Nienawiść. Strach. Pogarda.

Ostatnie konwulsje totalnej opozycji prezentowane przed Sejmem przez żałosną garstkę „obrońców demokracji”.

Mirosław Kokoszkiewicz, Gazeta Warszawska, nr 30/580, 27.07 – 2.08.2018 r.

Te trzy tytułowe uczucia lub, jak kto woli, stany emocjonalne są tak naprawdę jedyną mieszanką paliwową napędzającą totalną opozycję, czyli tych wszystkich beneficjentów patologicznego systemu III RP, którzy rozpaczliwie walczą o to, „żeby było tak, jak było”. Z tych uczuć jedynie strach można zaliczyć do cech pierwotnych towarzyszących nie tylko człowiekowi, ale i zwierzętom, i wynikający z instynktu przetrwania. Nienawiść i pogarda to niestety uczucia, które można przypisać już tylko człowiekowi.

Obserwując ostatnie konwulsje totalnej opozycji prezentowane niedawno przed Sejmem przez żałosną garstkę „obrońców demokracji” pomyślałem sobie, że staje się oto na naszych oczach to, co w końcu stać się musiało, bowiem na takim paliwie nigdy nie da się dojechać do upragnionego celu, nawet kiedy ten cel momentami wydaje się już bardzo bliski. Nienawiść, strach i pogarda okazywana zwykłym ludziom to cechy obce prawdziwym elitom narodu. Jednak sprawa przedstawia się zupełnie inaczej, kiedy te elity wiedzą i czują doskonale, że ta ich elitarność, czyli usadowienie na najwyższych szczeblach drabiny, jaką jest hierarchia społeczna, odbywało się w sposób sztuczny i według pewnego fałszywego klucza dorobionego w Magdalence i wręczonego Adamowi Michnikowi oraz jego środowisku. I tak na sztandarach owe samozwańcze elity nie mogły wypisać prawdziwych haseł, które je napędzają. To dlatego od trzech lat nienawiść, strach i pogardę zaczęto już na masową skalę przypisywać „pisowskiej juncie” i wszystkim krytykom III RP, zaś prawdziwi nienawistnicy i tchórze gardzący Polakami skryli się za transparentami krzyczącymi gromko o obronie wolności, demokracji i państwa prawa. Oczywiście wypadałoby udowodnić, że moja diagnoza i ocena tego, miejmy nadzieję, wymierającego gatunku szkodników jest słuszna. Nie jest to trudne, ponieważ pod wpływem emocji wielokrotnie spadały im maski, ukazując ich prawdziwe oblicza. Tak więc wystarczy oddać im głos.

To wszystko zaczęło narastać, jeszcze zanim Zjednoczona Prawica doszła do władzy. Nienawiść, strach i pogarda potęgowały się wraz ze zmianą nastrojów społecznych wskazujących wyraźnie, że „rasie panów” III RP grozi klęska wyborcza i utrata koryta. Czołowy przedstawiciel tej „rasy panów” Adam Michnik mówił wtedy tak o Viktorze Orbanie i Jarosławie Kaczyńskim w niemieckim „Spieglu”: – Ci politycy pragną pełzającego zamachu stanu. Obaj mają autorytarne wyobrażenie o państwie, a demokracja jest dla nich tylko fasadą.

Z kolei tak Michnik opisywał odważne i energiczne reformowanie państwa przez Orbana: – To samo powiedział Hitler. Specjalne dekrety i rozporządzenia rządu Rzeszy. To jest droga do piekła.

Jak widzimy, swoim własnym prywatnym i środowiskowym strachem oraz nienawiścią Michnik od samego początku chciał zarazić nie tylko Polaków, ale i świat. Po tym wywiadzie dla „Spiegla” spotkał się jednak z niezwykle celną ripostą. Tak na łopatki rozłożył go prof. Ryszard Legutko:

– Adam Michnik mówi takie rzeczy w kraju, w którym od kilku lat mamy praktycznie rządy monopartii, w którym neutralizowane są wszystkie możliwe mechanizmy obywatelskiego uczestnictwa w życiu publicznym, gdzie ignoruje się, unieważnia albo odrzuca działania zmierzające do organizowania referendum w konkretnych sprawach. Michnik mówi to w sytuacji, w której społeczne konsultacje w ważnych kwestiach właściwie ustały. Jeśli miałbym wskazać kraj w Europie, gdzie demokracja jest fasadą, to na jednym z pierwszych miejsc byłaby obecna Polska. Jeśli ktoś mówi, że demokracja będzie fasadą w czasie przyszłych rządów PiS, w sytuacji, gdy żyjemy w kraju fasadowej demokracji, to znaczy, że jest człowiekiem pozbawionym umiejętności widzenia i rozumienia rzeczy albo działa w złej wierze i ma swoje cele polityczne. Raczej przychylałbym się do tej drugiej ewentualności, na co wskazywałaby piramidalna stronniczość jego stwierdzeń. Nie mam oczywiście wielkiego szacunku dla umysłu Michnika. W jego zachowaniach i słowach dostrzec można jednak dobrze przemyślaną, systemową i brutalnie bezwzględną zaciekłość w politycznym eliminowaniu przeciwników. W jego wypowiedzi dla „Spiegla” dostrzegamy także inną fatalną cechę, wpisującą się w długą niechlubną tradycję angażowania podmiotów obcych w rozstrzyganie wewnętrznych polskich konfliktów.

No i przyszedł czas na pokaz pogardy. Bezradny Michnik zapytany o tę ocenę prof. Legutki przez litewski portal zw.lt stwierdził: – Opinii prof. Legutki nie będą komentował, bo uważam go za durnia. Polska jest dość prowincjonalna… wiedza Polaków o świecie jest bardzo niewielka. Jednym słowem, Polacy są prymitywni i prowincjonalni, prof. Legutko głupi, a jedynie Michnik jest alfą i omegą.

Podobniejeszcze przed zmianą władzy swój paniczny strach okazywał Waldemar Kuczyński. Ten próbował nawet na moment odłożyć na bok tak bliskie jego podłej duszy nienawiść i pogardę, by stawiać następujące warunki, po zaakceptowaniu których salon III RP tolerowałby pisowską władzę. Na łamach „Gazety Wyborczej” Kuczyński pisał:

Ale aby to było możliwe, musi istnieć płaszczyzna uznawana, respektowana przez wszystkie strony. Tą płaszczyzną musi być uznanie istniejącego państwa polskiego, jego pełnej prawomocności. […]

1. Odejścia od zamiaru burzenia III Rzeczypospolitej i budowania na jej miejscu innego państwa. […]

2. Odejścia od zamiarów odsuwania z życia publicznego przy użyciu narzędzi władzy tzw. elit, czyli dowolnie wybranych ludzi i środowisk uważanych za twórców i obrońców owej III RP. […]

3. Porzucenia sugestii o rzekomym udziale władz polskich w mającym mieć miejsce zamachu na samolot prezydencki 10 kwietnia 2010 r. […]

Była to propozycja porozumienia i oferta zgody na względny spokój dla przyszłych rządzących pod warunkiem pozostawienia wszystkiego tak, jak było.

Panicznego strachu przed utratą władzy przez system III RP nie ukrywał też człowiek Sorosa prof. Marcin Król z Fundacji Batorego, wieszcząc: – Bo jak się zdarzy to „coś”, to możemy wisieć na latarniach.

Oczywiście w parze ze strachem maszerowała pogarda. Król z poczuciem wyższości mówił: – Po pierwsze, Kaczyński i większa część jego otoczenia, choć pewnie są wyjątki, to ludzie, którzy nie lubią Europy. Nie chodzi o Unię Europejską, ale pewną duchową wspólnotę. Nie piją wina w Toskanii, nie jedzą ostryg w Bretanii, nie znają Europy z jej atrakcjami i kulturą. Kaczyński na wakacje jeździł do Sopotu. Dla nich Europajestobca, trudna, niezbyt sympatyczna.

Sięgnięto też po „legendę” opozycji Władka Frasyniuka, który miał się okazać ostatnią nadzieją i to z niego próbowano bez powodzenia wystrugać przywódcę buntu. Polacy nie dali się na to nabrać i szybko pojęli, że dzisiejszy Władek broni nie tyle ideałów Solidarności, ile fantów, które jako beneficjent geszeftu z Magdalenki zgromadził. Język Frasyniuka nie wymaga komentarza. Jarosław Kaczyński to według niego bałwan, dureń i szkodnik. Zbigniew Ziobro to psychopata, ale już duet Ziobro-Jaki to populistyczna hołota. Wymieniłem dopiero czterech przedstawicieli tego antypolskiego obozu zjednoczonego nienawiścią, strachem i pogardą, a tu się okazuje, że do końca artykułu nie pozostało mi już zbyt wiele miejsca. Wygląda na to, że być może temat wart jest napisania książki dokumentującej plugawą działalność tego całego szemranego towarzystwa. No, ale nie mogę sobie odmówić podania kilku przykładów dotyczących przedstawicieli „elit” jednak nieco drobniejszego płazu – jak zwykł mawiać Stanisław Michalkiewicz. Do takich osób na pewno należy pisarka Maria Nurowska, której tak donośny głos usłyszeliśmy po raz pierwszy, kiedy zatrzymano oskarżonego o korupcję Józefa Piniora. Na nic zdały się mocne dowody i nagrania korupcyjnych ustawek, które usłyszała cała Polska. Salonowcy wpadli w panikę, widząc, że odtąd za łamanie prawa będą odpowiadali na równi z przedstawicielami tak znienawidzonego przez nich „polskiego plebsu”. Na łamach „Wysokich Obcasów” Nurowska mówiła: – Kaczyński niszczy Polskę, niszczy ludzi. Kaczyński uosabia wszystko, co w nas złe: małość, złośliwość, zawiść, tchórzostwo.

Z kolei na temat prezydenta Andrzeja Dudy wyznała: – Czuję do niego dziką pogardę. Jest lizusem, szkodnikiem.

W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się też, co typowa przedstawicielka elit III RP Maria Nurowska robi w wolnych chwilach, kiedy akurat nie pisze nowej książki i nie pluje na prezesa PiS oraz prezydenta. Na Facebooku zwierzyła się swoim fanom: „Stało się, zrobiłam laleczkę prokuratora Piotrowicza i wbijam w nią szpilki. Jego dni są policzone…”, po czym dodała: „Poza panną Wassermann nikt z nich nie jest tak bezczelny, a przez to skuteczny. Więc ja jestem za laleczką wudu, nie musi od razu zabijać, wystarczy mały wylew i paraliż”.

Jak widzimy, w tym całym towarzystwie wzajemnej adoracji nie brakuje też zwykłych świrów, część z nich w miarę odstawiania ich na bocznicę może okazać się tak niebezpieczna jak choćby członek PO Ryszard Cyba, który zamordował członka PiS, a drugiemu próbował poderżnąć gardło. Wystarczy przypomnieć, co na Twitterze pisał synalek wywodzącego się z michnikowego chowu redaktora Piotra Pacewicza. Na wieść, że według sondaży młodzi ludzie w większości popierają prawicę, Krzysztof Pacewicz zaapelował:

„Błagam, niech ktoś się pozbędzie młodzieży w wieku 13-19 lat metodą dowolną, nawet za pomocą ludobójstwa albo obozów śmierci”

Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby na łamach „Warszawskiej Gazety” jeden z publicystów zaproponował fizyczną eksterminację lewackiego elektoratu i zwolenników III RP poprzez stworzenie dla nich obozów śmierci, w których byliby poddani masowej zagładzie.

Dlatego za każdym razem, kiedy słyszymy o nienawiści, tchórzostwie i pogardzie dla politycznych przeciwników, która jakoby ma charakteryzować obecny obóz rządzący i jego zwolenników, pamiętajmy, że to typowy okrzyk „łapaj złodzieja” próbujący odwrócić uwagę od paliwa, co napędzało i napędza całą tę bandę złodziei i pasożytów, niemogących pogodzić się z utratą władzy, wpływów, przywilejów oraz poczucia całkowitej bezkarności.

W ubiegły piątek Małgorzata Gersdorf gościła z wizytą w Karlsruhe, gdzie podczas przemówienia w siedzibie niemieckiego Federalnego Trybunału Sprawiedliwości powiedziała: – Będę pierwszym prezesem na uchodźstwie. Wynika z tego, że już niedługo powołany zostanie rząd III RP na uchodźstwie, a logicznym ciągiem zdarzeń będzie zejście totalnej opozycji do podziemia. Sądząc po ostatnich poczynaniach Ryszarda Petru i jego miniharemu, będzie to raczej zejście do bagażnika i Bogu dzięki, że wkrótce do takich rozmiarów sprowadzona zostanie totalna opozycja napędzana nienawiścią, strachem i pogardą.

W tym całym towarzystwie wzajemnej adoracji nie brakuje też zwykłych świrów, część z nich w miarę odstawiania ich na bocznicę może okazać się tak niebezpieczna jak choćby członek PO Ryszard Cyba, który zamordował członka PiS, a drugiemu próbował poderżnąć gardło.

Wystarczy przypomnieć, co na Twitterze pisał synalek wywodzącego się z michnikowego chowu redaktora Piotra Pacewicza. Na wieść, że według sondaży młodzi ludzie w większości popierają prawicę, Krzysztof Pacewicz zaapelował: „Błagam, niech ktoś się pozbędzie młodzieży w wieku 13-19 lat metodą dowolną, nawet za pomocą ludobójstwa albo obozów śmierci”.

W ubiegły piątek Małgorzata Gersdorf gościła z wizytą w Karlsruhe, gdzie podczas przemówienia w siedzibie niemieckiego Federalnego Trybunału Sprawiedliwości powiedziała: – Będę pierwszym prezesem na uchodźstwie. Wynika z tego, że już niedługo powołany zostanie rząd III RP na uchodźstwie, a logicznym ciągiem zdarzeń będzie zejście totalnej opozycji do podziemia. Sądząc po ostatnich poczynaniach Ryszarda Petru i jego miniharemu, będzie to raczej zejście do bagażnika i Bogu dzięki, że wkrótce do takich rozmiarów sprowadzona zostanie totalna opozycja napędzana nienawiścią, strachem i pogardą.

Opracowanie Aaron Kohn, Izrael, Hajfa