W Grajewie mówią, że jako poseł zachorował na krótką pamięć. Mówią po cichu. Boją się, że Adam, dawny kolega z blokowiska na Osiedlu Centrum, jako minister dostanie długich rąk
Wojciech Cieśla, Newsweek, nr 3/2019, 14-20.01.2019
Adam Andruszkiewicz narodził się w Grajewie, w centrum miasta, pod pomnikiem niepodległości. Narodził się jako polityk z megafonem w ręku. Wcześniej nikt go nie znał. – Pięć, siedem lat temu pomniki to była jego działka – wspomina jeden z radnych. – Działał w Młodzieży Wszechpolskiej. Co roku zbierał to towarzystwo i oddawali hołd wyklętym, którzy 8 maja 1945 roku odbili miasto z rąk UB. Rozwijał się w oczach. Była ich tu garstka, pomieszani z kibolami. Zaczynali demonstracje w kilkunastu, potem miał ich przynajmniej czterdziestu. Ściągał kolegów z Białegostoku.
– Rzeczowy, twardo stojący na ziemi – charakteryzuje go współpracownik z czasów Młodzieży Wszechpolskiej.
– Tylko zaciągał niemożebnie, bardziej niż obecnie. Gdy pierwszy raz zadzwonił, myślałem, że ktoś mnie wkręca, że przecież już nikt tak nie mówi.
W 2015 r. Andruszkiewicz został posłem Kukiz’15, potem był w kilku innych inicjatywach. Właśnie został wiceministrem cyfryzacji w rządzie PiS.
Dziś, ponad trzy lata po wyborach, Grajewo i okolice pełne są ludzi zawiedzionych. Nie dlatego, że Adam odszedł od narodowców i sprzedał się rządzącej partii. Znajomi, którzy wozili go na spotkania z Pawłem Kukizem, byli pracodawcy i koledzy z ruchu narodowego
– wszyscy mają żal o jedno: że Adam zachorował na krótką pamięć. Że przestał odbierać telefon.
I
Grajewo: skraj Podlasia, 22 tysiące mieszkańców. Miasto chlubi się mlekiem Łaciatym. Bezrobocie około 13 procent, ponad dwa razy więcej niż średnia krajowa. Po żydowskich mieszkańcach (przed wojną Żydzi stanowili grubo ponad połowę) nie ma śladu, w miejscu spalonej synagogi stoi dom kultury. Nie ma też śladów przedwojennych nastrojów, gdy ONR i Stronnictwo Narodowe trzymały rząd dusz na zachodnim Podlasiu. W radzie miasta rządzi lokalny komitet, wójtem jest PSL-owiec. Wybory w 2015 r. wygrał Andrzej Duda i PiS. Andruszkiewicz przekonał do siebie raptem 345 obywateli.
Za ulicą Ełcką, między Tesco a Biedronką, rozciąga się blokowisko. Kilkadziesiąt identycznych czteropiętrowców, łososiowo-szare ściany, blaszane garaże, sklep z alkoholem. W jednym z domów z wielkiej płyty wychował się wiceminister cyfryzacji.
Adam Andruszkiewicz – choć w Warszawie wynajął mieszkanie na modnym Powiślu – gdy przyjeżdża do Grajewa, pomieszkuje u rodziców. – Filmiki, które wrzuca na Facebooka, nagrywa w dużym pokoju – śmieje się jeden z grajewskich znajomych.
Nauczyciele z „dwójki” o byłym uczniu rozmawiają niechętnie – w podstawówce wciąż pracuje matka posła, specjalistka nauczania początkowego z 30-letnim stażem.
– Wśród młodzieży zdarzają się różne typy, czasem chuligani, ale większość do dziś kłania mi się na ulicy. Adam ostentacyjnie nie poznaje nauczycieli – mówi jeden z pedagogów. – Był przeciętny. Raczej nijaki. Wyczytaliśmy gdzieś, że jego pasją jest historia. No, nie wiem, w pokoju nauczycielskim, gdy Ola nie słyszała, mieliśmy z tego niezły ubaw. Ale nie sprawiał większych problemów.
Fakty przeczą opiniom, bo Andruszkiewicz wygrał miejscowy konkurs historyczny „Żeby Polska była Polską”. „Podkreślić trzeba, że gimnazjaliści wykazali się dużą wiedzą, wykraczającą znacznie poza obowiązujący program nauczania” – napisze jury.
II
O tym, kim są najbliżsi wiceministra, można się dowiedzieć tylko tyle, ile sam zdradza.
O ojcu opowiada tylko raz, na białoruskim portalu sb.by. Stąd wiadomo, że w PRL Zbigniew Andruszkiewicz, absolwent technikum, pracował w Telekomunikacji Polskiej. Gdy firmę w 2001 roku sprywatyzowano, wylądował na bruku. – Musiał iść budować drogi – żali się poseł.
Gdy Zbigniew wraca po 10 miesiącach pracy w Wiedniu, mówi synowi, że może w Polsce będzie kiedyś jak w Austrii: mało pracy, dużo pieniędzy. – Moi rodzice myśleli, że obudzimy się rano i będzie jak w Niemczech. Tak mówiła propaganda przed referendum unijnym, żeby ludzie szli głosować. I ludzie w to uwierzyli – ubolewa Andruszkiewicz.
Skąd wyznania w rosyjskojęzycznym portalu? Gdy został posłem, reaktywował polsko-białoruską grupę parlamentarną. Często gości z oficjalnymi delegacjami u urzędników Łukaszenki, narzeka tam na Unię Europejską. – Gdy w 2005 r. zdelegalizowano Związek Polaków na Białorusi, Sejm zawiesił oficjalne relacje z parlamentem białoruskim. Nikt – ani PiS, ani PO – nie miał wątpliwości, że trzeba się od reżimu trzymać z daleka.
I nagle w 2016 r. z inicjatywą ocieplenia relacji wyskakuje nacjonalista Andruszkiewicz – mówi Robert Tyszkiewicz, poseł PO, specjalista od sprawwschodnich.
– Czy Andruszkiewicze to ofiary transformacji? Grajewska przeciętna. Ani zamożni, ani specjalnie biedni – mówi mi jeden z samorządowców. – Adamowi i jego starszej siostrze dali to, co można dać dzieciom: wykształcenie.
III
Na zabytkowym dworcu w Grajewie (zabity deskami, grozi zawaleniem) w ubiegłym wieku pracował dziadek Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Dziś rudera upstrzona jest błękitnym graffiti: „Seks, alkohol, mordobicie”, pod ścianą w śniegu zamarznięte flaszki z browaru Łomża. Większość napisów głosi chwałę czwartoligowej Warmii Grajewo.
Zbigniew Andruszkiewicz kilkanaście lat temu pełnił krótko funkcję kierownika drużyny (na zdjęciu na Facebooku w czerwonym dresie). W czerwcu 2016 r. poleciał aż do Marsylii, żeby oglądać z synem mecz Polski z Ukrainą na mistrzostwach Europy.
Podobniejak Adam, Zbigniew Andruszkiewicz nie boi się internetu. Regularnie dyskutuje o polityce. Gdy Przemysław Wipler w 2016 r. zapewnia, że „antysystemowcy” będą zgodnie współpracować przez całą kadencję, tata posła komentuje: „A Winnicki mówi, że pana rozegra”.
W czasie, gdy syn związany jest z Ruchem Narodowym, tata basuje Witoldowi Tumanowiczowi z narodowców: „Szacunek panie Witoldzie za wspólną antysystemową walkę”. Ale gdy Andruszkiewicz
junior opuszcza ruch, senior trolluje posła Krzysztofa Bosaka: „Jakie ma pan wykształcenie, panie Krzysztofie, jako lider Ruchu Narodowego?”.
Ojciec ministra jest dziś woźnym w podstawówce im. Henryka Sienkiewicza. Na pytanie o syna usztywnia się:
– Trwa na niego nagonka, a on służy Polsce. I ja go za to szanuję. Nie będę rozmawiał. Teraz coś powiedzieć będzie niebezpiecznie.
IV
Piętrowy budynek przy głównym skrzyżowaniu, Galerię Centrum zna każdy, kto w Grajewie skręca na Ełk albo Augustów. Do biuraposła Andruszkiewicza nie prowadzi żadna wskazówka. Wyborca musi się wysilić: przy dmuchanym bałwanie skręcić w lewo, za półką z zielonymi trampkami jeszcze raz w lewo – drzwi do biura schowały się za załomem. Na drzwiach szyld z nazwiskiem posła i zaklejone białą taśmą logo Ku- kiz’15 i hasło „Potrafisz Polsko”.
Drzwi zamknięte na głucho. Daniel Purwin, kolega i asystent Andruszkiewicza, najpierw przesuwa spotkanie na następny dzień, a potem wyłącza komórkę. W internecie broni posła jak lew: „Jak zapewne widzicie, trwa nieludzki atak medialny w sprawie ministra Andruszkiewicza. TVN, Gazeta Wyborcza i inni, nazwałbym to już wręcz nękaniem”. I jeszcze: „(…) Rozpoczęła się nagonka mediów powiązanych ze starym układem, z którym Adam Andruszkiewicz walczył od zawsze. Zawistny i podły atak wrogów i ludzi znających się na wszystkim i wiedzących wszystko”.
V
Podobnie jak z rodzicami i siostrą, Adam Andruszkiewicz nie afiszuje się z narzeczoną – Kamilą. Jej istnienie ogłasza światu po raz pierwszy w święta, gdy wie, że za moment trafi do rządu: wrzuca na Instagram wspólne zdjęcie pod choinką. Kamila, 29-letnia absolwentka Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, przez kilka lat mieszkała w Paryżu. Nie wiadomo, czym młoda rusycystka zajmowała się we Francji i czym dziś zajmuje się w Polsce. W sieci można odnaleźć nieaktywne konto z jej nazwiskiem na rosyjskim portalu vkontakte.ru.
Jedyny kontekst, w którym Andruszkiewicz chętnie wspomina bliskich, to historia. „Moja rodzina zasłużyła się dobrze dla Polski w czasie II wojny światowej” – pisze. „(…) Patriotyzm jest w mojej rodzinie obecny od pokoleń i jest zobowiązaniem dla mnie, by nigdy nie zdradzić Polski. To Wam gwarantuję. Czołem Wielkiej Polsce!”.
Historia, którą opowiada, jest specyficzna: dziadkowie ze strony matki nie mają tu nazwisk, nie sposób ich zidentyfikować, nikt postronny nie sprawdzi w źródłach tego, co pisze Andruszkiewicz. Tymczasem poseł swobodnie żongluje faktami. Przykład? Podaje, że pradziadek ze strony ojca, Aleksander, bił się w kampanii wrześniowej: „Swoją przygodę z wojną zakończył w obozie jenieckim KL Grajewo”. KL to skrót od niemieckiego „konzentrationslager”, obóz koncentracyjny. Ale w 1939 roku Grajewo leżało po rosyjskiej stronie granicy. Żaden „konzentrationslager” tu nie istniał.
VI
Z Maciejem Grabowskim z Grajewskiej Izby Historycznej sprawdzamy informacje o obozach. Za okupacji sowieckiej 1939-1941 w Grajewie działało więzienie NKWD, obozów nie było. Po ataku Niemców na ZSRR w pobliskich Boguszach był obóz jeńców sowieckich (Stalag 373 i Oflag 56), obóz dla internowanych Włochów (Stalag 373 Prostken), dla ludności żydowskiej (Sammellager) i przesiedleńców (Umsiedlungslager). Obozu jenieckiego brak. Pytam ministra cyfryzacji o KL Grajewo. Nie odpowiada.
Gdy Andruszkiewicz w 2015 r. po raz pierwszy wrzuca do sieci czarno-białe zdjęcie żołnierza w mundurze, pisze: „Pradziadek ze strony matki, Bronisław, był podoficerem słynnych Ułanów Krechowieckich”.
W styczniu 2019 r. to samo zdjęcia podpisuje inaczej: „Mój pradziadek Piotr – ułan krechowiecki. Od pokoleń walczymy o silną Polskę. I to się nigdy nie zmieni! Zwyciężymy!”.
Rodzinna historia to wygodne narzędzie w polityce. Opowieści o dziadkach Andruszkiewicz kończy dobitnie: „Naszym obowiązkiem wobec nich – którzy oddali życie i zdrowie za nas – jest te wszystkie kasty do końca wyplenić. Wyrzucić raz na zawsze, poza nawias. Skazać ich i oczyścić naszą kochaną Polskę z ich potomków, którzy nie kryją się nawet ze swoimi poglądami”.
Odpowiadają mu wielbiciele: „Panie Adamie, pan jest jak dumny ułan na rumaku, dokoła którego kłębią się wściekłe, zaślinione psy, próbujące kąsać pana po łydkach”.
VII
W Grajewie żal, że Adam jako poseł nie odbiera telefonu, przewija się w wielu rozmowach. Anonimowych, bo wśród moich rozmówców panuje przekonanie, że jako minister od internetu Andruszkiewicz może mieć długie ręce. A Grajewo jest małe: – Był biznesmen, nazwijmy go Robert, który dał mu jakąś śmieciówkę jeszcze na studiach, pozwolił zarobić parę groszy. Miał później sprawę – nie, żeby coś załatwić z posłem, raczej chciał prosić o radę, w końcu Adam w samej Warszawie, w telewizorze co drugi dzień. Ale Adam nie znalazł czasu dla Roberta. Zaczął zadzierać nosa. Zawiódł wielu ludzi.
Polityk Kukiz’15: – Został pomazańcem rok temu. Wtedy Morawiecki wiedział już, że będzie premierem. Chciał zgasić plotki, że nie poradzi sobie, że nie ma zaplecza. Musiał pokazać partii, że załatwi kilku posłusznych posłów, którzy dadzą im ciut więcej ponad 230 głosów w Sejmie. Zaczął regularnie gościć Andruszkiewicza. Pewnie poznał go przez ojca, ale Kornela nie było na tych spotkaniach. Potem Adama przyjął sam Kaczyński, wbrew własnej zasadzie, że kto zaczyna politykę przed trzydziestką, ten marnie skończy. Adam się tym ekscytował. Z Morawieckim, choć to dziwne, faktycznie się polubili. Gdy „Newsweek” opisał, jak Morawiecki kuglował w nieruchomościach, Adam najgoręcej bronił go na Facebooku.
Współpracownik z czasów Młodzieży Wszechpolskiej: – W TVP Info promowali go Klarenbach z Rachoniem, dali mu głos, zapraszali. A jemu odbiło na własnym punkcie. Ludzie z jego biura w Białymstoku twierdzą, że na spotkaniach rozdawał własne zdjęcia. Kojarzy pan to zdjęcie z tabloidów, które złapały go, jak jedzie do knajpy rządową limuzyną? Na zdjęciu jest też facet w szarym płaszczu. To Krzysiek Tenerowicz z Krakowa, z Solidarnej Polski. To jego jedyne zaplecze. Tylko on mu pozostał. Za Adamem nie stoi już nikt.
VIII
Opowiada poseł PiS: – Po nominacji dla Andruszkiewicza Gowin się zdenerwował, zadzwonił do Kaczyńskiego. Umówili się na spotkanie. Gowin usłyszał wtedy: niech się pan nie unosi, przedstawię panu takie fakty, że zrozumie pan ten ruch. Nie wiem, może na Nowogrodzkiej był profesor Waldemar Paruch z Centrum Analiz Strategicznych z jakąś genialną wizją, z której wynikało, że trzeba go wziąć do rządu? Może Kaczyńskiego przekonał Morawiecki? A może po prostu wszyscy jesteśmy za głupi na geniusz Napoleona z Nowogrodzkiej.
Opracowanie: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski.