Celem globalistów jest przejęcie przez niewielką liczbę korporacji pełnej kontroli nad całym światowym systemem żywnościowym. W tej sytuacji nie powinno dziwić, że drobne rolnictwo chłopskie ma zostać wykorzenione, aby nie przeszkadzało we wprowadzaniu do agrobiznesu „przełomowych” technologii.
dr Robert Kościelny
Niedawno jeden z polskich dziennikarzy ujawnił fragment zapisu projektu strategii energetycznej (nie ujawnionego przez ministerstwo klimatu i środowiska), w którym czytamy, że realizacja Zielonego Ładu dla rolnictwa „może mieć poważny negatywny wpływ na ceny produktów i bezpieczeństwo żywnościowe”.
Agrobunt
Przetaczające się przez kraje Unii Europejskiej protesty rolników przyjmowane są przez wielu mieszkańców Starego Kontynentu z wielkimi nadziejami. Upatruje się w nich szansy na zablokowanie kolejnego szaleństwa eurokratów wyrażającego się w monumentalnym planie wieloletnim nazywanym Zielonym Ładem. Z pozoru „jedynie” gospodarczym, w rzeczywistości mającym na celu wprowadzenie nieodwracalnych zmian społecznych, w wyniku których „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”. Jest to publicystyczny skrót myślowy, ale oddający istotę rzeczy. A ta sprowadza się do dramatycznej konstatacji – człowiek nie będzie już wolnym i odpowiedzialnym za swoje czyny obywatelem. Przestanie być koroną stworzeń. Okres homocentryzmu minie. Podobnie jak demokracji. Wrócimy do jakiejś wykoślawionej wersji feudalizmu. Wykoślawionej? A może raczej dystopijnej?
Rolnictwo staje się przedsięwzięciem, któremu celowo uniemożliwia się rozwój i sprawia, że jest nieopłacalne finansowo. Naciskami politycznymi, pod pozorem realizacji wielkich zamysłów wyżywienia ludzkości, wypycha się większości rolników z ziemi i realizuje niedorzeczny plan, który ze swej natury będzie powodować niedobory i zagrażać bezpieczeństwu żywnościowemu.
Protesty nie ogarnęły jeszcze Wielkiej Brytanii, która zrezygnowała z członkostwa w Unii Europejskiej. Jednak Brytania wychodząc z UE, wcale nie zapewniła sobie ochrony przed nonsensami globalnych rozporządzeń, co widzieliśmy choćby przy okazji polityki „pandemicznej” Zielony Ład, krążący nad Europą niczym upiór rewolucji z „Manifestu komunistycznego” Karola Marksa, zatacza coraz niższe i szersze kręgi również nad Wielką Brytanią i jej polami uprawnymi. Sprawdza się to, o czym mowa była już od dawna i o czym pisała 15 lat temu w „The Telegraph” amerykańska dziennikarka Janet Daley: „Przed nowym rządem światowym nie będzie dokąd uciec”.
Już się dzieje
Sandi Adams, brytyjska badaczka i analityk planów globalistów, w jednym z wywiadów zarejestrowanych na YouTube i dostępnych również na znanej nam dobrze stronie Off-Guardian omawia plany dotyczące rozwoju rolnictwa w wiejskim hrabstwie Somerset w południowo-zachodniej Anglii i ogólnie w Wielkiej Brytanii. To ważny klip, ponieważ to, co opisuje, wy-daje się być częścią szerszego programu Organizacji Narodów Zjednoczonych przekazanego przez niezwykle bogatą, nie podlegającą odpowiedzialności, niewybieraną w wyborach elitę”, podkreśla Colin Todhunter na stronie Off-Guardian.
W wywiadzie Sandi Adams podkreśla, że brytyjscy farmerzy muszą zrozumieć, dokąd zmierza polityka globalistów i że: „farmy umrą, jeśli nic z tym nie zrobimy”; nie przeciwstawimy się narzucanym odgórnie nowym formom gospodarki rolnej, jak też polityce „taniego importu”, który podkopuje brytyjskie gospodarstwa rolne. Adams zwraca uwagę na wypowiedź ministra rolnictwa, z której wynika, że subsydia dla rolników będą stopniowo zmniejszane, chyba że „urozmaicą” oni swoją produkcję – z jednej strony; z drugiej – zaprzestaną hodowli owiec przeznaczonych na ubój. Farmy hodowlane owiec i krów oraz farmy mleczne będą musiały przestać istnieć. Problemy rolników unijnych i brytyjskich „zachodzą” na siebie, bowiem wynikają one z globalnych dyrektyw ONZ. Celem jest korporacjonizacja farm i uczynienie z nich własności państwowej, przekształcenie farm w „superfarmy” (powrót PGR-ów o globalnym rozmachu?) zdominowanych przez AgroTech.
W wiejskim hrabstwie Somerset, w wielkich farmach każda krowa ma obrożę umożliwiającą włączenie jej do systemu telekomunikacyjnego 5G i nadzorowanie tą drogą wszelkiej aktywności życiowej bydła hodowlanego. Z czasem farmy mięsne będą zastępowane farmami hodującymi owady. Dotychczasowa biomasa dostarczana z gospodarstw, aby użyźnić pola uprawne, zastępowana będzie biomasą owadzią (horrendousl, stwierdziła krótka Sandi Adams). W związku z procesem komasacji własności i robotyzacji dotychczasowi farmerzy albo stracą środki do życia, albo będą zmuszeni pójść do szkół, aby nauczyć się… jak być farmerem! W opanowanych przez technologię gospodarstwach nic nie będzie rozwijało się w sposób naturalny. Dominować będą rośliny modyfikowane genetycznie. Nie będzie w nich nic, czego potrzebuje ludzkie ciało, ludzki organizm. Będą to swego rodzaju farmy-zombie produkujące żywność dla ludzi–zombie, alarmuje Sandi Adams.
Karmiona „biomaterią”, zdalnie sterowana, zdezintegrowana masa ludzka
To, o czym mówi pani Adams, brzmi jak spełniająca się właśnie wizja tego, o czym pisał przed dwoma laty Colin Todhunter na stronie CounterPunch: „Farmy bez rolników, obsługiwane przez maszyny bez kierowcy, monitorowane przez drony, i pola oblewane chemikaliami w celu wzrostu produkcji upraw towarowych z opatentowanych, genetycznie zmodyfikowanych nasion. Z powstałych w ten sposób roślin utworzona zostanie przemysłowa «bio-materia». Z niej zaś otrzymamy coś, co przypominałoby żywność. Platformy danych, firmy niepodlegające prawom giełdowym, giganci handlu elektronicznego i systemy rolnicze kontrolowane przez sztuczną inteligencję. Oto przyszłość, którą przewidują wielkie technologie rolnicze i agrobiznes: przyszłość rolnictwa opartego na danych i przyjaznego dla klimatu. Jest to ich zdaniem niezbędne, jeśli mamy wyżywić rosnącą populację na świecie”.
Elita globalistyczna jest przekonana, że potrafi lepiej zarządzać naturą, niż robi to sama natura, stąd zmienia istotę tego, czym jest żywności i genetyczny rdzeń pożywienia (poprzez biologię syntetyczną i inżynierię genetyczną). Plan obejmuje również usunięcie rolników z ziemi (farmy bez rolników napędzane sztuczną inteligencją) i wypełnienie dużej części obszarów wiejskich farmami wiatrowymi i panelami słonecznymi. Wprowadza się w życie rozwiązania zmieniające biologiczną i społeczną tkankę ludzkości, nie pytając się nikogo o zdanie.
Publicysta Off-Guardian nie ma wątpliwości, że zarysowana wyżej wizja transformacji o zasięgu ogólnoświatowym, promowana przez takie podmioty jak Fundacja Billa i Melindy Gatesów, oznacza przejęcie władzy przez globalistów: „celem jest przejęcie przez niewielką liczbę korporacji pełnej kontroli nad całym światowym systemem żywnościowym”. W tej sytuacji nie powinno dziwić, że drobne (w porównaniu z gigantami korporacji żywnościowych i technologicznych) rolnictwo chłopskie ma zostać wykorzenione, aby nie przeszkadzało we wprowadzaniu do agrobiznesu „przełomowych” technologii.
Plan globalistów wynika z ich redukcjonistycznego sposobu myślenia skupionego na wąskim paradygmacie plonów, wydajności z hektara i coraz większej opłacalności prowadzonego biznesu, tłumaczy Todhunter. „Takie patrzenie na rzeczywistość nie jest w stanie lub – co bardziej prawdopodobne – nie chce uznać, że właściwym sposobem na poradzenie sobie z problemami wyżywienia ludzkości jest zintegrowane podejście do produkcji żywności i rolnictwa. Zrozumienie, że wzrost plonów zależy nie tylko od technologii, ale że opiera się również na systemach społeczno-kulturowo–ekonomiczno-agronomicznych. Jest wynikiem wielu różnych czynników, które należy wziąć pod uwagę”. Tyle że elity w ogóle tego nie robią, jak nie robili tego np. bolszewicy, narzucając odgórnie politykę rolną nieliczącą się z lokalnymi uwarunkowaniami i tworząc kołchozy i sowchozy, gdzie kłosy zbóż rosły równie gęsto jak słupy trakcji elektrycznej na stepie.
W planach nowych bolszewików zapoznane zostały takie wartości jak: lokalne/ regionalne bezpieczeństwo żywnościowe i suwerenność; zróżnicowana produkcja składników odżywczych przypadająca na hektar; stabilność poziomu wód gruntowych i pobudzanie rozwoju obszarów wiejskich w oparciu o dobrze prosperujące społeczności lokalne. Dobrze prosperujące społeczności lokalne są tak samo potrzebne globalistom, jak komunistom partie opozycyjne. Jednym i drugim zależy na przekształceniu społeczności w zdezintegrowaną trzodę rządzoną batem rozporządzeń, regulacji, nakazów, zakazów etcaetera.
Nie trzeba być prorokiem, aby stwierdzić, że przewidywane rozwiązania doprowadzą do dalszego niszczenia gospodarki, społeczności i kultury obszarów wiejskich. Że wizja, która w niewielkim stopniu uwzględnia prawo do zdrowej i odpowiedniej dla danej kultury żywności oraz prawo ludzi do praktykowania własnych zwyczajów żywnościowych i rolniczych to w gruncie rzeczy plan zamiany produkcji różnorodnej żywności na produkcję ujednoliconej karmy. Zrazu niewiele różniącej się od tej wytwarzanej dla zwierząt, a później – wcale. „Człowiek jest tym, co je” miał powiedzieć Ludwig Feuerbach, podobnie jak współcześni „filantropi” zapiekły przeciwnik chrześcijaństwa i religii w ogóle. Autorytarna i psychopatologiczna elita uznała te słowa za cenną wskazówkę.
Światowe rolnictwo – światowa niewola
Zauważmy za Colinem Todhunterem, że program „jednego światowego rolnictwa” jest promowany przez takie instytucje jak Fundacja Gatesów i Światowe Forum Ekonomiczne. Lansuje on wizję żywności i rolnictwa, zgodnie z którą firmy takie jak Bayer, Corteva, Syngenta i Cargill współpracują z Microsoftem, Google’em i gigantami z branży dużych technologii, aby ułatwić prowadzenie gospodarstw rolnych opartych na sztucznej inteligencji. Program globalistów przewiduje „żywność” opracowaną laboratoryjnie i handel detaliczny zdominowany przez takie firmy jak Amazon i Walmart. Kompleks, nazwany przez Todhuntera cyfrowo-korporacyjno-finansowym, działa całą swą potężną mocą na rzecz przekształcenia i kontrolowania wszystkich aspektów życia i ludzkich zachowań. Jest on narzędziem w rękach elity, która ma zdolność koordynowania swoich programów na całym świecie za pośrednictwem Organizacji Narodów Zjednoczonych, Światowego Forum Ekonomicznego, Światowej Organizacji Handlu, Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i innych organizacji ponadnarodowych, w tym wpływowych ośrodków doradczych i finansowych (Gates, Rockefeller itp.), wskazuje publicysta Off–Guardian.
Farmerzy muszą zrozumieć, dokąd zmierza polityka globalistów i że: „farmy umrą, jeśli nic z tym nie zrobimy”; nie przeciwstawimy się narzucanym odgórnie nowym formom gospodarki rolnej, jak też polityce „taniego importu”, który podkopuje brytyjskie gospodarstwa rolne.
Globaliści wmawiają, że stanowią jedyną siłę, która może wybawić świat od wojny, głodu i zmian klimatycznych. Trzeba tylko z ufnością przyjąć ich rozwiązania problemów, z którymi pojedyncze rządy nie dadzą sobie rady. Bo są to rozwiązania globalne, jedyne stosowne w obecnej sytuacji. Wszystkie inne, jako cząstkowe i partykularne, są nieskuteczne i grożą rychłą apokalipsą.
Znów przywołajmy opinię Janet Daley, publicystki „The Telegraph”, cytowanej na wstępie niniejszego tekstu: słowo «globalny» zmiotło resztę leksykonu politycznego. Istniały globalne kryzysy i globalne wyzwania, a jedyne możliwe rozwiązanie polegało na «globalnych rozwiązaniach® wymagających «globalnych porozumień” Pani Daley stawia przy okazji pytanie, od którego uciec nie sposób: „Czy te globalne porozumienia czynią bezużytecznymi wszelkie rozważania nad tym, co kiedyś uważano za najbardziej podstawową zasadę współczesnej demokracji: że wybrane rządy krajowe są odpowiedzialne przed swoimi własnymi obywatelami – że prawo do rządzenia wywodzi się ze zgody elektoratu?”.
Suwerenność, wolność, prawa jednostki i ich niezbywalność, możliwość sprzeciwu, pokierowania swoimi losami zgodnie z własną wolą, wymiana rządu na inny, bardziej odpowiadający potrzebom elektoratu; wszystko to ginie z przestrzeni publicznej, jak ginęło w okresie dyktatury sanitaryzmu. Staje się nieważne, archaiczne, uwierające, a każdy, kto przypomina o tych wartościach cywilizacyjnych osiągniętych w mozolnym trudzie przez cywilizację łacińską, staje się zawalidrogą, hamulcowym, szkodnikiem społecznym. Stonką ziemniaczaną zrzuconą na urodzajne pola zielonego postępu przez siły (a właściwie – ich niedobitki) faszystowsko-homofobiczno-patriarchalne.
Znika w odmęcie „prawdziwych” problemów współczesności „wyżywienia świata” za pomocą zaawansowanego technologicznie „rolnictwa precyzyjnego” rolnictwa „opartego na danych” i „zielonej” produkcji – przy czym „zrównoważony rozwój” jest tu mantrą. Integralną częścią tej „przemiany żywnościowej” jest narracja o „kryzysie klimatycznym” oraz ideologia zerowej sieci powiązana z rolnictwem i handlem emisjami dwutlenku węgla, wylicza Todhunter.
Na poglądy sprzeczne z narracją globalistów nakładany jest kaganiec cenzury. Bogata elita w coraz większym stopniu finansuje naukę, decyduje o tym, co należy badać, w jaki sposób należy prowadzić badania, w jaki sposób rozpowszechniać ich wyniki i w jaki sposób należy wykorzystywać wytworzoną technologię. W ludzkich. umysłach ma zagnieździć się fałszywy pogląd, że wszystkie problemy, przed którymi stoi ludzkość, należy rozwiązać poprzez innowacje techniczne wyznaczane przez plutokratów i scentralizowaną władzę.
Nowy porządek świata
Dziennikarz Ernst Wolff w umieszczonym pod koniec 2021 r. na YouTube komentarzu zatytułowanym „Deep State and the digital-financial complex” (Głębokie państwo i kompleks cyfrowo-finansowy) powiedział: „Od prawie dwóch lat [czyli od początku „pandemii” – R.K.] prawie wszystkie kraje na świecie – niezależnie od tego, czy są to dyktatury, czy demokracje parlamentarne – realizują w zasadzie ten sam program. Ta globalna synchronizacja pokazuje, że istnieje siła, która ma większą władzę niż którykolwiek z około 200 rządów na naszej planecie. Ta siła ma swoją nazwę: jest to kompleks cyfrowo-finansowy. Na jej czele stoi pięć największych firm cyfrowych: Apple, Alphabet, Amazon, Microsoft i Meta, dawniej Facebook, a po stronie finansowej – najwięksi zarządzający aktywami: BlackRock i Vanguard”
Podmioty te sprawują kontrolę nad rządami i ważnymi instytucjami, takimi jak Europejski Bank Centralny (EBC) i Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych (Fed). Wolff stwierdza, że BlackRock i Vanguard mają więcej aktywów finansowych niż EBC i Fed razem wzięte. Strona CounterPunch w celu “pokazania, jak wielka jest siła i wpływ firm BlackRock i Vanguard, sięga do filmu dokumentalnego „Monopoly: An Review of the Great Reset” (dostępnego na stronie LewRockwell.com), w którym znajdziemy szereg dowodów na to, że akcje największych korporacji świata są w posiadaniu tych samych inwestorów instytucjonalnych. „Oznacza to, że «konkurencyjne® marki, takie jak Coca–Cola i Pepsi, tak naprawdę nie są konkurentami, ponieważ ich akcje są własnością tych samych firm inwestycyjnych, funduszy inwestycyjnych, firm ubezpieczeniowych i banków. Właścicielami mniejszych inwestorów są więksi inwestorzy. Te należą do jeszcze większych inwestorów. Szczyt tej piramidy stanowią tylko dwie firmy: Vanguard i Black Rock”.
CounterPunch, powołując się na raport Bloomberga z 2017 r., informuje też, że obie te firmy w 2028 r. będą miały łącznie inwestycje o wartości 20 bilionów dolarówjnnymi słowy, będą posiadać prawie wszystko, co jest warte posiadania”.
Wąska grupa ludzi – których politycznymi twarzami są, jak mówi Wolff: Angela Merkel, Nicolas Sarkozy, Tony Blair, Emmanuel Macron i Annalena Baerbock (posłanka Zielonych w Bundestagu, od 2021 r. minister spraw zagranicznych) oraz Gem Óz-demir (również poseł Zielonych oraz minister rolnictwa i polityki żywnościowej Niemiec), a od strony korporacyjnej: Bill Gates, Jeff Bezos, Steve Ballmer i Jack Ma – pragnie kontroli nad wszystkimi aspektami życia. Jeśli wydarzenia ostatnich kilku lat coś ujawniły, to to, że autorytarna elita wie, jaki typ świata chce stworzyć, ma zdolność globalnej koordynacji swoich programów i użyje oszustwa i dwulicowości, aby to osiągnąć. Powstanie świat Orwellowski, gdzie nie będzie miejsca na niezależne państwa narodowe i prawa jednostki.
Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny