rodzaju walczył z Abrahamem, to nikt inny jak sam Nimrod – pisał przed laty biblista Robert J. Menner. Abraham zwyciężył Nimroda. Tryumf męża Bożego wzmacniał wśród Izraelitów, a później również chrześcijan, przekonanie, że zło, uosabiane przez Nimroda, można pokonać pobożnością i wiernością Prawu.
Wchodząc w infernalny krąg an-tyreligii globalistów, nie zapo-mnijmy o tym, na co zwraca uwagę cytowany kilkakrotnie Wyatt Ciesielka: „Nie wszystkie spiski są prawdziwe. Ale Szatan jest prawdziwy. Nadal posługuje się narzędziami ludzkimi i organizacjami – w tym religią fałszywą – aby wprowadzać w błąd narody, powodować zamieszanie i cierpienia oraz przybliżać świat do konfrontacji z powracającym Królem królów i Panem panów” [Apokalipsa 19,16].
Okultystyczne korzenie totalitaryzmów
Pod koniec XIX i na początku XX w. świat zachodni doświadczył nagłego wybuchu okultyzmu wśród bogatych ludzi. Trwał rozwój teozofii. Był to wynik osobliwego trendu, bardzo żywego w mentalności elit, który ostatecznie przygotował grunt dla tego, co później nazwano Nową Erą (New Age). Nowa Era to ruch kontrkulturowy (antykulturowy) zapoczątkowany w latach 60. XX w., pisze Brandon Smith w Alt-Market. Wikipedia tłumaczy, że ruch „wyrósł z przekonania, że ludzkość, pogrążona w głębokim kryzysie, znajduje się w punkcie zwrotnym między dwiema epokami (erami). Część zwolenników ruchu New Age uważa, że dzisiejsze czasy to ostatni etap świata, jaki znamy. Po przejściu tego świata w nową rzeczywistość (Nową Erę), ma nastąpić złoty wiek ludzkości. Bliżej nieokreśloną, ale raczej niedaleką przyszłość zwolennicy New Age wyobrażają sobie jako czasy, w których nie będzie konfliktów, granic państwowych, zaś ludzkość będzie żyła w ogólnoświatowej wspólnocie kierowanej przez wspólny Rząd Światowy”.
Wróćmy do teozofii. Jej główną siłą napędową była niewielka grupa, na której czele stała Helena Bławatska. Grupa miała obsesję na punkcie ezoteryzmu, gnostycyzmu, a nawet satanizmu. Bławatska była współzałożycielką Towarzystwa Teozoficznego powstałego w Nowym Jorku w 1875 r.; twierdziła, że jest w stałym „psychicznym, kontakcie” z istotami zwanymi „mahatmami” lub „mistrzami”. Uważała, że istoty te pomogły jej napisać podstawowe księgi teozofii, w tym „Tajemną doktrynę”. Helena Bławatska wierzyła, że Europejczycy pochodzili od rasy istot przypominających anioły, zwanych Aryjczykami. Sądzono, że Aryjczycy użyli tajemniczych sił psychicznych do budowy piramid, Atlantydy i sieci miast pod Antarktydą. Co więcej, ich potomkowie odnajdywani byli w Himalajach, a znakiem ich była swastyka, w hinduizmie symbol oznaczający szczęście – opisuje początki ruchu teozoficznego Brandon Smith.
Michael Howard w pracy „The occult conspiracy” z 1989 r. (Okultystyczna konspiracja) – poświęconej wpływom tajnych stowarzyszeń na bieg historii – podkreślał, że „ezoteryzm Bławatskiej był jadowicie antychrześcijański […]. Idee Bławatskiej, dotyczące pochodzenia ras i pojawienia się duchowo rozwiniętej rasy ludzkiej w nadchodzącej Erze Wodnika, były chciwie akceptowane przez XIX-wiecznych niemieckich nacjonalistów, którzy zmieszali teozoficzny okultyzm z antysemityzmem i doktryną rasowej wyższości Aryjczyków”. Ideami Bławatskiej inspirował się też hitleryzm rodzący się w Niemczech w drugim i trzecim dziesięcioleciu XX w”.
Przypomnijmy, że również bolszewizm szukał inspiracji w okultyzmie. Współczesna badaczka Bernice Glatzer Rosenthal z Uniwersytetu Fordham w USA pisała: „O tym, że nazizm miał korzenie okultystyczne, ludzie generalnie wiedzą. Natomiast niewiele osób ma świadomość, że również bolszewizm i [jego kontynuacja] stalinizm czerpały z ezoterycznych źródeł7] Inna analityczka dziejów okultyzmu, Nesta Webster, zauważyła w książce z 1924 r. pt. „Secret societies and subversive movements” (Tajne stowarzyszenia i ruchy wywrotowe), że ani rewolucja francuska, ani bolszewicka nie wyrosły jedynie z warunków swoich czasów lub z nauk ich przywódców: „Obie te eksplozje zostały wywołane przez siły, które wykorzystały powszechne niezadowolenie, aby dokonać od dawna planowanego zamachu na chrześcijaństwo i cały porządek moralny”. Webster miała na myśli tajne stowarzyszenia okuł-tystyczne, powstałe w XVIII w., czyli iluminatów i masonów.
Realne zło
Brandon Smith podkreśla, że systemy duchowe stwarzane przez okultystów, teozofów oraz czerpiących z nich inspiracje socjalistów; bądź to narodowych – hitleryzm, bądź międzynarodowych – komunizm i jego późniejsze kulturowe mutacje – więc wszystkie te nurty pogańskie, par excellence, lawirowały wokół archaicznych bóstw, głównie pochodzenia babilońskiego lub staroegipskiego. Biblijnym akcentem jest diabeł, lucyfer. Nazywany przez okultystów „nosicielem światła, aniołem światłości, Prometeuszem (symbolicznie), smokiem, gwiazdą poranną i Szatanem”. Współcześni lucyferianie będą konsekwentnie zaprzeczać, że imię «Lucyfer» ma cokolwiek wspólnego z biblijną postacią Szatana, ale jest to kłamstwo” uważa Smith i dodaje „Sama Bławatska w «Tajemnej doktrynie® traktuje te dwie postacie jako synonimy. Jak przyznaje w swojej książce: «A teraz udowodniono, że Szatan, czyli Czerwony Ognisty Smok, Pan Światła i Lucyfer, czyli Nosiciel Światła, jest w nas: to jest nasz Umysł” Bławatska uważała – i dała temu wyraz, pisząc, że: „To Szatan jest bogiem naszej planety i jedynym bogiem”
Według nauki chrześcijańskiej Lucyfer to postać niosąca światło, ale od czasu buntu przeciw Bogu jest to złudny blask błędnych ogników, mający sprowadzić wiernych na manowce. Na moralne trzęsawiska. Wyznawcy buntownika przeciw miłości i wolności postępują tak samo, tworząc miraże przyszłych, lepszych światów i prowadząc ludzi do domu niewoli. „Ci fałszywi apostołowie to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa. I nic dziwnego. Sam bowiem szatan po-daje się za anioła światłości. Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według swoich uczynków” [2 Kor 1113-15].
Autor Alt-Market przekonuje, że to, co niektórzy mogliby wziąć za nieszkodliwe w gruncie rzeczy zabawy sytego bogactwem i znaczeniem establishmentu, nie jest wybrykiem zorganizowanym w pseudokult. Zdeprawowaną igraszką. Są to bowiem „głęboko zakorzenione przekonania religijne osób mających władzę finansową i polityczną”. Przekonania te określają cele i środki przedsiębrane w wojnie, którą wypowiedzieli masom; ich mentalności, sposobowi postrzegania świata i reagowania na zło. „Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego globaliści angażują się w bardzo realną wojnę z umysłami mas, nie możesz przeoczyć ich motywacji religijnych. To, co niektórym wy-daje się fantazją, dla globalistów jest BARDZO realne”.
Lucyfer – bohater pozytywny dla ONZ
W budynku Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku znajduje się biblioteka okultystyczna. Mało kto wie, że utworzyła ją grupa o nazwie Lu-cifer Publishing Company (później zmienionej na Lucis Trust). Lucis Trust uznaje prace Heleny Bławackiej za inspirację dla swej działalności. Smith uważa, że cała struktura ONZ jest uwikłana we współpracę z Lucis Trust. „Samo serce globalizmu kręci się wokół ideałów lucyferycznych”
Dla teozofów lucyfer/szatan jest postacią bohaterską. Smith proponuje eksperyment myślowy mający wyjaśnić, na czym polega przewrotność: „wyobraźmy sobie, że grupa ludzi wybrała słynną złą postać, taką jak Józef Stalin, a następnie wymyśliła historię, w której jest on niezrozumianym filantropem, a nie ludobójczym maniakiem. Tym właśnie jest lucyferianizm”. W tym kontekście nie od rzeczy będzie przypomnienie, że na sztandarach rewolty studenckiej 1968 r., dającej początek kontrkulturze, która dzięki realizacji hasła „marszu przez instytucje” stała się dominującym elementem świata Zachodu, powiewały podobizny takich zbrodniarzy jak Stalin, Lenin, Wujaszek Ho (Ho–Chi-Minh), przewodniczący Mao, Che Guevara, uważanych w kampusach uczelnianych za dobroczyńców ludzkości.
W czasopiśmie teozoficznym zatytułowanym „Lucyfer” opublikowanym w latach 80. XIX w., Bławatska broni mitologii diabła i przedstawia go jako postać wyklętą przez kulturę chrześcijańską. Nie jest to oryginalny koncept teozofów od Heleny Bławackiej. Raczej można tu mówić o kontynuacji heretyckiej tradycji sięgającej czasów średniowiecza. Lucyferianizm nie był wymysłem średniowiecznych inkwizytorów. Piotr Czarnecki – pracownik naukowy Instytutu Religioznawstwa UJ – w pracy „Średniowieczny lucyferianizm (XIII—XV wiek)” (2006), pisał, że w XIII w. na terenie Niemiec istniał lucyferianizm gnostycki uznający Lucyfera za władcę nieba. Z kolei na terenie monarchii Habsburgów (XIV w.) aktywny był lucyferianizm ludowy negatywnie nastawiony do chrześcijaństwa i jego moralności, a tym samym stanowiący przejaw kultu szatana. Wyrażał on pogląd, że„Lucyfer powróci do nieba, strącając do piekła Chrystusa wraz z jego wyznawcami (…) Lucyfer odzyska swoje królestwo, a jego wyznawcy wraz z nim”.
W wersji Księgi Rodzaju lansowanej przez współczesnych lucyferian wąż był„dobrym człowiekiem”, przynoszącym owoc wiedzy Adamowi i Ewie. Ewa jest czczona jako główna postać teozofii i feminizmu (ruchu, który teozofowie pomogli stworzyć), ponieważ bez Ewy wąż nigdy nie byłby w stanie nakłonić Adama do spożycia owocu. Tyle że nie o grzech poznawania chodzi w zakazie Pańskim, tylko decydowania, co jest dobre, a co złe. Bo zakazane owoce pochodziły nie z drzewa mądrości, ale poznania dobrego i złego: „Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. Innymi słowy, będziecie tworzyć własne kodeksy moralne, własne pojęcia dobra i zła; co, w rzeczy samej, ludzie niczym nieograniczonego postępu czynią.
Rządy lucyferian nadchodzą czy już są?
Brandon Smith zwraca uwagę na to, że globaliści są zdania, iż nie ma czegoś takiego jak dusza, indywidualna tożsamość ani kompas moralny. W tym momencie nie jest dla nas ważne, czy w związku z tym uważają, że diabeł też nie istnieje, jest tylko metaforą czy też jest realną hi-postazą zła. Ważne jest to, że realne bądź nie wydarzenie, jakim było zerwanie owocu z drzewa poznania dobrego i złego, sprawiło – według nich – że człowiek „tak jak Bóg” decyduje, co jest słuszne, a co nie. Oczywiście nie każdy człowiek, tylko ten będący w stanie odrzucić sacrum, a na jego miejsce wprowadzić wyrafinowaną technologię. Kto ma taką moc polityczną i możliwości ekonomiczne? Globaliści – tu Smith nie ma żadnych wątpliwości. Czyli elity wyznające kultu zła, w rozumieniu dekalogu. W rozumieniu wszystkich ludzi mających swe moralne zakotwiczenie w sacrum. „Doskonałym przedstawicielem tego nowotworu myślowego i moralnego jest rzecznik Światowego Forum Ekonomicznego Yuval Harari – człowiek, który wypowiada na głos to, co globaliści mówią między sobą, i regularnie promuje mroczne założenia lucyferianizmu”
Publicysta Alt-Market podkreśla, że wbrew opinii globalistów-lucyferian dowody naukowe sugerują, że istoty ludzkie mają szereg cech wrodzonych, w tym cechy mentalne, psychologiczne. Niektóre z nich są unikalne dla danej osoby, inne to uniwersalne archetypy i idee podzielane przez większość ludzi, takie jak sumienie i kompas moralny.
„Istnieje jednak pewien odsetek ludzi (1 proc, lub mniej), którzy faktycznie nie mają tych wrodzonych cech charakteru. Są powszechnie znani jako psychopaci i socjopaci, a ich zachowanie jest bardzo podobne do globalistów. Od dawna wyznaję teorię, że klika globalistów składa się z wysoko postawionych psychopatów”. Wcześniejsi psychopaci tacy jak Hitler, Lenin, Stalin, Mao et caetera popełnili – z punktu widzenia interesów zła – błąd, nie tworząc silnej, zwartej, dyskretnej międzynarodówki psychopatów, działającej w lojalnym względem siebie kolektywie. Twórcy obecnej wersji totalitaryzmu takiego błędu nie chcą popełnić. Wiedzą, że w jedności, dyskrecji i cierpliwości siła.
„Ich brak empatii i sumienia, ich pragnienie boskości i wszechmocy, ich dążenie do osiągnięcia wszechobejmującego nadzoru nad populacją – aby wiedzieć o nas wszystko przez cały czas, aby mieć całkowitą kontrolę nad środowiskiem i społeczeństwem – narcystyczny obraz siebie jako najwyższego władcy, czczonego przez masy, oraz złudzenie, że będą w stanie czytać w myślach i przewidywać przyszłość. Są to fantazje psychopatyczne, a oni są gotowi gonić za tymi fantazjami wszelkimi niezbędnymi środkami”.
Ale nawet psychopaci czasami potrzebują fundamentalistycznych ram, aby utrzymać organizację i wzbudzić oddanie w grupie. To całkowicie logiczne, że wybrali lucyferianizm jako swoją religię, zauważa Brandon Smith.
Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny