Mirosław Kokoszkiewicz, Warszawska Gazeta, nr 48(598), 30.11-6.12.2018 r.
Przestałem już wierzyć, że Prawo i Sprawiedliwość stać na odwagę, której spora część polskich patriotów od tej formacji oczekiwała. Jej odwaga już się wyczerpała, czego naocznie jesteśmy dzisiaj świadkami. Od 2005 r. zawsze głosowałem na partię Jarosława Kaczyńskiego, ale też nigdy nie byłem PiS-owskim żołnierzem z klapkami na oczach.
Ostatnia ekspresowa nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym to moim zdaniem nie tylko kapitulacja, ale rozpaczliwa rejterada ekipy rządzącej. Choćby nie wiem jak tę kapitulację chcieć usprawiedliwić i wytłumaczyć prawicowemu elektoratowi, to dla każdego obiektywnego obserwatora serial pod tytułem Reforma sądownictwa zakończył się totalną porażką. Można by jeszcze próbować zrozumieć polityków PiS, gdyby rzeczywiście chodziło o jakiś merytoryczny, typowo prawniczy spór, ale przecież wszyscy, łącznie z Jarosławem Kaczyńskim, wiedzą doskonale, że w tym wszystkim wcale nie chodzi o żadne niezawisłe sądownictwo, gdyż w istocie jest to typowa i niestety przegrana ideologiczna walna bitwa.
Co się dzieje, jeżeli w takim sporze odda się pole przeciwnikowi? Wtedy przeciwnik na samym wstępie ogłasza wielkie zwycięstwo, po czym przystępuje do dalszej ofensywy, stosując „taktykę salami”, czyli stopniowego i sukcesywnego eliminowania demokratycznych zasad i resztek suwerenności, co robili na przykład komuniści w państwach, które po II wojnie światowej znalazły się w sowieckiej strefie wpływów. Na końcu zawsze chodzi o zainstalowanie nowej, jedynie słusznej władzy. „Taktykę salami” doskonale zaadaptowały do swoich celów środowiska LGBT, które dla neokomuny są dzisiaj czymś w rodzaju proletariatu zastępczego. Tu pod hasłami tolerancji i równości wymuszano legalizowanie małżeństw homoseksualnych, a później niemal natychmiast domagano się dla tych małżeństw prawa do adopcji dzieci.
Porównując lewacko-liberalną Unię Europejską nadzorowaną z Berlina do wilczej watahy, można dzisiaj z pełnym przekonaniem powiedzieć, że PiS, przywracając Małgorzatę Gersdorf na stanowisko pierwszego prezesa Sądu Najwyższego i dopuszczając do orzekania kilkudziesięciu sędziów wcześniej odesłanych na emerytury, zademonstrował gotowość do całkowitego podporządkowania się niemieckiemu samcowi alfa, czyli jak gdyby ze spuszczoną głową zezwolił na realizację brukselsko-berlińskiego planu, którego celem jest odsunięcie w 2019 r. obecnej ekipy od władzy i powierzenie jej zdetronizowanemu w 2015 r. samcowi beta, jak wiemy, od dawna chodzącemu wiernie przy nodze na niemieckiej smyczy. Trzeba być nie lada naiwniakiem, by sądzić, że po tym akcie ustępliwości nastanie spokój, a demoliberałowie oraz lewactwo pozwolą już PiS na spokojne sprawowanie władzy.
Teraz dopiero będziemy świadkami perfekcyjnego i coraz szybszego krojenia tego salami. Pierwsze hasła wzywające do boju już padły. Oto ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher podczas spotkania z zespołem parlamentarnym Polska-Stany Zjednoczone dała wyraźnie do zrozumienia i ostrzegła, że wszelkie ustawy „zagrażające wolności mediów” będą niosły za sobą negatywne konsekwencje. Padło to w kontekście planów repolonizacji polskich mediów i nieśmiało zapowiadanej próby zastosowania rozwiązań ustawowych na wzór tych obowiązujących w Niemczech i Francji. Kolejnym odkrojonym fachowo plasterkiem salami będzie zreformowana dopiero co Krajowa Rada Sądownictwa. Oto Naczelny Sąd Administracyjny skierował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zapytania dotyczące procedury odwoływania się od uchwał KRS wyłaniających kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego. A zatem jeżeli TSUE przestanie grillować Polskę w związku z Sądem Najwyższym, to natychmiast zajmie się KRS-em. Sivis pacem, para bellum mówi łacińska sentencja, co się przekłada, że jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Prawo i Sprawiedliwość zastosowało swoją własną autorską wersję tego powiedzenia: jeżeli chcesz pokoju, wywieś białą flagę. Najbardziej w tej całej smutnej i szkodliwej dla suwerenności Polski sytuacji ubawił mnie poseł PiS Stanisław Piotrowicz, który w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl powiedział: – Wiemy doskonale, że w polityce liczy się skuteczność i czasami trzeba zrobić jeden krok do tyłu, aby zrobić dwa kroki do przodu.
Szanowny poseł chyba zapomniał, że to jest już drugi krok do tyłu, czyli ciąg dalszy tego swoistego pisowskiego tanga „dwa na dwa”. Jeżeli kiedyś doczekamy się tych zapowiadanych dwóch kroków do przodu, to będą one oznaczały tylko tyle, że stoimy ciągle w tym samym w miejscu, z gębami rządzących pełnymi frazesów o suwerenności i niepodległości. Przypominam, że tym pierwszym krokiem do tyłu były prezydenckie weta PiS-owskiego nominata, a dzisiaj prezydenta Andrzeja Dudy dotyczące ustaw reformujących SN i KRS. Ten sam prezydent Andrzej Duda wcześniej był bardziej wojowniczy werbalnie niesłychanie odważny. Podczas spotkania z mieszkańcami Żagania przemówił do ludu niczym prawdziwy narodowy bohater, grzmiąc: – Wiem, że wprowadzane przez rząd PiS reformy napotykają na ostry sprzeciw dotychczasowych elit. Ale chcę powiedzieć wyraźnie, nie zatrzymamy się, nie zatrzyma nas żaden jazgot.
Co się stało później i w którym miejscu jesteśmy dzisiaj – wszyscy doskonale wiemy. Otóż od teraz szanowni rządzący zatrzymać zdoła was już każdy jazgot, zwłaszcza że jazgoczący widzą doskonale, jak w panice opuszczacie okopy i barykady, krzycząc przy tym Bóg, honor, ojczyzna, co czyni tę ucieczkę przeraźliwie żałosną i tragikomiczną. Przegraliście nie tylko z Fundacją Otwarty Dialog Kozłowskiej i Kramka. Tak na antenie lewackiego Radia TOK FM radował się z rządowej rejterady Marcin Mat- czak, nowy idol „kasy nadzwyczajnej ludzi” a wcześniej nikomu szerzej nieznany radca prawny: – W treści i uzasadnieniu jest wskazana kompletna kapitulacja i wycofanie się z wcześniejszych rozwiązań.
PiS został – że tak powiem – napoczęty nie tylko prezydenckimi wetami, ale także tchórzostwem po nowelizacji ustawy o IPN, kiedy szybko wycofano się z sankcji karnych za szkalowanie Polski i przypisywanie nam współudziału w Holokauście.
W tym samym wspomnianym wywiadzie Stanisław Piotrowicz zapytany, co by się stało, gdyby nie było tej nowelizacji i rząd poszedł na twarde starcie z Brukselą, odpowiedział: – Przede wszystkim uprawdopodobniona byłaby teza lansowana przez opozycję, że Polska zmierza do wyjścia z Unii Europejskiej, a doskonale wiemy, że zdecydowana większość Polaków nie chce wyjścia z Unii. Tego rodzaju działanie polityczne jest dowodem na to, że nie zamierzamy wychodzić z Unii Europejskiej, i myślę, że Polacy dostrzegą to, kto wprowadza w błąd opinię publiczną. Czasami słyszę pytania, dlaczego nie realizujemy polityki w sposób tak twardy i zdecydowany, jak czyni to Viktor Orban, warto w tym miejscu wspomnieć, że on się cieszy znacznie większym poparciem społecznym.
Przypominam zatem posłowi Piotrowiczowi, że za członkostwem w UE jest dzisiaj 70 proc. Polaków, a reformę sądownictwa popiera aż 80 proc. Cóż takiego się stało, że dzisiaj niemal wszyscy politycy obozu rządzącego w trakcie panicznego odwrotu powołują się na te 70 proc. zwolenników UE, zapominając o tych 80 proc zawiedzionych dzisiejszą rejteradą rządu? Przecież jest oczywiste, że z tych 70 proc. zwolenników UE większość chce także zmian w sądownictwie. Mówiąc wprost, z tych sondaży jasno wynika, że Polacy chcą członkostwa, ale w UE złożonej z suwerennych państw narodowych. Polacy nie chcą, aby bogatsi i wpływowi sąsiedzi po swojemu meblowali im mieszkania i pisali ich rodzinom grafiki zmywania naczyń i wynoszenia śmieci. Widać także jak na dłoni, że w większości ci sami ludzie chcą członkostwa w UE i jednocześnie żądają reformy sądownictwa.
Jak kania dżdżu Polska potrzebuje dzisiaj znaczącej, prawdziwie prawicowej, narodowej, młodej formacji politycznej. Na tyle silnej, aby zmusiła PiS do odważniejszych działań i skrętu w prawo. Siły politycznej, która stałaby się koalicjantem konstruktywnym, ale też bardzo wymagającym, który nie pozwoli się wchłonąć lub zostać przystawką starych politycznych wyjadaczy, bo jak mówi Pismo:
Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze część ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków (Mk 2,21-22).
Przestałem już wierzyć, że Prawo i Sprawiedliwość stać na odwagę, której spora część polskich patriotów od tej formacji oczekiwała. Jej odwaga już się wyczerpała, czego naocznie jesteśmy dzisiaj świadkami. Od 2005 r. zawsze głosowałem na partię Jarosława Kaczyńskiego, ale też nigdy nie byłem PiS-owskim żołnierzem z klapkami na oczach. Często do różnych poczynań i decyzji PiS odnosiłem się krytycznie, za co od czasu do czasu obrywałem. Rządy PiS są dla mnie zaledwie etapem prowadzącym do odzyskania przez Polskę suwerenności i powagi na arenie międzynarodowej. Wszystkim ślepo i gorąco oddanym Jarosławowi Kaczyńskiemu polskim patriotom doradzam schłodzić nieco głowy i serca. Tak, to jest najwybitniejszy polski polityk ostatnich kilku dziesięcioleci, ale i on wraz ze swoją polityczną formacją z wielu powodów nie jest w stanie doprowadzić nas do upragnionego celu, któremu na imię niepodległość Za słowami starego przeboju zapamiętajmy sobie, że:
Nie z każdej mąki będzie chleb,
Z każdego jabłka wino,
Z każdego pola dziki step,
Z każdego flirtu miłość
Opracowanie: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski.