WYWŁASZCZYĆ EUROPĘ

Cel jest jeden: zniszczyć klasę średnią i przejąć jej majątek, tak by pomiędzy oligarchami a„plebsem” nie było nikogo zdolnego do stawiania zorganizowanego oporu. To nie jest„walka o klimat” tylko wojna o własność, a w konsekwencji o wolność – bo bez jednego nie ma też drugiego.

Piotr Lewandowski

I- Likwidacja klasy średniej

Pierwotnie chciałem zatytułować „Wywłaszczyć Polskę”, bo zawsze bliższa ciału koszula, lecz postanowiłem potraktować temat szerzej, wszak skutki brukselskiej polityki klimatycznej odczują obywatele wszystkich państw Unii Europejskiej. Podkreślam: obywatele, czyli zwykli, szarzy ludzie, ze szczególnym uwzględnieniem klasy średniej – zarówno miejskiej, jak i wiejskiej (rolniczej) – a nie kosmopolityczne elity władzy i pieniądza czy nawet warstwy najuboższe. Elity jak było, tak wciąż będzie stać na życiowe przyjemności i dobre żarcie – tym bardziej, że zapobiegliwie zastrzegły dla siebie szereg przywilejów jak wyłączenie luksusowych marek samochodów spod dyrektyw nakazujących wycofanie pojazdów spalinowych; podobnie rzecz się ma z prywatnymi jachtami i odrzutowcami. Bill Gates latanie swoją flotyllą odrzutowców wprost określił jako guilty pleasure („grzeszną przyjemność”), dodając jednak zaraz, iż nie odczuwa z tego tytułu wyrzutów sumienia, ponieważ wykupił „złoty pakiet” w firmie wyspecjalizowanej w wychwytywaniu z atmosfery dwutlenku węgla i odprowadzaniu go pod ziemię – ma więc ujemny „bilans węglowy” a poza tym jego działalność na rzecz ochrony klimatu przynosi planecie tak wiele korzyści, że nikt nie ma prawa się go czepiać. Pytanie, czy loty na wyspę rajfura Jeffreya Epsteina również wpisują się w działalność klimatyczną zawieszam, nomen omen, w powietrzu.

W każdym razie Gatesów tego świata wyrzeczenia nie dotkną, w mniejszym stopniu odczują je również Ci, którzy nie mają nic albo bardzo niewiele, bo dla obecnej klienteli opieki społecznej, która już teraz korzysta z rozmaitych dopłat do rachunków, przewidziano szereg pakietów osłonowych mających chronić przed tzw. ubóstwem energetycznym. Ci z kolei, jak korzystali z „socjalu”, tak będą korzystali nadal i w ich sytuacji niewiele się zmieni. Kogo zatem Zielony Ład najbardziej dojedzie? Wspomnianą klasę średnią, czyli ludzi, których z jednej strony nie stać na „greenwashing” i wykupienie „pakietów” magicznie niwelujących „ślad węglowy” a z drugiej są zbyt zamożni, by załapać się na „socjal”. Cóż, nie od dziś wiadomo, że największym wrogiem komunistów – niegdyś czerwonych, a dziś zielonych – są burżuazja i drobnomieszczaństwo, czyli ludzie, którzy czegoś się dorobili i ,często prowadzą jakieś drobne biznesy dające utrzymanie ich rodzinom, co sprawia, iż są względnie niezależni materialnie. Takich wrogów klasowych należy wytępić bez litości, bo nie chcą swego małego dobrobytu utracić, więc nie w głowach im jakieś lewackie rewolucje. Do grupy tej zaliczani są również kułacy, czyli rolnicy, niezależni farmerzy, stanowiący odpowiednik klasy średniej na wsi.

Dlaczego klasa średnia jest tak istotna? Ponieważ stanowi naturalny republikański bezpiecznik chroniący zarówno przed oligarchizacją, jak i przed osunięciem się systemu w ochlokrację (rządy motłochu). Jest ona też pomostem pomiędzy warstwami niższymi i wyższymi, zapewniając rotację elit. Dopóki klasa średnia pozostaje najliczniejszą grupą społeczną, to „proletariusz” zawsze może liczyć, iż dzięki swemu uporowi i talentom do niej awansuje – a z czasem, kto wie, jego dzieci bądź wnuki pomnażając odziedziczony majątek, mogą przebić się nawet do grona elity. Generalna zasada jest taka, że dopóki klasa średnia trzyma w swych rękach majątek, który łącznie przewyższa majątek grupy najbogatszych i najbiedniejszych, to system społeczny jest stabilny, a państwo rozwija się prawidłowo. Dobrym przykładem jest tutaj średnia szlachta w czasach I Rzeczypospolitej. Wszystkie nieszczęścia zakończone tragedią rozbiorów zaczęły się od zubożenia tej warstwy, które spowodowało wyrodzenie się demokracji szlacheckiej w magnacką oligarchię.

  • II. Wojna o własność Jak łatwo zauważyć, o ile dla warstw uboższych klasa średnia może być co najwyżej obiektem zazdrości lub aspiracji, o tyle przez elity jest ona postrzegana jako konkurencja i zagrożenie tudzież przeszkoda dla dalszego pomnażania wpływów i majątków. Polityków trzyma na smyczy, niejednokrotnie dając swym wybrańcom odczuć, skąd wyrastają im nogi (nikt tego nie lubi), a finansowym, biznesowym nababom uprzykrza życie, konkurując jako masa z ich interesami i wpływając na władze, żeby nie przychylały oligarchom zanadto nieba. Stąd w pewnym momencie zawiązał się niepisany sojusz pomiędzy światem polityki i wielkiego biznesu wymierzony właśnie w klasę średnią, którego elementem jest zgodne promowanie i sponsorowanie różnych destrukcyjnych ideologii, na czele z quasireligią klimatyzmu. Prócz niej trzeba też oczywiście wymienić wszelkie genderyzmy, feminizmy i elgiebetyzmy – te bowiem uderzają w rodzinę i związane z nią wartości, czyli kolejną prócz majątku podstawę funkcjonowania średniej warstwy społecznej. Etap ten – demoralizacja i destrukcja rodziny skutkująca przekształceniem społeczeństwa w luźne zbiorowisko wyalienowanych jednostek – zmierza powoli do finału, stąd też przystąpiono do rozprawy decydującej: uderzenia we własność.

Klimatyczna ideologia nadaje się do tego celu wyśmienicie. Poprzez zmasowaną propagandę wspartą zmanipulowanymi badaniami naukowymi (słynny „konsensus naukowy” będący wszak sam w sobie zaprzeczeniem jakiejkolwiek naukowości) tworzy się obezwładniającą mentalnie atmosferę apokaliptycznego zagrożenia – ta zaś przekłada się na szantaż moralny: jeżeli sprzeciwiasz się „zielonym ładom”, to chcesz „zamordować planetę”! skazać na zagładę przyszłe pokolenia (yide – nazwa międzynarodówki klimatycznych krzykaczy: Ostatnie Pokolenie). Musisz więc zgodzić się na wyrzeczenia, rezygnację z dotychczasowego stylu życia i ponieść wszelkie koszty związane z „transformacją energetyczną”! dążeniem do osiągnięcia „zeroemisyjności”. A że te koszty koniec końców okażą się tak ogromne, że będą skutkowały wyzuciem z własności, na którą zwyczajnie nie będzie cię stać? Trudno, tego wymaga dobro planety.

Na szczęście jednak czasem nawet najsprytniejsi macherzy powodowani nadgorliwością, ideologicznym zaczadzeniem czy nadmierną pazernością popełniają błąd i podkręcają zbyt mocno płomień „zielonej rewolucji”, wskutek czego gotowana żaba orientuje się, że coś jest nie tak i zaczyna wierzgać, próbując wyskoczyć z garnka.

Pierwszą oznaką narastającego sprzeciwu był bunt „żółtych kamizelek” we Francji, wywołany nie przez jakiś „plebs” lecz właśnie przez ubożejącą klasę średnią – podwyżka cen paliw w imię „zielonej transformacji” była tu tylko czynnikiem zapalnym, lecz dalece niejedynym. Wzrastające ogólne koszty życia sprawiły, iż ludzie poczuli, że jeszcze trochę i stracą wszystko, na co pracowali oni, ich rodzice i dziadkowie. Kolejnym przejawem wzbierającej fali są obecne protesty farmerów – czyli rolniczej klasy średniej. Tu „Zielony Ład w rolnictwie” połączony z otwarciem rynku na ukraińskie płody rolne mające pełnić funkcję wymierzonego w „kułaków” „lodołamacza rewolucji” sprawił, iż produkcja rolna staje się nieopłacalna, wskutek czego rolnikom zajrzało w oczy widmo utraty gospodarstw często dziedziczonych z dziada pradziada. W kolejce czeka natomiast bunt generalny – niedawno Parlament Europejski przegłosował dyrektywę o termomodernizacji budynków, której koszty dla przeciętnego obywatela są nie do udźwignięcia, co skutkować będzie utratą domów i mieszkań. Wojna o własność wkracza w decydującą fazę.

  • III. Nie ma wolności bez własności

Cel jest jeden: zniszczyć klasę średnią i przejąć jej majątek, tak by pomiędzy oligarchami a „plebsem” nie było nikogo zdolnego do stawiania zorganizowanego oporu. Wszyscy mamy zostać sprowadzeni do poziomu wyzutej z własności biedoty, uzależnionej od łaski i niełaski wielkich koncernów oraz banków; współczesnych niewolników otrzymujących tylko tyle, by nie zdechnąć z głodu w wynajmowanych, zimnych klitkach. Podkreślmy na koniec jeszcze raz: to nie jest „walka o klimat”, tylko wojna o własność, a w konsekwencji o wolność – bo bez jednego nie ma też drugiego.

Autor publikuje w sieci pod nickiem Gadający Grzyb

Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny