Przeddzień 11 listopada 2018 roku – a więc w 100. lecie odzyskania niepodległości Państwa Polskiego 2 1918 roku, sytuację w Częstochowie mamy standardową identyczną od lat!!! – tzw. komunistyczny, czerwoną, wypełnioną postaciami bolszewików spod ciemnej gwiazdy z sierpem i młotem na czerwonej szmacie.
W sytuacji, kiedy Polska jest coraz bielsza i patriotyczna Częstochowa pozostaje nadal bastionem czerwonej zarazy. Dlaczego tak jest?
Gdyż Jasna Góra zawsze sprzyjała magistratowi wraz z kurią biskupią. To po pierwsze tradycyjnie. Po drugie w Częstochowie nigdy nie było ruchu solidarnościowego i go nadal nie ma. W przeszłości większość tzw. członków Solidarności była skorumpowana przez SB i PZPR, a przede wszystkim zajmowała się spożywaniem alkoholu w dużych ilościach. Ludzie ze świecznika Solidarności typu Maciński, Przygodziński, Zając, Kapsa już dawno zapili się na śmierć albo właśnie dobijają swe trzewia kolejną beczką czystej wyborowej na koszt związku Solidarność, Sejmu czy Senatu. Wszyscy Ci faceci, tzw. solidarność, nie posiadają tożsamości teraźniejszej, tym bardziej nie posiadają przeszłości, solidarności czynnej, walczącej, napiętnowanej represjami, śmiercią męczeńską, torturami, zsyłką itp.
Dowodem namacalnym na pełną konfidencję wśród częstochowskiej solidarności niech będzie fakt znany jednemu z naszych towarzyszy Solidarności Walczącej.
Jest stan wojenny i w Częstochowie, koło Jasnej Góry w ogródku trwa libacja komunistów, SB, w tym szefa wojewódzkiej SB Stolarczyka.
Nasz towarzysz solidarnościowiec musiał być w tym ogródku z powodów gospodarczych. Komuchy wiedziały, że jest z Solidarności, i nikt tego nie ukrywał. Komendant wojewódzki SB Stolarczyk nakłaniał naszego druha do wypicia szklanki wódki za zdrowie PZPR i SB.
Kiedy druh solidarnościowy wymawiał się od picia wódy komendant SB warknął – „on gardzi nami komuchami, i chuj z nim”.
Złapał za rękaw naszego druha solidarnościowego i zapytał: „taki święty jesteś? A Twoi koledzy z Solidarności wręcz przeciwnie – są z nami. Wiemy wszystko o was solidaruchach, ale tolerujemy to, bo mamy was w dupie.”
Komendant woj., SB Stolarczyk dla przykładu korupcji częstochowskiej Solidarności podał adres korespondencyjny drukarni podziemnej, i adres tajnej kasy Zarządu Solidarności. Uśmiechnął się szyderczo i spytał druha czy pomylił się z adresami. Druh Solidarności zamarł z przerażenia i zbladł i marzył tylko o tym aby uciec z ogródka, i popędzić do swoich i przekazać informację o dekonspiracji miejscówek najważniejszych na wtedy.
Komuchy z SB piły dalej „na umór”. Druh walczącej popędził, co sił w nogach do kontaktów solidarnościowych, aby dać „cynk”, aby zwijać interes drukarski i bankierski, i przerzucić w inne miejsce. Solidarność częstochowska wyśmiała rewelacje naszego druha solidarnościowego i nie przeniosła ani drukarni, ani kasy związku.
SB również nie aresztowała drukarni i kasy związkowej. Dlaczego? Bo wszystko było w „rodzinie” bydlaków z solidarności z złodziei i SB. Jedynym nieświadomym, naiwnym frajerem w całym tym zdarzeniu był nasz druh solidarnościowy, romantyczny patriota.
Cały wywód i dowód ten jest po to, aby opowiedzieć dlaczego Częstochowa jest nadal czerwona i komunistyczna. Bo nigdy nie było tu Solidarności i nie ma jej, a ci, którzy się mienią związkowcami, takowymi nie byli i nie są, i co najważniejsze nie posiadają życiorysów wojowników o wolność Polski. Najważniejsi solidarnościowcy częstochowscy nigdy się nie zlustrowali, bo wiedzą co mają „za koszulą”, i „za uszami”.
W tej sytuacji damy przykład jak to było z Solidarnością w innych miastach, gdzie związkowcy „mieli jaja”, walczyli, ginęli, i okaleczeni dobrnęli do brzegu tzw. „Wolności 2018 roku”.
Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski.
Na początek w Panteonie Pocztu Postaci Solidarności Autentycznej według Wiesława Normana niech zabłyśnie Tadeusz Wołyciec – na dziś Przewodniczący Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym, oddział Koszalin.
Wiesław Norman i Tadeusz Wołyniec w 2016 roku zainicjowali i zorganizowali miasteczko namiotowe pod Sądem Najwyższym w Warszawie przeciw komunistycznym sądom i Gersdorfowej, Zwycięzyli!!! i zwinęli się dając miejsce występom Pana Prezydenta Donalda Trampa w Szanownej Stolicy. Zwinęli się na prośbę Ambasady Amerykańskiej.
TADEUSZ WOŁYNIEC
Urodzony w 1957 roku, z zawodu mechanik-spawacz. Członek “Solidarności” od 1980 roku. Współorganizował podziemne struktury koszalińskiej “Solidarności”. Organizator manifestacji związkowych, kolporter i wydawca niezależnej prasy. Od 1987 roku wiceprzewodniczący Międzyregionalnej Komisji Koordynacyjnej NSZZ “Solidarność” Pomorza Środkowego Koszalin – Słupsk, a od 1989 roku wiceprzewodniczący Tymczasowego Zarządu Regionu NSZZ “Solidarność” Koszalin-Słupsk. W latach 1984-1989 wielokrotnie aresztowany i za działalność opozycyjną skazywany przez Sądy i Kolegia ds. Wykroczeń w Koszalinie i Słupsku. Upoważniony w dniu 13 maja 1989 roku przez Lecha Wałęsę do organizowania struktur związkowych w Regionie koszalińskim. Obecnie prezes Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym, Oddział Koszalin oraz członek Stowarzyszenia Wolnego Słowa w Warszawie. W marcu 2006 roku zwolniony wraz z kolegami z firmy komunalnej MZK za założenie związku zawodowego “Solidarność’80”. Do dnia dzisiejszego (wrzesień 2008) bezrobotny.
Auto-biografia
Tadeusz Wołyniec (ur.l957r.), żona Ewa, troje dzieci – Monika, Jacek, Łukasz. Wykształcenie zawodowe – mechanik – spawacz, wyznanie Rzymsko – Katolickie.
Od sierpnia 1980 r. członek i przewodniczący Komisji Oddziałowej NSZZ Solidarność przy WKTS w Koszalinie. Po 13 grudnia 1981 r. aktywny działacz struktur „Podziemnej Solidarności”. Sporządza, kolportuje ulotki i plakaty, organizator konspiracyjnych zebrań, manifestacji i demonstracji. W 1987r. założyciel i wice przewodniczący Międzyregionalnej Komisji Koordynacyjnej NSZZ Solidarność Pomorza Środkowego Koszalin – Słupsk. W 1989 r. wice przewodniczący Tymczasowego Zarządu Regionu NSZZ „S” Koszalin – Słupsk. Od 1984 r. do 1989 r. wielokrotnie aresztowany, skazywany przez sądy i kolegia ds. wykroczeń w Koszalinie i Słupsku – za działalność opozycyjną i związkową. 13.05.1989 r. upoważniony przez L. Wałęsę do organizowania struktur NSZZ„S” w Regionie Koszalińskim. Założyciel „Solidarności Polskich Kombatantów” w Koszalinie. Od maja 1989 r. wice przewodniczący Tymczasowego Zarządu NSZZ „S” Regionu Koszalińskiego „Pobrzeże”. Członek Prezydium MKO NSZZ ”S” w Koszalinie. Od 16.12.1989 r. do 18.01.1992 r. Członek Zarządu Regionu Koszalińskiego „Pobrzeże”. W 1990 r. założyciel i członek Zarządu Wojewódzkiego PC, członek Wojewódzkiej Komisji Weryfikacyjnej SB w Koszalinie. W 1991 r. kandydat do Sejmu RP z listy NSZZ „S”. W 1998 r. założyciel i przewodniczący Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym O/Koszalin, członek Zarządu Głównego SORwSW w Zielonej Górze. Obecnie wice przewodniczący Związku Stowarzyszeń Osób Represjonowanych w Latach 1980 – 1990 w Gdańsku. W 2003 r. uzyskał status osoby pokrzywdzonej i zaświadczenie nr.279/03 IPN O/ w Gdańsku. W 2004r.założyciel i przewodniczący Stowarzyszenia Komitet Obywatelski Miasta Koszalina i pełnomocnik „JOW” na region koszaliński.Wdniu.29.03.2006 założyciel Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność – 80” przy MZK w Koszalinie – po 16 latach nienagannej pracy w firmie komunalnej 30.03.2006r,.zostaje zwolniony z pracy wraz z innymi członkami KZ za założenie organizacji związkowej. W 2006r. jest współautorem i wydawcą książki pt. „ Solidarność w województwie koszalińskim 1980 – 1989 Od 2006 roku członek Stowarzyszenia Wolnego Słowa.
Postanowieniem Prezydenta RP z dnia 14 stycznia 1999 roku odznaczony „Srebrnym Krzyżem Zasługi ” za działalność na rzecz przemian demokratycznych w Polsce.
Decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP z dnia 12.10.2001 r. został wyróżniony odznaką „Zasłużony Działacz Kultury” – za wydawanie w latach 80 – pism drugiego obiegu: „OKO”, „POBUDKA”, „REWERS” i „UCHO”, oraz wspieranie wolnego słowa i prasy.
Decyzją Komisji Krajowej FRiKZ NSZZ „Solidarność – 80” we Wrocławiu w 2006r, odznaczony zostaje Złotą Odznaką Solidarność -80”. w 2016 r. wyróżniony „odznaką pamiątkową ”- Federacji Młodzieży Walczącej w podziękowaniu za wkład w budowę wolnej Polski oraz „odznaką honorową ”- „działacza opozycji antykomunistycznej i osoby represjonowanej z powodów politycznych ”- Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie .
Postanowieniem Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z dnia 10 grudnia 2009 roku odznaczony „ Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski ” – za działalność na rzecz przemian demokratycznych i uzyskania suwerenności RP .
Decyzją Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie z dnia 25.01.2016 r. otrzymał status „działacza opozycji antykomunistycznej i osoby represjonowanej z powodów politycznych ” – Nr. legit. 491.
Postanowieniem Prezydenta RP Andrzeja Dudy z dnia 10 października 2017 roku odznaczony „ Krzyżem Wolności Solidarności ”-Nr.leg.483-2017-19.
Zarządzeniem wojewody Zachodniopomorskiego Nr.434/2017 z dnia 27 listopada 2017 roku powołany do Zachodniopomorskiej Wojewódzkiej Rady Konsultacyjnej do Spraw Działaczy Opozycji Antykomunistycznej oraz Osób Represjonowanych z Powodów Politycznych .
Tadeusz Wołyniec
Dokumenty potwierdzające zasługi
Relacja Tadeusza Wołyńca z udziału w manifestacji z 31 sierpnia 1982 roku
Zaczęli do mnie strzelać
Tadeusz Wołyniec, w dniu manifestacji z 31 sierpnia 1982 roku, miał 25 lat życia oraz dwa lata działalności związkowej w “Solidarności”, do której wstąpił 31 sierpnia 1980 roku.
Dojście na zapowiadaną wcześniej manifestację okazało się trudniejsze, niż się spodziewałem. Wszystko było obstawione, a ulice prowadzące do centrum miasta zablokowane. Około godziny 18.00 zostałem zatrzymany na ulicy Młyńskiej przez patrol MO i wylegitymowany. Zacząłem myśleć jak dojść do katedry. Udało nam się przejść wreszcie od strony dworca, ulicami Spółdzielczą koło browaru, Jana z Kolna. Po dojściu do “Saturna” zobaczyłem oddziały ZOMO. Widziałem, jak jeden z ładunków z gazem łzawiącym, wystrzelony z milicyjnej suki jadącej od strony hotelu “Jałta” (obecnie hotel “Arka”), uderzył w wózek dziecięcy prowadzony przez matkę. Na pasach naprzeciwko “Saturna” ZOMO-wcy mnie zawrócili. Wbiegłem w ul. Bogusława II, w stronę budynku Straży Pożarnej i tam widziałem (w okolicach gdzie znajduje się dziś parking), jak ZOMO pałowało młodego chłopaka. Próbowałem uciec do jakiejś klatki schodowej (w ciągu budynków, gdzie kiedyś był sklepy Jubiler, Muzyczny, fotograf), ale drzwi były do niej zamknięte. W tym momencie znalazłem się w pułapce. Wtedy zaczęli do mnie strzelać. Zostałem postrzelony, w wyniku tego doznałem obtarcia naskórka brzucha i ręki oraz wystąpiły objawy pieczenia twarzy i łzawienia oczu. Trzymając w ręku chwycone łuski ładunków, podniesione z chodnika, wbiegłem w podwórze na ul. Bogusława II (obok dzisiejszego Pałacu Ślubów). ZOMO-wcy mnie gonili. Jakaś pani z okna pierwszego piętra zawołała do mnie “Choć pan, bo pana zabiją”. Wszedłem do jej mieszkania i obmyłem twarz w łazience, gdyż ZOMO wyłapywało ludzi z załzawionymi i popuchniętymi od gazu oczyma. Po pół godzinie przeszedłem w rejon obecnego “Manhatanu” (ul. Połtawska) i z budynku przy parkingu dzisiaj zabudowanym domami handlowymi “Millenium”, obserwowaliśmy atak ZOMO i ściągniętych pośpiesznie dodatkowych sił, prawdopodobnie wojska. Teren wokół katedry był już opanowany przez ZOMO.
Dobrze zapamiętał dalszy przebieg wypadków. W grudniu 2004 roku złożył zeznania przed prokuratorem Instytutu Pamięci Narodowej.
Po rozproszeniu demontrantów i wyparciu ich w kierunku katedry (krzyża misyjnego) widziałem jak gaziki i suki ustawiono w szeregu przy placu Bojowników PPR w miejscu gdzie dzisiaj jest przystanek autobusowy. Była to demonstracja siły. Szpaler ZOMO-wców blokował skrzyżowanie ulic Zwycięstwa, Młyńska, 1 Maja oraz z drugiej strony przy “Saturnie”. W ten sposób zablokowano dojście do katedry. W pogoni za demonstrantami, ZOMO-wcy zapędzili się na ulicę Laskonogiego, koło katedry. Widziałem jak ludzi wyciągano z szaletu (dziś nie istniejącego) oraz z przedsionka katedry, który był już całkowicie zagazowany. Ludzie modlili się w kościele.
Cała manfestacja była rejestrowana na zdjęciach fotograficznych i taśmie filmowej. Według Tadeusza Wołyńca sposób rozmieszczenia “posterunków rejestrujących manifestantów” był demontracyjny i miał służyć ich zastraszeniu.
Nad sklepem “Moda Polska” była ustawiona kamera filmowa (w oknie na najwyższym piętrze). Na budynku nad sklepem papierniczym “Ekierka” (róg ulic Kardynała Wyszyńskiego i Biskupa Domina) ustawiona była druga kamera. Trzecia kamera była ustawiona nad obecną perfumerią obok ówczesnej kawiarni “Ratuszowa”, skąd fotografowano i filmowano teren przed katedrą.
Według T. Wołyńca, zgrupowanie ZOMO i ROMO, które 31 sierpnia dokonywało pacyfikacji zgromadzenia, zakwaterowane było w bursie szkolnej przy ulicy Bogusława II (dzisiaj Pałac Młodzieży). Prowadzono również działania dezinformacyjne o cechach prowokacji:
Na mieście pokazały się ulotki, bardzo ładnie wyglądające, w dobrym stanie, w niczym nie przypominające podziemnego druku, w których nawoływano do zgromadzenia się przy hotelu “Jałta” na ulicy Zwycięstwa. Moim zdaniem była to prowokacja, mająca na celu rozbicie manifestantów pod pretekstem odbywania zebrań bez zezwolenia i nielegalnej manifestacji. Wtedy mieliby pretekst do tego, żeby użyć siły, ponieważ obowiązywało prawo stanu wojennego.
POBICIE DZIAŁACZA “S” – BYLI ESBECY UNIEWINNIENI
Pod takim tytułem ukazała się 14 maja – m.in. na głównej stronie Onetu – informacja Polskiej Agencji Prasowej. Cytujemy ją w całości.
Roman K. i Wiesław S. – dwaj byli oficerowie komunistycznej Służby Bezpieczeństwa zostali prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Koszalinie (Zachodniopomorskie) oczyszczeni z zarzutu fizycznego znęcania się nad działaczem podziemnej “Solidarności”. Sprawa dotyczyła zatrzymania latem 1988 r. Tadeusza Wołyńca na jednym z przystanków autobusowych w Koszalinie. Według jego wersji, Roman K. i Wiesław S. mieli w czasie tej akcji siłą wciągnąć go do nieoznakowanego samochodu i pobić. Na podstawie tych zeznań, pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej oskarżył obu byłych esbeków o przekroczenie uprawnień. Ani w śledztwie, ani w czasie pierwszego procesu K. i S. nie przyznali się do winy. Zeznali, że owszem zatrzymali Tadeusza Wołyńca, ale zrobili to bez używania przemocy. Z ich wyjaśnień wynikało, że to nie oni, ale Wołyniec miał być agresywny w czasie akcji na przystanku. W mowie końcowej prokurator z IPN domagał się dla obu oskarżonych po 2,5 roku więzienia. Sąd odrzucił te żądania, uznając, że powodu kilkukrotnie zmienianej przez Wołyńca wersji zdarzenia, jego zeznania mają niewielką wartość, a że oskarżenie nie przedstawiło innych dowodów, uniewinnił byłych esbeków od zarzutu przekroczenia uprawnień. IPN wniósł od tego wyroku apelację. Sąd II instancji uznał ją jednak za bezzasadną i utrzymał wyrok w mocy. Poniedziałkowe orzeczenie jest drugim prawomocnym wyrokiem uniewinniającym byłych funkcjonariuszy Wojewódzkiego Urzędu Sprawa Wewnętrznych w Koszalinie od zarzutu przekroczenia uprawnień. W kwietniu br., również ze względu na niespójność zeznań Tadeusza Wołyńca, SO uniewinnił Dionizego M. i Andrzeja W., którzy 25 października 1984 r. mieli go wywieźć do lasu, zakuć w kajdanki i straszyć bronią. W apelacji nie utrzymał się również wyrok z października 2006 r. skazujący byłego kapitana SB Romana B. na 1,5 roku więzienia za bezprawne uwięzienie w 1984 r. nieżyjącego już działacza podziemnej “S” Czesława Ulidowskiego. W marcu br. SO uznał, że B. dopuścił się zarzucanego mu czynu, ale wbrew sądowi I instancji uznał, iż nie można tego zakwalifikować jako wyłączonej spod jurysdykcji ustawy o amnestii z 1989 r. zbrodni przeciwko ludzkości, wobec czego umorzył postępowanie.
TADEUSZ WOŁYNIEC SKAZANY
Minął rok od zwolnienia z pracy za założenie związków zawodowych trzech pracowników Miejskiego Zakładu Komunikacji w Koszalinie, firmy podlegającej prezydentowi miasta Mirosławowi Mikietyńskiemu. Po rocznym procesie sądowym, Sąd dopatrzył się, że jeden ze zwolnionych z pracy Roman Wieczorek był chroniony przez przepisy ustawy o związkach zawodowych (pełnił funkcję w zarządzie zakładowej Solidarności). Sąd przywracając do pracy zasądził kwotę 24 tys. złotych odszkodowania oraz 1,8 tys. zł kosztów zastępstwa procesowego. Pomimo orzeczenia, zakład pracy do dziś nie chce mu wypłacić zasądzonych należności, nie zgodził się też z wyrokiem i wniósł apelację. Dwaj pozostali związkowcy – Tadeusz Wołyniec i Szczepan Biskup – nie zostali przywróceni do pracy. Sąd orzekł, że członkowie komitetu założycielskiego nie podlegają ochronie prawnej (art.32 pkt. 7 ustawy o związkach zawodowych) oraz że powołali “twór niezgodny z prawem i ustawą”. Tadeusza Wołyńca w pierwszej instancji obciążono kosztami sądowymi w kwocie 5.400 złotych, pomimo że od dłuższego czasu przebywa na bezrobociu bez prawa do zasiłku. Zwolnieni pracownicy MZK kilkakrotnie składali wnioski o zmianę składu sędziowskiego, które za każdym razem były odrzucane. Prezes MZK Roman Bielecki, uznał, że najlepszą obroną jest atak i założył Tadeuszowi Wołyńcowi proces cywilny i karny za rzekome pomówienie. Tutaj sądy okazały się wyjątkowo skuteczne i zadziałały ekspresowo. Kiedy Tadeusz Wołyniec w poszukiwaniu pracy wyjechał na 1,5 miesiąca do Anglii, w Koszalinie błyskawicznie wydano zaoczne wyroki skazujące. Wyrokiem z dnia 16 lutego 2007 roku Sąd Rejonowy Wydział Karny skazał Tadeusz Wołyńca na łączną karę 6 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem “wykonywania nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cel społeczny w wymiarze 20 godzin w stosunku miesięcznym”. Ponadto Sąd orzekł nawiązkę na rzecz Romana Bieleckiego i dwóch pracowników z kadry kierowniczej MZK w wysokości po 1000 złotych dla każdego z pokrzywdzonych, a także zasądził od T. Wołyńca na rzecz każdego z oskarżycieli zwrot kosztów procesowych, łącznie po ok. 1300 złotych. Wyrok w tej sprawie wydał ten sam sędzia, który uniewinnił esbeków w procesie, w którym Tadeusz Wołyniec był oskarżycielem posiłkowym. W drugim procesie w sądzie cywilnym wytoczonym przez Miejski Zakład Komunikacji o naruszenie “dóbr osobistych” (Tadeusz Wołyniec wskazywał na sprawy dotyczące zagrożenia życia zdrowia pasażerów) Sąd prawdopodobnie nakazał mu zapłatę 5 tys. złotych na Hospicjum imienia Św. Maksymiliana Kolbego w Koszalinie (prawdopodobnie, ponieważ sądy uporczywie odmawiają wydania wyroków wraz z uzasadnieniem). Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że społecznik Tadeusz Wołyniec przed kilkoma laty stał na czele ruchu ratowania koszalińskiego hospicjum. Już po ogłoszeniu wyroku lokalny dziennik “Głos Koszaliński” zamieścił informację pod tytułem “Drogie bajki o ulicach”. Z treści artykułu oraz ekspertyzy wynika, że Tadeusz Wołyniec miał rację, zarzucając firmie MZK narażanie pasażerów na niebezpieczeństwo (ekspertyza), o czym zresztą wcześniej powiadamiał na piśmie władze miejskie i inne instytucje. Przy okazji wynikł kolejny skandal związany z wydatkowaniem 240 tys. złotych na ekspertyzę dokonaną przez firmę warszawską, podczas gdy w innych miastach ekspertyzę sporządzali pracownicy wydziałów komunikacji w ramach swoich normalnych obowiązków. Warto dodać, że prokuratura koszalińska umorzyła postępowanie w sprawie łamania praw związkowych przez prezesa MZK Romana Bieleckiego, przekazując sprawę Sądowi Grodzkiemu w Koszalinie, który z kolei utrzymał postanowienie prokuratury w mocy. Sąd w uzasadnieniu napisał, że przestępstwo nie zostało popełnione, ponieważ dochodzi do niego tylko wtedy, gdy “jest popełnione wyłącznie z winy umyslnej”. Winy zaś Tadeusz Wołyniec zdaniem Sądu nie udowodnił, pomimo tego, że trzej założyciele związków wylecieli z pracy dosłownie na drugi dzień po założeniu komitetu założycielskiego a dwaj pozostali w gabinecie prezesa pisali pod dyktando oświadczenia o rezygnacji z przynależności do związków. Klimat powszechnej amnestii udzielił się również prokuratorowi IPN w Koszalinie, który postanowieniem z 13 kwietnia 2007 roku umorzył wszystkie śledztwa w sprawie represjonowania Tadeusza Wołyńca i innych działaczy Solidarności.
KOMENTARZ – JAK ZAŁATWIĆ FACETA, Z KTÓRYM NIE PORADZIŁA SOBIE ESBECJA
Udzielę bezpłatnej porady prezydentom, burmistrzom, wójtom i innym urzędnikom, którzy chcieliby pozbyć się lokalnych “oszołomów” to znaczy ludzi, którzy jeszcze pamiętają i szanują zryw robotniczy 1980 roku, pozostali wierni ideałom Sierpnia, a później w stanie wojennym dawali sie esbekom tłuc na kwaśne jabłko, w imię wolnej Rzeczypospolitej oczywiście. Teraz wyobrażają sobie, że my – syci, zadowoleni z siebie biurokraci – będziemy im za to dziękować. Metoda jest prosta. Najpierw wyrzucony z pracy oszołom poleci do gazet. To może być trochę niebezpieczne, dlatego ogłaszamy natychmiast, że od załatwiania tych spraw są w Polsce sądy, zwłaszcza sądy pracy i jeśli delikwent jest w porządku nie powinien sie niczego bać, bo niezawisły sąd i tak przyzna mu rację. Zachęcony oszołom bierze to za dobrą monetę, składa pozwy do sądów, rejestruje się w urzędzie pracy itd. Teraz przychodzi czas na etap drugi – należy przeciągnąć sprawę w sądzie, aż delikwentowi skończą się środki do życia (kuroniówka) i zostanie zmuszony do wyjazdu za chlebem. Że w naszym mieście – hehehehe – pracy nie dostanie, nie muszę tutaj dodawać. System działa tym skuteczniej im bardziej prorodzinny jest delikwent i im więcej ma w domu gęb do wyżywienia. Uśpiony powolnym rytmem pracy polskich sądów wyjeżdża na miesiąc, dwa do pracy na przykład w Anglii. Jeszcze nie wie, oszołom jeden, że jest już prawie ugotowany. Nadchodzi kulminacyjny moment naszej strategicznej rozgrywki – składamy pozwy o zniesławienie nas w trakcie procesu przed Sądem Pracy (delikwent wygadywał “głupoty”, że narażamy na niebezpieczeństwo pasażerów). A przecież nie wolno obrażać spółki miejskiej nadzorowanej przez genialnego prezydenta Mikietyńskiego, który w kampanii wyborczej obiecywał, że nie wzrosną ceny biletów autobusowych. W tym momencie sądy dokonują nagłego przyspieszenia – dwa krótkie wezwania, jedno po drugim, delikwent jeszcze o niczym nie wie, haruje w Anglii jak głupi i – hehehehe – mamy go! Wraca do Ojczyzny, a tu już wyroczek na niego czeka – pół roku za kratami plus ogromne odszkodowania i koszty, których nie spłaci nigdy. Oto cały przepis na to jak załatwić oszołomów, z którymi może nie potrafiła poradzić sobie esbecja, ale my potrafimy! Gdyby byli tak skuteczni jak my, to zwolnienie z pracy jednej suwnicowej nie doprowadziłoby do powstania wolnych związków zawodowych i konieczności zmagania się z tym dziedzictwem do dzisiaj. Że co… że tym Wołyńcom coś zawdzięczamy? To było dawno i nieprawda…
Andrzej Wojnicki
WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI IV RP UNIEWINNIA SB-eków
Tadeusz Wołyniec, opozycjonista i działacz podziemnej S z lat osiemdziesiątych, jako pierwszy w kraju, na konferencji prasowej 13 grudnia 2004, ujawnił nazwiska swoich prześladowców i umieścił je na stronie internetowej www.tw_sb.er.pl. Po nim zrobił to Bronisław Widstein ujawniając kilkadziesiąt tysięcy nazwisk peerelowskiej bezpieki. Podobnie postępuje ks. Tadeusz Isakiewicz-Zaleski, ujawniając kapusi umocowanych w Kościele. Po ujawnieniu nazwisk przez Tadeusza Wołyńca, prokurator IPN wszczął dochodzenie i skierował akty oskarżenia w kilku sprawach do Sądu Karnego w Koszalinie. Jak na razie tylko z jednym przypadku esbek Roman Boroń został skazany wyrokiem w zawieszeniu. 7 grudnia br. sąd pod przewodnictwem sędziego Jacka Matejko, uniewinnił dwóch groźnych esbeków, którzy uprowadzili do lasu Tadeusza Wołyńca w celu wymuszenia nazwisk działaczy podziemnej Solidarności. Działo się to w czasie uprowadzenia i zamordowania ks. Jerzego Popiełuszko. Tadeusz Wołyniec komentując wyrok sądu stwierdził, że jest on skandaliczny, ponieważ dowody w tej sprawie były bardzo mocne i jednoznaczne. Stwierdził też, że nie on przegrał proces z byłymi esbekami, o czym pisała koszalińska prasa, ale przegrał wymiar sprawiedliwości IV Rzeczypospolitej. “Trzecia RP służyła do niszczenia akt SB i do robienia fałszywek, a w czwartej uniewinnia się esbeków i czyni się ich biznesmenami” – powiedział T. Wołyniec.
WOŁYNIEC POD SĄD PO RAZ DRUGI!
13 grudnia, dokładnie w 25 rocznicę wybuchu stanu wojennego, Tadeusz Wołyniec otrzymał poprzez kuriera sądowego kolejny pozew. Tym razem pozywa go Miejski Zakład Komunikacji sp. z o.o. o “naruszenie dobrego imienia MZK”. Wołyniec “naruszył dobre imię MZK” przez to, że ujawnił fakty stanowiące zagrożenie dla życia i zdrowia pasażerów oraz zagrożenie ruchu drogowego mogące spowodować katastrofę komunikacyjną. Ciekawostką jest, że zgodnie z polskim prawem NIEUJAWNIENIE takich informacji stanowi przestępstwo, natomiast zdaniem dyrektora Romana Bieleckiego – ich UJAWNIENIE stanowi naruszenie prawa. Komu Wołyniec ujawnił te pilnie strzeżone tajemnice? Wymieniamy po kolei: Prezydentowi RP, Ministrowi Sprawiedliwości, Posłom i Senatorom RP, prezydentowi miasta Koszalina, będącemu jednocześnie organem założycielskim MZK, Prokuraturze, Policji, radnym Rady Miasta Koszalina oraz mediom.
Przypominamy, że od kwietnia 2006 roku ciągnie się sprawa w Sądzie Pracy w Koszalinie Tadeusza Wołyńca, Szczepana Biskupa i Romana Wieczorka, w sprawie, o której koszalińska prasa pisała wprost: “założyli związek – wylecieli z pracy”.
WOŁYNIEC POD SĄD!
We wtorek 14 listopada Tadeusz Wołyniec otrzymał poprzez kuriera pozew sądowy z prywatnergo oskarżenia Romana Bieleckiego, prezesa MZK oraz Roberta Koszala i Alicji Serafin z kadry kierowniczej firmy. Pozew skierowany do Sądu Rejonowego – Wydział Karny, zawiera zarzut pomówienia, to jest o czyn z art. 212 par. 1 Kodeksu karnego. Podstawą maja być rzekome pomówienia zawarte w pismach składanych przez Tadeusza Wołyńca w procesie o przywrócenie jego i kolegów do pracy przed Sądem Rejonowym – Wydział Pracy. Proces toczy się już od 7 miesięcy i Sąd jak do tej pory nie rozstrzygnął tej sprawy. Tymczasem zwolnieni pozostają praktycznie bez środków do życia.
KAPITAN SB SKAZANY
Z inicjatywy Tadeusza Wołyńca, opozycjonisty i działacza podziemnej Solidarności, w Koszalinie toczy się kilka procesów sądowych przeciwko funcjonariuszom SB. Tadeusz Wołyniec występuje w tych procesach jako oskarżyceil posiłkowy.
W czwartek 12 października zapadł wyrok w pierwszym procesie – ogłosił go sędzia Tomasz Krzemianowski. Kapitan SB (Wydział V) Roman Boroń (zdjęcie przedstawia go z czasów służby w SB) został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata i 2 tys. zł grzywny. Sąd zakwalifikował czyny funkcjonariusza, polegające na wywożeniu do lasu i zastraszaniu jednego z opozycjonistów, jako zbrodnię przeciwko ludzkości.
Przed tym samym Sądem Rejonowym w Koszalinie, Wydziale Karnym, toczy się kilka innych postępowań przeciwko funkcjonariuszom SB, jednemu obecnemu adwokatowi z Białogardu i urzędnikom administracji państwowej z czasów stanu wojennego. Oskarża IPN i Tadeusz Wołyniec.
Naszą informację przedrukowały portale internetowe Solidarności Walczącej (TUTAJ), Prawicy.net (TUTAJ) oraz Stowarzyszenia Wolnego Słowa (TUTAJ)
Dziękujemy.
ZBIGNIEW PÓŁTORAK W KOSZALINIE
Do Koszalina przyjechał dr Zbigniew Półtorak (pierwszy z prawej), przewodniczący komisji krajowej związku zawodowego “Solidarność 80”. Zamierza wspierać trzech robotników wyrzuconych z pracy w spółce miejskiej MZK – Tadeusza Wołyńca, Szczepana Biskupa i Romana Wieczorka. Po południu spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej, oświadczając na samym wstępie, że Tadeusz Wołyniec otrzyma w połowie października Złotą Odznakę “Solidarności 80” za zasługi w obronie praw związkowych i pracowniczych.
– To co się dzieje w Koszalinie przypomina czasy stalinowskie – w taki sposób Półtorak skomentował prowadzoną w MZK zbiórkę podpisów pod wnioskiem o nie przyjmowanie Tadeusza Wołyńca do pracy.
INTERPELACJA RADNEGO ROMECKIEGO
Interpelacja radnego Stefana Romeckiego na XXXV sesji Rady Miejskiej w Koszalinie – 27 kwietnia 2006
MIROSŁAW CHOJECKI W KOSZALINIE
Mirosław Chojecki, jeden z założycieli Komitetu Obrony Robotników, organizator niezależnej działalności wydawniczej, twórca Niezależnej Oficyny Wydawniczej, największego wydawnictwa działającego poza cenzurą, przyjechał do Koszalina na zaproszenie tutejszej biblioteki miejskiej oraz koszalińskiego oddziału IPN. Uczestniczył w spotkaniu z młodzieżą, zatytułowanym: “Moje teczki w IPN. Czy na podstawie teczek można opracowywać historię PRL?”. Mimo napiętego programu pobytu w Koszalinie, znalazł również czas, by spotkać się z Tadeuszem Wołyńcem (na wspólnym zdjęciu, M. Chojecki po prawej).
GRZEGORZ STACHOWIAK W KOSZALINIE
Grzegorz Stachowiak, pierwszy przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego, po 20 latach pobytu w USA przyjechał do Koszalina, specjalnie z okazji wydania książki “Solidarność w województwie koszalińskim 1980-1989”. Autorami książki są Adam Frydrysiak oraz Tadeusz Wołyniec, który przekazał historykowi swoją bogatą dokumentację z okresu stanu wojennego. G. Stachowiak uczestniczył również jako obserwator w rozprawie prowadzonej w koszalińskim sądzie przeciwko byłym funkcjonariuszom SB, w której Tadeusz Wołyniec występuje jako oskarżyciel posiłkowy.
3 Maja w Koszalinie: MANIFESTACJA W OBRONIE WYRZUCONYCH Z PRACY
“Konstytucję 3 Maja świętujecie, Konstytucję III RP łamiecie!”; “My wyrzuceni z pracy, żądamy przywrócenia praw związkowych i obywatelskich w Koszalinie!”; “Bezprawie w Koszalinie! Mikietyńskiemu już dziękujemy” – transparenty z takimi hasłami nieśli w trzeciomajowej manifestacji związkowcy z MZK i solidaryzujący się z nimi członkowie Komitetu Obywatelskiego Miasta Koszalina. Kiedy “strażnicy Konstytucji” – senatorowie, posłowie, wicewojewoda, marszałek sejmiku wojewódzkiego, radni, politycy – opuszczali koszalińską katedrę, byli w doskonałych humorach.
Tadeusz Rębisz, Komitet Obywatelski Miasta Koszalina
ZA TWARZ I NA BRUK!
Tadeusz Wołyniec, działacz związku zawodowego Solidarność, więziony w latach stanu wojennego za działalność związkową, został wraz z dwoma kolegami wyrzucony z pracy w koszalińskich Miejskich Zakładach Komunikacji. Przyczyna? Ta – jak to zwykle bywa u biurokratów – ubrana jest w gładkie słówka, jednak rzeczywistych powodów nie trudno się domyślić; brutalna czystka dotknęła bowiem ludzi, którzy dzień wcześniej założyli w MZK związek zawodowy Solidarność – 80. Ci ludzie, przez kilkadziesiąt lat pracy, ani razu nie byli karani za łamanie regulaminu. MZK jest firmą komunalną, spółką skarbu miasta, w jej radzie nadzorczej zasiadają przedstawiciele prezydenta. Politycy nie mogli nie wiedzieć, co się szykuje w nadzorowanym przez nich przedsiębiorstwie.
To, co wydarzyło się w Koszalinie, można określić jednym słowem: skandal! Kraj w środku Europy, początek XXI wieku, za nami historyczne doświadczenia, w których kwestia istnienia związków zawodowych odegrała kluczową rolę, a tutaj zgraja mamutów, udzielnych książątek, komunalnych kapitalistów, władców archipelagu, tatusiów chrzestnych, feudalnych panów, walących “roboli i chamów” na odlew, przez pysk.
Ten portalik powstał po to, żeby zaprotestować przeciw jawnej niesprawiedliwości polegającej na tym, że ci, którzy odnieśli największe korzyści z polskich przemian, wjechali do gabinetów władzy na plecach robotników, z pogardą odnoszą się dzisiaj do tych, których siła odśrodkowa stworzonego przez nich systemu – kapitalizmu politycznego rodem z republik bananowych – wyrzuciła na margines życia społecznego. Nieprzystosowani, nie potrafili spieniężyć swoich zasług, opylić politycznemu paserowi haseł, kiedyś wypisanych niewprawną ręką na dykcie. Nie odnaleźli się w polskiej rzeczywistości, nie umieli się ustawić, rozpychać łokciami, korumpować wszystkich wokół. Nieudacznicy, po stokroć zasłużyli na swój los, niech lądują na śmietniku, jak wcześniej tysiące innych. Albo lepiej jeszcze – do pudła z nimi! Zapuszkować ich, niech w więziennych drelichach sadzą lasy nowobogackim, szlachcie herbu Portfel, białym kołnierzykom z mentalnością folwarcznych parobczaków.
Otóż panowie – tak nie będzie! Chcecie niszczyć ludzi, rozwalać społeczeństwo, łamać Konstytucję, lekceważyć polskie prawo – proszę bardzo, wyjeżdżajcie na Białoruś! Nie pozwolimy, żebyście instalowali nam Białoruś tutaj, w Koszalinie!
Apelujemy do Polaków w kraju i na emigracji: nie pozwólmy zawodowym oszustom, zdziczałym politykom, bezdusznym karierowiczom, na wprowadzanie w Polsce bezprawia, na lekceważenie podstawowych praw i wolności obywatelskich. Piszcie listy, protesty i od razu kierujcie je do koszalińskiej i ogólnopolskiej prasy. To naprawdę niewielki wysiłek, wobec trudu i ofiar jakie ponieśli polscy robotnicy podczas lat walki o wolną Polskę. Okażmy im solidarność, jesteśmy im to winni. Przypadek sprawił, że startujemy z naszym portalem w tym szczególnym dniu, jakim jest święto Konstytucji 3 Maja. Pokażmy, że nie tylko “Polak w nas wielki”, ale i obywatel; że choć odwaga wojskowa w nas duża, to cywilna jeszcze większa; że nasze przywiązanie do Konstytucji 3 Maja, nie jest tylko nic nie znaczącym gestem.
Rozmowa z Tadeuszem Wołyńcem
TRZEBA LUDZI PRZESTRZEC PRZED GROŻĄCYM NAM WIDMEM BIAŁORUSI I RÓŻNYCH LOKALNYCH ŁUKASZENKÓW
TADEUSZ RĘBISZ: Co takiego wydarzyło na zebraniu wyborczym Solidarności, że – ty, weteran S – zaraz po nim postanowiłeś wystąpić ze związku?
TADEUSZ WOŁYNIEC: W przeddzień rozpisanych na 25 marca wyborów do władz związku Solidarność w MZK, kierownictwo zakładu dopuściło się kolejnej już prowokacji zmierzającej do ukarania mnie, tym razem potrąceniem premii za rzekome łamanie regulaminu pracy. Ponieważ jednak jestem ławnikiem Sądu Okręgowego Wydziału Pracy, nie dałem się wprowadzić w maliny. Zrobiono to, żeby mnie skompromitować jako kandydata na przewodniczącego komisji zakładowej. O tym, że będę kandydował, wszyscy wiedzieli i wywołało to ogólną panikę w zakładzie. W dzień wyborów, już po zgłoszeniu mojej kandydatury na przewodniczącego S nastąpił totalny atak na moją osobę przez przewodniczącego prowadzącego zebranie związkowe Mariana Bratusia, który jest również członkiem Rady Nadzorczej w MZK i dyspozytorem. Zarzucił mi… szkalowanie związku Solidarność.