Jan Piński, Warszawska Gazeta, nr 40/590, 5-11.10.2018
Przeciwnicy sprowadzania imigrantów i budowania europejskiego superpaństwa idą po władzę w Brukseli
Przyszłoroczne wybory do europarlamentu mogą przynieść rewolucyjne wyniki. W najważniejszych państwach Unii Europejskiej – we Francji i Niemczech – walkę o zwycięstwo wyborcze stoczą partie uważane za radykalne i przeciwne emigrantom oraz budowaniu europejskiego superpaństwa.
We Francji Zjednoczenie Narodowe, partia Marinę Le Pen, już jest liderem sondaży (ponad 21 proc. głosów), łeb w łeb z partią urzędującego prezydenta Emmanuela Macrona Republika Naprzód! W Niemczech na drugim miejscu w sondażach z 17 proc. poparcia jest Alternatywa dla Niemiec (AFD), chociaż do rządzącej partii kanclerz Angeli Merkel CDU/CSU ma jeszcze 10 pkt procentowych, to rząd traci, a Alternatywa zyskuje (w ostatnich wyborach parlamentarnych zajęła trzecie miejsce z 12,6 proc. głosów). AFD odsądzana jest przez niemieckie media od przysłowiowej czci i wiary. Zarzuca się jej ksenofobię i populizm. Z każdym jednak aktem przemocy dokonywanym w Niemczech przez imigrantów szanse AFD rosną. W tradycyjnie lewicowej Szwecji szokiem było zdobycie 17,6 proc. głosów przez Szwedzkich Demokratów (SzD), także posługujących się radykalną antyemigrancką retoryką. I chociaż pozostałe „demokratyczne” partie w Szwecji utworzyły coś w rodzaju kordonu sanitarnego wobec SzD, to raczej pomoże to w przyszłorocznych wyborach do europarlamentu, niż zaszkodzi. W marcu siły antysystemowe i prawicowe wygrały wybory we Włoszech i utworzyły rząd, który zatrzymał inwazję nielegalnych imigrantów na ten kraj. Wszystko wskazuje na to, że przyszłoroczne wybory mogą być prawdziwą europejską wiosną ludów.
„Wolimy umrzeć, niż pracować”
Zachodnie państwa Unii Europejskiej określane są mianem wzorcowych państw dobrobytu. Gospodarki od lat rozwijają się powoli, ale ich wielkość (szczególnie w Niemczech) sprawia, że jest co dzielić między ludzi. Stworzono polityczny system, w którym redystrybucja dochodu między obywateli praktycznie wyeliminowała niedostatek. Duże wydatki socjalne sprawiły jednak, że państwa zachodnie stały się obiektem szturmu nielegalnych imigrantów. Większość z przedzierających się do Europy Zachodniej ludzi nie szukała pracy i możliwości realizowania się, ale właśnie socjalu. Jak zauważył jeden z największych ekonomistów XX w. prof. Milton Friedman, państwa mają prosty wybór w polityce gospodarczej. Jeżeli decydują się na przyznawanie dużego socjalu, to nie mogą przyjmować imigrantów. A jeżeli chcą ich przyjmować, to nie mogą rozdawać pieniędzy. Inaczej system tego nie wytrzyma. Europejscy socjaliści, wierzący w dobrą naturę człowieka, postanowili sprawdzić prawdziwość twierdzeń Friedmana. Na ich nieszczęście ekonomista miał rację. Dziś zachodnie demokracje muszą mierzyć się z bandami (bo inaczej nie idzie tego nazwać) roszczeniowych ludzi, którzy jeżeli podejmują się już jakiejś pracy w Europie, to zwykle jest to nielegalna działalność dla grup przestępczych. Francuska telewizja France24 zamieściła reportaż z Finlandii, którą opuszczały (tak, tak!) wzburzone grupy imigrantów oburzone próbą zmuszania ich do… pracy. „Wolimy umrzeć, niż dostać pracę i przyjąć kulturę europejską” – tłumaczyli. Po co więc przyjechali? Po pieniądze za nic. Islam wierzy, że niewierni mają obowiązki finansowania wiernych, więc takie rozwiązanie jest ich zdaniem jak najbardziej w porządku.
To wszystko sprawiło, że ludzie przestali czuć się bezpiecznie w swoich krajach. Zaczęli więc popierać ludzi, którzy głoszą poglądy, że Europa musi zaprzestać otwierania granic dla tabunów nielegalnych uchodźców i robić to, co Ameryka. Ta przyjmuje tylko wykształconych lub zamożnych, albo zaradnych biednych, którzy gotowi są na ryzyko wykonania przez lata prostych, niskopłatnych prac jako nielegalni imigranci.
Początek końca
Potencjał wyborczy partii postulujących zatrzymanie imigracji najlepiej widać na przykładzie Szwecji. Ten kraj będący przez wielu wymieniany jako przykład socjalistycznej utopii i terroru poprawności politycznej ma obecnie 60 proc. przeciwników dalszego przyjmowania imigrantów. A mówimy o kraju, w którym mówienie głośno takich poglądów może być powodem represji sądowych. Także w rządzonej przez lewicę Hiszpanii ponad 4 na 10 obywateli nie chce już imigrantów. Nawet w Austrii, czułej jak Niemcy z powodu poczucia winy za II wojnę światową, zrozumiano już, historię problemu, i zaczęto obniżać zasiłki dla imigrantów. Na razie do 563 euro (ok. 2300 zł) miesięcznie, czyli więcej, niż wynosi w Polsce pensja minimalna. Ale przynajmniej zdano sobie sprawę z faktu, gdzie leży problem. Nawet Brytyjczycy, którzy skutecznie tępią imigrantów, którzy chcą socjal zamiast pracy, mają już dość obcokrajowców. Aż dwóch na trzech uważa, że trzeba zamknąć granicę dla kolejnych chętnych. Jak dodamy do tego, że połowa jest przekonana, iż imigranci zarobkowi z biedniejszych krajów UE zaszkodzili ich gospodarce, to zrozumiemy, skąd wziął się brexit.
Przedsmak tego, co się może stać za kilka miesięcy, dał przykład Włoch. Rządząca od czerwca po raz pierwszy w historii koalicja nazywana eurosceptyczną (po prawdzie lepszą nazwą byłoby określenie eurorealistyczna) zatrzymała napływ imigrantów i rozpoczęła bliską współpracę z odsądzanym przez zachodnie demokracje od czci i wiary węgierskim premierem Aktorem Orbanem. Szok w Brukseli, który towarzyszy włoskim działaniom, mało kogo w samych Włoszech wzrusza. – To jest dobry znak, ponieważ oznacza, że urzędnicy w Berlinie, Waszyngtonie, Paryżu i Brukseli zdają sobie sprawę, że zmiana właśnie staje się rzeczywistością – komentował Matteo Salvini, lider współrządzącej prawicowej Ligii Północnej. Włoski rząd dotrzymuje słowa i nie tylko zatrzymał nielegalną imigrację, ale również zaczął pozbywać się z kraju tych, którzy przybyli tam wcześniej bezprawnie. Eurokraci się denerwują, bo kolejnym postulatem polityków rządzących dziś Włochami było wystąpienie ze strefy euro. Wybory do euro- parlamentu będą właśnie takim plebiscytem.
Europejski sen eurokratów, czyli błyskawiczna budowa wielkiego europejskiego superpaństwa, szerzącego tolerancję i poprawność polityczną, wali się na naszych oczach. To nie kryzys – jak mawiał o kłopotach socjalistycznej gospodarki pisarz i felietonista śp. Stefan „Kisiel” Kisielewski to skutek. Przyśpieszenie integracji, niemające uzasadnienia ekonomicznego wprowadzenie wspólnej waluty, tony biurokratycznych absurdów, wreszcie próba budowania odgórnie wielokulturowych społeczeństw, to musiało się tak skończyć. Miejmy nadzieję, że uda się przywróceniem normalności zachować europejską wspólnotę gospodarczą. Warunkiem tego jest jednak jasne oparcie się na chrześcijańskich korzeniach Europy i’ wyznaczenie prostej zasady dla każdego, kto chce do nas przybyć. Albo akceptujcie naszą kulturę i nasze warunki, albo wypad. Przykład tych, co wyjechali po takim ultimatum z Finlandii, pokazuje, że jest to rozwiązanie jak najbardziej do przeprowadzenia.
[rys] We Francji Zjednoczenie Narodowe, partia Marinę Le Pen, już jest liderem sondaży (ponad 21 proc. głosów), łeb w łeb z partią urzędującego prezydenta Emmanuela Macrona Republika Naprzód! W Niemczech na drugim miejscu w sondażach z 17 proc. poparcia jest Alternatywa dla Niemiec (AFD). Z każdym jednak aktem przemocy dokonywanym w Niemczech przez imigrantów szanse AFD rosną. W tradycyjnie lewicowej Szwecji Szokiem było zdobycie 17,6 proc. głosów przez Szwedzkich Demokratów (SzD), także posługujących się radykalną antyemigrancką retoryką. W marcu siły antysystemowe i prawicowe wygrały wybory we Włoszech i utworzyły rząd, który zatrzymał inwazję nielegalnych imigrantów na ten kraj.
Opracowanie: Wiesław Norman – działacz opozycji antykomunistycznej legitymacja nr 264, Wolni i Solidarni, Solidarność Rolników Indywidualnych